Upadek ideologii marksizmu i jego wpływ na upadek narodów słowiańskich

dr Marek Głogoczowski

 Upadek ideologii marksizmu i jego wpływ na upadek kultury duchowej narodów słowiańskich

Komentarz nt. “mutacji”, w latach 1989-91, systemu wartości dominującego w krajach Europy Wschodniej, wygłoszony w ramach  IV Konferencji Krajów Słowiańskich pt. “Byt i powinność. Status i funkcje wartości”. Rzeszów-Boguchwała, 29 maja – 1 czerwca 2003 r.

***

Ponieważ niniejsza konferencja dotyczy roli wartości zarówno w życiu indywidualnym jak i zbiorowym, więc od razu należy dokonać zasadniczego podziału wartości na te, zwane materialnymi, oraz te, określane jako duchowe. Jeśli chodzi o wartości materialne, to już w starożytności były one utożsamiane z semickim, syryjskim bóstwem Mamon, symbolizującym Pieniądz oraz Zysk. Pochodną tego chtonicznego (podziemnego, związanego z kultem śmierci) bóstwa jest zwykłe, profaniczne bogactwo, traktowane jako wartość sama w sobie, wymagająca do swego zaistnienia odpowiednio skonstruowanego systemu społeczno-politycznego, gwarantującego prawo do tej własności. Do wartości materialnych należą, w pewnym sensie, także tak zwane “wartości rodzinne”, według Biblii związane z posiadaniem, przez Głowę Rodziny, możliwie największej ilości potomstwa, a także posiadaniem przezeń domów, żon, sług, wołów, osłów oraz innych rzeczy które Jego są (patrz 10 przykazanie hebrajskiego Dekalogu, Wj 20, 17).

Jeśli chodzi natomiast o obce temu materialnemu, “zewnętrznemu” systemowi wartości, tak zwane WARTOŚCI DUCHOWE, to kojarzą się one historycznie z grecko-rzymską indywidualistyczną, zawartą wewnątrz człowieka wartością, określaną terminem Cnota albo Virtus. Do tych wartości zalicza się imponderabilia (rzeczy, których “nie da się zważyć”) takie jak odwaga, wiedza, oraz zdolność do racjonalnego rozumowania. Oczywiście osoby doskonalące u siebie Cnotę, z konieczności są abnegatami, nie przywiązują wartości do wymienionych powyżej Wartości Materialnych, symbolizowanych przez to chtoniczne bóstwo Mamon[i].

W starożytności, w kręgu pisanej kultury Grecji oraz Rzymu dominowały wartości “virtus”[ii], czego dowodem jest odnotowane przez ówczesnych historyków podejście do życia nie tylko Pitagorejczyków (których system wartości, jak podaje Encyklopedia Orgelbranda, był wzorem dla późniejszych o 25 wieków komunistów), ale także podejście do życia platoników, stoików, epikurejczyków oraz neoplatoników. We wszystkich tych grupach kulturowych dominowała ideologia ascezy, czyli umiaru w realizacji tak zwanych “wegetatynych” potrzeb człowieka, przy jednoczesnej hipertrofii potrzeb “duszy rozumującej” – a więc potrzeby ciągłego doskonalenia swej wiedzy oraz perfekcji zachowania się w świecie. Tak tę sprawę relacjonują znane źródła historyczne, a w szczególności Diogenes Laertios.

Oczywiście zarówno pisma, jak i zachowanie się realne ówczesnych filozofów odbiegało znacznie od kanonów zachowania się – oraz wyznawanych wartości – “licznych” (określenie Heraklita) obywateli oraz niewolników Grecji oraz Rzymu. Za wyjątkiem jednak relatywnie krótkiego okresu Demokracji Ateńskiej pożądania (oraz wartości) tych “licznych” nie miały możliwości zdominowania systemu etycznego Virtuti Militari (cnót wojskowych), na którym została oparta potęga Imperium Romanum.

Inaczej przedstawiała się sytuacja na południowo-wschodnim obrzeżu Morza Śródziemnego, gdzie dominował kult Molocha (hebrajskiego Molecha, czyli “Króla” lub “Pana”) przez Fenicjan zwanego Baalem. Z bardzo skromnych, zachowanych zapisków o kulturze Fenicjan (którzy dominowali podówczas ekonomicznie w rejonie Morza Śródziemnego) wynika, że cnota “virtus” była tam prawie nieznana, na odwrót, panował w tych państwach-miastach prawie niczym nie pohamowany kult Bogactwa, Zysku a zatem i Pieniądza – wprowadzonego zresztą przez tychże Fenicjan do masowego użycia. Niewątpliwym ułatwieniem w tym wywyższeniu Wartości Bogactwa był praktykowany przez te ludy, żyjące nie tylko z wytwórczości oraz handlu, ale i w znacznej mierze ze zbójectwa, semicki kult Molocha (Baala), dający możliwość “wykupienia się”, wobec “boga” z popełnionych zbrodni, zazwyczaj związanych z zawłaszczeniem dóbr należących do plemion “obcych”. Ten okrutny kult, polegający na całopalnych ofiarach z nie zepsutego jeszcze przez “grzechy”, dorastającego potomstwa, był także praktykowany we wczesnym Izraelu i z tych czasów zachowało się określenie Gehenna – oznaczające dolinę koło Jeruzalem, gdzie dokonywano “odkupicielskich” holocaustów – czyli całopaleń – dorastających dzieci[iii].

Przesiąknięta kultem Mamona fenicka Kartagina została ostatecznie zburzona w roku 146 przed Naszą Erą. W tym okresie Rzym także podbił Izrael, dzięki czemu zaczęły się w nim upowszechniać, obce ortodoksyjnemu judaizmowi, wpływy helleńskie. To właśnie wtedy co świetlejsi Żydzi zaczęli dostrzegać, że ich Świątynia w Jerozolimie, w której praktykowano “grzechów odkupywanie” za pomocą holokaustów niewinnych, domowych zwierząt, to jest po prostu “jaskinia zbójców” – by przytoczyć opinię Jezusa z Nazaretu zawartą w spisanych (już po zburzeniu tej Świątyni) Ewangeliach. To, że na przełomie Starej i Nowej Ery nastąpiło w Izraelu zderzenie się “inanimistycznych” wartości materialnych (wychwalanych przez Stary Testament) z wartościami o charakterze “virtus”, importowanymi ze zhellenizowanego Rzymu, najlepiej spuentował Jezus w swych, zapamiętanych do dzisiaj, antyfaryzejskich wystąpieniach “Nie będziesz służył dwóm Panom, albowiem jednego będziesz nienawidził a drugiego miłował, nie będziesz służył jednocześnie Bogu i Mamonie.” Zgodnie z tym zrozumieniem Prawdziwych Wartości, dla pierwszych chrześcijan pieniądz wydawał się być złem, po prostu śmierdział i z tego powodu należało się wystrzegać zbyt częstych z nim kontaktów.

W ciągu pierwszego tysiąclecia po Chrystusie chrześcijanie skolonizowali praktycznie całą europejską część starożytnego Imperium Romanum, pozostawiając tolerowanym przez nich Żydom zajmowanie się sprawami “nieczystymi”, a w szczególności obrotem pieniądzem. (Pierwsze monety wprowadzone do użytku przez powstające Państwo Polskie miały wybity na nich napis po hebrajsku “Mesko” czyli Mieszko.) Oczywiście obrót pieniężny nie we wszystkich krajach rozwijał się w sposób równomierny, te kraje, które aż do XIX wieku zachowały kolektywne formy własności (“królewskie” lasy, wody, oraz kopaliny w przypadku Polski Szlacheckiej, kolektywna gospodarka wiejska, tak zwane obszcziny, na ogromnych obszarach Rosji) nie odczuwały wielkiej konieczności oparcia swych gospodarek na obrocie pieniężnym i tę niechęć do pieniądza bardzo propagowały ówczesne elity tych krajów.

W Polsce na przykład, aż do połowy wieku XIX działał negujący własność prywatną Zakon Księży Komunistów, który w Górze Kalwarii prowadził – bogato sponsorowane przez lokalną arystokrację – seminarium kształcące nauczycieli do szkół wiejskich. Podobna w zasadzie sytuacja była we wszystkich krajach słowiańskich, za wyjątkiem być może Czech, które przeszły w pewnym momencie na kalwinizm, by wkrótce potem, w ramach represji po przegranej Wojnie Trzydziestoletniej, utracić elitę swej szlachty i ulec w znacznej mierze germanizacji.

Obcy duchowi słowiańskiemu (zwłaszcza temu reprezentowanemu przez prawosławnych, kultywujących wartość “soborności” czyli wspólnoty), kult Mamona docierał na nasze ziemie z Zachodu, początkowo z protestanckich Niderlandów – wtedy to zaczęła się na większą skalę korupcja szlachty, doskonale zarabiającej podówczas na eksporcie zboża, co polscy chłopi przypłacili zwiększeniem obciążeń wynikających z pańszczyzny. Niechęć jednak szlachty i do industrializacji i do “plebejskiego” handlu, była w Polsce powszechna, co widać było chociażby w strukturze społecznej przemysłowych miast Polski przed I Wojną Światową: w Łodzi, przed stuleciem, tylko 2 procent burżuazji było polskiego pochodzenia, jej większość stanowili Żydzi oraz Niemcy, co doskonale podpatrzył Wł. Reymont w książce “Ziemia obiecana”.

W tej sytuacji było rzeczą oczywistą, że spora część słowiańskiej inteligencji (mam na myśli głównie Polskę oraz Rosję) rekrutującej się ze zubożonej przez uprzemysłowienie szlachty, z entuzjazmem przyjęła idee socjalistyczne (czy nawet komunistyczne), co ilustruje powieść Stefana Żeromskiego “Przedwiośnie”. Narzucenie Polsce, w latach 1945-48, ustroju socjalistycznego zahamowało, w sposób decydujący, tak zwaną mamonizację (uzależnienie od pieniądza) naszego kraju, a także nawet opóźniło, w krajach Zachodu, proces totalnego przejęcia władzy przez elity finansowe. Zachód podówczas zaczął się bać komunistów, którzy po drugiej wojnie światowej uzyskali ogromne wpływy we Włoszech oraz we Francji, a w Grecji doprowadzili do rewolucji, którą w 1948 stłumiły oddziały wojsk amerykańskich. (Wtedy to, do rodzącej się socjalistycznej Polski uciekło z “amerykanizowanej” Grecji około 20 tysięcy osób, o czym się dzisiaj celowo nie pamięta.)

Nagły upadek systemu komunistycznego na Wschodzie Europy (który ja przypisuję wyłącznie korupcji poznawczej elity przywódczej KPZR oraz PZPR, umiejętnie “ustawianej”, przez tzw. “globalistów”), wyzwolił niewiarygodny wręcz, masowy pęd “do Mamony”, przy jednoczesnym niebywałym rozkwicie katolickiego religianctwa. Oznacza to, że i w Kościele, w ukryciu zaczęto czcić tego semicko-syryjskiego “Pana Zastępów” pod nazwą Mamon. Jak już zwracałem uwagę we wcześniejszych mych pracach[iv], obecnie traktowany jako wartość samą w sobie, termin WOLNY RYNEK, z niemieckiego Frei Markt, zaledwie 200-300 lat temu był synonimem FRYMARKU, czyli wszelkiego możliwego zła towarzyszącego sprzedaży przez sejm Rzeczpospolitej koncesji na eksploatację dóbr państwowych (głownie chodziło wtedy o kopaliny, ale były to także królewskie majątki ziemskie czyli proto-PGR-y). Ten obrzydliwy dla naszych przodków FRYMARK i FRYMACZENIE dobrami Rzeczpospolitej stały się dla obecnie rządzących naszym krajem elit wręcz Cnotą Najważniejszą. Przykładu tutaj dostarczają obecne, rządowe programy propagandowe, zachęcające do wejścia do UE, które są w istocie programami wyprzedaży “hurtem” – w ręce światowej hiper-burżuazji[v] – naszych praw własności do rodzinnego kraju.

Podobnej mutacji doznała tradycyjna wartość “virtus”, której Polakom, aż do lat wczesnej “Soliarności”, nie brakowało. Tutaj byliśmy świadkami, na przełomie lat 1989/90, prawdziwego “cudu nad Wisłą”. Opowiadał o nim w szczegółach pierwszy przewodniczący “Solidarności” Andrzej Gwiazda w czasie spotkania zorganizowanego przez kwartalnik “Obywatel” w październiku 2002 roku w Łodzi. Otóż wczesna “Solidarność”, ta z lat 1980-1981, aż do przesady manifestowała swe désintéressement sprawą indywidualnego bogacenia się, zwłaszcza kosztem innych – jednemu z gierkowskich ministrów miano za złe nawet to, że kupił sobie o jeden garnitur za dużo. I nagle, jak nadeszła wymarzona przez tą “Solidarność” demokracja, “w jednej chwili, w oka mgnieniu” (by zacytować słowa św. Pawła z “Listu do Koryntian”) elity “solidarnościowej” Polski “umarły dla skażonego socjalizmu i wzbudzone zostały dla nieskazitelnych wartości kapitalizmu” – czyli po prostu dla Pieniądza. Hasłem dnia, które trwa do dzisiaj, stało się nie przestarzałe “budowanie wspólnego dobra”, ale na odwrót, ultra egoistyczny kult społecznego pasożytnictwa, streszczającego się w idei “pierwsze sto milionów wolno nawet ukraść, by potem stać się porządnym człowiekiem w prawdziwie wolnym ustroju”. I ta optymistyczna KRYMINALIZACJA USTROJU STAŁA SIĘ WARTOŚCIĄ NADRZĘDNĄ, nie tylko w Polsce, ale w całej, w imponujacy wręcz sposób “zamerykanizowanej”, Europie Wschodniej[vi].

Współczesna Polska, wraz ze swą legendą “Solidarności”, swym Papieżem i swymi Laureatami Nagrody Nobla stała się największym – obok Wielkiej Brytanii – sojusznikiem USA w jego napaści na socjalistyczny Irak. Co zaś sądzą inne, bardziej niż my przywiązane do wartości “virtus” kraje, o obecnych “mocarstwowych” poczynaniach USA wraz z garstką jego wasali? Pozwolę sobie zacytować wypowiedź prawnika Rainiera Rothe zamieszczoną na pierwszej stronie szwajcarskiego tygodnika Zeit-Fragen (i powtórzoną w dwumiesięczniku w jezyku angielskim Current Concerns nr 3/2003). Autor ten pisze “W czasie gdy Sojusz Zbrodniarzy Wojennych zachowuje się w Iraku w coraz mniejszym stopniu jako armia okupująca, a coraz bardziej jak pozbawiony jakiejkolwiek moralności gang Złodziejskich Baronów, narody świata bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości domagają się sprawiedliwości oraz pokoju.”

W warunkach Megacenzury (jest to określenie prof. Mirosława Zabierowskiego z Wrocławia) jaka zapanowała w polskich mediach po roku 1989, ten głos narodów świata jest w naszym kraju prawie niedosłyszalny. Ale i u nas znajdują się szczeliny w tej “Megacenzurze”. Obecnemu prezydentowi miasta Krakowa, profesorowi Jackowi Majchrowskiemu[vii] udało się opublikować w Gazecie Krakowskiej z 25 marca br. artykuł pt. “Pax Americana”, który kończy się podobnym, jak artykul w szwajcarskim Zeit-Fragen, akcentem. Jest nim (dziecinna?) nadzieja, że tak, jak po II Wojnie Światowej był sąd w Norymberdze nad tymi, którzy tę wojnę rozpętali, tak znajdzie się i kolejna Norymberga dla tych, którzy zorganizowali napaść na Irak (i w podtekście, rozpętali Pełzającą – jak wąż zwany Anakondą – III Wojnę Światową). A ponieważ my, jako Naród, w ten atak Zbrodniarzy Wojennych zostaliśmy wmanipulowani, więc za modły do Mamona polskich ELIT KRYMINALNYCH prawdopodobnie przyjdzie nam niezadługo zapłacić. Prawdopodobnie zapłacimy poprzez utratę części terytoriów, które otrzymaliśmy po II Wojnie Światowej jako rekompensatę za nasz narodowy wkład w ówczesne zwycięstwo nad nazizmem. Zwycięstwo osiągnięte nie podstępem względnie przekupstwem, ale dzięki cnocie “virtus” naszych, nie tak znowu odległych, przodków.


[i] Ten podział na wartości “duchowe” (istniejące wewnątrz osobnika, endogenne), oraz wartości “materialne” (widoczne w otoczeniu tego osobnika, a zatem egzogenne, jako że w znacznym stopniu uwarunkowane istnieniem odpowiedniego systemu prawa) staje się jeszcze bardziej wyrazisty, jeśli uwzględnimy, że po łacine “dusza” to jest “anima”, a więc chodzi tutaj o wartości animistyczne, czy wręcz animalistyczne, zwierzęce, jako że Cnoty, takie jak odwaga, przyjaźń, doświadczenie życiowe, dążność do eksploracji i poznania otoczenia, charakteryzują praktycznie całe KRÓLESTWO ZWIERZĄT. Znany szwajcarski biolog oraz psycholog Jean Piaget podkreśla, że te wartości “animalistyczne”– i narzucone przez nie poznawcze zachowania się zwierząt – stanowiły i stanowią MOTOR EWOLUCJI świata ożywionego.

Natomiast wartości materialne, czyli symboliczna wartość jaką posiadają (martwe zazwyczaj) przedmioty, a w szczególności pieniądze, to są wartości inanimistyczne, charakterystyczne dla kultu (i kultury) Mamona oraz kultu starożytnego Molocha/Baala. Te “inanimistyczne” bóstwa (zwane bóstwami śmierci) wywołują u ich wyznawców STRACH paraliżujący ich odruchy Rozumu. Jest to strach zarówno przed Martwą Literą Prawa (zwłaszcza Prawa Własności), jak i strach przed Brakiem Pieniędzy, utratą pracy, i tak dalej. Sparaliżowani tym STRACHEM “inanimiści” w sposób spontaniczny, poprzez swoją działalność, dążą to totalnej “inanimacji” (zamiany w martwe przedmioty) swego otoczenia – co doskonale widać w krajach zdominowanych przez Cywilizację Pieniądza.

[ii] Sprawie wartości “virtus” u starożytnych Rzymian było poświęcone kilka lat temu specjalne, interdyscyplinarne seminarium na Uniwersytecie Jagiellońskim. Prowadzący to seminarium, historyk dr Józef Płazak z tegoż Uniwersytetu, zapytany jak kształtowała się sprawa wartości “virtus” u współczesnych Rzymianom Judejczyków, stwierdził autorytatywnie, że w judaiznie nie było w ogóle ani pojęcia, ani zachowań, odpowiadających rzymskiemu  “virtus”.

——————————————

[iii] Ponieważ w trakcie dyskusji w Boguchwale nad mym referatem padło pytanie, skąd wziąłem dane o dominującym kulcie Molocha na południowo-wschodnich obrzeżach Morza Śródziemnego i dlaczego ograniczam go do ludów semickich, skoro także w Iliadzie król Agamemnon ofiaruje swą córkę Ifigenię bogom za swe zwycięstwo, więc koniecznym stało się rozszerzenie tej części mej wypowiedzi. Dane o rytualnych ofiarach z dzieci w Izraelu, trwających co najmniej aż do VII wieku pne., znajdują się w Biblii oraz w wielu encyklopediach. W szczególności w Encyclopedia Britannica podaje taką informację:

Dzieci były zabijane i palone tak jak zwykłe ofiary całopalne, ich krwią skrapiano sanktuarium. … Miejscem kultu wydaje się być Jeruzalem i okres w którym ten kult kwitnął nie faworyzuje żadnego znaczniejszego wpływu fenickiego, jak i też nie wydaje się on pochodzić z Babilonu.

Zasadnicza różnica między Grekami a Fenicjanami (oraz Hebrajczykami) polegała na tym, że ci pierwsi byli politeistami, natomiast ci drudzy mieli skłonność do monoteizmu, przez co okrutny i demoralizujący – jako że “zasłaniający grzechy” – kult Baala/Molocha był wśród tych ludów kultem centralnym, silnie wpływającym na system wartości jakie wyznawano zarówno w Kartaginie jak i w Jerozolimie. Jeśli zaś chodzi o porównania systemu wartości  Stanów Zjednoczonych dzisiaj, do Kartaginy przeszłości, to od pewnego czasu ta analogia pojawia się w pismach zachodnich politologów, w szczególności w krajach frankofońskich. Ja sam po raz pierwszy o tym porównaniu słyszałem od historyka Michela Luc na konferencji zorganizowanej latem 2002 w Ardenach w Belgii przez PNC – Partie National Communitaire Europeen.

[iv] Patrz: Marek Głogoczowski “Frymark – czyli ‘pomroczność jasna’ polskiej inteligencji” [w] Proza,proza, proza…t. I, ZLP Oddział w Krakowie, 1995;  skrócona wersja tego artykułu pt. “Frymarczenie” opublikowana została przez Przegląd Tygodniowy nr 10, Warszawa 1995.

[v] Pojęcie “hiper-burżuazji” wprowadził w artykule “La naissance de l’hyperbourgoisie” (Narodziny hiper-burżuazji ), francuski politolog Dennis Duclos, w wielkonakładowym miesięczniku Le Monde diplomatique, z sierpnia 1998. Te gigantyczne “przemiany własnościowe” z jakimi mieliśmy – i nadal mamy – do czynienia w ostatnim piętnastoleciu w skali całego globu, winny nosić według niego nazwę “Wielkiej Rewolucji Hiper-burżuazyjnej”.

[vi] Warto w tym miejscu dodać, że tak jak w Kartaginie (oraz w starożytnym Izraelu), rytualne “zrzucanie grzechów” na kozły ofiarne (“baranki boże”) dość skutecznie likwidowało skrupuły moralne ówczesnych rabusiów (“rabów bożych”?), tak w okresie “Wielkiej prywatyzacji” po roku 1989, szeroko nagłaśniane oskarżenia “komunistów” o wszelkie możliwe zbrodnie, wspaniale “oczyszczało sumienia” przedsiębiorczych prywatyzatorów dóbr, uprzednio uznawanych w Rzeczypospolitej za wspólne. Jak widać socjotechniki skutecznej – i “moralnie wzniosłej” – grabieży nie zmieniają się od tysiącleci.

[vii] Jak się dowiedziałem, w trakcie dyskusji nad mym referatem, prezydent miasta Krakowa został “ukarany”, za swą krytykę władz USA, zakazem pojawiania się w pobliżu prezydenta Busha w okresie gdy on przebywał w Krakowie, pod koniec maja 2003.

This entry was posted in polityka globalizmu, POLSKIE TEKSTY. Bookmark the permalink.

Comments are closed.