PODHALAŃSKA AKADEMIA NAUK (2)

Podhalańska Akademia Nauk w Zakopanem (skrót: PAN w Z-nem)

Im. Trójcy Czcicieli Tatr

M. Karłowicza – W.I. Lenina – T. Mycińskiego

Osobom przerażonym zakazaną „nazistowską” symboliką swastyki, proponuję porównać powyższy zestaw zdjęć z symbolem niedawno otwartego w Warszawie Centrum Nauki Kopernik (z portalu https://slowianowierstwo.wordpress.com/2014/10/02/swastyki-legalnie-w-polsce/) Poniżej proponowany znak firmowy PAN w Z-nem:

Na krajowych i zagranicznych CZŁONKÓW KORESPONDENTÓW PAN-u w Z-nem powołujemy

  1. dr Jan Ciechanowicz
  2. Bronislaw Chapinski Ph.D.
  3. Izrael Adam Szamir
  4. Michael Jones Ph.D.
  5. Jerzy Ulicki-Rek – od kilkunastu miesięcy na „płatnym urlopie” w Australii, prawdopodobnie w nagrodę za publikacje nt. KL Auschwitz

Piotr Wojciechowski – pomysłodawca przed półwieczem nazwy PODHALAŃSKA AKADEMIA NAUK, otrzymuje tytuł „członek honorowy”, niestety od czasów Solidarności, przez „Więź” z KK twórczo samo-przytłumiony.

(inni członkowie, w wieku przed-emerytalnym, nie są ujawnieni ze względu na zagrożenie przez „Gladio” ich karier naukowych – patrz historia korespondenta nr. 5)

Czym zajmuje się PAN w Z-nem?

Mówiąc jak najogólniej, zajmuje się sprawą, którą wypunktował członek rzeczywisty PAN (w W-wie) od 1969 roku, fizyk jądrowy, były vice-dyrektor Instytutu w Dubnej pod Moskwą, 90-letni obecnie profesor Andrzej Hrynkiewicz. Mianowicie już w roku 1984, w oficjalnej recenzji książki MG „ATRAPY I PARADOKSY BIOLOGII” zauważył on: „autor, stojąc na gruncie lamarckizmu, zawzięcie atakuje neodarwinowskie poglądy na ewolucję, wiarę w “nieśmiertelność” DNA i w absolutną przypadkowość mutacji genetycznych. (…) Bardzo interesujące są poglądy wyrażone w ostatnich rozdziałach książki, dotyczące wpływu neodarwinizmu na rozwój społeczności ludzkich.”

Innymi słowy PAN w Z-nem, wskazując na NIEDORZECZNOŚĆ tak zwanych JUDEO-DARWINOWSKICH koncepcji rozwoju zarówno gatunkowego jak i osobniczego, specjalizuje się promocją obecnie zapoznanych, piagetowsko-lamarckowskich,  POZNAWCZO DOJRZAŁYCH koncepcji rozwoju człowieka. W szczególności PAN w Z-nem wskazuje na zagrożenie – bez żadnej przesady –  samego PROCESU ŻYCIA NA ZIEMI przez tak zwaną „hebraizację” kultury, szczególnie silnie występującą w społeczeństwach anglosaskich. Od prawie dokładnie 70 lat (zwycięstwo w II Wojnie, a zwłaszcza całopalenie Drezna i wybuchy bomb atomowych) promieniuje ona – z przysłowiowego Albionu oraz Wzgórza Kapitol – na świat cały.

Co oznacza słowo „hebraizacja”?

Angielski pisarz Matthew Arnold w XIX wieku pisał: “Hebraizować oznacza podporządkowywać wszystkie inne strony naszej istoty jej stronie religijnej, co prowadzi do zawężenie i zniekształcenia naszej samej strony religijnej oraz do utraty doskonałości”. Zaś św. JP II dopełnił, że religijnym zadaniem człowieka, zgodnie z hebrajską Księgą Rodzaju (dosł. Genezy Rodu Ludzkiego), jest „panowanie nad ziemią”, które chrześcijanie maja realizować za pomocą pracy.

Interesującym jest przypomnienie co o tym powołaniu człowieka do monotonnej, ograniczającej go poznawczo pracy, wychwalanej w encyklice „Laborem exercens” z końca 1981 roku, myślał i pisał kolega z pracy Karola Wojtyły, podhalański filozof z Łopusznej, ksiądz profesor Józef Tischner. W jego Wikicytatach znajdujemy pod „P” – „Praca to rozmowa (z kim? z sobą samym?) w służbie życia”. JEST LI TO ŚWIĘTO PROWDA? TYŻ (LUB PÓŁ) PROWDA? CZY PO PROSTU GÓWNO PROWDA? – by zapytać się w języku GÓRALSKIEJ TEORII POZNANIA opracowanej przez podhalańskiego księdza profesora.

***

Na temat tego HEBRAIZMU – który to starożytny, wywodzony od „habiru” termin jest w praktyce synonimem bardziej znanych określeń, takich jak “judaizm”, względnie „żydowskość” – od wskazanych powyżej członków korespondentów PAN-u w Z-em otrzymałem teksty, warte szerszego nagłośnienia. Wymienię je tutaj pokrótce.

Po pierwsze. Dr Jan Ciechanowicz, obecnie z Rzeszowa, ale przed 1994 rokiem z Litewskiej oraz Białoruskiej SSR, podesłał mi artykuły zawarte w opracowanej przez niego książce „Antysemityzm”, której wydanie sponsorował, mój rówieśnik z Florydy (USA) Bronisław Chapinski Ph.D.

Cytuję z tej objętościowo ogromnej książki (600 stron, wyd. Ad Astra, New York, 2010) esej poświęcony stosunkowi rosyjskiego pisarza i filozofa Lwa Tołstoja do judaizmu oraz chrześcijaństwa (czyli do wywodzącego się z hebraizmu „tandemu” religii, które wrogowie Nowego Światowego Porządku – a w szczególności socjaliści oraz wyznawcy islamu – zamierzają wyniszczyć, patrz http://www.proroctwa.com/NWO-mega-oszustwo.htm ):

Jak pisze Ciechanowicz, Lew Tołstoj uważał (podobnie jak i ja, MG w „Wojnie bogów”) Stary Testament za absurdalny zbiór żydowskich klechd i legend. Przypomina, że Tołstoja za jego Spowiedź biskupi cerkwi prawosławnej wyklęli. Autor Wojny i pokoju m.in. pisał:

„Historia święta zaczyna się od opisu, jak to Bóg, istniejący wiecznie, stworzył z niczego przed sześcioma tysiącami lat niebo i ziemię, jak potem stworzył zwierzęta, ryby, rośliny i wreszcie człowieka Adama i żonę jego Ewę, uczynioną z jego żebra. Mamy następnie podane, jak to Bóg, bojąc się, aby Adam z żoną nie jedli jabłek z drzewa, mającego czarodziejską siłę obdarzania potęgą, zabronił im jeść tych jabłek; jak to, nie bacząc na ten zakaz, pierwsi ludzie zjedli jabłko i zostali za to wypędzeni z raju i jak za to samo zostało następnie przeklęte całe ich potomstwo, przeklęta ziemia, która odtąd zaczęła wydawać trujące rośliny. Mamy potem opisane życie potomków Adama, którzy tak znikczemnieli, iż Bóg zmuszony był ich potopić i to nie tylko ludzi, ale i zwierzęta, a zostawił tylko jednego Noego z rodziną i z zabranymi do arki zwierzętami. Mamy dalej opisane, jak to ze wszystkich ludzi, którzy się po potopie rozrodzili, Bóg wybrał Abrahama i zawarł z nim przymierze, według którego Abraham zobowiązał się uznawać Boga za Boga i na dowód tego zaprowadzić obrzezanie, a w zamian za to Bóg zobowiązał się obdarzyć Abrahama licznym potomstwem i popierać go i jego potomków. Potem mamy opowiedziane, jak to Bóg, protegując Abrahama i jego potomków, czynił w ich Interesie same nadzwyczajne rzeczy, zwane cudami i popełniał zarazem najbardziej wyszukane okrucieństwa.

W ten sposób cała ta historia, z wyjątkiem naiwnych (jak odwiedziny Abrahama przez Boga i dwóch aniołów, ożenek Izaaka i inne), niekiedy niewinnych, lecz częściej nieetycznych opowieści (jak oszustwo umiłowanego przez Boga Jakuba, okrucieństwa Samsona, przebiegłość Józefa), cała ta historia, począwszy od klęsk zesłanych przez Mojżesza na Egipcjan i wymordowanie przez anioła wszystkich ich pierworodnych, do ognia, który zniszczył 250 buntowników, do zapadłych w ziemię Kore, Datana i Abirona, do zniszczenia w ciągu kilkunastu minut 14.700 ludzi, do rżniętych piłami wrogów tępionych przez Eliasza (wziętego na ognistym wozie do nieba) ofiarników i Elizeusza, przeklinającego wyśmiewających się z niego malców – oto szereg cudownych wydarzeń i przeraźliwych przestępstw, dokonanych przez naród żydowski, jego wodzów i samego Boga.

Jeżeliby cała ta historia Starego i Nowego Testamentu była wykładana jako zwykła powiastka, wtedy mało który z wychowawców odważyłby się opowiadać ją dzieciom lub dorosłym, których, chciałby oświecić. Powiastka ta jednak uważana jest za nie nadającą się do roztrząsania przez ludzi, jako zawierająca jedynie prawdziwe opisanie świata i jego praw, jako najbardziej wierne odtworzenie życia dawniej żyjących ludzi i tego, co należy uważać za dobre, a co za złe, o istocie i własnościach Boga i obowiązkach człowieka. Mówi się o książkach szkodliwych. Lecz czyż jest w chrześcijańskim świecie książka, która by przyniosła więcej szkody ludziom niż ta okropna książka, zwana „Historią świętą starego i nowego przymierza”?

…Dla człowieka, któremu  wtłoczono  do głowy   jako najświętszą prawdę, wiarę w stworzenie świata z niczego przed sześcioma tysiącami lat, a następnie w arkę Noego, która pomieściła wszystkie zwierzęta,   w upadek Adama, w niepokalane poczęcie, w cuda Chrystusa i poniesioną przezeń ofiarę na krzyżu dla ludzkiego zbawienia – dla takiego człowieka wymagania rozumu nie są obowiązujące i taki człowiek nie może potem uwierzyć w żadną inną prawdę. Jeżeli możliwą jest trójca, niepokalane poczęcie, odkupienie ludzkości przez krew Chrystusa, staje się możliwym wszystko i potrzeby rozumu są zbyteczne.

Wbijcie klin pomiędzy deski podłogi spichlerza. Choćbyście potem nie wiem ile sypali weń zboża wszystko wyleci. Podobnie jest z głową, w którą wbito klin trójcy, czyli Boga, który stał się człowiekiem i swoim cierpieniem odkupił ludzkość, a następnie znowu wrócił do nieba – w głowie tej nie utrzyma się potem żadne rozsądne, trzeźwe pojmowanie życia.

Syp ile chcesz ziarna do   spichlerza z dziurawą podłogą, wszystko ci wyleci. Kładź, co chcesz w głowę, która raz przyjęła na wiarę rzeczy bezsensowne, nic się w niej nie ostoi.

Nie tylko hierarchowie cerkwi prawosławnej, ale też liczni pisarze żydowscy mieli te słowa Tołstojowi za złe,  ogłaszali  je  wręcz  za  manifestację  antysemityzmu. (Patrz komentarze do tego tekstu Ciechanowicza na https://wiernipolsce.wordpress.com/2012/07/07/5564/ )

——————-

To tyle członek korespondent PAN w Z-nem, dr Jan Ciechanowicz o religijności Lwa Tołstoja. W 18 lat po śmierci Tołstoja jego ideę separacji kościoła od państwa wprowadził w życie jeden z patronów PAN w Z-nem, Włodzimierz I. Lenin, który już 1905 roku pisał: „Należy pozostawić każdemu zupełną swobodę wyznawania takiej religii, jaka mu odpowiada, albo niewyznawania żadnej religii, tzn. pozostawania ateistą, … Nie powinno być żadnych subwencji dla kościoła państwowego, żadnych subwencji z funduszy państwowych na rzecz stowarzyszeń kościelnych i religijnych, które winny stać się całkowicie wolnymi, niezależnymi od władzy związkami obywateli współwyznawców.https://www.marxists.org/polski/lenin/1905/12/soc_a_rel.htm  Nie znający realiów świata anglosaskiego Lenin nie wziął pod uwagę że pewne, zwłaszcza te „hebrajskie”, związki religijne dzielą ludzi na lepszych (tj. „ludzi”) i gorszych (tj.” zwierzęta”), przez co mają z samej swej istoty anty-socjalistyczny, pro-niewolniczy charakter. (Patrz talmudyczna interpretacja zdania 31, 34 z Księgi Ezechiela: 31Zaś wy, Moja trzodo, trzodo Mojego pastwiska – jesteście ludźmi [w domyśle inne „trzody” są nie-ludźmi, po prostu bydłem];  Ja jestem wasz [ludzi ale nie gojów-podludzi] Bóg - Traktat Keriot 6b; obecnie członkowie Wierchownej Rady Ukrainy określają ukraińskich Rosjan terminem “nie-ludzi”.)

*

3. Ale powróćmy do Lwa Tołstoja i jego krytyki Dogmatu Trójcy wyprodukowanego przez Kościół pod wpływem neoplatonizmu, oraz Tołstoja krytyki akceptacji, przez Synod Nicejski w 325 roku, Ksiąg Starego Testamentu. Mój kolega, Izrael Adam Szamir w „PaRDeS – studium kabaly” (do której to książeczki polskiego nie-wydania napisałem przedmowę), zauważa, opisując potworności jakie towarzyszyły „chrześcijańskiej kolonizacji” Ameryki Północnej (rozdział 14):

(…) gdyby koloniści angielscy tak samo się podniecali na widok ‘Dobrego Dzikiego’ jak Francuzi, to być może zaistniałaby możliwość takiego przystosowania się.

Niestety, angielscy osadnicy, żarliwi protestanci, entuzjaści Starego Testamentu, zostali zainspirowani ideą swojego wybraństwa, uważali że są Nowym Izraelem powtarzającym podbój Jozuego. Ludność miejscowa była dla nich ‘Kanaanejczykami’, którzy powinni być ‘wypędzeni’ (IV Mojżeszowa 33:53) oraz ‘wytraceni’ (21:3). Paradygmat Starego Testamentu (obalony przez Nowy Testament i Koran) jest paradygmatem permanentnej wojny, unicestwienia, wywłaszczenia oraz dominacji. Powracając do Starego Testamentu (anglosascy) koloniści zadeklarowali wojnę z narodami mniej wybranymi. Dlatego nie tylko, gdy mogli tego dokonać, mordowali i wywłaszczali rdzennych Amerykanów, ale zawsze także niszczyli ich środowisko: wybili bizony, zatruli źródła, zrujnowali prerie. Zniszczenie środowiska to naturalny sposób przejęcia kraju przez obcą grupę.

Niszcząc przyrodę, wykonali robotę Szatana, ponieważ Szatan wtedy zwycięży (uchowaj nas Boże!), gdy wszystkie ślady obecności bożej zostaną z naszego świata usunięte. Przyroda jest źródłem boskiej inspiracji, i Ten Który przebywał w namiotach Izraelitów oraz w łonie Maryi, mieszka także w źródle wytryskującym pod górską kapliczką. Dlatego Szatan, rękami tych, którzy mają doskonale doczesne powody do czynienia tego, próbuje zniszczyć naturę, a także zniszczyć umiejętność komunikowania się człowieka z tą naturą” ([80]).

To pisał Izrael Adam Szamir na początku lat 2000, o dekadę wcześniej doskonały esej nt. „Wypchany Biblią chrześcijanin i jego potrzeba zniszczenia środowiska” napisał w Krakowie Ireneusz Kania, opublikowały go wtedy krakowskie „Zielone Brygady” – http://www.zb.eco.pl/bzb/8/czesc1.htm. (Ireneusz Kania jest członkiem KIK i nie udało mi się go wciągnąć na członka PAN w Z-nem ).

I tutaj jest nie tyle przysłowiowy „pies”, ale sam żydo-chrześcijański „Bóg” pogrzebany. Otóż „Bóg” („Pan Świata”) Starego Testamentu to BÓG, KTÓRY STWARZA IMITACJE. Tym „bogiem” (w istocie Szatanem wg. I. A. S.) ewidentnie był natchniony biblijny Jakub, później nazwany Izraelem, gdy poubierany w kozie skórki imitował wygląd swego ”owłosionego jak zwierzę” brata Ezawa (Edoma/Adama), by wykraść błogosławieństwo ich ŚLEPEGO OJCA, przeznaczone dla najstarszego syna. Podobnie zachowywał się i główny autor Nowego Testamentu, znany jako Święty Paweł, który przybrawszy rzymskie imię Paulus („mały”) imitował zachowanie się apostoła Jezusa Chrystusa (dosł. „pomazańca bożego”). Jak to odkrywa, w zakazanej w Europie książce „Mit założycielski nowoczesnego IzraelaRoger GaraudyChrystus świętego Pawła to nie jest Jezus z Nazaretu” – co i ja utrzymuję w „Wojnie bogów”.

No a jak „bóg Biblii” zostaje rozpoznany jako „Bóg inspirujący robienie imitacji”, to zgodnie z zasadą HEBRAIZMU która „podporządkowuje wszystkie inne strony ludzkiej istoty jej stronie religijnej”, tak zwany LUD BOŻY pracuje po to, aby NATURĘ zamienić w jej IMITACJĘ. Stąd mamy właśnie ten wychwalany przez Jana Pawła II ETOS PRACY wszystkich ludów, które znalazły się w promieniowaniu HEBRAJSKIEGO PISMA ŚWIĘTEGO (czyli, jakby to powiedział docent Józef Kosseckipakietu (dez)informacji konstytutywnych dla cywilizacji żydowskiej”): zamienić pełną życia, rozmaitości gatunków roślin oraz zwierząt, rozmaitości ludzkich ras, narodów oraz warstw społecznych, w GIGANTYCZNĄ MONOKULTURĘ, w której „nie będzie już ani Żyda ani Greka, ani mężczyzny ani kobiety, ani pana ani niewolnika, wszystko będzie w Chrystusie jedno” (gówno, mówiąc góralskim językiem teorii poznania księdza profesora Tischnera)”.

No i oczywiście cały bogaty i piękny świat Przyrody Ożywionej w ramach tak zwanej „amerykanizacji” ma się zamienić w tej Przyrody Żywej Imitację: pamiętam jak przyleciałem z Paryża do Nowego Jorku 26 sierpnia 1969 i w tym hiper-brzydkim, dusznym o tej porze roku i tonącym w śmieciach giga-mieście, dotarłem na 7-th Avenue, która była pełna sklepów z kwiatami i roślinami ozdobnymi wystawionymi na chodnikach. Zacząłem swobodniej oddychać widząc tę zieloność, gdy nagle się zorientowałem, że wszystkie te ozdobne rośliny – i te na chodnikach i te w witrynach sklepów – są SZTUCZNE.

Izrael Szamir w „PaRDeS” przytacza zrozpaczony głos Amerykanki Diane Harvey, która się pyta:

Co mogło być przyczyną, że obecni właściciele-operatorzy naszego globu pozwalają na degradację planetarnych systemów podtrzymywania życia do stanu szoku toksycznego? … Musimy się zapytać, czy ludzie władzy, sterujący tym tonącym statkiem, odpowiedzialni za zatrucie całej planety, rzeczywiście stracili rozum” Otóż, jak to obrazowo tłumaczył Jezus z Nazaretu w opowieści o faryzeuszach, którzy pracowicie czyszczą z zewnątrz naczynia, zewnętrzne Zatrucie Planety oraz jej degradacja jest rezultatem Zatrucia Wewnętrznego, tak zwanych „pobożnych, pracowitych ludzi” (Tes. 3, 10), żyjących w toksycznych „oparach dezinformacych” obu Testamentów.

W Piśmie Świętym nie ma bowiem ANI SŁOWA o tym, że jak człowiek będzie odważnie wystawiał się na zagrożenia i niewygody Życia w Przyrodzie, to automatycznie będzie się stawał na te zagrożenia i niewygody odpornym, nie potrzebującym ani zapewniających mu komfort budowli, ani nawet środków sterylizacyjnych, chroniących go przed zarazkami. Dokładnie na odwrót, mężny Ezaw, myśliwy i kochliwy nierób, który potrafił spać w naturze nawet bez chroniącego go namiotu, jest przez Boga (Abrahama, Jakuba, Mojżesza i św. Pawła) przeklęty. Natomiast jego młodszy brat Jakub, strachliwa ale za to pracowita, namiotowa SIEDZIDUPA, która swą chciwością gromadzenia majątku doprowadziła do upustynnienia posiadanych przez nią pastwisk, jest traktowany jak przez „boga” ukochany Izraela Święty.

PAN w Z-nem nalega

na uwzględnienie, “nie dostrzeganym” przez judeo-darwinowskich teoretyków biologii, differentia specifica miedzy żywym i nie-żywym

Ten brak dostrzegania, że zoon, czyli żywina, rządzi się całkiem innymi prawami niż Sztuczny Dekalog, stał się przyczyną że nauki, w zdominowanych przez czytelnictwo Biblii krajach, całkowicie utraciły najzwyklejszy ROZUM. Najprostsze, możliwe do sprawdzenia na sobie samym doświadczenie, demonstrujące ZASADNICZĄ różnicę między zachowaniem się istot ożywionych i imitujących te istoty przedmioty nie ożywione, w tym maszyny, polega na ekspozycji swej skóry na silne promienie słońca – co na wiosnę jest już możliwe, zwłaszcza w zaśnieżonych wciąż górach. I każdy – za wyjątkiem osób wyjątkowo uwrażliwionych na promienie ultrafioletowe – może na własnej skórze doświadczyć, że małe lub nawet średnie dawki napromieniowania UV pobudzają naturalną odporność organizmu, działając leczniczo na chociażby zwykłe owrzodzenia skóry. Nieżyjący już starszy kolega autora, profesor Zbigniew Jaworowski przez kilkadziesiąt lat walczył o akceptację, przez ideologów „ekologicznej medycyny”, znanego od blisko już 500 lat Prawa Paracelsusa Farmacji, odpowiedzialnego za ewidentnie UZDROWICIELSKI efekt małych dawek trucizn, także napromieniowań szkodliwych w większych dawkach:

Na powyższym wykresie ideowym dokładnie widać, że istoty żywe posiadają zdolność SAMONAPRAWY I ROZWOJU SWYCH ZDOLNOŚCI, gdy są eksponowane na nie przekraczające krytycznych, dozy czynników degradujących nieożywione maszyny. Poniżej zaś są podane szczegółowe przykłady, wskazujące jak zdrowie się poprawia, przy podwyższonych, w stosunku do średniej światowej, dozach napromieniowania (Z książki „Humanistyczne aspekty rehabilitacji, turystyki i sportu” Lwów-Poznań-Warszawa 2010; PRF – Miesięczne Radiacyjne Tło, CZAES – to Czarnobylska Atomowa Elektrownia, „klatki” to oczywiście komórki, „gormiezis” to hormeza, a „opuchlizna” to nowotwór):

Trzeba tutaj koniecznie dodać, że reakcje ochronno-rekonstrukcyjne doskonalą się poprzez stymulowane obecnością czynników patogennych, endogenne rekonstrukcje (dodatkowe namnażanie i asocjacje) RNA i DNA kodującego białka immunoglobulin. Dzięki temu te reakcje zostają zakodowane genetycznie, przez co wykształcone odporności mogą się zachowywać przez dziesiątki lat życia człowieka. A dzięki cyrkulacji kwasów nukleinowych w organizmie (Anker & Stroun), w pewnym stopniu być także przekazywane jego potomstwu. Który to „niechciany fakt” całkowicie rozwala gmach SZTUCZNYCH NAUK NEO – a w istocie  ŻYDO – DARWINOWSKICH. A wraz z nim cały ten NOWOTWÓR NOWOCZESNEJ CYWILIZACJI zrodzony dzięki „ludowo-hebrajsko-amerykańskiej” wierze, że ludzie „lepsi” to są ci opatuleni w najwyższej jakości urządzenia zapewniające im komfort bezpiecznej wegetacji.

(Warto tutaj przypomnieć, że ten naszkicowany na diagramie powyżej, mechanizm hormezy R-N-A, czyli Regeneracja→Nadregeneracja→Asocjacja, jest podstawą udokumentowanego przez Jeana Piageta rozwoju struktur poznawczych młodych ludzi poprzez „wyrównanie z nadkompensacją (nadregenerację – la reéquilibration majorante) zaburzeń wprowadzonych w organizmie przez jego otoczenie”: bez pobudzeń układu endokrynnego silnymi bodźcami, nie ma możliwości wykształcenia u ludzi wyższych, tak zwanych DOJRZAŁYCH, cech rozumnej osobowości. Postępująca wraz z „samo-udomowieniem” się człowieka, jego izolacja od bodźców wymuszających rozwój (nadregenerację) układu hormonalnego, jest u źródeł coraz powszechniejszego zjawiska autyzmu, ograniczenia zainteresowań do zjawisk czysto mechanicznych oraz liczbowych. Dla autystyków powyższy szkic ideowy hormezy jest kompletnie niezrozumiały)

 „Synagoga Satana” oraz „Kościół zombie” jako BOŻY TANDEM realizujący Plan Totalnego Zmatolenia ludzkości

Jeden z mentorów autora, francuski zoolog i paleontolog Pierre-Paul Grassé podkreślał, że zarówno rozpowszechniana przez Kościół wiara w Stworzenie życia przez transcedentalnego boga (kreacjonizm) jak i darwinizm oparty na wierze w pozafizyczne właściwości kwasów nukleinowych oraz doboru naturalnego, odwracają tylko uwagę od endogennych procesów doskonalenia się gatunków w trakcie ich oddziaływań z otoczeniem – który to fakt Jean Piaget wraz z Aliną Szemińską, jeszcze przed II WŚ, potwierdzili w przypadku kolejnych faz rozwoju umysłowego dzieci.

Tak jak w naukach o życiu „kreacjonizm” oraz „darwinizm” stanowią jak gdyby odwrotne strony tego samego „medalu nauk”, którym zasłania się rosnącą patologię życia hiper-zurbanizowanej ludzkości, tak i dominujące na Zachodzie religie uformowały coś w rodzaju „tandemu wiary” blokującego powstawanie bardziej dojrzałych odruchów myśli u wyznawców tych wywodzących się z hebraizmu religii. W Polsce na ten temat przed kilku laty opublikowana została książka Michaela Jonesa „Gwiazda i krzyż” (Wektory, 2007), której oryginalny tytuł dla Amerykanów brzmiał bardziej zachęcająco, mianowicie „The Revolutionary Jew and His Impact on World History”. Ponieważ Mike Jones odwiedzał mnie, podobnie jak i Izrael Szamir w 2006 roku w Zakopanem, pozwolę sobie poddać rozjaśniającej (czyli straszliwie „lucyferycznej”) krytyce zawartą w tej jego książce naczelną tezę. (Z Mike’m weszliśmy podówczas na szczyt Kościelca 2155 m n.p.m., z Izraelem Adamem tylko na Gęsią Szyję 1489 m; to i tak o wiele niżej niż W.I. Lenin, który już w 1913 roku wraz z przewodnikiem był na Rysach – 2503 m –  i to od ich trudniejszej do wejścia, galicyjskiej strony.)

W roku bodajże 2012, w internetowym artykule „Hebrajski rak poznawczy” napisałem w jego Adendum coś takiego na temat wymienionej powyżej książki mego kolegi, właściciela portalu www.culturewars.com:

Otóż pierwszy rozdział tej znamiennej dla „wojny kulturalnej” książki „Gwiazda (Syjonu) i krzyż (Golgoty)nosi tytuł „Synagoga Satana”, więc odruchowo zacząłem szukać – jako zaangażowany, od czasów lektury w roku 1981 encykliki „Laborem exercens”, anty-judeo-chrześcijanin – jaka to, symbolizowana przez Krzyż, instytucja mogłaby dopełnić negatywny wizerunek Synagogi Szatana, na której frontonie jest obowiązkowo wyryty Dekalog. I od razu do głowy przyszło mi określenie „Kościół Zombies” (itd.).

Dzisiaj – a jest to już rok 2015 – pozwolę sobie podać przyczynę, dla której to niezbyt pochlebne określenie „naszej wiary” jest trafne. Otóż ewangelista Jan – na którego tekst powołuje się Michael Jones w rozdziale „Synagoga Szatana”, w usta Jezusa wkłada takie oto stwierdzenie, potwierdzające chęć tegoż Jezusa do odkupicielskiego zawiśnięcia na krzyżu: „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” (Jan 12, 24). Ta „mądrość Jezusa” jest dokonaną przez ewangelistę kopią rozpowszechnianej już na wiele dekad przed pojawieniem się ewangelii św. Jana, „mądrości” św. Pawła, „to co siejesz, nie ożywa, dopóki nie umrze” (1 List do Koryntian  15, 36; ten List jest on datowany na ok. 60-70 rok n.e., ewangelię wg. św. Jana Michael Jones datuje na rok aż 170 po narodzeniu Chrystusa, inni badacze na rok około 110.)

Co więcej, powyższa „mądrość 13 apostoła”, jak się jej dokładnie przyjrzeć, to jest po prostu GÓWNO PROWDA, by użyć góralskiego języka księdza profesora Tischnera. W trzech ewangeliach synoptycznych, zredagowanych około roku 80, czyli około 20 lat po „Listach” św. Pawła, Jezus mówi przecież coś zupełnie innego: to ziarno wzejdzie, które padnie na grunt do jego rozwoju sprzyjający. (Jest to tak zwana Przypowieść o siewcy; Jezus był człowiekiem łąk i pól i wiedział jak zboża wschodzą, Saul alias Paul był człowiekiem miasta i o rolnictwie nie miał zielonego pojęcia. No, ale został Największym Apostołem Ukrzyżowanego, czczonym przez kler wszystkich chrześcijańskich wyznań.)

Warto jeszcze raz przypomnieć, że dumy że swego pochodzenia oraz wykształcenia „Hebrajczyk z Hebrajczyków, z zakonu faryzeusz” apostoł Paweł totalnie ignorował nauki Jezusa, a w szczególności tą zasadniczą Idźcie i nauczcie się co to znaczy: Miłosierdzia chcę, a nie ofiary” (Mt 9, 13 oraz 12, 7). Nie dość, że w Liście do Rzymian umiłowany przez kler Apostoł iście hucpiarsko – a w pewnym sensie i dowcipnie – tłumaczy, że „Bóg daje dowód swej miłości (tj. swego „miłosierdzia” dopuszczając do ukrzyżowania Chrystusa) „abyśmy byli usprawiedliwieni krwią jego” (Rz. 5, 8-9), to jeszcze w „Liście do Hebrajczyków” naśladujący św. Pawła anonim potwierdza, iż „bez rozlania krwi nie ma [grzechów] odpuszczenia” (Hbr 9, 22). Co to za pokaz barbarzyństwa i kompletnego braku wyobraźni! Ze wskazanych tekstów Nowego Testamentu bardzo wyraźnie widać, że z Jezusowych prób doprowadzenia Hebrajczyków z Hebrajczyków, z zakonu faryzeuszy”, do rozumowania godnego homo sapiens,  wyszła po prostu DUPA, którą Kościół Katolicki od tamtych czasów swych wiernych z zapałem naucza.

Nowy Testament okazuje się być – jak to już 160 lat temu zauważył Karol Marks w „W kwestii żydowskiej” – sublimacją bardzo odrażających, światowładczych ambicji „boga” Testamentu Starego. Na wiszącego na krzyżu trupa Jezusa należy patrzeć jak na rodzaj „pachnidła”, maskującego ukryte intencję Boga Izraela, który swego Jedynego syna w ten szczególny sposób umiłował. Ten trupi odór rozchodzący się z krzyża, a także ewidentny filokryminalizm apostolskiej działalności „rewolucyjnego Żyda” (patrz oryginalny tytuł książki Michaela Jonesa) o ksywie Paulus, czyli „Mały”, dobrze wyczuli znienawidzeni przez „Zachód” mahometanie, którzy utrzymują, że uczniom Jezusa tylko się zdawało, że ukrzyżowano ich mistrza.

A jeśli chodzi o to, postulowane już w ewangeliach synoptycznych, Jezusa po trzech dniach zmartwychwstanie, to wielu badaczy uważa, że to było biologicznie możliwe, ale że wskutek odniesionych ran oraz szoku krzyżowania JEZUS NA PEWIEN CZAS ZMARTWYCHWSTAŁ, ALE JUŻ JAKO WYKONUJĄCY POLECENIA SWYCH OPRAWCÓW ZOMBIE. (Patrz dość szeroko rozpowszechniony w sieci tekst „Czy Christus Rex to zombie?”). Bo jeśli tak to było, to „chrześcijaństwo spod znaku krzyża” to ZAKŁAMUJĄCA RZECZYWISTOŚĆ produkcja Jaskini Zbójców z miasta na Wzgórzu Syjon. I tak należy patrzeć  te jałowe spory między starotestamentowymi i nowotestamentowymi Żydami – względnie „żydami” i żydami – opisane przez mego kolegę z USA.

W tej kwestii „zapachu kultury” pozwolę sobie przytoczyć opinię austriackiego architekta o imieniu Franz, z którym byłem na szczycie Mt McKinley na Alasce w lipcu 1970. Wracając z nim starym VW przez kanadyjskie miasteczka zauważyłem, że ich architektura jest sympatyczniejsza od podobnych miasteczek w USA. Gdy o tym spostrzeżeniu powiedziałem towarzyszowi podróży, to mi odpowiedział IT’S THE SAME SHIT i popatrzył na mnie znacząco. I zrozumieliśmy się. Poniżej ruiny świątyni BOGA PRAWDY I PIĘKNA w Delfach, z którym hebrajscy autorzy Obu Testamentów nie mają punktów styczności. (Nb. św. Łukasz, autor nie tylko Ewangelii, ale i Dziejów Apostolskich, jest jedynym nie żydowskim autorem Pisma Świętego.)

Synagoga Szatana

P O L I S H   V O I C E   W E E K L Y wydawany od 1908 r. since 1908

Pismo Związku Narodowego Polskiego w Kanadzie

No. 9 Toronto 25.02-3.03. 2015

„Gwiazda i krzyż”,

autor Michael Jones.

część 1

Michael Jones jest wydawcą amerykańskiego magazynu „Culture Wars”, autorem 11 książek i setek artykułów. Od 1979 r. jest doktorem literatury amerykańskiej (Uniwersytet Temple).

W swojej działalności akademickiej i publicystycznej dr Jones zajmuje się wzajemnymi relacjami pomiędzy moralnością a kulturą.

***

(…) Pierwsze przyjście Chrystusa oznaczało kryzys mesjanistycznych nadziei Żydów. Ewangelie opisują coraz gorętsze dyskusje, w których Żydzi określali się poprzez swój stosunek do człowieka twierdzącego, że jest Synem Człowieczym i Mesjaszem. W rezultacie, debata, której początkiem były mesjanistyczne oczekiwania, szybko przekształciła się w dyskusję nad tym, co to znaczy być Żydem. (…) Konflikt między tymi dwiema grupami Żydów przewija się przez całą Ewangelię według św. Jana. W istocie nie będzie przesadą twierdzenie, że Ewangelia św. Jana, w której słowo „Żyd” pojawia się 71 razy, jest długim dyskursem o tym, co to znaczy być Żydem. Kim więc są owi “Żydzi”, o których 71 razy wspomina się w Ewangelii? Cóż, to zależy, wszak słowo to w odmiennych kontekstach nieznacznie zmienia swoje znaczenie, ogólnie jednak w toku narracji kontekst ów staje się coraz wyrazistszy, nabierając przy tym coraz to bardziej nieprzyjaznego charakteru;  ostatecznie wiedzie do rozbratu pomiędzy “Żydami” a Jezusem; owo zerwanie doprowadzi do jego śmierci.

Jedną z najciekawszych, choć może niezamierzonych konsekwencji ataku Anti-Defamation League na film Mela Gibsona Pasja jest pytanie, czy Ewangelie są antysemickie. Abraham Foxman i rabin James Rudin potępili film, ponieważ zawiera on fragment z Ewangelii Mateusza 27:25, kiedy Żydzi krzyczą do Piłata, który zdaje się skłonny wypuścić Jezusa:  Krew jego na nas i na dzieci nasze. Foxman i Rudin zdają się nie brać pod uwagę kilku istotnych kwestii. Jeżeli deklaracja ta jest antysemicka, wina nie leży po stronie Gibsona, ale św. Mateusza. W taki sposób ujmując sprawę, Foxman i Rudin ujawnili swoje rzeczywiste odczucia, a mianowicie, że Ewangelie i, co za tym idzie, chrześcijaństwo są z istoty antysemickie, a Mela Gibsona należy ostro skrytykować za upublicznienie tego w wielkobudżetowej produkcji, jakie zwykle znajdują się pod całkowita kontrolą Hollywood. Rabin Daniel Lapin był wstrząśnięty, że Foxman i Rudin robią z siebie publiczne widowisko i wystawiają na szwank pozycję wszystkich Żydów w Ameryce. Foxmanowi i Rubinowi trzeba jednak zapisać na ich korzyść, że sugerując, iż Ewangelie w istocie są antysemickie, postawili problem uczciwie, choć ze specyficznie żydowskiego punktu widzenia (…)

Ewangelie nie mogą być antysemickie, ponieważ wszyscy antagoniści są Semitami. Ewangelia nie nawołują by darzyć poszczególnych ludzi nienawiścią z racji ich przynależności rasowej; w istocie byłoby to niemożliwe, jako że wszyscy chrześcijanie przedstawieni w Ewangelii, co do jednego, są Żydami Nic wyklucza to jednak faktu, że Ewangelie są w pewnym sensie “antyżydowskie”, wszystko jednak zależy od tego, co pod tym terminem rozumiemy. Jeśli w istocie tak jest, to w jakim znaczeniu używane jest słowo “Żyd”?

Brumlik, tak w innych sprawach odkrywczy, tutaj nie bardzo sobie radzi. W istocie, trudno zrozumieć, jak mógłby wyjaśnić ową kwestię, skoro jej rozwiązanie obraca się wokół prawdziwej tożsamości Chrystusa. Według Brumlika, Ewangelia św. Jana przedstawia Żydów, w istocie wszystkich Żydów, o ile nimi są – to znaczy o ile trwają przy tym, że są dziećmi Abrahama – przede wszystkim jako potępionych wrogów Jezusa. Jezus prawdopodobnie sprzeciwiłby się takiemu przedstawieniu Żydów; nie dlatego, aby uważał, że nie są potępieni – nikt, kto odrzuca Chrystusa, nie może zostać zbawiony – ale dlatego, że Brumlik widzi w nich lojalne dzieci Abrahama. Jezus w 37 wersecie ósmego rozdziału Ewangelii św. Jana wyraźnie odrzuca to twierdzenie, mówiąc do Żydów: Gdybyście byli dziećmi Abrahama, czynilibyście, jako on czynił.”(…)

Brumlik mimowolnie mówi to samo, co Św. Jan w swojej Ewangelii. Aby zachować “tożsamość”, “Żydzi” musieli odrzucić Chrystusa. Oznacza to, że “Żydzi” (w przeciwieństwie do Żydów, czyli całej grupy etnicznej, której pewni przedstawiciele uznali w Chrystusie Mesjasza) w rezultacie stworzyli sami sobie nową tożsamość, która opiera się na negacji. Czytelnik Ewangelii według św. Jana dochodzi do zrozumienia tego faktu stopniowo, w miarę jak Żydzi określają się w czasie spotkań z Chrystusem. W ujęciu Ewangelii Św. Jana, Żyd nie oznacza wszystkich Żydów w rozumieniu etnicznym czy rasowym – wszak Jezus i wszyscy jego uczniowie również byli Żydami. Caron w swojej książce poświęconej znaczeniu słowa “Żyd” w Ewangelii Św. Jana dochodzi do tego samego wniosku. Z przyczyn, o których już mówiliśmy, nie zgadza się także z pomysłem, aby oi Ioudaioi tłumaczyć jako żydowskich przywódców. Co zatem ma na myśli Św. Jan, kiedy używa słowa “Żydzi”? Nazwą oi Ioudaioi określa grupę, która odrzuciła Chrystusa. Przyjście Jezusa na zawsze odmieniło żydowską tożsamość – Żydom żyjącym w tamtym czasie bardzo trudno to było pojąć. Począwszy od owej historycznej chwili, słowa “Izraelita” i “Żyd” przestały być synonimami, bo jak wskazuje Ferdynand Hahn w cytowanej wcześniej książce Carona Les vrais Israelites z chrześcijańskiego punktu widzenia sont precisement ceux et elles qui, comme Nathaniel, reconaissent en Jesus le Messie (str. 30).

Konflikt, który w czwartej ewangelii określa znaczenie słowa “Żyd”, jest stricte religijnej natury: Le conflict qui s’engage entre Jesus et les “Juifs” (…) est d’ordre essentiellement religieux (str. 265). Caron wskazuje, że kiedy św. Jan używa terminu oi Ioudaioi, w rzeczywistości ma na myśli Judaizm”. Cóż jednak znaczy to słowo? W istocie oba te określenia zostają zdefiniowane w toku opowieści. Żydzi postawieni w obliczu faktu, że Jezus ogłasza siebie Mesjaszem, właśnie w odniesieniu do tego określają samych siebie i definiują wyznawaną przez siebie religię. Caron zauważa, że dialog (bądź konfrontacja) z Żydami następuje zawsze w czasie któregoś z religijnych świąt, kiedy Jezus przebywa w Jerozolimie lub jest w drodze do tego miasta. Nie jest przypadkiem – pisze Caron – że konfrontacje z Żydami rozgrywają się właśnie w czasie owych uroczystości. Judaizm celebruje wtedy tożsamość “Żydów”, ich pochodzenie, historię i przeszłość, a każdy, kto tak jak Jezus, kwestionuje którykolwiek z tych elementów, postrzegany jest jako zagrożenie dla owej tożsamości. Święta celebrują i umacniają żydowską tożsamość, a fakt, że spotkania Jezusa z “Żydami” odbywają się właśnie w takich chwilach, oznacza, iż zdaniem Jana, kwestia żydowskiej tożsamości obraca się wokół osoby Jezusa.

O ile chrześcijaństwo jest nierozerwalnie związane z Chrystusem, judaizm równie silnie łączy się z Jerozolimą. Judaizm, o którym mowa, nabiera oficjalnego charakteru. Ma swoją siedzibę w Jerozolimie i jest wrogo nastawiony do Jezusa. Jest on le principal accusateur Jezusa. Najważniejszym miastem judaizmu jest Jerozolima i tam właśnie rozgrywają się wszystkie konfrontacje pomiędzy Chrystusem a “Żydami”; to ona jest najważniejszym ośrodkiem wiadomej wrogości judaizmu wobec Jezusa.

Św. Jan wspomina o owej  świadomej wrogości w opowieści o ślepcu którego Jezus uzdrowił. Rozeszła się wieść o tym cudzie, ale Żydzi nie uwierzyli, że człowiek ów rzeczywiście był ślepy i że odzyskał wzrok. Innymi słowy, przeciwnicy Jezusa nie dali wiary tej opowieści. Aby potwierdzić (a raczej, co najbardziej prawdopodobne, zdyskredytować) tę relację, “Żydzi” posłali po rodziców tego człowieka (którzy, podobnie jak ślepiec, również byli Żydami), Ludzie ci byli zastraszeni i nie chcieli mówić o tym wydarzeniu, gdyż bali się Żydów. Żydzi bowiem już postanowili, że gdy ktoś uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wyłączony z synagogi (J 9:22).

Brumlik utrzymuje, że poza relacjami zawartymi w Ewangelii, nie ma żadnych dowodów, iż w łonie społeczności żydowskiej istniały jakieś tarcia; mnóstwo dowodów na to przytaczają jednak Ewangelie. Niektórzy komentatorzy Biblii twierdzą, że owe sprzeczności są anachronizmem – projekcją rzuconą w przeszłość, a odzwierciedlającą sytuację z czasów, kiedy pisano ową Ewangelię – część badaczy datuje ją aż na A.D. 170. Relacja Jana, który twierdzi, że był naocznym świadkiem tych wydarzeń, a jego świadectwo jest prawdą, mówi nam, że rozłam wśród Żydów występował właśnie w okrasie ziemskiej posługi Jezusa. Po zastanowieniu trudno uznać, że sytuacja mogłaby wyglądać inaczej. Wszak Jezus twierdził, że jest “Synem  człowieczym” i wzywał Żydów do podjęcia decyzji. W Ewangelii św. Jana 7:11-13 czytamy: Żydzi już Go szukali w czasie święta i mówili: Gdzie On jest? (…) Jedni mówili: Jest dobry. Inni zaś mówili: Nie, przeciwnie – zwodzi tłumy. Nikt jednak nie odzywał się o Nim jawnie z obawy przed Żydami.

Zastosowanie słowa “Żyd” w tym kontekście jest jasne. “Żydem” jest ktoś jawnie wrogo nastawiony wobec Chrystusa i pragnący prześladować tych Żydów, którzy uznali w nim Mesjasza. Fakt istnienia obawy przed Żydami, o którym wspomina Jan, wskazuje na to, że w tamtych czasach Żydzi obawiali się “Żydów”. cdn.

———————————————-

Na portalu https://wiernipolsce.wordpress.com/2015/03/11/podhalanska-akademia-nauk-w-zakopanem-skrot-pan-w-z-nem/, oraz w mej skrzynce z e-listami, 13 marca 2015 rozgorzała  „NAUKOWA DYSKUSJA” nt. PAN w Z-nem:

Nie znany mi osobiście mgr inż. Tadeusz Muszynski z Krakowa napisał:

PISAŁEM WIELE RAZY, ŻE Z KOMUCHAMI I FASZYSTAMI NIE JEST MI PO DRODZE. ODPIERDEOLCIE SIĘ .

na co ja bardzo uprzejmie, zgodnie z zasadą POLITYCZNEJ POPRAWNOŚCI:

Oczywiście, idziemy tylko razem z biomasą HOMO IMBECILIS do „Boga” ukrytego w ZACHODZIE (to po czesku tak się to urządzenie nazywa, po nowo-polsku „łazienka”):

Na co T.M. wybuchnął:

Zachowuje się Pan jak niepełnosprawny umysłowo. Wiem, że nic do Pana nie dociera, GENIUSZ

A to wskazuje, że pan T.M. NIEWIELE WIE, bo jednak dotarły do mnie krytyki znanych mi osobiście adwersarzy. Co więcej na nie zareagowałem:

Mianowicie Piotr Bein z Vancouver (Kanada) napisał:

Marku, nie odpowiedziales, kiedy wdechniesz proszku ze ZU…
jestes menda, kurwa hasbarna = zamiast odpowiedziec merytorycznie naukowo, odszczekujesz ad hominem
pozdravP

A E.Z. z Gdańska (ten któremu narzuciło się porównanie PAN w Z-nem z Goralenvolkiem) dodał:

Marku! Przesadzasz, jak zawsze, ja Ciebie jedynie zapytałem na chuj wysyłasz mi ciagle sfastyki?
Pozdr. EZ

Na co ja odpowiadam, jeszcze bardziej po Amerykańsku (to jest PAN ŚWIATA!) Poprawnie:

Jeśli chodzi o ewentualne zatrucie pyłami DU, to najlepiej zapytać o DOŚWIADCZENIA OSOBISTE zarówno pracowników kopalń uranu jak i lekarzy pracujących w sanatoriach urządzanych w byłych kopalniach. Nie tylko są tam pyły URANU NATURALNEGO, kilkadziesiąt krotnie bardziej radioaktywnego niż DU, to jeszcze jest tam obfitość gazu RADONU, który bardzo silnie emituje cząsteczki alfa, takie same jakie słabo emituje DU. Otóż według dokładnych badań, przeprowadzonych na próbkach krwi lekarzy pracujących w takim sanatorium w Austrii, już ponad 35 lat temu stwierdzono u nich – w porównaniu z grupą kontrolną ludzi nie narażonych na silne promieniowanie jonizujące – wyraźny wzrost RADIOODPORNOŚCI, widoczny w znacznym przyspieszeniu napraw DNA komórek krwi po ich naświetleniu UV. Patrz: H. Tushl et al., Radiation Research, 81,1-9, 1980

A jeśli chodzi o znak swastyki, przed którym pierdlą wszystkie kołtuny świata, to nie muszę powtarzać, że celowo NA POHYBEL GLOBO-KOŁTUNOM go propaguję (I. A. Szamir twierdzi podobnie, że należy przywrócić swastyce jej wielotysiącletnie znaczenie):

swastyka Malkowskiej

A 14 marca 2015 pojawiły się takie wpisy:

  • SMIERC CENZOROM SZMULO-SZWABO-BOLSZEWICKIM !!!
    I to za niedługi czas .
    ZDECHNIECIE !!!

  • Eureka! “Czytelnik” chyba właśnie wziął rozbrat z naiwnie infantylną paulińską wiarą w ciała zmartwychwstanie (ergo nie-umieranie). Pan Marek zaliczył kolejny suckes dydaktyczny! Warto tylko zwrócić uwagę, że “czytelnik” przezornie nie podał terminu zmaterializowania się jego “przepowiedni”, a wobec faktu, że zgon osoby (osób) w wieku zaawansowanym (oraz do tego po ciężkich tumoralnych przejściach) nie jest niczym niezwykłym, należałoby go chyba uznać za nowego Nostradamusa! Jakaż precyzja, iście “akademicka” dokładność! To dopiero jasnowidz, co się zowie. Tym niemniej jestem pewien, że Gąsienica na tamten świat się jeszcze nie wybiera. Za dużo pozostało górek do zdeptania. Zdrówka całej PAN (tej w Zokopanem)!

    Na co ja poczułem się zobowiązany odpowiedzieć szerzej dnia następnego, po powrocie z zaśnieżonych Tatr::

  • No rzeczywiście, ma rację „Grzanek” wciąż mi jeszcze się chce te Tatry deptać – właśnie wróciłem, na nartach przez Waksmundzką Rówień, z Roztoki, gdzie — już tylko „honorowo” — współuczestniczyłem w organizacji 27 edycji Memoriału Jana Strzeleckiego w Narciarstwie Wysokogórskim. (Historia tego Memoriału — http://markglogg.eu/?p=579) A odnośnie tego terminu mej OBOWIĄZKOWEJ ŚMIERCI, to „czytelnika” muszę zmartwić wiadomością, że brat mej matki Mieczysław Gąsienica-Samek już ciągnie 93 rok życia i wciąż — jak mówi, dla treningu — sam odgarnia śnieg sprzed domu…

    No i coś z działań merytorycznych PAN-u w Z-nem, być może związanego z osobowością „czytelnika”

    Otóż gdy otworzyłem skrzynkę e-listów po 2-dniowej nieobecności, to oprócz ponad 30 wiadomości typu „Znasz drogę aby otrzymać pierwszy milion?” oraz kilku (już tylko kilku, dawniej było ich multum) zachęt aby spotkać jakąś Werę, względnie Lenę, z Władywostoku, to jeszcze zdzislawp@aol.com przysłał mi ostatnią publikację dra Jerzego Jaśkowskiego z Gdańska: http://wolnemedia.net/zdrowie/histeria-odrowa/ .

    Dr Jerzy Jaśkowski: Histeria odrowa, czyli jak można doprowadzać (za pomocą szczepień ochronnych) do upadku państwo.

    Kończy się ta publikacja takim oto wezwaniem:

    Rozpowszechniane wszelkimi możliwymi sposobami jak najbardziej wskazane, szczególnie w Przychodniach Służby Zdrowia.
    Dr Jerzy Jaśkowski
    jerzy.jaskowski@02.pl
    Gdansk, 10 marzec 2015

    Otóż jak sam tytuł tej publikacji- agitki wskazuje, dr Jaśkowski jest HISTERYKIEM, panicznie lękającym się — podobnie jak dr Piotr Bein z Vancouver — „scypionek” (obecnie tych przeciw odrze, którą to chorobę w wieku lat 6 odcierpiałem), promieniowań jonizacyjnych, oraz „oprysków z wysokiego nieba”. A skąd pochodzi samo określenie HISTERIA, która najwyraźniej opanowała dra medycyny Jaśkowskiego?

    według Wikipedii:

    Zaburzenia te występują zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn, jednak dawniej histerię przypisywano wyłącznie kobietom i często wiązano jej występowanie z nieprawidłowym funkcjonowaniem macicy. Pojęcie histerii pochodzi z XX wieku p.n.e. Wówczas w Egipcie uważano, że macica (po grecku hystera) jest żywym zwierzęciem, które wędruje w górne partie ciała i w ten sposób, uciskając na poszczególne organy powoduje rozmaite dolegliwości (zwłaszcza charakterystyczną duszność). Próbowano sprowadzić ją w dół za pomocą aplikowania przyjemnych zapachów w dolnych okolicach ciała a nieprzyjemnych w okolice nosa. Koncepcję histerii jako żywego zwierzęcia mógł nasunąć starożytnym widok kobiety w trakcie ataku histerii, wijącej się i rzucającej, która przypomina osobę zaatakowaną przez zwierzę.

    To Hipokrates stworzył pojęcie histerii (gr. hysterikos), inaczej zwanej dusznością maciczną. Uważał, że wskutek braku aktywności seksualnej kobieca macica wysusza się i przemieszcza w górę „w poszukiwaniu wilgoci”, uciskając serce, płuca i przeponę. Obraz kliniczny był podobny do wyżej wspomnianego, a konkretne objawy odnoszono do miejsca, w które przesunęła się macica. Jednym z charakterystycznych objawów był zanik miesiączki.

    Przemieszczenia macicy miały być spowodowane nadmierną suchością i lekkością macicy. Odbyty stosunek płciowy miał czynić macicę wilgotną i uniemożliwiać jej wędrówkę, gdyż właśnie z uwagi na tę suchość oraz zbytni luz w brzuchu macica zaczynała wędrować w poszukiwaniu wilgoci. Odnajdywała wilgoć przylegając do wątroby. Przecinała przez to drogę oddechową, która znajduje się w brzuchu, co było przyczyną duszności. Macica mogła usadowić się także w okolicach serca i powodować niepokój, zawroty głowy, cierpnięcie nóg, utratę mowy. Hipokrates wskazywał także na inne możliwe objawy histerii:

    białka oczu wywracają się,
    kobieta staje się zimna, a nawet sina,
    ślina spływa jej do ust,
    przypomina epileptyczkę,
    zęby się jej zaciskają.

    Pogląd ten podzielał także Platon.

    W okresie średniowiecza lekarze za przyczynę histerii uznawali „wędrującą macicę”, a teologowie – opętanie i czary. Jedynymi uznawanymi metodami leczenia była modlitwa i egzorcyzmy.
    Odrodzenie

    Odrodzenie przyniosło natomiast kolejne koncepcje. Przyczyny objawów chorobowych upatrywano w czynnikach duchowych. Ponieważ obraz chorobowy histerii do złudzenia przypominał objawy innych chorób (np. epilepsji), to objawy histeryczne zaczęto postrzegać jako opętanie przez złe moce. Z uwagi na to, wiele kobiet dotkniętych dziwnymi z natury rzeczy objawami histerycznymi posądzano o kontakty z diabłem. W XVI w. Jan Wier wysunął tezę, że kluczową przyczyną dziwnego zachowania się histeryczek jest choroba umysłowa, którą to słabość diabeł potrafi doskonale wykorzystać.

    Kolejną koncepcją przyczyny histerii jest gromadzenie się w głowie chorej czarnej żółci (tzw. humoru melancholijnego) lub gnijącego nasienia, która powoduje zatrucie. Galen uważał, że objawy histerii powstają przy braku współżycia seksualnego, wskutek zatrzymywania się w macicy wydzieliny będącej odpowiednikiem męskiego nasienia. (itd. http://pl.wikipedia.org/wiki/Histeria)

    Oto zdjęcie dra Jaśkowskiego w trakcie telewizyjnego wywiadu, jakiego udzielił lat temu kilka:

Na kobietę to on nie wygląda (ale wygląd zewnętrzny może mylić), białek oczu nie sposób dostrzec czy się wywracają, więc pozostaje hipoteza ZGNIŁEGO NASIENIA, które powoduje zatrucie mózgu gdańskiego doktora z Franciszkańskiego Ruchu ekologicznego. Skąd to zgniłe nasienie się u niego wzięło?

Na portalu DOKTORA NO znajdujemy taki oto opis funkcjonowania dra Jaśkowskiego:

Kim jest doktor Jerzy Jaśkowski? Otóż pan doktor działa w gdańskim Franciszkańskim Ruch Ekologiczny, Charytatywny, Historyczny (pisownia oryginalna) w skrócie „FRECH”, i jest człowiekiem, który w czasie swej wieloletniej działalności straszył swoich słuchaczy min. aluminium w garnkach (alzheimer), fluorem (trucie), mlekiem UHT (osteroporoza) i szczepionkami (zło absolutne, wielki spisek), przy czym jego wiedza w tej dziedzinie jest, mówiąc brutalnie, dyskusyjna, a pisane przez niego artykuły to sterty bzdur, pełne przeinaczeń i manipulacji, połączone z „ideolo” typowym dla skrajnej prawicy. Innym razem (1990 rok) tak nastraszył bzdurami nt. promieniowania jonizującego, że Polskie Towarzystwo Fizyki Medycznej wydało oficjalne oświadczenie na ten temat. Pan doktor, w okresie świńskiej grypy, wystąpił nawet w TVP Info – nie jest to więc osoba całkowicie poza nawiasem mainstreamu: (…)

Wracając do tematu: tego typu teoryjki są oczywistym importem z Ameryki, a jak wiadomo bezkrytyczne kopiowanie wszystkiego co amerykańskie jest naszą narodową domeną. W USA istnieje wystarczająco dużo dziwaków, co w połączeniu z powszechnością Internetu łatwo sprzyja rozpowszechnianiu się różnych bzdur, przy czym dodać należy do tego specyficzne uwarunkowania tamtejszego społeczeństwa sprzyjające paranoi i łatwowierności, nie mówiąc o niepokojącym trendzie eskalacji agresywnej retoryki w głównym nurcie.

No i tutaj jest pies pogrzebany. Już w młodości, w mej pracy Meta-Ph.D. zauważyłem, że w Ameryce Północnej wyhodowana została Nowa Rasa Ludzi typu HOMO IMBECILIS, ludzi — w tym doktorów i profesorów uczelni UC Berkeley, ktorą tam „zaliczyłem” — którym się wydaje, że ŻYWE TO NIECO BARDZIEJ SKOMPLIKOWANE NIE-ŻYWE MASZYNY (Descartes, początek XVII wieku). I stąd ani P. Bein Ph.D. z Kanady, ani dr J. Jaśkowski, ani dr D. Majewska wyhodowana w USA NIE DOSTRZEGAJĄ RÓŻNICY MIĘDZY ŻYWYM A NIE-ŻYWYM.

Mianowicie nie istniejące w przypadku maszyn ZJAWISKO HORMEZY, szokowego hormonalnego pobudzenia układu odpornościowego małymi dawkami trucizn, znane przecież już od czasów Paracelsusa przed 500 laty, jest im całkowicie obce, A więc jeszcze raz szkic ideowy, którego znać nie chce i „Zdzisław”, który mi podesłał ostatnią HISTERIĘ — czyli chorobę MACICY — dra Jaśkowskiego:

A ponieważ “kontrolerzy z USA” portalu „wiernipolsce” stali się namolni ze swym szmulo-szwabskim natręctwem (tak to zjawisko się fachowo nazywa w psychologii), więc ustanowiłem “barierę poznawczych kompetencji” dla ich wtrętów w prace PAN-u w Z-nem:

Otóż nad Akademią Platońską widniał napis „NIE ZNAJĄCYM MATEMATYKI WSTĘP WZBRONIONY”

Ja chyba wywieszę, nad „PAN w Z-nem” napis nieco rozszerzony, logicznie wywodzący się z tego wyrytego nad bramą AP w Atenach::

NIE ZNAJĄCYM PRAWA  R–N–A  PRZYRODY OŻYWIONEJ WSTĘP WZBRONIONY

(R–N–A = Regeneracja–Nadregeneracja–Asocjacja, to prawo biochemii inaczej zwane jest Prawem Hipertrofii/Atrofii Lamarcka oraz „La reéquilibration majorante des perturbations” Jeana Piageta)

a „wyhodowany w USA” Zenuś Pracowity zaraz nam odkryje, że jakiś Platon, Lamarck i Piaget to szmulo-szwaby oczywiście. Byle jego PAN na Kapitolu, w Watykanie, londyńskim City oraz Wall Street był z jego „pracy twórczej” zadowolony.

This entry was posted in Ad PODHALAŃSKA AKADEMIA NAUK, genetyka bio-rozwoju, POLSKIE TEKSTY, religia zombie. Bookmark the permalink.

Comments are closed.