PAN w Z-nem (25): Jean Piaget: nawet mikroorganizmy myślą – i MEGA konsekwencje tego faktu „mikro”

Konfrontacja dr M.G. z AUTYZMEM “logiki psychologii” we Wrocławiu

jako exemplum głównej tezy referatu

Jean Piaget: nawet mikroorganizmy myślą – i MEGA konsekwencje tego faktu „mikro”

dr Marek Głogoczowski, Zakopane

www.markglogg.eu

 Tagi: irytacja/hormeza, regeneracja i nadregeneracja (hipertrofia), asocjacja, inteligencja, kartezjanizm, ślepy intelekt

Tags: irritation/hormesis, regeneration & overregeneration (hypertrophy), association, intelligence, Cartesianism, blind intellect

 Wprowadzenie: Konfrontacja autora z rzeczywistością VIII Wrocławskich Konfrontacji Psychologicznych

(Instytut Psychologii UWr, 26 kwiecień 2017)

Do udziału w tym spotkaniu naukowym zaprosił mnie jego wieloletni organizator, z prośbą abym powiedział coś na temat koncepcji psychologicznych Jeana Piageta, z którego Szkołą w Genewie przed 35 laty utrzymywałem bliskie kontakty. W trakcie tego spotkania dość obszerne referaty wygłosili profesorowie, doktorzy i magistrzy z renomowanych Uniwersytetów w Gdańsku, Krakowie, Wrocławiu oraz Lublina (KUL 2 referaty), a nawet i z PAN, Instytutu Fizyki Jądrowej w Krakowie oraz Politechniki Warszawskiej. Ogólnym tematem tegorocznych Konfrontacji była „Logika psychologii” w którą starał się jakoś wpasować, ze swym referatem, także autor niniejszych spostrzeżeń. Ponieważ do Wrocławia przybył on dość wcześnie, więc miał okazję wysłuchać aż 7 obszernych referatów reprezentujących dziedzinę „logiki psychologii” (skądinąd logika jest już wpisana w nazwę psycho-logia.). Mając dość znaczne doświadczenie życiowe z LOGIKĄ nowoczesnych prac w zakresie Nauk o Życiu, autor trochę antycypował o czym będą mówić prelegenci. Z tytułów abstraktów ich wystąpień cytuję co bardziej związanie z tą logiką tematy: Modele SEM (SEM – Structural Equations Model); Zastosowanie programu statystycznego R (?); Zastosowanie metody skupień (?); Prawda i postprawda (w pismach muzycznych USA i GB); Model wpływu kompetencji biznesowych (?) na zadowolenie z życia naukowców (w RFN i RP); itd. Wypowiedzi na te, bardzo ogólne tematy, poparte były i rachunkiem macierzowym i k-means (?), a także rysowaniem strzałek biegnących, z nie dookreślonych powodów, bądź w lewo, bądź w prawo, bądź z powrotem, a także przytaczaniem wielu niewiele się różniących między sobą liczb, oraz angielskich skrótów typu EFA, CFA, AVE, etc.

Znając osiągnięcia Szkoły Epistemologii Genetycznej Jeana Piageta w Genewie autor pozwoli sobie przypomnieć, że rozwój (lub zwój) osobowości ma charakter punctuated equilibria (J. Gould 1972). A to powoduje, że robienie liniowych statystyk typu sławnego IQ (Intelligence Quotient), nie tyle odkrywa ile ZAKRYWA mechanizmy pojawiania się odruchów antycypacyjnych inicjalnie nieprzewidywalnych sytuacji. Będąc specjalistą od historycznego rozwoju kompetencji poznawczych elit naukowych, autor miał nieodparte wrażenie, że grono badaczy, samplingowane za pomocą VIII WrKP, po prostu „trenuje” asymilację (określenie Jeana Piageta) tak zwane AUTYSTYCZNE zrozumienie świata – zrozumienie polegające na wypisywaniu mnóstwa liczb oraz wykresów praktycznie nie związanych (stąd autyzm) z bardziej ukrytą rzeczywistością.

Ten typ „asymilacji środowiska” stał się, w ustroju liberalnym, bardzo przydatny do względnie trwałego związania się, ludzi nauki, z dość wartko zmieniającym się ich „podłożem żywieniowym” – i to nie tylko w Polsce. Od strony LOGIKI PROCESÓW SKOJARZENIOWYCH mego CNS (mózgu), jest to zjawisko analogiczne do zachowań się badanych przez Piageta ślimaków limnea, dokładających starań, by nie zostać oderwanym od ich podłoża żywieniowego, w warunkach burzliwej wody (patrz fig. 4 mego referatu). Ten sorry state Nauk o Życiu elegancko opisał, w książce „Teoria bzdury” już przed 40 laty, angielski socjolog – i podobnie jak ja himalaista – Michael Thompson: „jesteśmy świadkami systematycznych wysiłków, aby odsunąć WIEDZĘ jak najdalej od PRAWDY – la trahison des clecs.

Skąd ta „Zdrada klerków”, polegająca na coraz bardziej zimnym, typu autystycznego „biznesowym podejściu” do nauki o psyché, która z definicji przecież promieniuje trudnym do zwymiarowania, emocjonalnym ciepłem? Otóż studiując w młodości w USA miałem nieodparte wrażenie, że ludzie tam, pod wpływem super-ztechnicyzowanego, martwego środowiska, do którego starali się oni jakoś przystosować, na zasadzie mimikry przejmowali jego cechy. Jeśli od tego spostrzeżenia dokonamy „skoku myślowego” do opinii zawartych w „Polityce” „ojca” psychologii Arystotelesa, to za tym filozofem możemy z poczuciem dowcipu zauważyć, że uczeni dzisiaj – tak jak antyczni pracownicy fizyczni, którymi Arystoteles gardził – „zachowują się jak przedmioty nieożywione, które robią coś, nie myśląc po co to robią”. A taka ROBOTYZACJA współczesnego świata nauki to jest właśnie przejaw „genetycznie zasymilowanego” autyzmu, charakteryzującego w szczególności badaczy z anglosaskiego kręgu kulturowego, na których się często powoływano w wygłoszonych na VIII WrKP referatach.

Abstrakt

Jean Piaget, idąc w ślady Arystotelesa argumentował, że nie tylko zwierzęta, ale i pojedyncze komórki posiadają zdolność myślenia. Według jego badań zarówno na dzieciach jak i na sobie samym, pojawianie się nowych, lepiej kontrolujących otoczenie odruchów, jest rezultatem pobudzonych jakimś podrażnieniem spontanicznych wysiłków organizmów by odtworzyć (zregenerować) ich uprzedni stan homeostazy. Endogenna, biochemiczna INTELIGENCJA ŻYWINY powoduje, że powtarzane po wielokroć regeneracje podrażnień bądź jednoczesnych bądź w sekwencji, powodują nadregenerację oraz wzajemną asocjację genetycznych „matryc” regenerowanych mikroorganów. Dzięki ich genetycznej bazie, skonstruowane przez organizm nowe odruchy są zapamiętywane na dziesiątki lat, z tendencją do ich ułatwionej rekonstrukcji w następnych pokoleniach. Znikanie zaś, w ułatwionych techniką warunkach życia, bodźców (podrażnień) niezbędnych do konstrukcji w pełni rozumnych ludzkich zachowań, grozi rako-podobną katastrofą ludzkości.

Część Pierwsza: Wstęp bardzo „techniczny”

Na czym polega ludzkie myślenie? Badając to, odczuwane przez nas wszystkich banalne zjawisko od strony biochemii, neurolodzy doszli do wniosku, że odruchy myśli polegają na precyzyjnie ukierunkowanym przepływie bioprądów („fluidów” jak je nazwał J.B. Lamarck 200 lat temu) w korze mózgowej. Te mikro-ruchy, czy to samych elektronów, czy całych molekuł neurotransmitterów powstają, gdy nowe – lub przypominane – spostrzeżenia do nas docierają. Każde takie SPOSTRZEŻENIE polega na PODRAŻNIENIU, (czyli ZABURZENIU relatywnej homeostazy) naszych nerwów czucia. Na takie bodźce komórki nerwowe – jak i wszystkie inne zdrowe komórki zoon, czyli żywiny – reagują a) nagłym ich pobudzeniem, czyli IRYTACJĄ przez lekarzy zwanym HORMEZĄ (od słowa „hormon” z greckiego „rzucać się do przodu”), a następnie biochemicznie AUTOMATYCZNĄ REGENERACJĄ swych uszkodzonych – oraz „wyrzuconych do przodu” – w tym procesie elementów. (Słowo „irytacja” ma w języku polskim podwójne znaczenie zarówno bodźca, jak emocjonalnej reakcji na ten bodziec.)

1. Z punktu widzenia zasad syntezy biochemicznej, taka regeneracja jest wymuszona w analogiczny sposób, jak rozbłysk tlącego się ognia w piecu po usunięciu tłumiącego ten ogień produktu spalania w postaci popiołu. To jest bardzo poglądowy przykład jak działają wszystkie istoty ożywione: bez tej automatycznej REGENERACJI WSZYSTKICH syntetyzowanych przez nie elementów, organizmy szybko by zamierały, wskutek zużycia ich tkanek. Jest to podstawowa differentia specifica między istotami ożywionymi a nieożywionymi maszynami. Niestety ta różnica zazwyczaj jest niedostrzegana przez entuzjastów modelu kartezjańskiego ZWIERZĘCIA-MASZYNY. Nie ma żadnej szansy aby nieożywione maszyny potrafiły regenerować WSZYSTKIE swe elementy, włączając w to zachowywane przez tysiąclecia genetyczne „matryce” niezbędne do tej regeneracji. A to zarówno zwierzęta jak i rośliny jednak robią, by móc przeżyć nie lat dziesiątki, ale miliardy. I na tym, doskonale dostrzegalnym fakcie polega cała METAFIZYKA ŻYWINY, zwana także Siłą Życiową, „elan vital”, względnie NEGENTROPIĄ (to fizyk Erwin Schroedinger przed 70 laty).

2. Co więcej, sam mechanizm biosyntezy, polegający na regeneracji (reprodukcji) uszkodzonych tkanek poprzez ich dwu stopniową (DNARNAbiałka) re-syntezę przy pomocy genetycznych „matryc” powoduje, że te „matryce” – zwłaszcza w formie RNA – przez pewien okres pozostają nie zdegradowane w komórkach cyklicznie regenerujących swe strukturalne składniki. Gdy po raz kolejny nastąpi podobne jak wcześniej podrażnienie – a zatem i wybiórcze uszkodzenie niektórych elementów tak „ćwiczonej” komórki – to „matryce” do takiej regeneracji są już przygotowane, a zatem i sama regeneracja odbywa się i sprawniej i Z NADMIAREM, wymuszonym przez nagromadzenie się w jądrze fragmentów kwasów nukleinowych niezbędnych do odtwarzania uszkodzonych bio-elementów. Ten fakt rozrostu, pod wpływem ćwiczeń, zarówno włókien mięśniowych jak genetycznych „matryc” te włókna syntetyzujących,jest doskonale obserwowalny nawet pod zwykłym mikroskopem (fig. 1).

 Warto podkreślić, że i SAMO-NAPRAWĘ uszkodzonych – w czasie „ćwiczeń”, lub pod wpływem czynników zewnętrznych – cząsteczek RNA i DNA też doskonale się obserwuje. Na ten to proces samo-naprawy zezwala zawierająca zduplikowaną informację genetyczną struktura „podwójnej spirali” DNA. Oczywiście takie „ćwiczenie” mięśni z konieczności wywołuje i adekwatny przerost (hipertrofię) stymulującego wysiłki mięśniowe centrów neuronalnych mózgu, tymi ćwiczeniami kierujących (fig. 2):

(Powyżej znajduje się przykład, jak systematyczne ćwiczenie małego palca u ręki – które jest niezbędne do sprawnej gry na skrzypcach – powoduje bardzo wyraźny wzrost w mózgu liczby połączeń synaptycznych kontrolujących ruchy tego palca. Ta hipertrofia jest najsilniejsza gdy nauka gry na instrumencie strunowym zaczyna się między piątym a 10 rokiem życia, w wieku powyżej 20 lat już trudno uzyskać odpowiednią do takiej czynności sprawność małego palca.)

3. Jean Piaget całą swą teorię, wymuszonych przez nieustające, zazwyczaj samorzutne ćwiczenia się dziecięcego organizmu, kolejnych faz rozwoju osobowości dziecka, streścił w sławnej formule « la réequilibration majorante des perturbations advenus » – czyli po polsku „wyrównanie z nadkompensacją zaburzeń homeostazy organizmu”, jak mi to określenie przetłumaczyła na polski, po mym powrocie do kraju w 1982 roku, profesor Alina Szemińska, z którą Piaget napisał swe pierwsze książki na ten temat. W języku laików „wyrównanie z nakompensacją”oznacza lamarckowską HIPERTROFIĘ organu, którego „spokój” (homeostaza) jest zaburzana w jakiś sposób. To początkowo tylko ILOŚCIOWE zjawisko w pewnym momencie przechodzi – wciąż w sposób całkowicie biochemiczny – w nową JAKOŚĆ zachowania się organizmu. Warto przy okazji przypomnieć, że ten negowany przez „zmatematyzowaych przyrodników” (kartezjan, maltuzjan, neodarwinistów) fakt zaczęli dostrzegać dopiero marksiści, postulujący nie-liniowe zachowania się wielkich mas ludzkich.

4. W jaki sposób trening jakichś zachowań – zwłaszcza w młodym wieku – prowadzi do powstania jakościowo bardziej wysublimowanych zachowań, zezwalających na lepsze przystosowanie się do otoczenia? Tutaj znowuż odpowiedź jest bardzo prosta, w trenowanym organizmie następują SPONTANICZNE ASOCJACJE – czyli SKOJARZENIA – poruszeń, w tym poruszeń zmysłów wywołanych ich IRYTACJĄ, występującą jednocześnie lub w powtarzającej się kadencji. Są to sławne odruchy warunkowe Pawłowa, pozwalające na przykład psu lepiej antycypować, poprzez wydzielenie śliny oraz kwasów żołądkowych, pojawienie się oczekiwanego przysmaku (tak samo zresztą wyglądają te reakcje u ludzi).

5. Otóż już blisko 40 lat temu, w trakcie robienia doktoratu z genetyki populacji na Uniwersytecie Genewskim, jako z wykształcenia fizyk ciała stałego pozwoliłem sobie dokonać bardzo prostego SKOJARZENIA. Mianowicie wyuczone przez nas w młodości odruchy warunkowe – chociażby te w formie artykułowanej w jakimś języku mowy – są zachowywane przez całe następne dziesięciolecia. A jeśli powiążemy ten fakt, z biochemiczną zasadą, że wszystkie miękkie „białkowe” struktury organizmu są odnawiane co kilka tygodni, lub co najwyżej miesięcy, to otrzymujemy logiczny wniosek, że niezbędne do konstrukcji odruchów warunkowych nowe bio-struktury MUSZĄ powstawać na poziomie znajdujących się w jądrze komórkowym „matryc” genetycznych, służących do cyklicznej regeneracji tych białek.

6. Od strony „technicznej” takie kodujące wyćwiczone odruchy struktury genetyczne winny powstawać w praktycznie identyczny sposób jak SZTUCZNE ODRUCHY WARUNKOWE, których „nabycie” (asymilację, w języku Piageta) przez bakterie, inżynierowie wymuszają w swych laboratoriach. Taka asymilacja (przyswojenie sobie) wymuszonych przez otoczenie odruchów, polega na CHEMICZNIE SPONTANICZNYM ŁĄCZENIU SIĘ, posiadających tak zwane „lepkie końce”, nadmiarowo zsyntetyzowanych fragmentów RNA (oraz DNA), odpowiedzialnych za NADREGENERACJĘ struktur białkowych uszkadzanych jednocześnie lub w powtarzalnej kadencji. (Patrz pkt. 2 i 3 oraz fig. 3)

 

 

 

A poniżej bardziej “rozwinięty”, wzorowany na DOJRZEWANIU mitochondriów drożdży (fig A – r. 1980) schemat powstawania PRECYZYJNYCH “skojarzeń” fragmentów DNA (lub RNA) prowadzący do syntezy ZESPOLONYCH białek, odpowiedzialnych za “nabywanie”nowych, coraz bardziej perfekcyjnych ODRUCHÓW WARUNKOWYCH (w tym i Ig doskonale neutralizującej “obcy” antygen – fig. B):

7. A w jaki sposób powstają, w Centralnym Systemie Nerwowym, odruchy warunkowe całego, złożonego z miliardów komórek organizmu? Otóż otrzymawszy jakiś zewnętrzny bodziec (IRYTACJĘ), każda żywa komórka – a w szczególności nerwowa – wpada w stan wzbudzenia, zwany HORMEZĄ. W tym krótkotrwałym stanie neurony spontanicznie „rzucają naprzód” zgromadzone w ich dendrytach neurotransmittery – a zatem, w sprzężeniu zwrotnym, wymuszają NADREGENERACJĘ ich ubytku – jednocześnie AKTYWUJĄC swe receptory chemicznie „chętne do przyjęcia” dolatujących do nich z zewnątrz neurotransmitterów. Występuje zatem nie tylko wzajemne elektrostatyczne przyciąganie się wypustek (dendrytów i aksonów) komórek nerwowych, które zostały jednocześnie pobudzone, ale i automatyczny regeneracyjny PRZEROST (hipertrofia) receptorów, które zostały zneutralizowane. Aż do chemicznie spontanicznego uformowania się genetycznie zakodowanego, stabilnego połączenia synaptycznego, kodującego WYTRENOWANY, zwłaszcza w młodości, odruch.

Mówiąc jak najbardziej ogólnie, organizmy żywe działają jak metamaszyny, które samoczynnie naprawiają i ulepszają ich nie-krytycznie uszkodzone elementy. Zarówno wielki organizm słonia jak i pojedyncza jego komórka jest to biochemiczny SYSTEM, reagujący na jego podrażnienia (IRYTACJE) poprzez REGENERACJĘ i NADREGENERACJĘ (hipertrofię), a następnie i ASOCJACJĘ (skojarzenie) tych z(nad)regenerowanych jego elementów. W skrócie IRNA lub elegancko po angielsku IRSA (SSuperregenearation). Ten System IRSA jest podstawą INTELIGENCJI ŻYWINY – boć przecież samo to słowo się wywodzi od inter-ligare, czyliłączyć między sobą” reakcje na bodźce występujące jednocześnie lub w sekwencji. Tak funkcjonują organizmy nie tylko słoni ale i bakterii, bezustannie neutralizując zagrożenia ich bytu – i to począwszy od licznych uszkodzeń ich genów przez promieniowanie kosmiczne.

Część Druga.

Jakie są konsekwencje istnienia tego, niestety kompletnie zapoznanego przez dominujące w świecie ośrodki badawcze, zjawiska INTELIGENCJI ŻYWINY?

Przede wszystkim należy podkreślić, że nasze procesy myślowe przebiegają całkowicie w zgodzie ze wskazanym powyżej mechanizmem funkcjonowania INTELIGENCJI. Weźmy na przykład proces powstawania skojarzeń u samego Jeana Piageta.

1. Skąd się wzięło jego przekonanie, że i mikroorganizmy posiadają psyché, czyli zdolność myślenia, podobną do tej naszej? Piaget rozpoczął swe badania naukowe od studiów zachowań się ślimaków limnea z okolic jeziora Neuchatel. I w trakcie ich hodowli w wartkiej wodzie, zauważył, że młode ślimaczki spontanicznie, wysiłkiem swych mięśni „skracają” wydłużony kształt ich muszli, zmniejszając w ten sposób nacisk na nie wody, mającej tendencję oderwać je podłoża. I że „przyzwyczajenie” do skracania swych muszli zachowują one następnie przez kolejnych kilka pokoleń, hodowanych znowu w wodzie stagnującej (fig. 4).

(Patrząc na powyższe rysunki, warto przypomnieć, że to nie tylko ślimaki, wysiłkiem swych mięśni, potrafią zmieniać, w sposób trwały, kształt ich sztywnych muszli. Podobne rezultaty otrzymano eksperymentując z narybkiem flądr, któremu nie zezwalano – w jakiś sposób – realizować zwyczaju tego gatunku ryb kładzenia się na boku na dnie zbiornika z wodą. I okazało się, że wychowane w takich stresowych warunkach dorosłe flądry zachowują, tak jak i ich narybek, oczy symetrycznie umieszczone po obu stronach ich czaszek! Bowiem w ich embrionach jest zakodowany li tylko odruch kładzenia się na boku na dnie – i to tylko pod wpływem wysiłku patrzenia oboma oczyma w bardzo młodym wieku, gdy flądry zaczynają się kłaść na dnie, kości ich czaszek ulegają tak silnej deformacji!)

Ale wróćmy do młodego Jeana Piageta. Jego doświadczenia z ślimakami przekonały go, że kategorycznie negowane przez coraz liczniejszych w wieku XX neodarwinistów, Prawo Biologii Lamarcka, postulujące tendencję do dziedziczenia nabytych przez powtarzane ćwiczenia odruchów warunkowych, jest zasadne. Tutaj pozwolę sobie podać przykład jak nie tylko dziedziczy się predyspozycję do powtarzania w młodości odruchów WYUCZONYCH przez naszych przodków, ale także dziedziczy się tendencję do „zapominania” odruchów, które już od tysięcy lat nie były ćwiczone przez naszych praprzodków w ich bardzo młodym wieku. Otóż na zdjęciu poniżej pokazany jest silny odruchowy „małpi chwyt” urodzonych w 7 miesiącu ciąży wcześniaków, który to chwyt już nie występuje u niemowląt urodzonych normalnie, w 9 miesiącu ciąży (fig. 5):


Wcześniak, by mieć tak silny chwyt dłoni, musi mieć silnie rozwinięty lokalny ośrodek nerwowy w mózgu taki chwyt umożliwiający (fig. 3). A to oznacza, że w naszym stanie prenatalnym znajdowało się w naszych mózgach sporo połączeń neuronalnych, które później przestały być aktywne. Kolejne LOGICZNE SKOJARZENIE postuluje, że obserwowane zmniejszenie się we wczesnym okresie ludzkiego życia, w szczególności w krajach „rozwiniętych”, aż o blisko 35% liczby wypustek neuronalnych obecnych w mózgu normalnego dziecka w momencie jego narodzin, jest rezultatem „zapominania” przez osoby, wychowane w komforcie zurbanizowanych od tysięcy lat społeczeństw, odruchów które były ich przodkom niezbędne do życia w stanie „dzikości”. I to jest tylko WIERZCHOŁEK GÓRY LODOWEJ „zapominanych” obecnie bardzo szybko odruchów, w tym odruchów świadomej myśli, jakie charakteryzowały naszych pra-rodziców. Jakie to skojarzenia są coraz agresywniej wycofywane ze społecznej świadomości?

Otóż jako doktorant genetyki populacji na Uniwersytecie Genewskim 40 lat temu, byłem podrażniony (poirytowany) wyraźnie ignoranckimi zapewnieniami dominujących w biologii neodarwinistów (J. Monoda w szczególności), że zachowania się istot ożywionych nie mają żadnego istotnego wpływu na ich ustrój genetyczny. (Przypominam, że do końca wieku XIX powszechnie sądzono, że to zachowanie się ma wpływ na dziedziczną budowę zwierząt, by przypomnieć rysunek K. Darwina demonstrujący wyraźne zmniejszenie się rozmiarów mózgu u królików od dawna udomowionych w porównaniu z dzikimi – fig. 6)

Współpracując wtedy i ze Szkołą Epistemologii Genetycznej w Genewie i z kilkoma młodymi biologami molekularnymi na Uniwersytecie Paryż VII, już ponad 35 lat temu w artykule „Open Letter to Biologists”, opublikowanym w periodyku „Fundamenta Scientiae” (Oxford, no 2/2, 1981) wskazałem, że zapamiętywane przez dziesiątki lat odruchy warunkowe, MUSZĄ BYĆ kodowane za pomocą precyzyjnych modyfikacji DNA oraz RNA. A to ze względu na Dogmat Biologii Molekularnej o którym mówiłem w Części Pierwszej (fig. 7).

Taka niespójność głoszonych teorii z zasadami logiki, oraz z dobrze obserwowalnymi faktami, nie przeszkadza zarówno neodarwinistom jak i kreacjonistom, dominującym od dziesiątków lat naukowe dyskusje na temat ŚWIĘTEJ EWOLUCJI. Obie te, na pozór się zwalczające „ partie religijo-naukowe” pilnie starają się nie dostrzegać nie-losowego faktu STWARZANIA, przez organizmy, nowej bio-informacji, w szczególności w sytuacjiich pobudzenia do tej czynności odpowiednią IRYTACJĄ: po mym kolokwium na Uniwersytecie Paris VII w styczniu 1981, zatytułowanym „Czy komórki potrafią się uczyć”, dyrektor Instytutu Biologii Molekularnej, profesor François Chapeville (oryginalnie nazywał się Chrapkiewicz, skądinąd jest to znajomy mej rodziny) powiedział, że nie życzy sobie debat oraz badań w Instytucie na ten temat – co wkrótce potwierdził i Jean-Pierre Changeux, dyrektor Instytutu Pasteura w Paryżu: ten ostatni specjalizuje się w wytłumaczeniu procesu „uczenia się” poprzez selektywny zanik w mózgu połączeń neuronalnych – „L’apprendre c’est eliminer” to dewiza jego zrozumienia zachowań się inteligentnych ludzi. A i po mym, niewątpliwie INTELIGENTNYM (tj. antycypującym skutki), powrocie do Polski w 1982 roku zauważyłem, że mój prosty argument, że powstawanie bardziej złożonych odruchów warunkowych wymaga wybiórczego wzmacniania oraz asocjacji – a nie likwidacji – kodujących te nowe odruchy genów, nie znalazł uznania wśród „poznawczo śpiącej” elity biologów UJ w Krakowie.

Dlaczego mamy coraz więcej uczonych którzy NIE CHCĄ WIEDZIEĆ?

Sprawą, która winna wzbudzać zainteresowanie się nią ogółu psychologów, jest obecne zdominowanie Nauk o Życiu przez prymitywnych propagandystów w rodzaju Richarda Dawkinsa, całkowicie ignorujących fakt istnienia INTELIGENCJI ŻYWINY. Endogennej (immanentnej‘ w języku filozofów) Inteligencji mającej dynamiczną formę biochemicznego Sytemu IRSA, którego efektem działania jest, negowane w „Ślepym Zegarmistrzu” (1986) przez R. Dawkinsa, doskonalenie się, poprzez jego ćwiczenie, chociażby wzroku ssaków, które to zwierzęta rodzą się prawie ślepe.

Otóż w wypadku kotów, którym po narodzeniu zakładano rodzaj „kołnierza” nie dopuszczającego by widziały swe przednie łapy, to po okresie zaledwie 4 miesięcy, po zdjęciu tego „kołnierza”, tak wychowane koty już do końca życia nie potrafiły skoordynować ruchów swych łap z widokiem przedmiotów o które chodząc zawadzały! Podobny „kołnierz” majązakładany – w sposóbspołeczny” – mieszkańcy super-bogatych krajów, w których do wygodnego życia nie potrzeba żadnej inteligencji. Szczególnie uczeni, wychowani w środowisku wyznającym bądź kreacjonizm, bądź kartezjano-darwinizm (patrz wyedukowany w Anglii profesor Maciej Giertych obecnie w Polsce), stają się jak te hodowane z „kołnierzem poznawczym” koty, niezdolnymi w wieku dojrzałym do zauważenia, że do nauki jakiegoś języka są konieczne po wielokroć powtarzane jego ćwiczenia. By dać przykład, który autor odkrył, w trakcie pisania przed 15 laty doktoratu na temat „Antyzoologicznej filozofii … Noama Chomsky’ego”:

Otóż ten sławny amerykański lingwista w artykule “Spojrzenie w przyszłość: perspektywy badań nad ludzkim umysłem” z 1988 roku, zamieszczonym w tomie II “Noama Chomsky’ego próby rewolucji naukowej” (IFIS PAN, Warszawa, 1996). wygłosił taką oto opinię naukową:

Wydaje się, że mamy istotne, wręcz przytłaczające dowody na to, iż podstawowe aspekty naszego życia umysłowego i społecznego, wśród nich także i język, są zdeterminowane jako część naszego wyposażenia biologicznego i że nie są nabywane przez proces uczenia się, a tym bardziej przez trening. (fig. 8)

Odważnie idący na przekór faktom znanym zarówno etologom (specjalistom od zachowania się zwierząt) jak i psychologom, Noam Chomsky w swym “Spojrzeniu (ślepca) w przyszłość” występuje jako zdecydowany wróg tezy znanej każdej spostrzegawczej osobie, że „Konstrukcje umysłowe uważa się za rezultat kilku prostych operacji skojarzeniowych … może tylko nieco wzbogaconych przez zdolność do przeprowadzania indukcji … Te możliwości mają być wystarczającym źródłem wszystkich osiągnięć intelektualnych człowieka, w tym i języka.” … W związku z tą swą wrogością do powszechnie praktykowaych form uczenia się, zadaje on pytanie: „Dlaczego intelektualistom tak bardzo zależy na tym by wierzyć, że człowieka kształtuje doświadczenie, a nie jego własna natura?”

Na to, na pozór retoryczne pytanie chciałoby się przypomnieć znakomitemu „lingwiście modułowemuutrzymującemu, że charakterystyczne tylko dla angielskiego reguły gramatyczne powstały przez przypadek (sic!), w momencie równie przypadkowego (sic!) powstania ludzkiej mowy, że ludzka natura zmienia się wraz z wychowaniem. By dać przykład, jak takie zmiany natury u posiadających Centralny System Nerwowy zwierząt zachodzą, pozwolę sobie wskazać do jakiego stopnia natura ryby zwanej flądrą zmienia się, gdy we wczesnej jej młodości nie dopuszczamy, by kładła się na boku na dnie akwarium: tak stresowo wychowane osobniki w okresie dorosłym zachowują oczy symetrycznie rozmieszczone po obu stronach ich czaszki, a zatem z konieczności rezygnują zeswej natury kładzenia się bokiem na dnie: oczy ryb nie mają bowiem powiek które mogły by je uchronić przed uszkodzeniami w trakcie chowania większości głowy w piasku!

Ten, obecnie niestety dominujący w Naukach o Życiu trend do unikania zasadniczej kwestii JAK POWSTAJE INFORMACJA W USTROJACH ŻYWYCH, musi prowadzić do katastrofy ludzkości, przewidywanej zarówno przez J. B. Lamarcka w post-napoleońskiej Francji, jak i Matthew Arnolda w wiktoriańskiej Anglii. Wpychane ludziom „na siłę” techniczne ułatwienia bowiem zmniejszają (System IRSA!), w szczególności w przypadku młodych ludzi, konieczność ćwiczenia ich organów poznania (telewizja, gry komputerowe), jak i logicznego rozumowania (kalkulatorki, etc.). Przez co i struktura odruchów ich myśli staje się uboższa, w mózgach automatycznie zmniejsza się ilość aktywnych neuronów, ludzie intelektualnie karłowacieją.

To już blisko przed 50 laty, będąc graduate student na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley zauważyłem, że najbardziej prominentni ówcześni amerykańscy uczeni (socjolog ewolucyjny M. Scriven i psycholog B.F. Skinner) nie byli w stanie odróżnić zachowań się ustrojów żywych od nie-żywych.Patrząc na to zjawisko z punktu widzenia religioznawców,wygląda na to, że Zachód został zdominowany przez wyklinanych dwa tysiące lat temu przez Jezusa z Nazaretu ŚLEPYCH INTELEKTUALISTÓW, w Izraelu nazywanych FARYZEUSZAMI. (Słowo intelekt pochodzi od inter-legere, dosłownie „czytać pomiędzy, rozróżniać między przedmiotami”, w szczególności rozróżniać między obiektami żywymi a nieżywymi, czego zarówno małe dzieci jaki i Wielcy Uczeni, w rodzaju N. Chomsky‘ego, nie potrafią.) A tak „ulgowo” wychowani ludzie stają się skłonni do kompensacji swych „niedoróbek (czyli atrofii) intelektu” za pomocą technicznych protez. Co, jeśli nie znajdziemy antidotum na ten „barani pęd” do hipertrofii Techniki, Pieniądza oraz Komfortu bytowania (są to podstawoweidole Cywilizacji TPD – Technika-Pieniądz i mówiąc z rosyjska Żopa, o której się rozpisywałem w paryskiej „Kulturze” już przed 40 laty), doprowadzi do totalnego zniszczenia naszej Planety. Omawiam tę sprawę szerzej w mej książce „Atrapy oraz paradoksy nowoczesnej biologii”, napisanej na zamówienie „Naszej Księgarni” w roku 1984, ale wydrukowanej dopiero w roku 1993 przy wsparciu finansowym ze Szwajcarii (fig. 9):

Z tej książki przytaczam ilustrację wskazującą jak charakterystyczna dla rządów dominujących obecnie elit FARYZEUSZY ŚLEPYCH, utrata społecznego zrozumienia, na jakich zasadach opiera się Inteligencja, zapewniająca Nieśmiertelność Ustrojów Ożywionych, musi doprowadzić „naszą” judeo-chrześcijańską cywilizację do sprymityzowanej formy MEGA RAKA dewastującego Planetę Ziemia (fig. 10).


Ta figura z „Atrap i paradoksów” wymaga dodatkowych objaśnień. Patrząc od góry do dołu mamy przedstawione kolejne fazy rozwoju ssaka o nazwie człowiek. Począwszy od wspólnej wszystkim ssakom fazy wczesnego embrionu hodowanego w warunkach „in vitro” (A), poprzez pierwszy rok po urodzeniu (B), aż do jego dojrzałego życia w klimatyzowanych „klatkach z komfortem” (C). We wszystkich tych, sztucznie stworzonych sytuacjach sterylnej izolacji i od Natury i od innych ludzi, ilość bodźców (IRYTACJI) otrzymywanych przez uwięzione w tak komfortowych warunkach proto-ludzkie (A) i ludzkie (B i C) istoty jest bardzo ograniczona. Specyficznie komórki wczesnych embrionów ssaków, hodowane „in vitro” czyli „w szkle”, po wypełnieniu szczelnie dostępnej im przestrzeni, wskutek posiadanego przez nie odruchu „contact inhibition” przestają się rozmnażać. Zazwyczaj po kilku tygodniach taka kultura zamiera, samozaduszona poprzez nie usunięte produkty jej metabolizmu, z przyczyn podobnych do wygaszenia w piecu ognia przyduszonego przez popiół. Jednak niektóre, przypadkowo POIRYTOWANE – na przykład przez promienie kosmiczne – komórki, poprzez mechanizm IRSA zaczynają sprawniej niż inne regenerować swą strukturę, a zatem więcej niż inne konsumować otaczającego taką kolonię serum odżywczego. No i tak jak pies Pawłowa, powtarzając te odruchy wzmożonej konsumpcji UCZĄ SIĘ one być bardziej sprawnymi niż inne w REGENERACJI i NADREGENERACJI swej struktury.

A taka CAŁOŚCIOWA NADREGENERACJA to nic innego jak GENERECJA IDENTYCZNEJ KOMÓRKI – im więcej mikroorganizm się „naje” tym większą ma on „chęć” by się rozmnożyć. Z czasem te KONSUMPCYJNIE SUPER PRĘŻNE KOMÓRKI przełamują odruch „contact inhibition” i mnożąc się bez składu i ładu, tak jak w „zamerykanizowanej” Polsce dzisiaj, podkradają żywność otaczającym je siostrzanym komórkom. „Zacofanym” komórkom, które wciąż wegetują w zastoju wywołanego ich, genetycznie zakodowanym „lękiem” aby się nie „rozpychać” kosztem sąsiadów. Tak właśnie, hodowana w izolacji od macierzystego organizmu tkanka ssaków ulega TRANSFORMACJI. Gdy zostanie ona wszczepiona z powrotem do dojrzałego już zwierzęcia (z którego, w jego fazie embrionalnej została pobrana) kolonizuje ona to zwierzę jak najzwyklejszy nowotwór, dokonujący „inteligentnych” przerzutów swych transformowanych genów, do coraz to innych organów.

Rys.10 B przedstawia schemat chowu niemowlęcia, przez cały rok po jego narodzeniu, odizolowanego od otoczenia w szklanym inkubatorze zwanym „skrzynią Skinnera”. Jak opowiadał mi to mój rówieśnik, belgijski psycholog Jacques Voneche ze Szkoły Piageta, po studiach pracował on przez pewien czas jako nauczyciel w szkole w Bostonie. Przez przypadek miał on wtedy do czynienia z wychowaną w takiej „skrzyni” przez pierwszy rok życia córką B.F. Skinnera. Miła ona zasadnicze trudności w „znalezieniu się” wśród innych dzieci, traktowane przez nią jako „ciała obce”. Pozwolę sobie przeskoczyć, w kontekście wskazanych powyżej rezultatów doświadczeń F. Jacoba (fig. 10 A) oraz B.F. Skinnera (fig. 10 B) do opisanej w Ewangeliach sytuacji społecznej w Izraelu przed dwoma tysiącami lat. Jezus pomstuje w nich na sektę Faryzeuszy Ślepych, którzy pasożytują na prostej ludności (zwłaszcza na owdowiałych kobietach) Izraela. Otóż słowo „faryzei” oznacza po hebrajsku „trzymany osobno” – i stąd właśnie procesy IRSA, czyli INTELIGENCJI ŻYWINY w sposób jak najbardziej logiczny zamieniają ludzi wychowanych w warunkach izolacji od PRZYRODY i od innych ludzi, w „szklanych domach” (fig. C), w egoistyczne PASOŻYTY LUDZKOŚCI, ślepe jak komórki najzwyklejszego tumora (mózgowicza).

Na zakończenie dodam, że wszystkie te, degradacyjne procesy naszej cywilizacji, zostały przewidziane przez J. B. Lamarcka już 200 lat temu. Oto jego, „spojrzenie w przyszłość”, bardzo odmienne od tego opublikowanego w 1995 roku w książce „Noama Chomsky’ego próba naukowej rewolucji”. Cytuję za „Wstępem” do „Atrap i paradoksów nowoczesnej biologii” (fig. 11):

”"

Czytać więcej:

Niezwykła historia „cech nabytych” -http://markglogg.eu/?p=622

oraz

Living Beings (Zoon) – Creator of In-Formation” – http://markglogg.eu/?p=640 

This entry was posted in genetyka bio-rozwoju, POLSKIE TEKSTY. Bookmark the permalink.

Comments are closed.