ZABIJANIE BEZRUCHEM MÓZGÓW 2 z 3
Tekst części 1A (z 3) na http://wiernipolsce.wordpress.com/2012/10/28/6046/
Tekst części 1B (z 3) na http://prawda2.info/viewtopic.php?t=21069 z komentarzami
2.1. Problem „nowego lękactwa” ludności H-GMO*, zwłaszcza w USA
(*H-GMO – Human Genetically Modified Organisms)
Chodzi mi tutaj o rzecz dość dobrze znaną już w starożytnej Grecji oraz Rzymie, mianowicie o takie ukształtowanie własnej osobowości aby nie lękać się tworów urojonych, w tym i własnej śmierci (bo jeżeli jesteśmy – to śmierci przecież nie ma, a jeśli się ona pojawi to nas już nie będzie, jak to słusznie zauważył znienawidzony przez Kościół Powszechny Epikur). A to „nowe lękactwo” urojonych zagrożeń to rzecz, która mnie od kilku lat zdumiewa. Zwłaszcza iż dotyczy to zagrożeń, które wcześniej traktowano jako coś najzupełniej normalnego. By wskazać tu na zdjęcie smug kondensacyjnych po samolotach, które w trakcie pisania niniejszego tekstu, 10.10.2012, otrzymałem od absolwenta Politechniki Gdańskiej Stefana Grabskiego, lokalnego przedstawiciela „dużego” biznesu:
Z następującym komentarzem:
Już wiem czym ostatnio oddychamy : cytat z Holdrena: “prowadzone sąeksperymenty, w czasie których do powietrza uwalniane są cząsteczki baru, magnezu, aluminium, nano-włókien oraz innych substancji.” Pomyślcie co oznaczają “inne substancje”. Ładna fotka dziś na wp.pl, którą załączam i wyjasnienie z kręgu Obamy: owszem, to nasze dzieło – walczymy z ociepleniem klimatu. Tylko, że przy okazji chorujemy i umieramy akurat my, tutaj w Polsce. Fotek chmur chemicznych nad Gdańskiem mam zatrzęsienie.
I jeszcze jedna informacja, otrzymana na początku października od mego znajomego z USA inż. Andrzeja Chęcińskiego:
W późnych latach 90-tych, naukowiec o imieniu Jennifer Luke wykonała pierwsze badanie wpływu fluorku sodu na szyszynkę. Stwierdzono, że szyszynka, znajdująca się w środku z mózgu, jest ewidentnym celem fluorku… Fluorek sodu kalcyfikuje szyszynkę i silnie hamuje jej aktywność, tak, że nie jest już w stanie skutecznie utrzymywać równowagi hormonalnej w ciele. … Fluorek sodu ZABIJA SZYSZYNKĘ – zamienia ją na przeźroczystą galaretkę. Więcej o szyszynce znajdziesz tutaj Szyszynka, tunele rzeczywistości i 2012.
Do tych otrzymanych przeze mnie e-listów z ostatnich tygodni warto dodać wcześniejsze, szeroko rozpropagowane w Polsce „listy do władz” importowanej z USA profesor neurobiologii Marii Majewskiej nt. „wywołujących autyzm” szczepień ochronnych, oraz liczne pisma mego kolegi dr inż. Piotra Beina z Kanady, powołującego się na autorytet angielskiego chemika dr Chrisa Busby głoszącego „złą nowinę” o tym, że nawet najmniejsza doza promieniowania jonizującego może być przyczyną strasznych chorób, a w szczególności raka.
No i w końcu października, poprzez kontakt „trevis” z portalu www.prawda2.info otrzymałem cały artykuł, będący wywiadem z kryjącym się za pseudonimem Mark Randal agentem wielkich firm farmaceutycznych oraz wytwórni detergentów. Agent ten głosi takie oto prawdy objawione: „Mamy do czynienia z podstawowym fałszywym założeniem o szczepionkach. Że od wewnątrz stymulują immunologiczny system do kreacji warunków dla odporności przeciw chorobie. To złe założenie. To tak nie działa.” Temu bęcwalizmowi na portalu prawda2.info towarzyszyły liczne entuzjastyczne komentarze w stylu anonima „danush”: „Ktoś mądry powiedział, że KAŻDA SZCZEPIONKA USZKADZA MÓZG I NISZCZY INTELIGENCJĘ NASZYCH PRZYSZŁYCH POKOLEŃ. Zgadzam się”.
No i właśnie, odezwał się ktoś, kto już prawie w całości wysterylizował swój mózg z kory asocjującej (łączącej) dostrzegane fakty w szersze pojęcia. O tym socjobiologicznym zjawisku zaniku kory mózgowej w „cywilizacji made in USA” pisał już przed pół wiekiem, obecnie coraz bardziej zapominany francuski arystokrata Henri de Motherlant, w książce “Chaos i noc“. Określił on w niej Amerykanów jako “jedyny naród, który potrafił obniżyć poziom ludzkiej inteligencji i jakości człowieczeństwa – i to w skali całego globu – tego jeszcze nigdy nie widziano. Oskarżam Stany Zjednoczone o ciągłe trwanie w zbrodni przeciw ludzkości.”
2.2. Czego nie dostrzegają H-GMO wyobrażające sobie, że zwierzęta to tylko pewna odmiana maszyn
Bowiem jak się bliżej przypatrzeć danym, na które zwykli się powoływać wyszczególnieni powyżej korespondenci, to wskazują one na dokładnie odwrotną rzeczywistość. Rzeczony „Mark Randal”, agent reklamowy gigantycznych Korporacji nasycających świat nie tylko detergentami, ale także lekami i kosmetykami, głosząc swą „prawdę objawioną” nie zniża się do przytaczania jakichkolwiek dostępnych do weryfikacji faktów, a jeśli chodzi o te ostatnie to zaprzeczają one jego „objawieniom”. By wskazać tutaj na me osobiste doświadczenie z okresu gdy miałem lat 6 w prewentorium w Rabce: przeszedłem w wtedy prawie wszystkie dziecięce choroby zakaźne i po tym, bardzo nieprzyjemnym dla mnie epizodzie życia, wyraźnie wykształciła się u mnie na te choroby odporność. Także chciałbym przypomnieć tutaj, że główny radiolog Polski, prof. Zbigniew Jaworowski po wielokroć wskazywał, że post-czarnobylskie dawki promieniowania jonizującego w sposób statystycznie widoczny poprawiły stan zdrowia napromieniowanej ludności: chociażby tylko ilość defektów genetycznych u dzieci ze środkowej Europy zrodzonych wkrótce po tej awarii wyraźnie się zmniejszyła (patrz „Dobroczynne promieniowanie”[i]).
Co ciekawsze, gdy pod koniec lat 1990 na dużej grupie zaszczepionych i nie zaszczepionych noworodków (FURDA[ii]), szczegółowo sprawdzono wpływ rtęci zawartej w szczepionkach dla niemowląt na późniejsze tych dzieci zdrowie, to okazało się coś, co zdumiało samych lekarzy: szczepienia z zawierającym rtęć thirmesolem spowodowały nie wzrost ilości wypadków autyzmu w wieku późniejszym, ale wręcz na odwrót, przyczyniły się do lepszego zdrowia psychicznego dzieci „poczęstowanych” preparatami z rtęcią. A co do wpływu fluorku sodu na kalcyfikację szyszynki, to jak sprawdziłem oryginalną pracę Jennifer Luke, to zaobserwowała ona to zjawisko przy okazji sekcji zwłok 11 bardzo starych ludzi o średniej wieku 82 lata! A sugestia, że to zjawisko pojawia się już u dzieci jest, jak sama napisała, tylko hipotezą „wymagającą potwierdzenia”[iii]. A zatem jest to hipoteza analogiczna do tej, że karmienie dzieci chlebem z masłem prowadzi do zatkania i usztywnienia ich żył przez cholesterol – bo to w istocie się obserwuje u osób starszych, nie zażywających wystarczającej ilości ruchu.
2.3. Znienawidzone przez Homo Imbecilis Prawo Paracelsusa
(Homo Imbecilis – specyficzny H-GMO wyhodowany w Pracowniach Nowego Świata)
Co więcej, wszystkich tych efektów uodporniających małych – a nawet i często średnich – dawek wszelakich trucizn można się z góry spodziewać, jeśli zna się podstawowe dla praktyki farmacji prawo Paracelsusa „to dawka decyduje o tym, czy dany środek jest trucizną czy lekarstwem”. (To prawo Paracelsusa pokrywa się ze starą rzymską obserwacją „co cię nie zabije, wzmocni cię” – quod me non necaverit, certe confirmabi). Poniżej przytaczam znany praktykom tak zwanej hormezy radiacyjnej wykres, ilustrujący jak działa Prawo Paracelsusa w przypadku najrozmaitszego typu napromieniowań (na osi „Efekt” poniżej poziomej linii kreskowanej naszkicowane są efekty dobroczynne dla organizmu jako całości, powyżej niej szkodliwe):
Widoczny na powyższym schemacie próg 0,2 Gy, od którego „dobroczynne” dawki napromieniowania zamieniają się w „złoczynne”, wraz z powtarzaną wielokorotnie ekspozycją na promieniowanie przesuwa się w prawo, w kierunku większych dawek. Osobom nie chcącym wierzyć, że coś takiego jak nabyta, przez częstą ekspozycję na promieniowanie jonizujące, radioodporność istnieje, przytaczam pracę wskazującą, jak znacznie wzrasta szybkość procesu naprawy DNA limfocytów pobranych od lekarzy pracujących w „sanatorium radonowym” w byłej kopalni uranu w Austrii. Dane te pochodzą z czasopisma „Radiation Research” z roku 1980[iv] i są od ponad 30 lat celowo ukrywane, by straszyć prostych ludzi tragicznymi dla ludzkości skutkami napromieniowania, zwłaszcza przez zubożony w radioizotopy uran, „strzelający” od czasu do czasu, podobnie jak radon, jonizującymi cząsteczkami alfa o bardzo krótkim zasięgu.
I tutaj, jako wieloletni obserwator coraz bardziej rozpaczliwie „zamerykanizowanego” (tzn. bez żadnej przesady, zbęcwalonego) świata zobowiązany jestem sformułować co najmniej trzy uwagi.
Po pierwsze, te „amerykańskie strachy” przed aluminium, strachy przed rtęcią, przed małymi dawkami promieniowania jonizującego czy przed „zabijającymi mózg” szczepionkami, są bardzo wyraźnie produkowane – i rozpowszechniane (patrz monitor-polski) – przez osoby mentalnie ukształtowane w wysoce zmechanizowanej i sterylnej kulturze „żydo-anglosaskiej”, czyli głównie GB +USA.
Po drugie, społeczne zniknięcie w ostatnich dekadach banalnych skojarzeń, że małe ilości toksycznych środków są dla organizmu bodźcem do uodpornienia się na większe ilości tych toksyn, jest świadectwem rosnącego w zatrważającym tempie „ubóstwa myśli” osób nie potrafiących skojarzyć choćby tego, że „kąpiele słoneczne” mają zasadniczy wpływ na poprawę stanu naszego ogólnego zdrowia, eliminację wielu chorób skóry itp. Ja tę banalną prawdę rozumiałem już w wieku lat kilkunastu, gdy czytałem kryminały Agaty Christie, w których bohaterowie specjalnie się faszerowali małymi dawkami arszeniku, aby stać się odpornymi na śmiertelne dawki tej trucizny.
Po trzecie, już ponad 40 lat temu, na zakończenie mego pobytu jako graduate student na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, napisałem „meta-Ph.D. Thesis” w której omawiałem wyhodowanie w Nowym Świecie nowej odmiany człowieka, którą wtedy określiłem dosadnie jako „homo imbecilis”, a dzisiaj bym eufemistycznie nazwał H-GMO, czyli Osobniki Genetycznie Samo-Zmodyfikowane w Odpowiedzi na Wyzwania Cywilizacji Pieniądza. Chodziło mi wtedy, 40 lat temu, o nauki kilku profesorów tego podówczas najbardziej prestiżowego w USA Uniwersytetu. Ci H-GMO publicznie się bowiem przyznawali, że nie potrafią odróżnić istot ożywionych od martwych urządzeń. Ten charakterystyczny, zwłaszcza dla anglosaskich przedstawicieli Nauki oraz Filozofii brak „rozdzielczości” organów wzroku, najwyraźniej zaczął mieć swe przerzuty i w Polsce dzisiaj, szczególnie wśród osób, które spędziły kilka dekad w specyficznej atmosferze „oddychających wolnością Pracowni” zaatlantyckiego Imperium.
2.4. AUTO-REGENERACJA – to podstawa wiecznotrwałości przebiegającego w cyklach życia
Skąd zatem się wzięło to narastające w sposób obecnie lawinowy, szczególnie w ciągu ostatnich dekad, wyraźnie ‘pozbawione rozumu’ przekonanie „kontestatorów cywilizacji”, że niektóre powszechnie używane substancje (na przykład aluminium w mym, codziennie używanym, włoskim ekspresie do kawy) mają wybitnie toksyczny charakter?
Na ten temat pisałem już 30-40 lat temu lekko satyryczne, popularno naukowe artykuły, które Jerzy Giedroyć publikował mi w paryskiej „Kulturze”. Mianowicie „z kim przestajesz, takim się stajesz”. Jak się żyje w totalnie zmechanizowanym, „cieplarnianym” otoczeniu, pozbawionym nieprzyjemnych dla ciała bodźców, to z czasem nabiera się przekonania, że żywe organizmy zachowują się jak maszyny – a w szczególności jak zegarki, które wkrótce po ich upowszechnieniu się stały się, bez żadnej poważnej dyskusji na ten temat, „kartezjańskim”, naukowym modelem funkcjonowania istot żywych. A o nasze „zegarki” należy oczywiście dbać, aby jakieś ziarenko piasku nie dostało się między ich „tryby” psując – tak jak w zegarku, w sposób nieodwracalny – nasz bio-mechanizm.
Bowiem właśnie z takiego, „kartezjańskiego” (nie)zrozumienia funkcjonowania ludzkich organizmów biorą się te wszystkie, postmodernistyczne strachy „przed promieniowaniem”, „przed opryskami z nieba” i oczywiście przed ludobójczymi, – a przynajmniej mózgobójczymi – szczepieniami.
Wypada mi tutaj wskazać jeszcze raz – gdyż repetitio mater studiorum est (czego nie może pojąć znany lingwista Noam Chomsky) – na differentia specifica między martwymi i ożywionymi „mechanizmami”. Te ostatnie po prostu posiadają ZDOLNOŚĆ AUTO-REGENERACJI, w przeciwieństwie do np. samochodów same potrafią się wyleczyć z najrozmaitszych zranień, zatruć i innych uszkodzeń ich zewnętrznych i wewnętrznych narządów. I co jest bardzo istotne, ta kompletnie niezrozumiała dla „kartezjanistów” cecha ustrojów ożywionych nie jest – i z definicji nie może być – zakodowana na pozbawionych życia, martwych, długich łańcuchach molekuł kwasu rybonuklinowego.
Podwójna spirala tej wielkiej, dostrzegalnej pod zwykłym mikroskopem organicznej molekuły przecież nie posiada ani możliwości swej auto-replikacji, ani możliwości naprawy swych uszkodzeń. Do tego konieczną jest obecność w pobliżu całego szeregu enzymów oraz „materiałów budowlanych”, z których uszkodzony fragment DNA jest odtwarzany (Patrz Tuschl et al. cytowany powyżej). Stąd też zupełnie ‘futile’ (by użyć angielskiego słownictwa) są wysiłki tych monstrualnych obecnie rozmiarami laboratoriów, pragnących poznać tajemnicę życia poprzez szczegółowe badania składu cząsteczek kwasów organicznych, tak uroczo antropomorfizowanych przez „poetę darwinizmu”, ulubionego przez portal „racjonalista.pl” Richarda Down-kins’a.
Na fotografii poniżej: młody, dotknięty autyzmem badacz istoty życia, marnuje swe życie tępo patrząc na wzór jakiejś molekuły. W ten właśnie sposób „zabija bezruchem” on w sobie połączenia neuronalne normalnie pobudzające ludzi do starań o lepsze zrozumienie świata.
2.5. Biologiczne implikacje METAFIZYKI PROCESU cyklicznej odnowy (regeneracji) tkanek
Coś jednak zaczyna nam świtać nam w głowach, jeśli przyjmiemy do wiadomości – czego znakomita większość obecnie „pozorujących autyzm” teoretyków ewolucji boi się zrobić – że istotą cyklicznych procesów „wiecznej odnowy” struktur ożywionych jest ich chemicznie spontaniczna zdolność do odtwarzania „skonsumowanych”, w jakiś sposób, produktów bio-syntezy. (Detale molekularne tego poza-maszynowego, niezbędnego dla podtrzymywania życia procesu „turnover”, są omawiane na stronach 78-104 książki „Atrapy i paradoksy nowoczesnej biologii” [AiP],oraz w Dialogu IV „Syndromu Ślepego Zegarmistrza”, niestety po angielsku)
Po pierwsze, w okresie gdy organizm jest jeszcze bardzo młody, a zatem posiada bardzo silny, wewnętrzny „napęd” do rozbudowy swych organów, to ewentualne uszkodzenia jego powstających narządów ulegają bardzo szybkiej – i skutecznej – regeneracji. Dobry przykład tego zjawiska podaje Karol Darwin w książce „Zmienność zwierząt i roślin pod wpływem ich udomowienia”: otóż angielscy XIX-to wieczni lekarze mieli zwyczaj amputować dodatkowe „szóste palce” jakie się pojawiają w pewnym procencie nowonarodzonych dzieci. I ci lekarze mówili mu, że gdy tych amputacji się dokonuje bezpośrednio po urodzeniu, to ten szósty palec potrafi u niemowlaka odrosnąć, ale gdy tych amputacji dokonuje się w okresie późniejszym, to odrost nadliczbowego palca już nie następuje.
Wskutek tego „wigoru wzrostu” noworodków, uszkodzone przez rtęć obecną w szczepionkach organy szybko się regenerują – a nawet i ‘nad-regenerują’[v] – co jest podstawą uodpornienia się organizmu na przyszłe perturbacje jego dynamicznej struktury. Z tego ‘meta-maszynowego’ faktu bardzo wyraźnie wynika, że nie ma co się bać nawet dość znacznej ilości szczepień w wieku niemowlęcym. Jeśli tylko te wszystkie „znęcania się” nad niemowlakiem jest on zdolny przetrwać, to mu to później wyjdzie na zdrowie. Jak już wcześniej wzmiankowałem, dzieci silnie pobudzane, wkrótce po urodzeniu, poprzez hormetyczne „uderzenia” (bodźce) szczepieniami z użyciem zawierającego rtęć thimerosalu, okazały się być w wieku późniejszym mniej predestynowane do niedowładu mózgu określanego jako autyzm, niż te nie szczepione. (Prawdopodobnie także takie, zmuszane w niemowlęctwie do walki z hormetycznymi „truciznami”, dzieci będą później bardziej odporne na rozmaite formy raka, tak jak to ma miejsce w przypadku „niszczenia ciała” za pomocą średnich dawek tego ciała napromieniowania – patrz „Dobroczynne promieniowanie” Jaworowskiego).
To wszystko co powyżej napisałem brzmi jak „straszne” recepty Paracelsusa sprzed 500 lat, który do leczenia syfilisu zalecał nacieranie ciała rtęcią, ‘rozbudzającą’ układ odpornościowy dotkniętej wczesnym stadium syfilisu osoby. Ale właśnie na tym polega PROCES ŻYCIA, potrzebujący silnych bodźców do swego przeciw-cywilizacyjnego rozkwitu: „kto dzieckiem w kolebce łeb urwał hydrze, ten młodym zdusi centaury”. (A. Mickiewicz „Oda do młodości” – to informacja dla „doucznej”, w wieku XXI, polskiej młodzieży.)
Warto w tym miejscu przypomnieć, że w społeczeństwach przed-higienicznych, sama obecność w otoczeniu dziecka „szkodliwych” antygenów, pochodzących chociażby z brudu, wystarcza do rozbudzenia jego układu odpornościowego: zjawisko autyzmu w takich „zacofanych” krajach jest rzadkie; jak to potwierdzono statystycznie, w USA wypadki autyzmu koncentrują się szczególnie w sterylnych dzielnicach dla bogaczy. Trzeba także pamiętać, że szczepionki zawierające trujące elementy, które są dobroczynne gdy są aplikowane w bardzo wczesnym wieku, kiedy to organizm szybko neutralizuje i eliminuje szkodliwe dlań substancje, mogą się okazać szkodliwe w wieku zaawansowanym, kiedy to i usuwanie obcych substancji i regeneracja uszkodzonych organów jest bardzo już spowolniona. Dotyczy to także skutków nadmiernych wysiłków fizycznych, chociażby przemęczania wzroku: J. B. Lamarck oślepł w wieku 75 lat wskutek zbyt intensywnego przesiadywania przed wynalezionym właśnie wtedy mikroskopem.)
2.6. Tworzenie IN-FORMACJI to metafizyczna zdolność tylko ustrojów ożywionych
Bardzo sugestywnym przykładem, do jakiego stopnia odpowiednia stymulacja z zewnątrz jest niezbędna do osiągnięcia pełnej dojrzałości przez rozmaite nasze zmysły, były zrobione około 30-40 lat temu doświadczenia z zasłanianiem oczu u nowonarodzonych kociąt. (Koty, podobnie jak i ludzie oraz inne ssaki, rodzą się z niefunkcjonalnymi jeszcze oczyma.) Kocięta hodowane przez pierwsze trzy miesiące z „klapkami na oczy” pozwalającymi widzieć tylko przez pionowe – względnie poziome – szparki, po zdjęciu tych „klapek” już do końca ich życia nie spostrzegały przeszkód mających nie znany im w ich „dzieciństwie” poziomy – bądź alternatywnie pionowy – charakter. I to jest dokładnie to, co się dzieje z ludźmi, wychowywanymi od dziecka w ultra stechnicyzowanym, , a w dodatku jeszcze totalnie skomercjalizowanym i pozbawionym przedindustrialnych „smrodów” środowisku.
Czego zatem, zarówno młodzi jak i starsi ludzie, chociażby w Polsce dzisiaj, „uczą się” nie dostrzegać? Przede wszystkim tego, że żyjąc w coraz bardziej komfortowych, „bezwysiłkowych” warunkach, sami tracą zarówno swój wigor[vi], jak i zdolność percepcji jak rzeczy naprawdę wyglądają. Na dalszą metę do powolnego ludobójstwa nie potrzeba przecież żadnych szczepionek, wystarczy tylko „zabijający od wewnątrz”, ultra-zurbanizowany, siedzący tryb życia. Tak zwane ZABIJANIE BEZRUCHEM[vii] to przecież podstawowa broń światowych elit kryminalnych, w języku religijnym określanych mianem „globo-pasterzy”, dążących do „umatolenia” swych trzód w ramach prowadzenia ich do „boga”. „Boga” bądź to w formie „ponadnarodowego” dolara, bądź równie ponadnarodowego krzyża (proszę zauważyć, ze oba te przedmioty są MARTWE. Do problemu wpływu na ludzkość tych dwóch światowych żydo-chrześcijańskich idoli jeszcze powrócimy.)
Gdańsk, 22 listopad 2012
***
Poniżej projekt flagi konfraterni „skull & bones” ściśle powiązanej z CIA i rządzącej w USA w okresie zamachów na WTC i Pentagon 9-11-2001. Ponoć większość obywateli tego chorego na obłąkańczą chciwość, modelowego dla Świata super-kraju wciąż wierzy, że tej hi-tech zbrodni 9-11 dokonali arabscy piloci naprowadzani na cel rozkazami wysyłanymi z jaskiń Afganistanu.
[iv] Tushl et al., Effects of Low-Dose Radiation on Repair Processes in Human Lymphocytes, Radiation Research, 81, 1-9, 1980 http://www.rrjournal.org/doi/abs/10.2307/3575358?journalCode=rare
[v] Ten biologiczny proces nadregeneracji jest niczym innym jak manifestacją obecnie prawie totalnie zapoznanego PRAWA BIOLOGII LAMARCKA. Od strony biochemicznej nad-regeneracja jest bowiem logicznym następstwem dwustopniowego DNA→RNA→białka systemu syntezy tych białek: namnożenie (DNA→RNA), w trakcie tej syntezy, fragmentów RNA „wybranych, przez wybiórcze zużycie białek”, przyspiesza proces regeneracji „skonsumowanych” białek, a jednocześnie stwarza chemiczną „zachętę” do wybiórczej transkrypcji odwrotnej nadmiaru lokalnych kopii RNA→DNA. A taka wewnętrzna ‘inżynieria genetyczna (identyczna z tą,. jaką się stosuje na masową skalę, w laboratoriach farmaceutycznych) automatycznie powoduje zapamiętanie, na bardzo długie okresy czasu, nabytych poprzez ćwiczenie odruchów warunkowych – patrz strony 78-104 AiP na ten właśnie temat.)
Szwajcarski biolog Jean Piaget to lamarckowskie zjawisko nadregeneracji nazwał „wyrównaniem homeostazy organizmu z nadkompensacją” (po francusku „la reéquilibration majorante”). I z tego, ściśle zoologicznego, poza-maszynowego PROCESU NADREGENERACJI uczynił on podstawę całego rozwoju osobowości dziecka, PROCESU przebiegającego w dość ściśle zdefiniowanych i określonych w czasie kolejnych fazach. Gdy nie ma odpowiednich ćwiczeń narządów ruchu oraz zmysłów na pewnym „krytycznym” etapie wzrostu, nie ma rozwoju bardziej wyspecjalizowanych organów. Niedokształcenie, wskutek braku odpowiednich bodźców, narządu mowy najlepiej ilustrowały znane jeszcze w XIX wieku historie „dzikich dzieci” wychowywanych w lasach przez zwierzęta: gdy w wieku lat 7-10 znalazły się one znowu wśród ludzi, to już nie potrafiły nauczyć się ludzkiego języka.
[vi] Najlepszym przykładem zaniku witalności „starającego się dogonić Zachód” polskiego społeczeństwa jest to, że w ciągu ostatnich 40 lat, czyli od czasów „rozwojowo” nastawionego Gierka, ilość żywych spermatozoidów w spermie przeciętnego Polaka zmalała aż 2,5 krotnie (z 50 tys. na 20 tys. w cm3)
[vii] Oto kilka przykładów tego, prawie całkowicie obecnie nie dostrzeganego, zjawiska ‘wyniszczania bezruchem’. Cytuję z podrozdziału „Szczególnie groźny bezruch” z artykułu „Piekło instrumentalisty” Adama Zawiszy, jaki się pojawił na witrynie „twojamuza.pl”: „Należy zdawać sobie sprawę z większej szkodliwości dla narządu ruchu obciążeń statycznych niż dynamicznych. Fatalny w skutkach jest też bezruch stawowy. Może on wynikać z zaników, bądź uszkodzeń mięśniowych lub mięśniowo-ścięgnowych, a także być skutkiem zablokowania stawu przez zmiany zwyrodnieniowo-wytwórcze. Nie wolno w szczególności dopuszczać do swoistego „rdzewienia”, na skutek braku ruchu, stawów biodrowych.”
Dlaczego bezruch zabija, prowadząc nawet do śmierci całych zespołów tkanek, co dobrze obserwuje się w wypadku mięśni kończyn unieruchomionych zbyt długo w gipsie? Po prostu mamy zjawisko chemiczne odwrotne do tego, które jest przyczyną nadregeneracji: nie „skonsumowane” produkty bio-syntezy blokują trwale proces turnover (odnowy) tych produktów, unieruchamiając także „nie pracujące”, zdenaturalizowane segmenty genów, które też przestają być regenerowane. W rezultacie takiego „braku pracy” komórek dochodzi do ich się „zatkania” i apoptozy – rodzaju samobójczej śmierci. Ta atrofia wskutek nieużywania organów z czasem staje się dziedziczna: u zwierząt żyjących od stuleci w mrokach jaskiń zaobserwowano dziedziczną już niefunkcjonalność oczu.
Ale dajmy przykład czegoś przyjemniejszego, bo rozwojowego.
Grafik poniżej wskazuje jak bardzo zwiększa się liczba wypustek neuronalnych (dendrytów), kontrolujących precyzję ruchu małego palca lewej ręki u skrzypków, którzy od wczesnego dzieciństwa (oś pozioma w latach) zaczęli grać na instrumencie strunowym, wymagającym naciskania strun także tym małym palcem. Muzycy, którzy rozpoczęli naukę gry na tych instrumentach w wieku późniejszym niż 12-14 lat, mają prawie o połowę mniej dendrytów reagujących na podrażnienie lewego małego palca (szacunkowa ich liczba w tysiącach na osi pionowej), niż muzycy, które tę naukę rozpoczęli wcześniej. Jest to dobra ilustracja istnienia „wieku krytycznego” dla wyuczenia się bardziej złożonych umiejętności. (Według danych Th. Elberta i B. Rockstroh w „La Recherche” nr 289, 1996, s. 86)
Ten przykład wskazuje jak bardzo – bo aż cztero-pięciokrotnie – potrafi wzrosnąć liczba dendrytów, w porównaniu z ich liczbą u osób ‘normalnych’ (sujet temoin), gdy specyficzny dla skrzypków trening palców lewej dłoni dzieci rozpoczynają wystarczająco wcześnie. Powyższy wykres jest dobrą ilustracją jak organizm TWORZY nowe, nie zaprojektowane w dziedziczonym przezeń genomie, struktury neuronalne w odpowiedzi na wymuszony przez otoczenie trening najrozmaitszych narządów, język w to włączając. Co więcej, to „pamiętanie”, w wieku dorosłym, rezultatów ćwiczeń z wczesnej młodości, jest dowodem, że sama umiejętność gry na jakimś instrumencie u muzyków (względnie modulacja głosu u poliglotów) została zakodowana w lokalnych strukturach DNA (lub RNA) płatów mózgowych – a to ze względu na to, że struktury somatyczne (białkowe) ich organizmu są cyklicznie regenerowane co kilka tygodni, a zatem nie mogą one kodować, na dłuższy niż ich trwania czasokres, swych „wrażeń”.
Ponieważ słowo ”in-formacja” oznacza dosłownie „budowanie się wewnętrzne” więc powyżej mamy przykłady, jak to konstruowanie od wewnątrz (in-formacja) ludzkich narządów przebiega, nie będąc zakodowanym w genomach embrionów. Ponieważ wszystkie procesy ‘samokonstrukcji’ najrozmaitszych organów zwierząt przebiegają w identyczny, biochemiczny sposób, więc możemy przyjąć jako już nie jako dogmat, ale jako PEWNIK BIOLOGII, że istoty ożywione, wskutek automatyzmu swych regeneracyjnych czynności, TWORZĄ IN-FORMACJĘ, po prostu ROZBUDOWUJĄ SWE GENOMY. A ZA NIMI I CAŁE CIAŁO, które w wieku dojrzałym staje się zdolnym stawiać czoła najrozmaitszym, początkowo wydającym się być nie do pokonania, życiowym wyzwaniom.