Nowy Celsus (Eros) oskarża św. Pawła o oszustwo


Pięć Argumentów Logicznych, że ŚW. PAWEŁ TO PSYCHOPATA I OSZUST

Dr Marek Głogoczowski

Komentując mój tekst „Eros demaskuje Agape”, zamieszczony na stronie „http://wiernipolsce.wordpress.com/2012/02/29/czy-sw-pawel-byl-oszustem-czy-izrael-uzdrowi-ludzkosc/”, anonimowy (takie to już nastały czasy bohaterskiego „strzelania zza węgła”) korespondent  „hjk” zauważa:

„…Aha, jeszcze co do tytułu … “ Czy św. Paweł był oszustem?’ … (to) pytanie sugeruje oszukańczą działalność św. Pawła, to ciekawym, na czym dzisiaj w 2012 roku opiera Pan swe wątpliwości na temat wydarzeń sprzed prawie 2 tys. lat (…)?

Przedstawiam zatem, naśladując „literacką oprawę” pięciu dowodów św. Tomasza że bóg istnieje, PIĘĆ ARGUMENTÓW  wskazujących, że ogarnięty misjonarskim zapałem św. Paweł nie tylko oszustem, ale i psychopatą był:

1.    Argument  z historii filozofii. (ex historiae philosophiae).

2.    Argument  z nauk Jezusa Nazarejskiego (ex sapientiae Jesu Christi).

3.    Argument  z praktyk mafii oraz tajnych służb Izraela. (ex praxis societae secretae)

4.    Argument  z socjobiologii oraz epistemologii genetycznej Jeana Piageta (ex scientiae zoo-psychologiae).

5.    Argument  z Miłości Bożej (ex Agape/Caritas Dei)

Argument Pierwszy, ex historiae philosophiae, czyli z historii filozofii.

Otóż by udowodnić, że „13 apostoł” psychopatą i oszustem był, wystarczy się cofnąć nie tylko o 2000 lat, ale aż o lat 2300, do historii Aten bezpośrednio po serii wojen domowych, kiedy to lud gwałtownie wystąpił przeciw znienawidzonym „30 tyranom”. Wtedy to elita rządząca tą mini-demokracją się zastanawiała nad sprawą tak zwanego „kłamstwa religijnego”: czy moralnym będzie oszukiwanie zwykłych obywateli, strasząc ich karą po śmierci za społecznie złe postępki. W ten sposób bowiem, jak się spodziewano, można by próbować uśmierzyć kryminalne inklinacje burzącego się motłochu. Sprawa skrupułów moralnych zarządców ówczesnych Aten, żyjących pod patronatem Bogini Męstwa oraz Mądrości, jest omawiana w ogólno dostępnych podręcznikach filozofii i jedno z pytań na egzaminie z filozofii starożytnej u mnie brzmiało „Co to jest kłamstwo religijne?

Jeśli ta sprawa i dzisiaj jest znana historykom idei, to musiała być też znana elitom Imperium Romanum przed dwoma tysiącami lat.  Wiedział o tej socjotechnice zapewne też jerozolimski Sanhedryn a zatem i św. Paweł, posiadający rzymskie obywatelstwo i znający grekę intelektualista, „wychowany u stóp rabina Gamaliela”, uchodzącego w Jerozolimie za „wzorowego Żyda”. Święty Paweł zatem musiał mieć świadomość tego, że bez żadnych skrupułów kłamie, kiedy straszył zmyślonymi w Atenach karami niechętnych jego doktrynie chrześcijan: „Gdyż sprawiedliwa to rzecz u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, A wam, uciskanym, dać odpocznienie wespół z nami, gdy się objawi Pan Jezus z nieba ze zwiastunami mocy swojej, W ogniu płomienistym oddawając pomstę tym, którzy Boga nie znają i tym, którzy nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego, Jezusa Chrystusa.” (2 Tes. 1 6-8). Ponieważ Szaweł/ Paweł nigdy w Szeolu/Hadesie nie był, więc ten w nim „ogień płomienisty” ogarnięty pasją moralizatorską apostoł sobie po prostu zmyślił. A SŁOWO WYPOWIEDZIANE i wzięte na poważnie POTRAFI STAĆ SIĘ CIAŁEM I ZAMIESZKAĆ MIEDZY NAMI. O czym przekonał się na własnej skórze Kazimierz Łyszczyński, który twierdził, że wiarę to nam wymyślili „przedsiębiorcy ducha” (z łaciny spiritus-u), którzy sami nie upajają się narkotykiem, który innym sprzedają.

Argument Drugi, ex sapientiae Jesu Christi, czyli ze sprzeczności nauk Pawła z podstawowymi zaleceniami Jezusa Nazareńskiego.

Problem tkwi w tym, że nienawidzący chrześcijan Szaweł  – a później z konieczności także i Paweł – nauk Jezusa po prostu nie znał, względnie nie chciał znać, skoro przypisywał Bogu chęć, wzorowanej na Kodeksie Hammurabiego, prymitywnej zemsty „oko za oko”. Tymczasem rozumujący jak homo sapiens Jezus chciał uchronić swych uczniów od tej „władczej bezmyślności Pana” i nauczał, zgodnie zresztą z wcześniejszymi naukami Platona, „Słyszeliście, że powiedziano: ‚Oko za oko i ząb za ząb’. Ja jednak wam mówię: Nie stawiajcie oporu niegodziwemu” (Mat. 5, 1-48). Wynika stąd, że św. Paweł nie znał „ojca” Jezusa z Nazaretu i nie był posłuszny jego zaleceniom. Zatem zgodnie z jego własną koncepcją „bożej zemsty” winien się do dzisiaj smażyć w Szeolu „w ogniu płomienistym”.

I w tym miejscu znajduje się ten sławny, jak to mówiono w dawnej Polsce, „żyd pogrzebany”. Mianowicie św. Paweł, skierowując uwagę czytelników swych „Listów” na dbałość o zewnętrzne aspekty kontaktu – głównie przez modlitwę i deklaracje wiary – z bogiem, (o którym praktycznie nic nie wiadomo, oprócz tego że bezgranicznie kocha swych wybranych), bardzo skutecznie odwraca uwagę wiernych od spraw, którym Jezus poświęca gros swych wypowiedzi odnotowanych w Ewangeliach. Dotyczy to przede wszystkim oskarżeń Jezusa, że kler, żerujący na braku spostrzegawczości mas ludzkich, jest siedliskiem obłudy zasnuwającej mgłą umysły naiwnych mas (np. Łk.11: 52: „sami do Królestwa Poznania nie weszli, a innym wejść nie dają”). Także i inne, opisane zarówno w „Listach” jak i w Dziejach Apostolskich, zachowania się tego samozwańczego apostoła, a w szczególności jego powtarzane po wielokroć zapewnienia, że „dla naszego zbawienia”, konieczna jest akceptacja cudu Zmartwychwstania, wyraźnie spychają „w niebyt” demaskowany przez Jezusa z Nazaretu zasadniczy grzech „uczonych w Piśmie i faryzeuszy” polegający na ich obłudzie, który to grzech w Koranie uznany jest za „Pierworodny”.

W zasadzie cały rozdział 23 u św. Mateusza jest opisem zestawu zachowań się apostola Pawła który, podobnie jak naśladujący go Jan Paweł II pod koniec wieku XX, „obchodził morze i ziemię, żeby pozyskać jednego współwyznawcę. A gdy się nim stanie, czynił go dwakroć bardziej winnym piekła niż on sam”. Do czego bowiem doprowadziło kler przekonanie, że naśladują „Pana”, skazując na męki „tych którzy nie znają boga i nie są posłuszni Ewangelii?” Przecież to nie tylko św. Szczepan został ukamieniowany z podpuszczenia przyszłego świętego Pawła, także później setki – jeśli nie tysiące – niedowiarków-ateistów, którzy „nie poznali boga Izraela i jego Ewangelii” zostało zamordowane, najczęściej żywcem spalone, zgodnie z duchem Dobrej Nowiny „Listów” 13 Apostoła. W mym opracowaniu „Czy Izrael uzdrowi ludzkość?” wymieniam tylko starożytną Hypatię oraz barokowego Kazimierza Łyszczyńskiego. Zaś w ostatnim dziesięcioleciu, do tego grona przedstawicieli homo sapiens umęczonych i zgładzonych zgodnie z logiką wywodzącego się z nauk św. Pawła Amerykanizmu – czwartej wielkiej religii Zachodu”, dołączył i „bezbożny socjalista” Slobodan Miloszevic wykończony w więzieniu w Hadze i socjalista Muammar Kaddafi torturowany, jak przed wiekami Hypatia, i następnie zamordowany na szosie koło Syrty, i prawdopodobnie także marzący o wyłamaniu się z gwarantowanego „bogiem Izraela” ustroju Andrzej Lepper, klasycznie dla mafii powieszony, na sznurku od snopowiązałki, na worku bokserskim w biurze Samoobrony w Warszawie.

Argument Trzeci, ex praxis des corporationes secretas, czyli z praktyki mafii oraz tajnych służb Izraela.

Nagła przemiana « dyszącego groźbą i żądzą mordu » prokuratora-psychopaty Szawła, w „płonącego miłością” apostoła Pawła, nie miałaby większego wpływu na dzieje chrześcijaństwa, gdyby „bóg” nie uwierzytelnił – i odpowiednio nagłośnił – tego cudu zmiany osobowości swego ambasadora. I tutaj mamy opisany w Dziejach Apostolskich epizod z uczniem Jezusa, Ananiaszem w Damaszku, któremu „bóg” w jakiś sposób przekazał informację, że ma namaścić Szawła, oślepłego  z wrażenia po spotkaniu z Jezusem, na największego z Apostołów: „”Idź, albowiem mąż ten jest moim narzędziem wybranym, aby zaniósł imię moje przed pogan i królów, i synów Izraela” (Dz.Ap. 9: 15). Otóż nihil est In intellectu quod non prius fuerit In sensu i po prostu ktoś wcześniej musiał rzeczonego Ananiasza powiadomić, że cud nawrócenia Szawła będzie miał miejsce i że zadaniem Ananiasza, gorliwego w Damaszku ucznia Jezusa, jest tę sprawę odpowiednio nagłośnić. Ale czy zrobił to niematerialny, a więc nie mający środków komunikacji z ludźmi, „Bóg”?

Otóż jak mi to opowiadał profesor  antropologii Andrzej Wierciński (dopiero po jego śmierci w 2003 roku się dowiedziałem, że był Żydem), ustrój Starego Izraela miał charakter mafijny, o trudno dostrzegalnym ośrodku władzy („bo jak bóg jest niewidzialny, to i jego ziemska władza też winna mieć możliwie niewidzialny charakter – to zauważa Tadeusz Zieliński w książce „Hellenizm i judaizm” z 1927 roku). No i podobnie jak to się dzieje obecnie, kiedy to obradujący za kulisami świata, Szefowie („Bogowie”) Globalnej Biblijnej Mafii się naradzają, jak na przykład zlikwidować „herezję islamu” (patrz interesujący film o tym na portalu www.zakonvremeni.ru), tak było zapewne i 2000 lat temu. Wtedy to Izrael znalazł się w niebezpieczeństwie całkowitego „zaduszenia” – zarówno kulturowego jak i militarnego – przez dominującą podówczas cywilizację rzymsko-helleńską i jednym z „odprysków” tej pogańskiej cywilizacji była sekta założona przez Jezusa z Nazaretu (jest to opinia Tadeusza Zielińskiego).

A jak się nie potrafiło pokonać heretyków judaizmu siłą, czy to przez ich krzyżowanie (Jezus) czy kamieniowanie (Szczepan), to należało się do nich przyłączyć. I tak pokierować ich wierzeniami, aby „umiłowany przez boga Izrael” wyszedł na swoje i jego „intelektualiści” z wdziękiem mogli nadal realizować proroctwo Izajasza iż „Wy będziecie nazywani kapłanami Pana, … Zużyjecie bogactwo narodów, dobrobyt ich sobie przywłaszczycie. Li tylko opierając się na opinii antropologa A. Wiercińskiego (który bardzo pomógł mi napisać broszurę „Wojna bogów” w roku 1994) można z łatwością sobie wyobrazić, że to po prostu ‘niewidzialny sanhedryn’ („Bóg”), prawdopodobnie pod przywództwem niby sprzyjającego chrześcijanom „wzorowego Żyda rabina Gamaliela”, uknuł długoterminowy spisek, który zamienił chrześcijan w „wektor” roznoszący po świecie „zarazę Izraela” (patrz Celsus). Wykorzystując swych agentów ukrytych w gminach rozsianych po całym ówczesnym świecie (np. Ananiasz w Damaszku) słudzy „Boga” zaczęli nagłaśniać sprawę „cudu” nagłego przemienienia się Szawla w Pawła, a przy okazji podsuwać głupim gojom zgrabnie spreparowaną w „Listach” truciznę w postaci mente captus wiary, że „Chrystusa umęczenie dało światu zbawienie”.

Argument czwarty, ex scientiae zoo-psychologiae, czyli z socjobiologii oraz epistemologii genetycznej Jeana Piageta

Przytoczone powyżej proroctwo Izajasza „Zużyjecie bogactwo narodów, dobrobyt ich sobie przywłaszczycie” jest testimonium tego, że kasta kapłańska „Izraela który uzdrowi ludzkość” (patrz encyklika Benedykta XVI),  wyobrażała sobie swe powołanie w formie czerwia toczącego narody. I tutaj, znając trochę dziedzinę nauki zwaną parazytologią, można znaleźć dobry model mechanizmu nagłej „mutacji poznawczej” Szawła przemieniającego się w Pawła. Mianowicie przez całe dziesięciolecie po powrocie do Polski w roku 1982 pracowałem przy corocznej kompilacji informacji o postępach w nauce biologii dla rocznika „Świat w przekroju”. Przy okazji tej pracy dowiedziałem się bardzo ciekawej rzeczy, całkowicie sprzecznej z dogmatem o losowości mutacji genetycznych. Otóż przenoszone przez muchęTse-tse wywołujące chorobę śpiączki, pierwotniaki zwane trypanosoma (po polsku świdrowce) pasożytują wewnątrz krwi i innych tkanek ludzi, którymi się odżywiają. Układ odpornościowy osób zdrowych ludzi potrafi jednak rozpoznać zżerającego ludzki organizm pasożyta i wyprodukować przeciwciała „zaduszające” te pierwotniaki. W sytuacji takiego zagrożenia, pierwotniaki te potrafią nagle zmienić skład antygenów znajdujących się na ich powierzchni, upodabniając je do znaków powierzchniowych (antygenów) charakterystycznych dla tkanek w których one pasożytują. Unikają one w ten sposób rozpoznania i „zaduszenia” przez układ odpornościowy nosiciela. Jak sprawdzono to już ponad 30 lat temu, ta adaptacyjna zmiana struktury powierzchni świdrowca wynika z nagłej mutacji genów kodujących strukturę „skóry” tego złośliwego pasożyta. (Patrz M.G. “O zmyśle magnetycznym i nietypowym świdrowcu” Problemy, nr 5, 1983, Warszawa).

I to jest doskonały, socjobiologiczny model dla przemiany „w oka mgnieniu” „dyszącego groźbą i żądzą mordu” (Dz. 9, 1) psychopaty Szawła w śpiewającego „hymn o miłości” Pawła: po prostu zmienił on swą „zewnętrzną skórę”, przystosowując się do zauroczonych kulturą helleńską chrześcijan.  „Od wewnątrz” pozostawał o njednak wciąż tym samym, grożącym „pomstą w płomieniach ognia” (2 Tes. 1, 6-8) żydowskim pierwotniakiem-psychopatą, od wczesnej młodości szkolonym do tego, by „ssać mleko narodów” (Iz. 60, 16). Nie jest to żadna przesada. O tym, że święty Paweł, także po swej przemianie duchowej na Drodze do Damaszku, wciąż służył temu samemu bogu, który wcześniej nakazywał mu chrześcijan prześladować, pisało się swobodnie w miesięczniku „Etudes” francuskich jezuitów z początku lat 1980-tych. (Zachowania podobne do sławnej „mutacji” Szawła w Pawła, nie są zresztą czymś niezwykłym wśród przedstawicieli Narodu do Żłoba Wybranego, wystarczy przypomnieć jak to wielu byłych zażartych komunistów nie tak dawno nagle „przechrzciło” się na wrogi komunizmowi liberalizm.)

Fakt, że odruchy wyćwiczone przez nas we wczesnej młodości, poprzez ich ‘genetyczne zapamiętanie’, zachowują się zazwyczaj do końca życia, jest dobrze znane w psychologii rozwojowej, kultywowanej szczególnie przez szkołę epistemologii genetycznej Jeana Piageta. A o tym, że zachowywane przez wiele lat odruchy warunkowe muszą być zapamiętane w „nowych skojarzeniach” struktur genetycznych organizmu – DNA i RNA – pisałem już w 1981 roku w „Fundamenta Scientiae” nr. 2/2. Dopiero w roku 2000 oficjalnie przyznano, że genom ludzki, posiadający w naszym stadium embrionalnym tylko 30 tysięcy genów, w okresie naszej dojrzałości ma tych genów ponad 100 tysięcy! Co oczywiście „uczeni w Piśmie, faryzeusze i psychopaci nauki” starannie ukrywają przed publicznością.

Argument piąty, ex Agape/Caritas Dei, czyli z Miłości Bożej do Izraela

No i ostatni argument, dla którego podstawą jest sławny Hymn o (lub do) Miłości z 1 Listu do Koryntian rozdz. 13. Opiewa on tak zwaną „ślepą miłość” zarówno boga do ludzi jak i ludzi do boga. Jest to idealna, wiecznie trwająca i bezwarunkowa miłość – po grecku nazwana Agape, po łacinie Caritas – która „wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma”. Ludzie ogarnięci taką „miłością bożą” za nic mają wiedzę „której zabraknie”, gardzą umiejętnością wysławiania się w wielu językach „która zniknie”, oraz zdolnością przewidywania przyszłości – czyli dobrze funkcjonującą wyobraźnią – „która się skończy”. Czyli dokładnie za nic mają takich ludzi jak ja osobiście. A dlaczego gardzą oni czcicielami Erosa którzy, tak jak ten stary Sokrates „gonią za tym, co piękne i co dobre, … do rozumu dążą, … filozofują całe życie,”?  Ponieważ, jak to utrzymywał apostoł Paweł, który najwyraźniej „liznął trochę” filozofii Platona, „Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe.

Pytanie jednak, czy to Doskonałe naprawdę przyjdzie, skąd miał apostoł taką zdolność prorokowania, która – jak sam to podkreślił – „się skończy”? Otóż argument Platona, który na postawie zmysłowej obserwacji częściowego, niedoskonałego piękna, wykombinował poprzez ekstrapolację, że istnieje „piękno doskonałe”, krytykował jego uczeń Arystoteles, twierdząc, że jest to tylko wytwór wyobraźni, nie mający odpowiednika w rzeczywistości. To samo się odnosi do pojęcia Agape/Caritas. Stąd logiczny wniosek, że ta Miłość Idealna, będąc li tylko wytworem wyobraźni, nigdy się nie pojawi w rzeczywistości. A zatem ci, którzy naiwnie WIERZĄ łudząc się NADZIEJĄ, że MIŁOŚĆ idealna (Agape/Caritas) kiedyś przyjdzie, po prostu oszukują się sami. Naiwnie czekając na nadejście Absolutu, wierzący w SŁOWO św. Pawła za nic mają nasze ziemskie, zmysłowe starania by żyć PIĘKNIE, by zdobywać jak najbardziej szeroką WIEDZĘ, która według Ojców Kościoła „nadyma” ludzi grzeszną siebie pewnością.  To, że chrześcijaństwo chciało zniszczyć Erosa, który jednak przetrwał, zamieniając się niestety w wadę, bardzo celowo przypomniał Benedykt XVI w swej encyklice „Deus Caritas Est”. Bo przecież Eros to INSTYNKT ŻYCIA, zaś paulińska „boża miłość”, Agape która tym instynktem gardzi, to nic innego jak sztuczne USYPIANIE ROZUMU, który tak jak nasze zwykłe mięśnie, ulega atrofii, UMIERA, GDY ZAPRZESTAJE SIĘ GO ZMYSŁOWO POBUDZAĆ I ĆWICZYĆ.

Otóż w młodości miałem trudności w zrozumieniu, co jest takiego wspaniałego w tej Trójcy Słów Wiara, Nadzieja, Miłość – już wtedy wydawało mi się, że są to słowa od wewnątrz puste, li tylko przyjemnie łechtające próżność ich słuchaczy. Z czasem jednak doszedłem do zrozumienia – a „wiedza nadyma” – że te „słodkie wyrazy” mają bardzo praktyczne zadanie stępiania odruchów odpornościowych karmionych nimi osób, wprowadzając ich w stan poznawczej senności, przypominający afrykańską śpiączkę. A wtedy „boże pasożyty” robią swoje. Jak w praktyce ten proces „chrystianizacji” przebiega, pamiętają mieszkańcy Czarnej Afryki: „Gdy nadeszli misjonarze, to myśmy mieli pola jeziora i lasy, misjonarze zaś mieli w rękach Biblię. Misjonarze powiedzieli nam, byśmy zamknęli oczy i zaczęli się modlić. A gdy znowu otworzyliśmy oczy, to się okazało, że my mamy w rękach Biblię, a oni nasze pola i lasy…”. I ten proces powtarza się i dzisiaj, by przypomnieć jak przed lat z górą trzydzieści przybył do nas „nasz”, naśladujący św. Pawła, Wielki Misjonarz. Polacy namiętnie zaczęli się wtedy modlić i już po kilkunastu latach się okazało, że działający poprzez Opus Dei Zagraniczni Przedsiębiorcy, którzy rzeczonego ambasadora „Boga” do Polski na misję „nie lękajcie się Mamona” wysyłali, bez żadnej żenady zabierają sobie nie tylko co lepsze nasze zakłady pracy oraz nasze ziemie, ale i co dorodniejszy materiał na żony „do użycia” w swych sypialniach. A nam pozostawiają tabuny kleryków – i kolonizowane przez ten kler dewotki – z egzemplarzami Biblii przy (post-małżeńskich zazwyczaj) łóżkach…

This entry was posted in POLSKIE TEKSTY, religia zombie. Bookmark the permalink.

Comments are closed.