Mojżeszowa metoda „zbawienia” od wyrzutów sumienia
czyli
KRZYŻ JAKO SYMBOL SEKTY WROGÓW NAUK NAZAREJCZYKA
W “Warszawskiej Gazecie” z 24 czerwca br. natrafiłem na artykuł “Nie da się żyć bez Rozumu i Wiary“, autorstwa ks. Stanisława Małkowskiego. Ten tytuł mnie wzruszył swą pogardą do obserwowalnej rzeczywistości: toć to przecież JA (M.G.) żyję – i to już lat 74 wciąż dość ciekawie – BEZ WIARY w to, co Kościół naucza; a ksiądz Małkowski (lat 72) jest chodzącym przykładem, jak wygodnie się żyje BEZ ROZUMU – co swym artykułem potwierdza.
Ponieważ z zawodu jestem Nauczycielem Akademickim, więc boli mnie BEZROZUM – tak, taką rzecz się jak najbardziej fizjologicznie odczuwa! – który promieniuje z licznych bogochwalczych tekstów w rzeczonej “Gazecie” (ma dobra znajoma Iza Falzman-Brodacka ma w niej swą rubrykę). Pozostańmy zatem przy TEORIACH księdza Małkowskiego. Otóż przytacza on zdanie jakiegoś Marcina Masnego, że “Na Ziemi ma zostać totalnie zniszczona relacja synostwa-ojcostwa“. Jakoś nasz przewielebny zapomniał, że likwidacja tego zróżnicowania zostało przegłosowana na Soborze w Nicei w 325 roku. A ponieważ, jak przypomina Małkowski, Jezus ponoć obiecał Piotrowi, oddając mu pieczę nad chrześcijańską trzodą, że “cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie i w niebie związane” (Mt. 16, 19), więc akceptacja przez kolejnych następców św. Piotra uchwały Soboru Niceańskiego oznacza, że i nowotwór idei “syno-ojcowstwa” został także i w niebie “zaklepany”. Jest to bowiem kamień węgielny TRYNITARNEGO KOŚCIOŁA.
(Skądinąd to tylko na poziomie rozmnażania się jednokomórkowców drogą mitozy „syn” jest dokładną kopią jego „ojca”. Tak jakby i „Bóg” chrześcijan i naśladujący go Ojcowie Kościoła byli „jednokomórkowcami” zarówno Wiedzy jak i Rozumu!)
Czy jednak Jezus był aż tak głupi, by nadawać swym następcom na Ziemi władzę równą Bogu gdzieś w Niebiosach? Przecież w tychże Ewangeliach bardzo PRAKTYCZNIE przewiduje on, że jego następcy go zdradzą, zwłaszcza gdy na starość oślepną i “inni poprowadzą ich droga, którą oni iść nie chcieli” (Jan 21:18). Ta wstawka u Mateusza o “boskim” charakterze władz Kościoła wskazuje, że chcący ugruntować swą władzę nad chrześcijańską “trzodą”, twórcy tekstów wczesnego chrześcijaństwa po prostu sobie dopisali do ewangelii ten fragment “cokolwiek zwiążecie na ziemi, będzie i w niebie związane“.
W krótkim artykule „Nie da się żyć” Małkowski podkreśla, że „Ludzkie ojcostwo ma być obrazem ojcostwa Bożego”. A czymżesz się ten Bóg Ojciec wsławił? Św. Paweł w „Liście do Rzymian” rozdz. 8 przypomina, iż „On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Otóż ja, w imię bezosobowego bóstwa znanego Grekom jako ROZUM (Nous), pozwolę sobie zauważyć, że Ojciec, który się „zabawił” w znęcanie się nad własnym, prawdomównym Synem, godzien jest nie uwielbienia ale potępienia. Takiego specyficznego „boga” usiłował naśladować biblijny Ojciec Narodów Abraham, próbując zabić i usmażyć na wolnym ogniu Izaaka – ale już tylko za sam taki Obrzydliwy Zamiar winien on być skazany na przykładną publiczną chłostę, albo nawet Obłąkanej Bogiem głowy ścięcie, nie na żadne „Bogiem usprawiedliwienie”. Bo i żadnego usprawiedliwienia nie miała budowa przez Boga Raju Komfortowego Życia dla naszych mitycznych prarodziców. W sytuacji braku utrudnień życiowych, z którymi ci mityczni nasi przodkowie musieli by się zmagać, szybko pogrążyli by się oni w degrengoladzie i WYMARLI właśnie na skutek KOMFORTU obezwładniającego ich dusze i ciała. Proszę sobie poczytać o rezultatach zrobionych już przed półwieczem doświadczeń z „życiem w raju” kolonii myszy hodowanych w komfortowych warunkach; jak mi mówił główny radiolog Polski Zbigniew Jaworowski, doświadczenia z hodowlą rozwielitek, w izolacji od zaburzającego ich metabolizm promieniowania UV oraz kosmicznego, dawało podobne rezultaty.
Zgodnie z piagetowską zasadą „perturbacji wymuszającej regenerację z nadmiarem uszkodzonych organów” (system R-N-A!), biblijny Raj to było Zamknięcie, w którym powoli zaczynała dominować ENTROPIA, czyli powolny rozkład wszystkich wyższych cech człowieczeństwa – a w końcu i zanik samego Życia, nie pobudzanego przez tak zwane „wstrząsy hormetyczne”. W tej BIOLOGICZNEJ optyce i sama Ofiara z Jezusa na krzyżu, w celu naszego od grzechu pierworodnego „zbawienia” była Obiektywnym Złem, sprowokowanym przez biblijnego „boga”. Ten SZTUCZNY BÓG ŻYDOSTWA chciałby uśpić w nas wyższe cechy człowieczeństwa i nieustającym DOBROBYTEM wymusić nasze powolne wymieranie. Taki wniosek dyktuje ROZUM. Szalbierstwo „Zbawienia” przez Krzyż i Zmartwychwstanie Boga Jezusa, to największa w historii Człowieczeństwa katastrofa.
CHRYSTUS-BÓG TO GWARANT FILOKRYMINALIZMU KOŚCIOŁA
Odnośnie braku dowodu na boskość Jezusa, bliski współpracownik papieża Benedykta XVI w Międzynarodowej Komisji Teologicznej, młodszy ode mnie o 10 lat profesor Tomasz Węcławski z Poznania, już w roku 2007 z okazji ogłaszania swej apostazji, autorytatywnie zapewnił publiczność, że JEZUS BOGIEM NIE BYŁ.
Ale jeśli Jezus bogiem nie był to co było i nadal jest? Pozwolę sobie zacytować opinię znanego w Polsce publicystę religijnego, księdza Jacka Salija (który jest pochodzenia żydowskiego, według jego kolegi, księdza Jana Kurdybelskiego z Wrocławia). Otóż w artykuliku “Chrystus Bóg” ojciec Salij pisze: “Jeśli Chrystus nie jest Bogiem, to przecież Jego krzyż wcale nie jest tym, za co my go uważamy, wcale nie ma wartości nieskończonej. Jeśli Chrystus nie jest Bogiem, to i my nie jesteśmy powołani do przebóstwienia. Jednym słowem, cała wiara chrześcijańska rozsypuje się wówczas w gruzy.” I o to dokładnie chodzi utrzymującemu że zna się na rzeczy profesorowi Tomaszowi Węcławskiemu, a zapewne też i jego zwierzchnikowi w Międzynarodowej Komisji Teologicznej, odsuniętemu od funkcji papieża kardynałowi Ratzingerowi, czyli Benedyktowi XVI. Dlaczego? Pozwolę sobie tutaj przypomnieć, że niedawno zmarły mój kolega, dr Józef Kwapiszewski, który napisał książkę “Filozofia Józefa Tischnera“, już z dziesięć lat temu nam opowiadał, że często jeżdżący do Watykanu ksiądz Tischner powiadomił go, że watykańscy dostojnicy, według ich własnej, wewnętrznej ankiety, nie są osobami wierzącymi – takimi zadeklarowało się być tylko dwóch kardynałów!
W czym bowiem przejawia się ten filokryminalny rys Kościoła, odczuwany nie tylko przeze mnie ale i przez najwyższych dostojników tej instytucji?
Omawiałem tę sprawę na kilku ostatnich konferencjach (w Marianskich Lazniach w marcu, w Ohrydzie w maju, a także i w lipcu wśród znajomych w Polsce). Mianowicie według Kościoła najcenniejszą cechą Boga jest jego MIŁOSIERDZIE, będące tematem aktualnych Światowych Dni Młodzieży Katolickiej w Krakowie. Co jednak w PRAKTYCE to bezgraniczne Boże Miłosierdzie oznacza? Przy okazji dyskusji na ten temat zauważyłem, że słuchające mego wywodu, wykształcone osoby bezwiednie mi potakiwały, gdy wskazywałem, że wybaczanie wszystkiego “za wiarę tylko” (sola fide) to czysta ANTYPEDAGOGIA. Mówiąc poglądowo, to tak jakby za wykroczenia w ruchu drogowym składało by się tylko deklarację Wiary w Przepisy, po czym czuło się wolnym do beztroskiego powtarzania tych wykroczeń – aż do spowodowania jakiejś makabrycznej katastrofy!
A przecież taka “informacja od boga Izraela” jest podstawowym przekazem jaki zawarty został w “Listach” świętego Pawła, który swój stosunek do zasad pedagogiki oraz logiki ogłosił w następujący sposób: “Gdzie jest mędrzec? Gdzie uczony? Gdzie badacz tego, co doczesne? Czyż nie uczynił Bóg głupstwem mądrości świata? Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących” (od kar za ich zbrodnie i wykroczenia -1 Kor 1:20-21).
Apostoł na wszelki wypadek nie sprecyzował na czym polegają te “głupstwa mądrości świata”. A przecież najlepszym przykładem takiego “głupstwa” jest właśnie ta dobrze znana pedagogiczna zasada, iż ludzi się wychowuje poprzez system kar i nagród. Ten wielbiony przez Kościół, wszystko wybaczający pauliński Bóg jest z definicji WIELKIM ANTYPEDAGOGIEM li tylko potęgującym wszystkie możliwe społeczne patologie.
Bo właśnie na antypedagogice polega praktykowana od blisko trzech tysiącleci przez „jednokomórkowych” mozaistów metoda „zgładzania skrupułów” jakie u normalnych ludzi wywołują ich poczynania mające na celu przechwytywanie własności oraz zaszczytów przynależących do innych ludzi i innych narodów. Mianowicie prorok Mojżesz wykombinował, że jak powiesi na patyku sztucznego, zrobionego z miedzi węża, będącego dla Żydów symbolem przeklętej „przyziemnej mądrości”, to członkowie jego plemienia, patrząc na ten TALIZMAN i widząc, że jest on MARTWY, przestaną odczuwać „przyziemne” odruchy wyrzutów sumienia, że okradli swych egipskich przyjaciół i że idą mordować i kraść posiadłości plemion stojących na ich drodze do Ziemi Obiecanej.
Naśladując „nadziemską mądrość” proroka Mojżesza, apostoł Paweł (Paulus, paurolo – mały i bojaźliwy) zaproponował chrześcijanom powieszenie na krzyżu wizerunku MARTWEGO Jezusa – będącego, sądząc po ewangeliach, tym przyziemnym „wężem mądrości” wyrzutów sumienia, kąsającym faryzeuszy mających zwyczaj osiągania społecznej dominacji za pomocą znienawidzonej przez Jezusa obłudy. I ten zabieg „magiczny” się udał – patrz ilustracja powyżej. A po kilku wiekach „docierania się” religii chrześcijan, światowy pochód „wojowników wiary” pod znakiem krzyża z MARTWĄ KUKŁĄ CHRYSTUSA skutecznie rozpoczął „sanację” (uzdrowienie) ziemi – sterylizując ją zarówno z plemion nie chcących uznać Boga za Boga, jak i z innych „dzikich” zwierząt nie nadających się do udomowienia. (Niedowiarkom proponuję lekturę eposu „Kryminalna historia Kościoła” Karlheinza Deschnera.)
Tę cechę chrześcijańskiej WIARY W ZBAWCZĄ MOC TRUPA dostrzegł już przed 1850 laty, greko-rzymski filozof Celsus w swym “Prawdziwym Słowie“, cytowanym przez Orygenesa. (Stąd właśnie te „pogrzebowe” czarne ubiory kleru zarówno chrześcijańskiego jak i żydowskiego.) Ponieważ zaś, według chrześcijan, zdjęty z krzyża trup po kilkudziesięciu godzinach zaczął się znowu ruszać i nawet chodzić, więc ten Cud Zmartwychwstania zaczęto interpretować jako znak że Chrystus – czyli dosłownie przez Boga Namaszczony – jest Bogiem zdolnym nie tylko do cudu „zabili go i uciekł”, ale i do cudu „zgładzenia” grzechu obłąkańczej wręcz chciwości „wybrańców boga” weń wierzących.
KRZYŻ JAKO ZNAK „CHRZEŚCIJAŃSTWA, KTÓRE ZABIJA EROSA” (F. Nietzsche)
Dlaczego takie „teatralne” i „hucpiarskie” poglądy od prawie 2 tysięcy lat robią za AUTORYTET, którego niewiele osób odważa się kwestionować? Otóż wyczucie, na czym polega obrzydliwość takiej wiary – niektórzy piszą obŻYDliwość by wskazać na genetyczny związek tego słowa z ŻYDostwem – nie wszystkim jest w równym stopniu dane. Bo właśnie w niedostatku zmysłowych obserwacji i skojarzeń tkwi cała OBŻYDLIWA MOC chrześcijańskich wierzeń. Jak to zauważył zresztą św. Paweł: „Dążenia ciała i ludzkiej natury („każdy człowiek chce wiedzieć z natury” – Arystoteles) są przeciwne Bogu – nie poddają się Jego Prawu ani nawet nie są w stanie tego zrobić. Dlatego ci, którzy żyją realizując tylko swoje ludzkie pragnienia (poznania świata), nie mogą podobać się Bogu”; „Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać, bo tylko duchem można to rozsądzić.” (Rz. 8:7-8 i 1 Kor. 2:14) W sumie, jak to zauważył pastor Robert A. Hanson w książce „Who Is in Control” (2004) według Nadziemskiej Wiedzy tego 13 apostoła „upadły naturalny człowiek ma tylko duszo-podobny organ (‘psuche’) i jego mądrość jest zmysłowa, nie schodzi ona nań z góry ale jest przyziemna, zmysłowa, diabelska, żyje on pobudzany nieustającą chęcią gromadzenia kolejnych doznań, nigdy nie jest w tym działaniu zaspokojony”:
A zatem święty Paweł, w imię swego boga ENTROPII, czyli utraty informacji zawartej chociażby w banalnej obserwacji Arystotelesa, iż nihil est in intellectu quod non prius fuerit in sensu, był wrogiem spostrzeżeń nie tylko greckich filozofów ale i samego Jezusa z Nazaretu, który nauczał „patrzcie na ptaki niebieskie, które żyją nie siejąc i nie orząc, i na lilie polne które tak pięknie są odziane, choć nie pracują ani przędą ”. A zwłaszcza był wrogiem Jezusa lucyferycznego stwierdzenia “oko twoje jest ci świecą ciała twego; jeśli tedy oko twoje było szczere, wszystko ciało twoje jasne będzie; jeśli zaś oko twoje złe było, wszystko ciało twoje ciemne będzie; jeśli tedy światłość, która jest w tobie, ciemnością jest, sama ciemność jakaż będzie?” (Mat. 6:22-23) .
Bowiem o tą właśnie CIEMNOŚĆ w duszy faryzeusza Saula z Tarsu alias św. Pawła, oskarżają twórcę Teologii przez Krzyż Zbawienia co bardziej bystrzy – i śmielsi by swe poglądy rozgłaszać – krytycy chrześcijaństwa: patrz chociażby w Addendum opinia Lwa Tołstoja na ten właśnie temat. Dlaczego jednak opinię tak znakomitego pisarza się przemilcza i to nie tylko w Rosji? Sprawa jest prosta i nawet niezbyt ukrywana. Jak to dowcipnie zauważył św. Paweł, business is business: my WAM w życiu pozagrobowym wygodne ZBAWIENIE W NIEBIE oferujemy, a w zamian wy NAM NA ZIEMI WYGODNE ŻYCIE zapewniacie. Dosłownie: „Jeżeli zasialiśmy wam rzeczy duchowe, to cóż wielkiego, jeśli z was żąć będziemy rzeczy dla ciała” (1 Kor 9:11 – podejrzewam, że chodzi w tym stwierdzeniu i o „posługi cielesne” dla kleru).
Co więcej, już z „przyziemnego” faktu, że apostoł Paweł zachwalał krzewienie wiary jako intratny biznes, wynika iż zarówno on jak i jego naśladowcy musieli traktować jako wrogów tych pogan i „ateuszy”, którzy znać nie chcieli ani wydumanej historii SZTUCZNEGO GRZECHU PIERWORODNEGO ani równie SZTUCZNEGO ZBAWIENIA OD SKUTKÓW JEGO.
Jako specjalista of filozofii antyku jestem zobowiązany przypomnieć, że to diabelskie, zmysłowe i przyziemne „psuche” naturalnego człowieka jest obecnym w każdej żywej istocie „pierwszym motorem” jej działalności o greckiej nazwie EROS. To jego właśnie kult usiłował Jezus z Nazaretu zaszczepić wśród „jednokomórkowych” autorytetów dawnego Izraela. Która to próba skończyła się dlań tragicznie. Bo właśnie jako karę za próbę poniżenia Świętych Zasad Antypedagogii, tak zwany „Bóg Izraela” tego Suk..Syna wybrał do ukrzyżowania i do w ciele zmartwychwstania, ale już jako powolne mu ZOMBIE. Jak to celnie zauważa Węcławski „największa klęska Jezusa miał miejsce po jego śmierci, gdy sama jego śmierć uznana została jako ofiara”. To właśnie gdzieś od V-VII wieku, gdy wśród chrześcijan zaczął się rozpowszechniać wcześniej znienawidzony znak krzyża, CHRZEŚCIJAŃSKIM IDOLEM stała się ENTROPIA promieniująca z MARTWEGO CIAŁA nazareńskiego Jezusa.
I jaki Bóg taki i jego Lud Umiłowany. Jak Bóg jest ENTROPIĄ, ZANIKIEM ODRUCHÓW MYŚLENIA, dobrze widocznym u księży takich jak Stanisław Małkowski, to i cały świat ci przesiąknięci atrofią kory mózgowej „misjonarze boga Izraela” systematycznie w GLOBALNĄ ENTROPIĘ przerabiają. Wskazana przez św. Pawła metoda „My wam dostarczamy DÓBR DUCHOWYCH, a w zamian wasze dobra CIELESNE spożywamy” (w Talmudzie ponoć zapisana w formie zalecenia „Goj ma być dla ciebie potencjalnym pożywieniem”), w kilkanaście wieków po Chrystusie doprowadziła do tak niewiarygodnej koncentracji dóbr w „dobroczynnych” rękach Zakonów Krzyżowych, a następnie na kontach jeszcze bardziej „dobroczynnych” Bankowych Korporacji, że zaczęły one zagrażać nie tylko ziemskim władcom ale i całej ziemskiej biosferze.
Z czasem się okazało, że „bóg praktyczny” chrześcijaństwa jest taki sam jak u żydostwa czyli MAMON, będący formą ENTROPII, zaniku twórczych poruszeń się organizmu – jak masz pieniądze, to nie musisz się rozwijać ruchowo, ładne kobitki (patrz słoweńska żona Trumpa) same do łóżka ci włażą, powstaje ogólne rozleniwienie, które komunikacja, zarówno ta drogowa jak i ta elektroniczna, automatycznie pomnażają.
Bo tak właśnie wygląda chrześcijański PRAKTYCZNY PLAN „udomowienia” Przyrody już na samym początku Ewangelii Łukasza z dumą ogłoszony:
Każda dolina niech będzie wypełniona,
każda góra i pagórek zrównane,
drogi kręte niech się staną prostymi,
a wyboiste drogami gładkimi!
I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże.
W istocie, to jest „Boży Plan Przebudowy Świata”, na który kochający Góry i Przyrodę alpiniści oraz ekolodzy z nieukrywaną NIENAWIŚCIĄ muszą patrzeć. Jak to przypomniał papież Benedykt XVI, cytując, w czasie swego wykładu w Regensburgu w roku 2006, filozofa Fryderyka Nietzsche “Chrześcijaństwo chciało zniszczyć Erosa, ale on przetrwał, z Cnoty zamieniając się w wadę“.
No i mamy to co mamy. „Cywilizacja to sterylizacja” śpiewają, radośnie zażywając pobudzające Entropię czyli Wielkie Spanie tabletki soma, mieszkańcy Nowego Wspaniałego Świata Aldousa Huxley’a z 1931 roku. Dziś mamy już wiek XXI. W trakcie mego wystąpienia na Forum „Slavica” w Nitrze w miarę dowcipnie zauważyłem, że przewidywana przez Karola Marksa, już przed ponad 170 laty, „mutacja” chrześcijaństwa w laickie „społeczeństwo obywatelskie” doprowadziła do dominacji TRÓJJEDNI WARTOŚCI T-D-P czyli Technika-Pieniądz-Dupa. Wszystkie te trzy elementy zwiększają KOMFORT ludzkiego życia, automatycznie stymulując Entropię, zanik godnych homo sapiens poczynań:
https://www.youtube.com/watch?v=oS74ujJPJ3Q
Bez jakiegoś „wstrząsu hormetycznego”, nie uda się osiągnąć ZBAWIENIA od tej, „zrównującej góry i zasypującej doliny”, ENTROPII WIARY w wysterylizowaną z naturalnych form życia CYWILIZACJĘ ZOMBIE. Wszystko wokół nas staje się coraz bardziej SZTUCZNE, na wzór biblijnego martwego Nowego Jeruzalem ze złota i drogich kamieni. Zagraża nam najzwyklejsze MASOŃSKIE ZAMUROWANIE w sterylnych, rajo-podobnych „klatkach z komfortem”, w których będziemy powoli nasze siły życiowe wytracać.
Jak takiego „wstrząsu hormetycznego” dokonać?
Przytaczam projekt znaku Komitetu Pansłowiańskiego, którego od ponad roku jestem członkiem. Dominująca w nim swastyka („swasti” to znaczy szczęście życia) jest znakiem cyklicznych odrodzeń się przyrody, w tym i człowieka, podobnie jak chińskie tao reprezentujące „model zachowania, słuszną drogę, drogę Nieba”. A rycerz na koniu w jego środku, to postawiony przez Niemców w 1880 roku pomnik słowiańskiego, obodryckiego księcia Niklota (1090-1160), który aż przez 30 lat zwycięsko stawiał czoła wysyłanym przeciw niemu przez Watykan krucjatom (w byłym NRD też odradzają się ciągoty do słowiańskich, przedchrześcijańskich korzeni kultury mieszkańców tego regionu).
I tyle LUCYFERYCZNYCH uwag z okazji Światowych Dni Katolickiej Młodzieży Krakowie, pod hasłem bezgranicznego Bożego Miłosierdzia. Już teraz z nich prześwituje niezbyt elegancka, nowotworowo zgigantyzowana
CHRZEŚCIJAŃSKA DUPA
Addendum
Cytuję z objętościowo ogromnej książki pt. „Antysemityzm”, dr Jana Ciechanowicza (600 stron, wyd. Ad Astra, New York, 2010) esej poświęcony stosunkowi rosyjskiego pisarza i filozofa Lwa Tołstoja do judaizmu oraz chrześcijaństwa (czyli do wywodzącego się z hebraizmu „tandemu” religii, które wrogowie Nowego Światowego Porządku – a w szczególności socjaliści oraz wyznawcy islamu – zamierzają wyniszczyć, patrz http://www.proroctwa.com/NWO-mega-oszustwo.htm ):
Jak pisze Ciechanowicz, Lew Tołstoj uważał (podobnie jak i ja, MG w „Wojnie bogów”) Stary Testament za absurdalny zbiór żydowskich klechd i legend. Przypomina, że Tołstoja za jego Spowiedź biskupi cerkwi prawosławnej wyklęli. Autor Wojny i pokoju m.in. pisał:
„Historia święta zaczyna się od opisu, jak to Bóg, istniejący wiecznie, stworzył z niczego przed sześcioma tysiącami lat niebo i ziemię, jak potem stworzył zwierzęta, ryby, rośliny i wreszcie człowieka Adama i żonę jego Ewę, uczynioną z jego żebra. Mamy następnie podane, jak to Bóg, bojąc się, aby Adam z żoną nie jedli jabłek z drzewa, mającego czarodziejską siłę obdarzania potęgą, zabronił im jeść tych jabłek; jak to, nie bacząc na ten zakaz, pierwsi ludzie zjedli jabłko i zostali za to wypędzeni z raju i jak za to samo zostało następnie przeklęte całe ich potomstwo, przeklęta ziemia, która odtąd zaczęła wydawać trujące rośliny. Mamy potem opisane życie potomków Adama, którzy tak znikczemnieli, iż Bóg zmuszony był ich potopić i to nie tylko ludzi, ale i zwierzęta, a zostawił tylko jednego Noego z rodziną i z zabranymi do arki zwierzętami. Mamy dalej opisane, jak to ze wszystkich ludzi, którzy się po potopie rozrodzili, Bóg wybrał Abrahama i zawarł z nim przymierze, według którego Abraham zobowiązał się uznawać Boga za Boga i na dowód tego zaprowadzić obrzezanie, a w zamian za to Bóg zobowiązał się obdarzyć Abrahama licznym potomstwem i popierać go i jego potomków. Potem mamy opowiedziane, jak to Bóg, protegując Abrahama i jego potomków, czynił w ich Interesie same nadzwyczajne rzeczy, zwane cudami i popełniał zarazem najbardziej wyszukane okrucieństwa.
W ten sposób cała ta historia, z wyjątkiem naiwnych (jak odwiedziny Abrahama przez Boga i dwóch aniołów, ożenek Izaaka i inne), niekiedy niewinnych, lecz częściej nieetycznych opowieści (jak oszustwo umiłowanego przez Boga Jakuba, okrucieństwa Samsona, przebiegłość Józefa), cała ta historia, począwszy od klęsk zesłanych przez Mojżesza na Egipcjan i wymordowanie przez anioła wszystkich ich pierworodnych, do ognia, który zniszczył 250 buntowników, do zapadłych w ziemię Kore, Datana i Abirona, do zniszczenia w ciągu kilkunastu minut 14.700 ludzi, do rżniętych piłami wrogów tępionych przez Eliasza (wziętego na ognistym wozie do nieba) ofiarników i Elizeusza, przeklinającego wyśmiewających się z niego malców – oto szereg cudownych wydarzeń i przeraźliwych przestępstw, dokonanych przez naród żydowski, jego wodzów i samego Boga.
Jeżeliby cała ta historia Starego i Nowego Testamentu była wykładana jako zwykła powiastka, wtedy mało który z wychowawców odważyłby się opowiadać ją dzieciom lub dorosłym, których, chciałby oświecić. Powiastka ta jednak uważana jest za nie nadającą się do roztrząsania przez ludzi, jako zawierająca jedynie prawdziwe opisanie świata i jego praw, jako najbardziej wierne odtworzenie życia dawniej żyjących ludzi i tego, co należy uważać za dobre, a co za złe, o istocie i własnościach Boga i obowiązkach człowieka. Mówi się o książkach szkodliwych. Lecz czyż jest w chrześcijańskim świecie książka, która by przyniosła więcej szkody ludziom niż ta okropna książka, zwana „Historią świętą starego i nowego przymierza”?
…Dla człowieka, któremu wtłoczono do głowy jako najświętszą prawdę, wiarę w stworzenie świata z niczego przed sześcioma tysiącami lat, a następnie w arkę Noego, która pomieściła wszystkie zwierzęta, w upadek Adama, w niepokalane poczęcie, w cuda Chrystusa i poniesioną przezeń ofiarę na krzyżu dla ludzkiego zbawienia – dla takiego człowieka wymagania rozumu nie są obowiązujące i taki człowiek nie może potem uwierzyć w żadną inną prawdę. Jeżeli możliwą jest trójca, niepokalane poczęcie, odkupienie ludzkości przez krew Chrystusa, staje się możliwym wszystko i potrzeby rozumu są zbyteczne.
Wbijcie klin pomiędzy deski podłogi spichlerza. Choćbyście potem nie wiem ile sypali weń zboża wszystko wyleci. Podobnie jest z głową, w którą wbito klin trójcy, czyli Boga, który stał się człowiekiem i swoim cierpieniem odkupił ludzkość, a następnie znowu wrócił do nieba – w głowie tej nie utrzyma się potem żadne rozsądne, trzeźwe pojmowanie życia.
Syp ile chcesz ziarna do spichlerza z dziurawą podłogą, wszystko ci wyleci. Kładź, co chcesz w głowę, która raz przyjęła na wiarę rzeczy bezsensowne, nic się w niej nie ostoi.”
Nie tylko hierarchowie cerkwi prawosławnej, ale też liczni pisarze żydowscy mieli te słowa Tołstojowi za złe, ogłaszali je wręcz za manifestację antysemityzmu. (Patrz komentarze do tego tekstu Ciechanowicza na https://wiernipolsce.wordpress.com/2012/07/07/5564/ )