System „boloński” – czyli podstawa intelektualna nowej TYSIĄCLETNIEJ RZESZY

System „boloński”  – czyli podstawa intelektualna nowej TYSIĄCLETNIEJ RZESZY

https://wiernipolsce.wordpress.com/2015/02/07/system-bolonski-czyli-podstawa-intelektualna-nadchodzacej-tysiacletniej-rzeszy/

Gdy kończyłem, przechodząc na emeryturę, mą karierę akademicką w lecie 2008, to na mym ostatnim wystąpieniu na VII Ogólnopolskiej Konferencji Naukowej na temat „Filozofia wychowania a wizje świata” organizowanej przez Katedrę Filozofii Akademii Pomorskiej w Słupsku, wygłosiłem referat pod tytułem „Nauczanie ignorancji jako ukryty cel (teleologia) edukacji powszechnej zaplanowanej na wiek XXI”. (patrz http://www.polskawalczaca.com/viewtopic.php?t=2248 )

Motto tego mego referatu brzmiało:

Z tego powodu proponuję, abyśmy zastąpili tego kraju stary i starożytny system edukacyjny, jego kulturę, gdyż tylko wtedy gdy krajowcy zaczną myśleć, że wszystko co jest zagraniczne i angielskie, jest dobre i wspanialsze niż ich własne, utracą oni szacunek do siebie samych, swą narodową kulturę i staną się tym, czego my byśmy chcieli aby się stali, czyli narodem prawdziwie zdominowanym” – Lord Macaulay przed Parlamentem angielskim w 1835 roku, o programie kolonizacji Indii.

*

Pomimo związanego z emeryturą braku oficjalnej działalności naukowej, wciąż zapraszają mnie na rozmaite konferencje poza granicami Polski, w tym na spotkania „Mut zur Ethik” European Working Group w Szwajcarii (niemieckiej). Otóż w lecie roku ubiegłego było na tym naszym spotkaniu  dość dużo głosów krytykujących tak zwany „System boloński” nauczania, wprowadzany od roku 1999 prawie w całej Europie, a w szczególności w Szwajcarii. (System ten polega na wzorowanym na istniejącym w USA rozdrobnieniu, w szkołach wyższych, nauczania na dwa stopnie: trzyletnie studia licencjackie – czyli amerykański bachelor – i dopiero potem magister; podobne rozdrobnienie nastąpiło w Polsce także na średnim szczeblu szkolnictwa, które rozdzielono na „gimnazjalne” i „licealne”).

Pozwolę sobie zacytować kilka krytycznych uwag na ten, zwany także „programem 21” System Nauczania przygotowany na wiek XXI. Przekazuję najpierw uwagi, które przetłumaczyłem z języka francuskiego, opublikowane prawie dokładnie 2 lata temu, w otrzymywanym przeze mnie tygodniku „Horisons et débats” z 11 lutego 2013.

Unia Europejska, Bolonia i nadchodząca Tysiącletnia Rzesza

To jest tytuł „wstępniaka” redakcji tego tygodnika, wydawanego także, pod tytułem „Zeit-Fragen”, w języku niemieckim (istniejącego także w bardziej ograniczonym hiszpańskim oraz angielskim wydaniu) .

A w środku tego redakcyjnego „wstępniaka” obserwacja:

Jak jest przyczyna, dla której nasze dzieci powinny czytać w szkole literaturę z niższych pięter i studenci (jak zresztą wszyscy którzy ukończyli wyższe studia) otrzymywać wykształcenie w małych dozach na kredyt? Zdolności intelektualne, konteksty oraz weryfikacja źródeł oraz informacji, wszystko to nie jest już wymagane? To wszystko dotyczy państw wasalnych Europy. Wielkie wojownicze potęgi formują swą młodzież w sposób odmienny.  Z tego powodu nie należy zapominać o zbliżającej się Tysiącletniej Rzeszy sygnalizowanej w preambule Deklaracji Bolońskiej: „Jest dzisiaj szeroko uznanym, że Europa wiedzy jest czynnikiem niezbędnym dla rozwoju społecznego oraz ludzkiego, że jest niezbędnym dla konsolidacji oraz wzbogacenia obywatelstwa europejskiego by dać obywatelom niezbędne kompetencje by odpowiedzieć na WYZWANIA NOWEGO TYSIĄCLECIA …”

Na drugiej zaś stronie tego „antyeuropejskiego” tygodnika znalazł się artykuł „(…) Niewiarygodna historia reformy bolońskiej na uniwersytetach szwajcarskich”. W nim socjolog z Zurichu, Kurt Imhof stwierdza, że „mamy kształcenie na uniwersytetach jak w podłej kantynie: nażreć się, zwymiotować i zapomnieć”. Dla Imhofa „uniwersytet to dzisiaj kontynuacja szkoły trochę innymi środkami, nie robi się nic więcej niż kuje, Pogrzebano ideę, według której młodzi dorośli winni się kształcić sami na uniwersytecie. (…)…Mówiąc szczerze nie widzę nic dobrego w tej reformie bolońskiej. Oprócz tego, że wraz ze stopniem bachelor potwierdzamy obecnie także pół-wiedzę”. Gdy się zapytujemy, dlaczego profesura nie oponowała bardzo przeciw temu? Imhof, po namyśle odpowiada: „sekretem Bolonii jest New Public Management. Jej programy oceny i jej miary wydajności stworzyły to ukierunkowanie i ułatwiły zarówno studentom jak i profesurze konieczność orientowania się samemu” A co mamy robić? „Bolonia to poślizg, który należy wyeliminować”. Pomińmy zasadniczy problem jaki stwarzają tak zwane „studia modularne”, których idea sama w sobie ma sens, ale które zamieniły się w rodzaj poszukiwań nie tyle mogącej zainteresować studenta wiedzy, ale w poszukiwania kursów za które się otrzyma odpowiednią ilość punktów.”

Jak zauważa autor tego artykułu, Matthias Daum, „Jest to ironia historii, że dokładnie ta reforma, która została narzucona z celem demontażu archaicznych struktur  uniwersyteckich, prowadzi obecnie do technicyzacji oraz sklerozy uniwersytetów”.

Przeskoczmy zatem na drugą stronę naszego, prawie w całości opanowanego przez „zarazę Bolonii”  Kontynentu, czyli do  Moskwy.

http://rusvesna.su/recent_opinions/1423041909

System „boloński” rodzi intelektualnych pustaków.

Na antykijowskim, noworosyjskim portalu „rusvesna” Konstantin Sjemin opisuje niedawne spotkanie  akademików FR w lokalu rosyjskiej Dumy. Na to spotkanie rosyjski minister szkolnictwa Livanow nie znalazł czasu by przyjść.

Cytuję z reportażu Sjemina kilka akapitów.

Rozwalona szkoła podstawowa, rozwalony system przygotowania nauczycieli. „Optymalizuje się” i prywatyzuje najstarsze uczelnie pedagogiczne. Współczesny nauczyciel już sam po sobie jest wynikiem Zunifikowanego Państwowego Egzaminu (po angielsku w Rosji USE patrz formularz obok), wielu „pedagogów” jest zdolnych tylko by ściągnąć test z tablicy prawidłowych wyników. Cała konstrukcja, w swej większości, jest zgniła. W ciągu dwóch dziesięcioleci reform liberalnych została ona przestawiona na przygotowanie kadr dla oligarchii, produkcję marszandów oraz menadżerów sprzedaży, przedsiębiorców oraz „rwaczy” (akwizytorów).  Pod rządowymi hasłami o jakości życia, o ludzkim kapitale, o nanotechnologiach i o jakichś tam elementach pornografii następuje, w skali przemysłowej, demontaż i bez tego demolowanej bazy szkolnictwa.

System „boloński” rodzi intelektualnych „pustaków” (‘baloników’), specjalistów nie zdolnych obrócić głowy, choćby o jeden stopień, ani w lewo ani w prawo.  (…) Wydawanie podręczników zostało oddane w pacht monopolistom-wydawcom, oblepiających Ministerstwo Szkolnictwa jak muchy. Tak zwana „różnorodność planów nauczania” zakłada szeroki rozrzut opinii w nauczaniu wszystkich przedmiotów, ale w pierwszej kolejności w nauczaniu ojczystej historii. Pytania o „Cenę zwycięstwa ZSRR w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej” już się nie da usunąć z dziesiątków podręczników.

W ten sposób, szkoła przestała dawać dzieciom bazowe, fundamentalne znajomości, za które zarówno w carskich jak i w radzieckich czasach odpowiadały dwa przedmioty – matematyka oraz język rosyjski/literatura. Nierzadko, w pełnej zgodzie z opracowanymi przez Ministerstwo Szkolnictwa standardami nauczania, ilość godzin nauczania języka obcego w programie szkolnym przewyższa czas, przeznaczony na naukę rosyjskiego. Każde wystąpienie (na tej konferencji) brzmiało jak spowiedź pełna rozpaczy. Kiedy w rozpacz wpadają akademicy władający pięcioma językami,  to należy się albo zastrzelić, albo rozstrzeliwać. Drugi wariant zapewne znalazł by więcej stronników.

Konstantin Sjemin kończy powyższe sprawozdanie w następujący sposób: „Kiedy w końcu i ja doszedłem do głosu, to powiedziałem coś takiego „Drodzy przyjaciele, system szkolnictwa w naszym kraju to pochodna systemu ekonomicznego. I jeśli za murami szkoły wszystkim zarządza zysk, to trudno oczekiwać, że w szkole bądź na uczelni wysieją się uskrzydlone anioły.  Z drugiej strony od osoby ministra, nawet w najbardziej beznadziejnej sytuacji wiele zależy. Ponieważ na dzisiejszym posiedzeniu zmienić układ ekonomiczny w naszym kraju w żaden sposób nie jest możliwe, uważam za celowe wezwać ministra Livanova to rezygnacji ze swego stanowiska. Jest możliwym, że taki przykład okaże się zaraźliwy także i w przypadku reszty rządu. Jeśli zaś chodzi o całość systemu szkolnictwa, to proponuję, w przypadku gdy nie uda się nam wykształcić „wszechstronnie rozwiniętej osobowości wieku XXI”, to przywrócić szkołę radziecką i w niej po staremu wychowywać osobowości wieku XX. W końcu te osobowości nie były już tak beznadziejnymi. Coś tam oni wszyscy potrafili w życiu osiągnąć”. (MG – niezłe ostatnie zdanie. Zwłaszcza że zostało ono zaadresowane do „akademików”, posiadających w ZSRR ogromny prestiż, którzy zostali zaproszeni na to spotkanie w lokalu rosyjskiej Dumy.)

Wypada zatem i mnie, jako emerytowanemu akademikowi, operującemu więcej niż pięcioma językami, na temat PRZYGOTOWAŃ DO BUDOWY TYSIĄCLETNIEJ RZESZY, się wypowiedzieć. Otóż ta Nowa Tysiącletnia Rzesza ma być całkowicie oparta na TECHNICE ORAZ  PIENIĄDZU i w związku z tym produkcja super-wyspecjalizowanych kadr jest jak najbardziej wskazana dla podtrzymania władzy ŚWIATOWEGO OLIGARCHATU. Ludzie o zbyt szerokich poglądach winni się albo przystosować, redukując swe ambicje poznawcze, albo się zastrzelić, jak to sugeruje Konstantin Sjemin. I właśnie z tego powodu „rozrzedza się”, na dwa cykle szkolenia, prawie jota w jotę powtarzające ten sam zubożony przez brak czasu materiał – i to  zarówno w szkolnictwie wyższym jak i średnim. I dlatego „oszczędza się” dzieci na niższych stopniach szkolnictwa, aby „nie przemeczały” swej pamięci, zezwala się im na zabawy – w ramach nauki – w coraz większe głupoty, do których należy oczywiście i przedwczesne wychowanie seksualne i trwające do późnych klas licealnych, zupełnie puste poznawczo nauczanie przedmiotów niby-religijnych.

Choć „wypchani wiekiem XXI” mędrcy-twórcy „systemu bolońskiego” starają się o tym nie pamiętać, to rozwój organu pamięci – a zatem i zdolności kojarzenia faktów – odbywa się na fizjologicznej zasadzie identycznej z rozwojem ludzkiego układu mięśniowego: bez długotrwałego treningu nic się nie wykształci. A jak we wczesnej młodości nie tylko obowiązkowej matematyki oraz literatury, ale i fizyki uczy się, zgodnie z programem „agenda 21”, tylko po łebkach (lub wcale), to w wieku studenckim, mając do dyspozycji „studia modułowe”, dające możliwość zapoznania się z bardzo ciekawymi przedmiotami i historiami, młodzi ludzie wskutek braku przyzwyczajenia do rozglądania się wokoło, ze zwykłego lenistwa zasklepiają się w super wąskich, komercyjnie użytecznych specjalnościach. Przy tej życiowej orientacji nawet nie próbują oni pomyśleć, że ktoś ich NAUKOWO ROBI W KONIA, zamieniając ich w chore z przepracowania roboty-śmiecioroby, nienawidzące ludzi o szerszych poglądach. (Co dostrzegłem nie tylko w Ameryce).

Szwajcarska redakcja napisała: Wielkie wojownicze potęgi formują swą młodzież w sposób odmienny. Otóż w Europie jedyny kraj, który odmówił podpisania „układu bolońskiego” to Białoruś (patrz mapka poniżej) – i obecnie, po upadku rosyjskiego rubla, Białoruś chyba znowu, nie mając ani bogactw naturalnych, ani bezrobocia, ani nie zrobiwszy żadnych reform zalecanych przez MFW, okazała się najbogatszym – licząc dochód na głowę mieszkańca – krajem na obszarze post radzieckim.

I jeszcze jedna uwaga. Kto zawzięcie wprowadzał „system boloński” do realizacji? Szwajcarzy atakują ich minister edukacji Ruth Dreifuss, która była, w 1999 roku, pierwszym w 700-letniej historii Szwajcarii, jej rotacyjnym prezydentem pochodzenia żydowskiego. W Polsce były to panie minister Anna Radziwiłł i Katarzyna Hall, też dobrego pochodzenia, a w Rosji minister Dimitrij Livanov też zapewne z tej samej uroczej „parafii z góry Syjon” (Jak może pamiętają, ci co nie uczyli się religii w szkole, wykształconych w tejże parafii „uczonych w Piśmie i doktorów” piętnował Jezus z Nazaretu „Biada wam, żeście przechwycili klucze Świątyni Poznania, samiście do niej nie weszli, a innym wejść nie pozwalacie!”.) No i właśnie z tych dętych „mędrców ze wzgórza świątynnego” mają się składać – już się składają – władze planowanej TYSIĄCLETNIEJ RZESZY, rodzaju Imperium Monstrum mającego szczerą nadzieję na wytępienie na Planecie Ziemia wszelkich oznak Inteligencji, nie autoryzowanej przez  PANA PÓŁGŁÓWKÓW ZASTĘPÓW.

Na zakończenie coś bardziej optymistycznego

Otóż ja testowałem jak działa „system boloński” w praktyce, w czasie drugich – tak zwanych graduate – studiów na Uniwersytecie Kalifornijskim, campus Berkeley w latach 1969-72. Bardzo dobrze wspominam tamtejszy –  już wtedy „modułowy” – system nauczania. Nie dość, że w ciągu niespełna roku (chyba tylko trymestru) zrobiłem tam M.A. in geophysics, to jeszcze wykorzystałem swe stypendium – a potem pół etatu jako research assistant – do zaliczenia całego wachlarza interesujących wykładów. Był to i przydatny w prawie trzydzieści lat później w mwj pracy wykładowcy filozofii kurs podstaw tej filozofii prowadzony przez profesora Cioffi z Oxfordu; także wykład  z historii nauki profesora Rogera Hahn, którego osobista pochwała mych poglądów zadecydowała o mej przyszłej anty-karierze; a także wykład z historii literatury słowiańskiej (profesor Czesław Miłosz. No i dodatkowo lektorat hiszpańskiego, bo szanujący się „akademik” winien znać z pół tuzina języków.

Trzeba jednak przyznać, że do wykorzystania tych „modułowych” możliwości zdobywania szerokiej wiedzy zostałem dobrze przygotowany już za Gomułki w PRL-u, przez studia fizyki na UJ, a potem przez 3 lata asystentury na UJ, AGH oraz Uniwersytecie Kopenhaskim (w tych dwóch ostatnich uczelniach już jako geofizyk). Niewielu jednak młodych ludzi ma na tyle wigoru by „wystawić głowę” poza swą, coraz węższą i nudną jak flaki z olejem specjalność. Rezultatem mych 3 letnich badań naukowych na UC Berkeley była wtedy praca, zakwalifikowana jako „meta-doktorska”, pod tytułem THE NOT-TOO-DIVINE COMEDY. Fotografię fragmentu tylnej okładki tej pracy zamieszczam poniżej, Po obu stronach, stojącej samotnie jak w Polsce przydrożna kapliczka, ustawionej na w pustkowiach Point Reyes „łazienki”, (bathroom po amerykańsku) stoją moi ówcześni koledzy, ż lewej późniejszy profesor ekonomii Lech Kurowski z Jeleniej Góry, a po prawej nieżyjący już profesor Wasserbau  Johannes Buehler z Zurichu. A co jest w środku „łazienki-kapliczki” między nimi? To jest, opisany przeze mnie w zarysie w mej Meta-Ph.D. Thesis,  TRON BOGA NARODU AMERYKAŃSKIEGO wierzącego  w Przenajświętszą Trójcę T-P-D, czyli Technika-Pieniądz oraz Dupa budująca, dla zapewnienia sobie totalnego komfortu, swą TYSIĄCLETNIĄ RZESZĘ PRACOWICIE ZMATOLAŁYCH NARODÓW.

P.S I. Jeden z komentarzy na „wiernipolsce”:

Anonim

Jakoś nie do końca przemawia do mnie idea “systemu bolońskiego”. Teoretycznie – absolwent kierunku humanistycznego może po ukończeniu studiów licencjackich podjąć studia magisterskie na kierunku, przykładowo, “matematyka”. Pytanie tylko – jakiej jakości będzie taki “matematyk”, o ile oczywiście uda mu się takie studia ukończyć, co jest w obecnie panujących realiach całkiem możliwe. Z pierwszej ręki znam przypadek osoby przyjętej na matematykę po tzw. amnestii maturalnej z tegoż przedmiotu.

P.S. II. Kolejne komentarze do “Bolońskich pustaków”

Witaj Marku!

Masz swieta racje krytykujac idiotyczny system edukacji podporzadkowanej Zlotemu Cielcowi. Czy pozwolisz, abym link do Twojego listu/artykulu albo jego fragmenty zamiescil w moim artykule (dla zainteresowanych czytelnikow) „Pustoszenie edukosfery – Czesc 2″, ktory ukaze sie 1 marca w „Sprawach Nauki”? Czesc pierwsza znajduje sie w numerze lutowym (www.sprawynauki.edu.pl) .
Zycze Ci daszej rzetelnej pozytecznej krytyki i satyry. Ale wiem, ze do decydentow ona nie dociera albo jest zle odbierana i w efekcie niczego nie zmieni.
Pomyslnosci!
dr hab. Wiesław Sztumski (profesor WSL w Częstochowie)

Marku,
dzięki za pouczający tekst. ale głowa do góry, wszak w przeszłości jeszcze gorzej zmurszałe panowały systemy. I człowiek wyrwał się z nich i mieliśmy oświecenie i inne mniej lub więcej udane rewolucje. Ja wierzę, że w człowieku są siły, które teraz zepchnięte odezwą się. Tyle rakiet i pocisków wystrzeliwują na DNR bo tam odebrano prywatnym ich własność. Chcą to wypalić gorącym żelazem! Ale zdaje się, że i to przetrzymamy. Siła w człowieku jest wielka
Z poważaniem
dr hab. Adam Karpiński (profesor Uniwersytetu Gdańskiego)

P.S. III.  Nadeszły jeszcze el-pocztą dwie interesujące opinie nt. “bolonki”.

Od mego, nieco starszego ode mnie kolegi z wypraw narciarskich w Alpach, Andrzeja Ostrowskiego:

Niepokorny Marku
Z systemem bolońskim zetknąłem się słysząc pomstowania żony mniej więcej potwierdzane Twoją publikacją. Ilości punktów za cytowania, artykuły i artykuliki, oceny stopnia „naukowości” oddane w ręce amerykańskich cenzorów, wypełnianie nieprawdopodobnej ilości formularzy typu „co żołnierz będzie miał pod łóżkiem za 5, 10, 15 lat”, religijna indoktrynacja zamiast podstawowej wiedzy itp., itd., itp….. wywołują u mnie westchnienie ulgi, że miałem szczęście uczęszczania do gomułkowskiej szkoły. Mój kolega ze studiów goniąc za środkami do życia zabrał się za korepetycje z matematyki. Pracuje więcej niż na pełnym etacie gdyż klienci walą drzwiami i oknami bo szkoła w ogóle nie uczy myślenia. Zauważyłem, że swoją działalność coraz bardziej traktuje jako rodzaj misji oświeceniowej. I pomyśleć, że w moich czasach nie słyszało się o korepetycjach.
I co tu dodawać?

oraz od nieco młodszego ode mnie, dr Jana Ciechanowicza z Litwy, deputowanego do ostatniej w historii Rady Najwyższej ZSRR, od blisko już ćwierć wieku już pracownika naukowego w Polsce:

17.02.15
Drogi Panie Marku, dziękuję za kolejną wspaniałą ucztę intelektualną w postaci absolutnie trafnych uwag o „systemie bolońskim”. Pozwoli Pan, że sprecyzuję dwa szczegóły: a. „bołonka” po rosyjsku to „bołończyk”, czyli mały, brzydki, nic nie warty piesek; b. „rwacz” zaś to – zdzierca, wydrwigrosz, oszust
Z uszanowaniem – J. C.

A na “wiernipolsce” Adm napisał:

-Ale też nie gardźcie baloni- rzekła moja nefiu mieszkająca na Manhattanie, wskazując na grubaśną jak szynka kiełbasę typu serdelowa.
Ten typ kiełbasy serdelowej czyli mało mięsa dużo bułki pszenno- kukurydzianej został ponoć po raz pierwszy produkowany na masową skalę w Bolonii
Jeśli zatem można serwować pospolitej biedocie substytut kiełbasy w formie ,,baloni” to i można zastąpić rzetelną naukę systemem bolonskim, co możnym tego świata w zupełności jak widać bardziej odpowiada.
W końcu myślenie jest nie dla wszystkich, rozum dla nielicznych, tak i rzetelne podstawy wiedzy, czy dobra i zdrowa żywność .
Stąd mamy i w telewizji bardzo popularny serial Kiepscy, a w obsadzie pijak, leń i wiecznie bezrobotny Ferdek, bazarowy cwaniaczek Paździoch i obżartuch Boczek, a to bynajmniej nie jest całe towarzystwo do naśladowania

 

This entry was posted in polityka globalizmu, POLSKIE TEKSTY. Bookmark the permalink.

Comments are closed.