ZABIJANIE MÓZGÓW BEZRUCHEM – część 3 z 3

ZABIJANIE MÓZGÓW BEZRUCHEM – część 3 z 3

(Część 2 z 3: http://markglogg.eu/?p=466)

Boży Plan „wypróżnienia świata” z Inteligencji by móc nad nim zapanować

czyli

o tym, jak zrozumienie metafizycznego Procesu (Re)Generacji zostało zaduszone Teologicznym Procesem Zbawienia metodą kenozy, „wypróżniania się z życia” dla łask Boga-Pieniądza

***

Powtarzam jeszcze raz. Wskazany w zakończeniu części 2 z 3 obecnego tryptyku, PEWNIK BIOLOGII, zwany też znienawidzonym przez H-GMO (d. homo imbecilis) PRAWEM LAMARCKA, jest nieskończenie bardziej pewny niż bezmyślnie powtarzany przez chrześcijan, od 17 już stuleci dogmat iż jest Jeden Transcedentalny Bóg w Trzech Równych Sobie Osobach, z których jedna jest mgławicowym Duchem. Pewnym bowiem jest, że wszystkie Istoty Ożywione (franc. Etres vivants) są manifestacjami tego samego, Jedynego i Odwiecznego metafizycznego (tzn. pozafizycznego) Bytu, który nosi łacińską nazwę INTELIGENCJA. Ta inteligencja Żywiny (gr. Zoon) przejawia w zhierarchizowanej Trójcy Procesów, wspólnych dla wszystkich jej przedstawicieli, bakterie w to włączając. Jest to Regeneracja → Nadregeneracja i → Asocjacja*, w skrócie po polsku RNA. (Po francusku może to być RMP: „la Reéquilibration Majorante des Perturbations” by użyć terminologii Jeana Piageta). Ten PROCES PRZEZWYCIĘŻANIA WYZWAŃ ZE STRONY ŚRODOWISKA Barbara McClintock nazwała „Genome Responses to Challenge” w referacie wygłoszonym przez nią 29 lat temu z okazji otrzymania Nagrody Nobla z Biologii.

(* ASOCJACJA – polega na chemicznym łączeniu się wybiórczo nadregenerowanych fragmentów RNA/DNA, co powoduje powstawanie ułatwiających życie odruchów warunkowych, widocznych także w automatycznym procesie myślowym KOJARZENIA idei na które jesteśmy często eksponowani.)

*

Jeśli przyjmiemy za Jeanem Piagetem, że „inteligencja to zdolność rozwiązywania problemów”, to w społeczeństwach dawniej zwanych burżuazyjnymi, a dziś określanych eufemizmem „obywatelskich”, w których najbardziej ogólnym celem życia jest zapewnianie sobie maksymalnego komfortu oraz bezpieczeństwa (stąd właśnie ten hiper-rozwój ekonomii), konieczność „rozwiązywania problemów” kształcąca wyższe poziomy inteligencji, jest bardzo systematycznie eliminowana. Na przykład w obecnej sytuacji, gdy większość chorób zakaźnych daje się leczyć antybiotykami, a środowisko można w miarę skutecznie odkażać za pomocą detergentów, nie wydaje się być potrzebnym rozwój wewnętrznych  ludzkich zdolności do pokonywania zewnętrznych zagrożeń (czyli rozbudzania inteligencji) naszego układu odpornościowego – stąd te na pozór racjonalne głosy, by zaniechać szczepień, jako że w najbardziej wysterylizowanych krajach wytępiono już większość infekcjogennych bakterii.

Endogenne zatem zdolności ludzkich organizmów, nie mając bodźców do ich pełnego się wykształcenia, po prostu zanikają. Dokładnie tak jak zanika, w krajach w których mieszkańcy nigdy nie doznają głodu, zdolność coraz większej liczby obywateli do wytwarzania hormonu insuliny, niezbędnego do odzyskania przez organizm cukrów zgromadzonych w wątrobie. Nie używane, wyspecjalizowane w najrozmaitszych czynnościach komórki oraz tkanki, zatkane swymi produktami które „nie mają zbytu”, po prostu ulegają apoptozie, samounicestwieniu, zjawisku trochę podobnemu do samobójstw osób nagle pozbawianych pracy, do której się oni przyzwyczaili.

Bezustanny dobrobyt – i to przesiąknięte obłudną ckliwością „matczyne ciepełko” charakteryzujące życie w nowoczesnym luksusie – nie są na dalszą metę zbyt zdrowe. Pamiętam jak w wieku lat jedenastu czytałem u mych dziadków w Zakopanem stalinowski „Kalendarz Rolniczy na rok 1953”, w którym był cały artykuł pod tytułem „Zimny wychów cieląt”. I sam wtedy, chodząc do miejscowej szkoły tylko w swetrze z owczej gryzącej wełny przy -20 stopniowym mrozie, sobie z dumą myślałem, że jestem takim „cielęciem” hodowanym na zimno. I coś niewątpliwie z tej stalinowskiej dumy we mnie pozostało, bo do dziś nadziwić się nie mogę, jak to przystosowawczo skretyniali, w burżuazyjnych oparach „miłości do komfortu, techniki oraz pieniądza” (kult T-P-D) młodsi ode mnie, ale już dojrzali ludzie, zupełnie utracili zdolność do samoobserwacji skąd się bierze – a raczej brała się w okresie ich młodości –zdolność do przezwyciężania najrozmaitszych zagrożeń ich zdrowia, chociażby poprzez ekspozycję na zimno.

To postępujące, przystosowawcze skretynienie H-GMO w znacznym stopniu bierze się… z czytelnictwa gazet. Jak to zauważył główny ideolog Wielkiej Prywatyzacji Świata, George Soros, badania statystyczne wskazują, że większość ludzi nie myśli nic więcej niż to, co w gazetach wyczyta i w telewizji oraz radio usłyszy. A gdy mass-media „młócą” bez przerwy reklamy zachwalające coraz bardziej wyszukane środki ułatwiające przeżycie, to nic dziwnego, że na pozór wykształcone osoby zupełnie zapomniały i o nadregeneracji organów przymuszonych do pracy i o prawie Paracelsusa (doza tworzy lekarstwo względnie truciznę) i o spartańskim wychowaniu mężnych obywateli. Bohaterami naszych „solidarnościowych” czasów stały się jakieś obłąkane chciwością, podobne do biblijnego Jakuba-Izraela wypierdki, które czy to szwindlem sprywatyzowały jakieś  majątki, czy też zrobiły szmal oraz karierę na „wpychaniu” naiwnym masom odurzających narkotyków – narkotyki techno-elektroniczne, oraz te wywołujące upojenia religijne, w to oczywiście włączając.

Mózgobójczy „wirus” ukryty w tekstach Pisma Świętego obu Testamentów

Ta wrogość do jednostek mniej uzależnionych od komfortów domowego życia – a zatem o bardziej sprawnych organach ruchu i o bardziej wyćwiczonych w obserwacji świata zmysłach – jest bardzo wyraźnie zaakcentowana w starotestamentowych opowieściach o praojcu pobożnych izraelitów, spokojnym, prawie autystycznym egoiście Jakubie, „lubiącym wysiadywać w namiocie” oraz o „zręcznym i emocjonalnym myśliwym Ezawie-Edomie”, z wyraźnym wskazaniem, którego z tych braci bliźniaków Bóg miłuje. I tę „mojżeszową” bożą nienawiść do wszystkich poznawczo bardziej samodzielnych osobników, umiejętnie podrzucił naiwnym chrześcijanom, w swych „Listach” żydowski przechrzta, współ-morderca hellenizującego przywódcy chrześcijan św. Szczepana, faryzeusz i skryba znany jako Święty Paweł. (Patrz wstęp po angielsku do „Wojny bogów” napisanej już 17 lat temu: God Loves the Greedy and the Corrupt.)

Na zakończenie zatem tego eseju o zabijaniu mózgów bezruchem myśli – i o tego „teologicznego procesu kenozy/apoptozy” zgubnych dla ludzi i świata skutkach – chciałbym jeszcze raz wskazać, gdzie jest zawarty ten podstępny wirus, który od stuleci jest roznoszony po całym świecie przez kler urzeczony „mądrością bożą” samozwańczego apostoła. Bo właśnie z tych, wypchanych agape, czyli miłością bożą „Listów pasterskich” się bierze obecna degrengolada ludzkości, coraz bardziej przypominającej monstrualny, nisko zróżnicowany, konsumpcyjnie hiper-agresywny Planetarny Tumor.

Jednym z tych, na pozór zachęcająco wyglądających „wirusów wiary”, jest rozpowszechnione przez rzeczonego agenta/apostoła przekonanie o równości wszystkich ‘w oczach boga’: „nie będzie już więcej ani Żyda ani Greka, ani pana ani niewolnika, ani mężczyzny ani kobiety[i]. Gdy spojrzymy na tę „dobrą nowinę” o przyszłościowej dedyferencjacji (od-różnicowaniu się, ujednoliceniu się, zrównaniu) narodów, statusów społecznych oraz płci, z punktu widzenia Pewnika Biologii, to od razu dostrzeżemy, że ukryty tu jest podstęp. Mianowicie zrównanie w prawach obywatelskich osoby dzielnej i o wieloletnim doświadczeniu w zdobywaniu wiedzy, z osobnikiem umysłowo karłowatym, ale za to chciwym pieniądza a nie wiedzy, automatycznie spowoduje, że w społeczeństwie zaczną dominować dość obrzydliwe kreatury tego drugiego rodzaju.

Co w istocie natychmiast nastąpiło w rezultacie kolejnych rewolucji burżuazyjnych w Europie wieku XIX-go, rewolucji oczywiście wypchanych „paulińskimi” hasłami równości oraz wolności. To, co w starożytności określano terminem „virtus” (dosł. męstwo”) i co było formalnie Najwyższą Cnotą w Imperium Romanum obróciło się w swe totalne przeciwieństwo w rezultacie niedawnej, dokonanej w imię Praw Człowieka Embrionalnego, Wielkiej Rewolucji Żydowskiej przełomu XX i XXI wieku: „kobieca miękkość” zwana poprawnością polityczną, jest obowiązkowym dziś „ubraniem” zarówno polityków jak i publicystów prostytuujących się przed Bogiem o imieniu Pieniądz. I nie inaczej to wygląda w nisko uposażonych klasach społecznych, gdzie pracownicy obowiązkowo muszą się płaszczyć przed ich „życiodajnym” pracodawcą. Jak to już pisałem kilkanaście lat temu w „Otium i negotium”, mikromózgowy i małoduszny, zachowujący się jak potrafiący trwać całymi dniami w bezruchu beznogi wąż-dusiciel, Jakub-Izrael prawie kompletnie zadusił szczerego i wielkodusznego Ezawa-Edoma, do którego to „przeklętego przez boga” podgatunku zwierząt i ja należę.

Teologia Procesu Zbawienia… od logicznego myślenia

Są i dalsze konsekwencje preferencji „boga Izraela” dla osób chciwych i małodusznych. Mianowicie INTELIGENCJA – czyli symboliczny bezosobowy „Bóg Stwórca”, tkwiący we wnętrzu wszystkich tkanek wszystkich istot ożywionych – jest dynamicznym PROCESEM REAKCJI na „ciosy” (bodźce) jakie żywy organizm odbiera z otoczenia. Otóż słowo „proces” występuje także w mało znanym w Polsce określeniu Teologia Procesu, oznaczającym „współczesny nurt teologiczny inspirowany przez filozofię procesu Alfreda Northa Whiteheada[ii]” (Wikipedia). Popularne wśród protestanckich teologów w USA, określenie „teologia procesu” jest jednak mało eleganckim niedomówieniem, jako że procesów mamy tysiące, łącznie z tymi w sądach. (Stąd właśnie, gdy specjalizujący się w etyce protestanckiej mój kolega dr hab. Mirosław Patalon nadesłał nam, pięć lat temu na Akademii Pomorskiej w Słupsku, taki właśnie dziwny tytuł swego wystąpienia na konferencji Instytutu Filozofii, to nie wiedzieliśmy co to jest i czy nie jest to błąd pisarski. Na wszelki wypadek w informacji o konferencji zapisaliśmy tytuł jego wystąpienia jako „Teologia protestantyzmu” – i w sumie nieźle trafiliśmy w sedno rzeczy.)

Gdy jednak coś jest dla ucha mało estetyczne, to z metafizycznej zasady Trójjedni Piękna, Prawdy i Dobra wynika, że z tym „coś” jest coś nie tak. I dotyczy to w szczególności ‘teologii procesu’. Mamy przecież nie tylko biologiczne procesy twórcze, z konieczności metafizyczne, przez Platona w „Fajdrosie” skojarzone z odwiecznym bogiem Erosem. Mamy także w biologii procesy ściśle fizyczne o kierunku przeciwnym, określane mianem de-formacji, rozkładu, korupcji, dekonstrukcji czy wręcz „wypróżniania się z życia”, kenozy, rodzaju powolnego samobójstwa, będącego ludzkim przejawem bardziej ogólnego zjawiska, zwanego apoptozą. Te degeneratywne zjawiska przebiegają zgodnie z termodynamicznym prawem statystycznego wzrostu entropii, prawem przewidującym z czasem rozpad niezdolnych do auto-regeneracji bardziej złożonych form na ich prostsze elementy. I zapewne o te, jak je określił Whitehead ‘poza metafizyczne’– czyli logicznie, ściśle fizyczne[iii]  – procesy, będące przejawem specyficznej „miłości boga Izraela do świata”, w charakterystycznej dla nowomowy USA doktrynie ‘teologii procesu’ chodzi.

Już wskazaliśmy, że „bóg” apostoła Pawła w ukryciu nienawidzi osób starających się o pełniejsze, niż to podane w Biblii, zrozumienie świata oraz bogów, a nawet i nas siebie samych. A zatem warto w tym miejscu po raz wtóry przypomnieć nielubianego przez Ojców Kościoła Epikura, który bogom naznaczył całkiem praktyczną rolę wzorców zachowań, które należy starać się naśladować. (Na przykład bogini Atena dla Ateńczyków była wzorem rozsądnego męstwa oraz mądrości: vide Sokrates, vide Platon, vide Ksenofont, vide Aspazja.) A jakiegoż to boga, według nauk świętego Pawła, mają chrześcijanie naśladować? Otóż Apostoł wyraźnie stwierdza „niczego nie chcę znać wśród was tylko Chrystusa i to ukrzyżowanego” (1 Kor 2,2). I oczywiście „mamy odwzorowywać w swym ciele Jego konanie” (2 Kor 4,10-11; Flp 3,10; por. też 2 Tm 2,11). Co zresztą hipokryta i komediant Szaweł vel Paweł deklaruje się sam z sobą robić „Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata” (Ga 6,14).

Oparty na wychwalaniu procesu kenozy – czyli wypróżniania się z życia –przytoczony powyżej plan działalności edukacyjnej świętego Pawła, nie jest piękny. Trzeba wręcz powiedzieć, że jest to wstrętny program korupcji poznawczej psychopaty i półgłówka, któremu się zdawało, że jak „będziemy nosić w sobie konanie Jezusa, to objawi się w nas jego życie” (2 Kor. 4; 10). Co jest ewidentnym kłamstwem, bo z TEOLOGII PROCESU KONANIA może się tylko objawić nam ŚMIERĆ – co zresztą się obserwuje, zwłaszcza w USA, w postaci tak zwanej „zombifikacji” zapracowanej, żyjącej dla Mamona ludności[iv]. I taki oto wstrętny żydowski psychopata i półgłówek doczekał się uwielbienia w Kościele Powszechnym, zwłaszcza wśród sekt o charakterze protestanckim. Ta akceptacja korupcji poznawczej 13 apostoła nastąpiła już na „jarmarcznym[v] Soborze w Nicei w roku 325 kiedy to zaakceptowano, jako pisma kanoniczne Nowego Testamentu, jego „Listy”. Nie trudno się domyślić, że te zatrute „bezwarunkową miłością bożą” pisma były rozpropagowane wśród biskupów przez tajne agentury zbudowanych na receptach judaizmu „proto-krzyżowych” zakonów[vi]. Zamaskowanych oficjalną dobroczynnością starożytnych korporacji chcących sobie, za pomocą „Chrystusa ukrzyżowanego”, przywłaszczyć mienie zrabowane poganom.

Pisałem o tym szerzej w „Tractatus theologico-philosophicus” przed 9 laty, a tutaj tylko przypomnę, że o zbawczej roli męczeńskiej śmierci Jezusa z Nazaretu, poniesionej dla zakamuflowania („zmazania”) zbrodni świata chrześcijańskiego, informował „Hebrajczyków”, gdzieś w połowie II wieku, anonimowy entuzjasta doktryny Apostoła:

11 Ale Chrystus, zjawiwszy się jako arcykapłan dóbr przyszłych … przez własną krew wszedł raz na zawsze do Miejsca Świętego, zdobywszy wieczne odkupienie. 13 Jeśli bowiem krew kozłów i cielców oraz popiół z krowy, którymi skrapia się zanieczyszczonych, sprawiają oczyszczenie ciała, 14 to o ile bardziej krew Chrystusa, który przez Ducha wiecznego złożył Bogu samego siebie jako nieskalaną ofiarę, oczyści wasze sumienia z martwych uczynków … (rozdz. 9).

Jak z powyzszego fragmentu widać, w TEOLOGII PROCESU ODKUPIENIA, Jezus z Nazaretu potraktowany został przez myślących praktycznie „paulinistów” jako rodzaj „nad krowy”, której złożenie w ofierze ma moc oczyszczania sumień (a zatem i wyciszania centrów nerwowych powodujących wyrzuty sumienia), byłych i przyszłych misjonarzy-konkwistadorów, bożych rozbójników („rabów bożych”) działających w imieniu tego przybitego do krzyża kozła ofiarnego, inteligentnie „barankiem bożym” przez nich nazywanego. A jak przestępca wie, że ‘dzięki bogu’ uniknie kary, to nie zawaha się dokonywać nawet najpotworniejszych zbrodni: to przecież w imię Chrystusa Zbawiciela Anglosasi oczyścili, zaledwie sto kilkadziesiąt lat temu, z „bezbożnych”, nie znających własności prywatnej ludów tubylczych, praktycznie cały Kontynent Północnoamerykański. Zamieniając w znacznej mierze ten wcześniej Piękny Kontynent, zgodnie z planem „prostowania ścieżek Pana”, w pokrytą asfaltem pustynię, poprzetykaną stacjami benzynowymi oraz odrażającymi budami z hamburgerami. I ta konkwista w imię Boga Pustogłowia trwa nadal, a przykład jak skutecznym jest Nowe Przymierze Pieniądza i Krzyża, dał nam, przypomniany przeze mnie w części I obecnego Tryptyku, sojusz Tronu i Ołtarza, w formie spisku prezydenta USA Ronalda Reagana ze „słowiańskim” papieżem Karolem Wojtyłą. Spisku zaaranżowanego przez CIA bezpośrednio po „nieudanych” na te głowy państw zamachach w 1981 roku.

 

Patrząc z pewną dozą humoru na powyższy Pomnik Wdzięczności za Wyzwolenie Polski do Władzy Mamona, jaki postawiono w parku na gdańskim Przymorzu, pozwolę sobie zauważyć, że symbolizowane przez te dwie postacie Przymierze Dolara i Krzyża dla Zagospodarowania Dóbr Przyszłych (patrz „List do Hebrajczyków” powyżej), rzeczywiście zadziałało cudownie. Jednym – tym przez Boga Umiłowanym – zaczęły po prostu „sikać” Pieniądze, tym zaś drugim, znienawidzonym przez boga jak ten biblijny Ezaw, ostał się tylko Krzyż Pański do końca ich życia.

*

I co ma do powiedzenia, na temat tej staro-nowej rzeczywistości Nowotworu Kapitalizmu Marks Karol, który zrobił doktorat z bezbożnego hedonisty Epikura, który nauczał takich na przykład bezeceństw: „Jeśli chcesz człowieka uszczęśliwić, nie dodawaj nic do tego, co posiada, ale ujmuj mu kilka z jego życzeń.”?

Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody … Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przekazałem” (Mt. 28, 19)

[i]Nie będzie już więcej ani Żyda ani Greka, etc.” to cytat z Listu do Galatów 3,28; nie trudno tutaj dostrzec, że obecne, obowiązkowe także w Polsce „marsze równości”, połączone ze zwalczaniem antyżydowskiej ksenofobii i NATO-wskimi bombardowaniami „dyktatorów”, to jest dokładna realizacja „planu boga” wyjawionego przez apostola Pawła, wcześniej znanego jako Szaweł z Tarsu – patrz tekst na ten temat o. Jacka Salija, skądinąd dominikanina pochodzenia „przez boga wybranego”.

[ii]Według Whiteheada – wszystkie zdarzenia (a więc także ukonstytuowane przez te „cegiełki” względnie trwałe rzeczy i osoby) są ze sobą powiązane różnego rodzaju związkami. Świat jest wielkim organizmem, którego części „czują się” wzajemnie, zachowują pamięć o przeszłości i antycypują przyszłość. Procesy tworzą nową rzeczywistość, w której pojawiają się nowe wartości. Źródłem nowości, celowości i wolności procesów jest Bóg. On dostarcza ostatecznych racji dla ładu i harmonii, w Nim zdarzenia znajdują swój cel. … Stanowisko Whiteheada (zwane niekiedy panenteizmem) zakłada immanentna obecność Boga w świecie, przyjmując jednocześnie, że jest On również nieskończenie transcendentny wobec stworzenia, czyli w niewyobrażalny sposób je przewyższa (dotyczy to przede wszystkim Jego ogarniającej wszystko, ale też wszystko przekraczającej miłości)…” (Z http://www.jednota.pl/archiwum/teksty-rozproszone-/626-teologia-procesu)

[iii] Dosłownie, według Whiteheada „Bóg jest ponadczasowym, ostatecznym odbiorcą wszystkich aktualizacji, które zgodnie ze swoją naturą harmonizuje, a następnie spożytkowuje w dalszym twórczym rozwoju kosmosu. Bóg nie jest więc wyjątkiem od zasad przyrody, lecz raczej ich szczytową egzemplifikacją. Powiązany licznymi węzłami ze światem. Bóg jednocześnie radykalnie przekracza metafizyczne struktury.” Otóż z definicji mamy ścisłe rozgraniczenie miedzy strukturami/procesami/zjawiskami metafizycznymi – czyli poza fizycznymi – a fizycznymi, przy czym te dwa zbiory obejmują, też z definicji, całość istniejących zjawisk/procesów/struktur. Gdy zatem „Bóg” ma charakter meta-meta-fizyczny, to automatycznie należy do zbioru „pozbawionych metafizyki procesów fizycznych”.  A zatem ten „bóg” Whiteheada to dość dobrze znany nam zbiór Praw Fizyki, a w szczególności II Zasady Termodynamiki stwierdzającej, że wszystkie bardziej złożone urządzenia muszą z czasem ulegać korupcji. I to jest właśnie ten ściśle fizyczny Mamon, zwany także Pieniądzem lub Złotem, „bóg” zarówno Starego Testamentu jak i apostoła Szawła/Pawła, który „bezgranicznie kocha” potomków skorumpowanego Jakuba, a nienawidzi sprawnych w zakresie twórczego posługiwania się logiką potomków Ezawa.

[iv] Charakterystyczna dla super-pobożnych chrześcijan zasada ciągłego umartwiania się, musiała prowadzać do atrofii u takich, lekko obłąkanych osób, całych połaci kory mózgowej odpowiedzialnych za skojarzenia szersze niż te dopuszczalne przez „sola scriptura”, czyli cenzurę Pisma Świętego. Co więcej, zalecane w „Listach” apostoła Pawła traktowanie profanicznej pracy (solus labor), jako odkupicielskiej „męki” podobnej do tej Jezusa na krzyżu, zaowocowało nasycaniem świata korupcjogennymi wytworami tej wyalienowanej pracy, od czasów Reformacji w miastach wykonywanej już li tylko dla Pieniądza. A na tym samo-zniewoleniu się przez pracę najlepszy biznes zrobili żydowscy, a potem i protestanccy bankierzy. Siedząc w swych kantorkach pobożnie, bez jakiegokolwiek z ich strony plugawego wysiłku, zaczęli się bogacić, systematycznie budując Światowe Imperium Mamona „aż Chrystus położy pod swoje stopy wszystkie nieprzyjacioły” (1. Kor 15,25).

[v] Benedykt XVI w ten sposób przypomniał historię akceptacji „Listów” Pawła z Tarsu przez Lościół: „(Oto) co napisał wielki Doktor Kościoła św. Bazyli o sytuacji w Kościele po Soborze Nicejskim. Bazyli porównuje ją do bitwy morskiej pośród mrocznej nawałnicy. Pisze między innymi: «Ochrypłe wrzaski tych, którzy skłóceni występują przeciw sobie; niezrozumiała gadanina, bezładny zgiełk krzyczących bez ustanku wypełnił już cały Kościół, zniekształcając — przez nadgorliwość lub uchybienia — prawdziwą naukę wiary» (De Spiritu Sancto, XXX, 77; PG 32, 213 A; SCh 17bis, pag. 524). http://sanctus.pl/index.php?grupa=90&podgrupa=91

[vi] Z tych starożytnych, ogarniętych „pobożną chciwością” zakonów wyrosły w późnym średniowieczu wojownicze Zakony Krzyżowe a z nich, w okresie Reformacji, korporacje bankiersko-kupieckie o zasięgu światowym. Na kolejnym etapie podboju świata przez „czcicieli trupa” powstały, na bazie majątków zgromadzonych przez handlarzy niewolnikami oraz narkotykami, masońskie „zakony” typu „Skull & Bones”, które w czasach najnowszych utworzyły opisaną przez Bruno Drweskiego syjonistyczno-nowoewangelicko-wahabicką „trójcę” (Triadę) planującą totalną eksterminację gatunku homo sapiens na naszej Planecie. (Patrz komentarz Bruno Drweskiego do cz. 1A obecnego Tryptyku: http://wiernipolsce.wordpress.com/2012/10/28/6046/.)

This entry was posted in genetyka bio-rozwoju, polityka globalizmu, POLSKIE TEKSTY, religia zombie. Bookmark the permalink.

Comments are closed.