Styczniowe „Święto Osła” roku 2015 jako odtrutka na Przymierze Głupców z Arki Noego (część 1 oraz 2)
dr GottesNarr h.c.
CZĘŚĆ PIERWSZA
PROGRAM „ŚWIĘTA GŁUPCÓW” ROKU 2015
Co to było Święto Osła i dlaczego ten zwyczaj wart jest rezurekcji
„W Kościele chrześcijańskim (aż do wczesnego Renesansu) obchodzono bardzo uroczyście ŚWIĘTO OSŁA, jakkolwiek z uwagi na sprośny charakter tych obrzędów, Kościół się ich wypiera, (…) W Madrycie prowadzono osła do kościoła 17 stycznia. Ozdobionego pióropuszami i wstążkami, wprowadzano do świątyni, w której czekał na niego bogato przystrojony żłób, pełny smakowitego jęczmienia. W niedzielę palmową, zanim wkroczono do świątyni, oprowadzano osła w procesji, usadowiwszy na nim in effie – Jezusa Chrystusa. Zakończenie mszy było niezwykle efektowne: celebrant trzykrotnie ryczał ile tchu w piersiach, starając się wiernie oddać głos osła („I-aaa…!”)., a zgromadzone towarzystwo odpowiadało mu trzykrotnym rykiem oślim głosem („I-aaa…!, I-aaa…!”). Każda pieśń kościelna intonowana czasie mszy, kończyła się zbiorowym ryczeniem.”
http://wolnemedia.net/wierzenia/swieta-osla-i-wariatow/
A Święto Głupców?
„W średniowieczu mniej więcej od Bożego Narodzenia, aż do Środy Popielcowej prości ludzie, żacy, mieszczanie, a nawet przedstawiciele duchowieństwa uczestniczyli w świętach, przy których dzisiejsze zabawy karnawałowe wyglądają jak niewinna herbatka u cioci. (…) Przykładowo w Święto Młodzianków (młodych kleryków), które obchodzono 28 grudnia, jeden ze studentów wybrany przez innych uczniów na Biskupa Młodzianków wkraczał do katedry w przebraniu biskupa, odprawiał prześmiewczą liturgię i wygłaszał parodię kazania. (…) Uczestnicy robili głupie miny i wykrzykiwali niezrozumiałe słowa lub udawali odgłosy zwierząt. Księża wygłaszali kazania w wymyślonych przez siebie językach. Zakładano ubrania na lewą stronę lub szaty dostojników kościelnych, mężczyźni przywdziewali też kobiece suknie.”
Do tych przykładów „prześmiestwa z religii” Bogdan Kozieł w „Święcie Szaleńców” dodaje: „W większych miastach, takich jak na przykład Paryż, owych Papieży Narwańców i Opatów Rogaczy wybiera się kilku w różnych dzielnicach miasta. Bardzo ważne jest, aby kandydat był obeznany z liturgią i ceremoniałem kościelnym, albowiem osią, wokół której oscylują wszystkie zabawy i orgie jest właśnie parodiowanie obrzędów religijnych. (…) Święto Szaleńców obchodzi się nawet w męskich i żeńskich klasztorach, gdzie wybiera się Szalonego Opata (Przeora) i Szaloną Przeoryszę. Dwa wesołe korowody prowadzą wybrańców przed kościół, gdzie obydwoje są sobie przedstawieni. Przeorowi zdziera się habit i maluje brzuch niebieską farbą, Przeoryszy zaś to samo czyni się farbą żółtą. Potem obydwoje zamyka się w skrzyni. Tłum klęka i odmawia sprośne niby-modlitwy oraz odśpiewuje swawolne litanie. Po jakimś czasie wieko skrzyni otwiera się, a tłum ogląda dokładnie Przeora i Przeoryszę, sprawdzając czy dobrze ocierali się brzuchami. Farba żółta i niebieska powinny tak dokładnie wymieszać się przez pocieranie, aby utworzyła się zieleń – kolor szaleńców.”
(Interesujące, kolory żółty i niebieski to kolory flagi Ukrainy i w istocie to Nowe Państwo dzisiaj to EURO-OAZA SZALEŃCÓW!)
Powyższe opisy, odległych od naszych czasów o siedem zaledwie stuleci “chrześcijańskich saturnalii”, dotyczą w szczególności okresu pierwszej połowy stycznia, kiedy to w średniowieczu – zachwalanym przez „gajowego Maruchę” jako czas prawie idealny chrześcijaństwa – „nauki Kościoła chodziły do góry nogami”, by powołać się na tegoż Maruchy wpis https://marucha.wordpress.com/2014/12/29/jak-chodzic-do-gory-nogami-z-biblia-w-rece/.
A jak uczcić ŚWIĘTO GŁUPCÓW w styczniu 2015?
Bogdan Kozieł, swój artykuł „Święto szaleńców” w nie istniejącym już kwartalniku Tomka Gabisia „Stańczyk. Pismo konserwatystów i liberałów”, nr 28, 1996, tak podsumował:
„To, co w stuleciu XII i XIII rozgrywało się na przełomie grudnia i stycznia każdego roku na ulicach miast i miasteczek, dzieje się obecnie we wszystkich miastach, miasteczkach i wioskach we wszystkich niemal zakątkach świata. Święto Szaleńców odbywa się nieustannie dookoła nas, a my sami bierzemy w nim udział nie zdając sobie nawet sprawy z tego, w czym uczestniczymy. Oddajmy więc pokłon swojemu Opatowi Durniów, Papieżowi Szaleńców, Świętemu Osłu czy Świętemu Jeburowi i rzućmy się w pijany tan. Wszak Święto Szaleńców trwa!”
No i jakby na zamówienie felietonisty „Stańczyka”, 20 grudnia 2014, czyli dokładnie trzy tygodnie temu (autor zaczął pisać ten tekst 10 stycznia), w trakcie „opłatka” zorganizowanego przez rajdowca Rafała Sonika dla około 200 działaczy narciarskich oraz tatrzańskich Zakopanego, w lokalnym Teatrze im. Witkacego zespół tego teatru zaprezentował nam trwający ponad 2 godziny mega „skecz” pod tytułem „Człapówki” (tj. zakopiańskie Krupówki). A w jego trakcie śpiewano piosenkę doskonale pasującą do tegorocznego 2014/2015 „Święta Głupców”, z refrenem „Odkrycie to zakrycie, wyjaśnienie to zaciemnienie, a dwa plus dwa nie jest równe cztery”
Ta wyśpiewana przez aktorkę teatru Witkacego poznawcza zasada „dwa plus dwa nie jest równe cztery” przypomniała mi, iż w jednym z artykułów opublikowanych przeze mnie w paryskiej „Kulturze” (bodajże w ostatnim z nich, w nr 7/8, 1980) pod tytułem „Ciuciubabka naukowa” twierdziłem, że wskutek tego, że „neodarwinowscy” uczeni nie chcą zaakceptować faktu, że 1 +1 = 2 (to znaczy mówiąc obrazowo, chemicznego faktu, że kwasy nukleinowe DNA i RNA bez pomocy białkowych enzymów nie są w stanie się replikować), to nigdy nie odkryją prawdy, że 2 + 2 = 4 (obrazowo mówiąc, elementarnej prawdy o tym, że organizm by przezwyciężyć zagrożenia swego bytu sam potrafi swe struktury DNA i RNA, odpowiednio „reformować” – vide przenoszony przez muchy tse-tse pierwotniak powodujący śpiączkę, zwany trypanosoma, czyli świdrowiec; (ten mikro-pasożyt, aby uniknąć rozpoznania przystosowawczo zmienia genetycznie kodowaną strukturę antygenów swej powłoki – pisałem o tym już w „Problemach” nr 5, 1983)
W tej „bezbożnej”, lamarckowsko – łysenkowsko – piagetowskiej optyce, uwzględniającej GENETYCZNE zdolności przystosowawcze istot żywych, zapewnienia najbardziej znanych w świecie autorytetów naukowych rzeczywiście brzmią jak CZYTANIA Z KSIĘGI ŻYCIA TRZYMANEJ DO GÓRY NOGAMI: na przykład Noam Chomsky w opublikowanej przez PAN „Próbie rewolucji naukowej”, autorytatywnie stwierdza: „podstawowe aspekty naszego życia umysłowego i społecznego, wśród nich także i język, są zdeterminowane jako część naszego wyposażenia biologicznego (tj. genetycznego) i nie są one nabywane przez proces uczenia się, a tym bardziej przez trening.” (już słyszę zachwycony chór ZNAWCÓW języka „I-aaa…!”); także Francuz Jean-Pierre Changeux, odznaczony orderem Legii Honorowej bio-kontroler twórczości Chmsky’ego, w „Człowieku neuronalnym” donosi „Uczyć się to znaczy redukować ilość połączeń neuronalnych w głowie!” (słysząc taką rewelację, współczesny Areopag Nauki odpowiada mu chórem „I-aaa…!”, „I-aaa…!”). Do wykazu tych „rewolucyjnych poczynań” współczesnych kapłanów nauki warto dodać roku laureata Nagrody Nobla, Jacquesa Monoda, który już w 1970 odkrył, iż „Tylko przypadek jest źródłem nowatorstwa w biosferze” – tą tezą dokładnie on potwierdził, że dzisiaj „odkrycie naukowe to zakrycie” a „wyjaśnienie to zaciemnienie”, jak to śpiewają w „Człapówkach” w teatrze Witkacego.
To, trwające już od dobrych kilkudziesięciu lat ZNIKANIE INFORMACJI w naukach o Życiu (ang. Life sciences) nie jest przypadkowe, bowiem zarodzie takiego ANTYZOOLOGICZNEGO spojrzenia na Przyrodę tkwią w samej ISTOCIE religii Naszych Przodków – tej właśnie religii, z której wolno się było naśmiewać w krótkim „karnawałowym” okresie po bożonarodzeniowym. Na tylnej okładce wydanej drukiem mej późnej pracy doktorskiej „’Antyzoologiczna’ filozofia społeczno-polityczna Noama Chomsky’ego” przedstawiłem tę ISTOTĘ cywilizacji żydo-chrześcijańskiej:
——————————————-
Antyzoologizm – niechęć do uwzględniania pokrewieństwa gatunku ludzkiego z innymi gatunkami zwierząt, a w szczególności z ssakami naczelnymi. Antyzoologizm występował już w starożytności, w cywilizacji judaizmu, w której zwierzęta traktowano jako czysto utylitarne przedmioty służące, m. innymi, do przerzucania na nie ludzkich grzechów (są to, wytwarzające tzw. zafałszowaną świadomość, rytuały “grzechów odkupienia” opisane w “Księdze Kapłanów” Pięcioksięgu). W czasach nowożytnych antyzoologizm najsilniej się rozwinął w opartej na Biblii cywilizacji anglosaskiej, w której też pojawiły się zrytualizowane metody przerzucania win na odpowiednio dobrane “kozły ofiarne”. Antyzoolodzy – zazwyczaj utożsamiani z (neo)darwinistami – negują, wynikający z lamarckowskich Praw Zoologii twórczy, rozwojowy charakter podejmowanych przez ludzi i zwierzęta wysiłków, przypisując losowemu przypadkowi wszelką nowość w biosferze.
————————————————-
Jak w szczegółach mogłaby wyglądać współczesna „msza szaleńców”? Zacznijmy od modlitwy „Wierzę w Boga w Trójcy Jedynego na Stworzyciela Nieba i Ziemi upozorowanego” (czyli 1=3! „I-aaa…!” – to okrzyki zachwytu chóru „młodzianków”, którzy się na studiach dowiedzieli, że dogmat o Trójcy wymyślono dopiero na początku IV wieku). „Wierzę w żydowskich świętych obcowanie i w ich ciała zmartwychwstanie” („I-aaa…!” – tu mi wcześniej kaktus na dłoni wyrośnie, zanim się sprawdzi, zmyślone przez antycznych faryzeuszy, gnijących trupów zmartwychwstanie!). „I będzie wieczne wasze zbawienie przez prawdomównego Jezusa umęczenie!” („I-aaa…!” „I-aaa…!”„I-aaa…!” – toż to przecież metoda każdego sprytnego złodzieja, zwalającego swe zbrodnie na demaskującego go, zacnego obywatela!)
Wskazane powyżej dogmaty zostały uchwalone dopiero w IV i V wieku na swarliwych – a nawet i „zbójeckich” – Soborach Głupców Kościoła. Jednak przekonanie do nich niższych, czytających tylko ewangelie warstw kleru zabrało jeszcze kilka kolejnych wieków. O zbawieniu chrześcijan przez Mękę Pańską w następnych wiekach niewielu myślało, a wciąż liczni nestorianie (używający swastyki jako swego symbolu) wręcz tę ŻYDO-BARBARZYŃSKĄ tezę zwalczali. Ten „brak krzyża” widoczny jest w ikonografii tych najbardziej ciemnych wieków. Waldemar Januszczak, w swych telewizyjnych pogadankach w BBC, w ten sposób opisał jak wyobrażano sobie postać Jezusa w ciągu całego pierwszego tysiąclecia chrześcijaństwa:
„Pierwsze postacie Chrystusa były blondynami o kędzierzawych włosach i bez zarostu, ich wygląd został skradziony z Apollona, pogańskiego boga słońca. W Watykanie w Rzymie znajduje się wiele galerii zapchane marmurowymi podobiznami tych sympatycznych pierwszych Chrystusów, uzbrojonych w ich laseczki magiczne Harry Pottera, za pomocą których oni dokonywali tych licznych cudów: zamiany wody w wino, rozmnażanie chlebów, wzbudzanie Łazarza ze śmierci. Nigdzie nie było znaków ran oraz krzyży i scen ukrzyżowania. (…) Przez cały okres wieków Ciemnych (Januszczak datuje je na IV-XI wiek) nie ma ciemnych wyobrażeń Jezusa – Jezus torturowany, Jezus w bólu, Jezus w cierniowej koronie. Kiedy z czasem zapuścił brodę i wydoroślał około VI wieku, stał się ewidentną imitacją najwyższego boga Rzymian Jowisza, od którego wczesne Jezusy oddziedziczyly tron oraz poważny wygląd. Jedną z przyczyn, dla których możemy być pewni że Całun Turyński jest średniowieczną fałszywką, jest to, że Jezus którego on pokazuje – wystraszony, pobity i krwawiący – nie powinien pojawić się w sztuce aż do czasów Średniowiecza.” http://www.waldemar.tv/2012/11/lighting-up-the-dark-ages/
Bogdan Kozieł w „Stańczyku” datuje największą popularność po-bożonarodzeniowych „Świąt szaleńców” na IX – XII wiek, czyli wczesne średniowiecze, kiedy to w obrzędach religijnych zaczęły się pojawiać pierwsze sceny ukrzyżowania Jezusa, a zatem i nacisk na „odkupicielski” charakter jego śmierci (postulowany już przecież w antycznych „Listach” świętego Pawła). Jak przypomina Sławomir Rusin, autor wpisu „Święto głupców” „Prawdziwym władcą tego czasu był jednak śmiech, (…) Śmiechem obnażano hipokryzję i nadużycia, których na co dzień doświadczano. (…) Święta Głupców stawały się wentylem bezpieczeństwa, rozładowywały społeczne napięcie, sprawiały, że na krótki czas życie stawało się zupełnie inne.”.
Interesującym jest, że prześmiewcze procesje organizowali w tym okresie studenci ówczesnych seminariów duchownych, bo to oni w szczególności odczuwali rozdźwięk między „pobieranymi” naukami a zwykłym życiem: tutaj od tysiąca lat nic się nie zmieniło, zmarły niedawno pedagog i eseista religijny dr. hab. Stanisław Cieniawa mi opowiadał, że już na pierwszym roku Seminarium Duchownego w pod koniec lat 1940 się zorientował, że to wszystko czego się uczy to WIELKA LIPA i do końca swego długiego życia twierdził, że te Seminaria to perfidne szkoły łamania charakterów młodych ludzi. Ale nie bądźmy tutaj gołosłowni. Na portalu neon24.pl Zbigniew Jacniacki w lekkim skrócie przytoczył mą, zarysowaną niedawno w „Judaizmie który nie powinien istnieć”, genezę tych nagminnych obecnie celebracji Męki Pańskiej:
Cytuję za Jacnickim: „Znalazłem w sieci zdjęcie o przerzucaniu win na innych w tradycji judaistycznej.
(…) “Kaporos jest to średniowieczny zwyczaj, w którym mężczyzna powinien wywijać kurą trzy razy nad swą głową, a kobieta kogutem i recytować pieśń, która mówi w zasadzie to: „przerzucam me winy oraz karę za nie na ciebie kuro, abyś cierpiała i umarła zamiast mnie, tak abym ja mógł/mogła żyć długo i szczęśliwie.””(…) Rytuały: żydowski kaporos z „odkupicielskimi” kurami, oraz chrześcijańskie paschalne męczenie (aż 14 stacji Drogi Krzyżowej!) Chrystusa-Baranka, w sposób cudowny zdejmują z ludzi w nich uczestniczących odpowiedzialność za swe własne zachowanie. W zasadzie możesz robić wszystko – mordować i kraść na przykład – a „baranek boży” (względnie kurczak którym wywijasz przed jego uśmierceniem, bo martwy nie ma już zdolności „asymilacji” twych grzechów), przejmie za ciebie odpowiedzialność za twe niegodziwe czyny i za nie zostanie ukarany.(…)
Komentując ten mój tekst o POTWORNEJ RELIGII JUDAIZMU (http://markglogg.eu/?p=890 ), mój nieco starszy wiekiem kolega napisał:
„(Twój) przekaz wymagał ograniczenia się do sprawy sprytnego odkupywania grzechów poprzez męczenie kozłów ofiarnych takich jak jagniąt, kur jak również Jezusa i związanej z tym hipokryzji miłości Boga (a raczej wybranych jego przedstawicieli, których królestwo było, jest i będzie tu na Ziemi). Z pozdrowieniami, Chrześcijański Ateista Andrzej.
NIERUCHAWY GŁUPIEC to BÓG IZRAELA według Apostoła Pawła
„Wszczepienia”, do religii pierwszych chrześcijan, żydo-barbarzyńskich obrzędów, sławiących „dobro dla ludu bożego” jakie wynikło z powodu umęczenia Jezusa z Nazaretu, dokonał najmilszy sługa Pana Zastępów, szerzej znany jako święty Paweł. Był on, jak sam to dumnie rozgłaszał, żydem „z pokolenia Beniamina. Był człowiekiem wykształconym, mimo młodego wieku, uczył się u najlepszych nauczycieli żydowskich, m.in. u Gamaliela. Jako gorliwy faryzeusz, był fanatycznym prześladowcą chrześcijan; itd.”
Jako gorliwy faryzeusz posiadał on zatem wszystkie „cnoty” tej wyklinanej przez Jezusa, dumnej ze swej ślepoty kasty Izraela. Dzięki temu swemu „biologicznemu wyposażeniu” (jakby to powiedział Noam Chomsky) rzeczony „13 apostoł” nawet nie zauważył, że w „I Liście do Koryntian” nieopatrznie podał imię „boga”, wiarę w którego wśród pogan krzewił. Zrobił to w zapewnieniu iż „spodobało się Bogu zbawić tych, którzy wierzą, przez głupstwo głoszenia nauki. (…) Bo to, co głupie u Boga, mądrzejsze jest od ludzi.” A zatem BÓG WYPRODUKOWAŁ GŁUPIĄ NAUKĘ! „I-aaa…!” Toż to przecież cały rozdział drugi tego „I Listu do Koryntian” brzmi jak MOWA OSŁA w kościele, wygłaszana w czasie „święta głupców”, przez młodzianków w ornatach założonych tyłem do przodu.
No i z tego właśnie powodu, w późnym średniowieczu, kiedy to i znajomość łaciny i czytelnictwo Biblii zaczęło się rozpowszechniać, dalsze celebracje „Święta Głupców” zostały zakazane. Bo bardziej przytomni obywatele szybko by się zorientowali, że dęte teksty „wypchanego bogiem” żydowskiego Osła dorosłe, obłożone czcigodnymi tytułami opatów i papieży katolickie klechy biorą na poważnie. Kto bowiem popisuje się swą foolishness, czyli głupotą? Z definicji jest to GŁUPIEC. Podziękujmy zatem Największemu z Apostołów, że dzięki jego misyjnym staraniom poznaliśmy drugie imię boga, którego on reprezentował: Jestem Który Jestem GŁUPCEM. I już. I nie ma dalszej dyskusji.
CZĘŚĆ DRUGA
HISTORIA ŚWIATA POD ZARZĄDEM PANA GŁUPCÓW ZASTĘPÓW
Gdy zaś skonstruowaliśmy jak najbardziej ogólne pojęcie GŁUPCA jako „boga biologicznego żydostwa”, to opisaną przez Arystotelesa metodą logicznej dedukcji dochodzimy do całego szeregu interesujących wniosków:
– Po pierwsze, zaczynamy się domyślać, skąd wzięła się APOSTOLSKA MĄDROŚĆ tego „wikarego Chrystusa”, który zapewnił Koryntian, iż „głosimy tajemnicę mądrości Bożej, mądrość ukrytą, tę, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej”. (I-aaa…!) Jeśli bowiem Bóg był/jest GŁUPCEM, to tylko głupotę mógł przekazać swemu posłańcowi – aby ten mógł bezpiecznie żerować na ludzkiej głupocie, oczywiście ku chwale swojej oraz swego Pana (Durni Zastępów). A co to była/jest za głupota? Grecy wśród pierwszych chrześcijan uważali, że śmierć Jezusa na krzyżu to było dosłownie „głupstwo”, żadnej „mądrości krzyża” nie dostrzegali (1 Kor. 1, 23). Dlaczego? Bo przecież „wszyscy Ateńczycy – a także i Żydzi – są śmiertelni – więc nie tylko Sokrates ale i Jezus musiał kiedyś umrzeć”. I umarł, co w Ewangelii (oraz w Koranie) eufemistycznie określa się jako w ciele wniebowstąpienie. Strach przed śmiercią to była HAŃBA dla czczącego VIRTUS (gr. arete, pol. męstwo) Rzymianina oraz Greka.
A u „zniewieściałych” (to jest cecha pasożytnictwa – patrz Przypis 1[i]) Żydów było dokładnie na odwrót, Izajasz jak dziecko marzył, że „wilk z jagnięciem będą się paśli razem, a lew będzie jadł sieczkę” („I-aaaa….! – Iz.65, 25) i że kiedyś ludzie zaczną żyć wiecznie „na całej świętej górze – mówi Pan (Izajasz)”. (i-aaaa…!) A za Izajaszem i święty Paweł zapewniał durnych chrześcijan, że „jako ostatni wróg zostanie zniszczona śmierć” (1 Kor. 15. 26). Jak to po wielokroć wskazywałem „tajemnica mądrości bożej”, którą Apostoł przekazał ideologom chrześcijaństwa, to była prymitywna socjotechnika zwalania ludzkich przestępstw na upatrzoną w tym celu ofiarę – czy to na kurę w obrzędach „kaporos”, czy to na „baranka bożego” w obrzędach kościelnych – który to okrutny i brzydki, choć tylko symboliczny, proceder od wieków przysparza Kościołowi gigantycznych profitów. (vide tekst „Bóg i Zło(to)” z roku ubiegłego). I tę, skopiowaną z judaizmu socjotechnikę księża nie bez przyczyny nazywają (KOMERCYJNĄ) MĄDROŚCIĄ KRZYŻA – patrz nadtytuł rozdziału 2 „1 Listu do Koryntian”.
- Po drugie, objawiając czytelnikom tego znamiennego listu, iż „mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości …której Grecy szukają”, apostoł zademonstrował swą pogardę dla wywodów o charakterze logicznym. Negowanie Naturalnego Piękna takich wywodów, to otwarta agresja przeciw pogańskiemu pół-bóstwu zwanemu EROSEM, „który prawdy szuka, goni za tym co Piękne a zatem i Dobre” – jak to Sokratesowi opowiadała wieszczka Diotyma cytowana w platońskiej „Uczcie”. A zatem ten uwielbiony przez kler „wikary Chrystusa” swą działalnością od już blisko dwóch tysięcy lat sprowadza na świat tylko Brzydotę (bżydotę – napisałby Stefan Kosiewski), Zakłamanie, Ignorancję i ZŁO. Tak jak Jezus był NAUCZYCIELEM obserwacji życia {„oko twoje jest świecą ciała twego”) oraz logicznego myślenia, tak jego „wikary” dokładnie na odwrót, był ODUCZYCIELEM logicznego myślenia oraz precyzyjnej obserwacji. To właśnie na takich jak jego „wikary” i jego naśladowcy (np. JPII) Jezus pomstował, że „obchodzicie ziemię i morze, by pozyskać współwyznawcę. A gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami.” (Mat. 23, 15). Po owocach poznaliśmy ich: paulińska wrogość do szerszych poglądów na świat stała się z czasem osnową „Kryminalnej historii chrześcijaństwa”, którą spisał zmarły rok temu, w wieku lat 90 Karl-Heinz Deschner.
- Po trzecie, GŁUPCOWI wystarcza to co wie z przysłowiowej „szkółki niedzielnej”, więcej nic go nie interesuje, gdyż mogło by to zaburzyć jego dobre samopoczucie – no i zepsuć intratny interes będący podstawą jego egzystencji. Otóż już prawie sześć wieków przed Chrystusem, grecki rapsod i filozof Ksenofanes argumentował, że „podobnych do ludzi bogów stworzyli sobie ludzie, bo i krowy, gdyby potrafiły mówić też by sobie boga w formie krowy zmyśliły”. (Nb. akurat w Indiach ludzie czczą boga także w formie krowy.) I że w związku z tym zmyślony przez Hebrajczyków „STWÓRCA TRANSCEDENTALNY”, ten gdzieś w niebie ponad światem i kosmosem po prostu NIE ISTNIEJE.
Natomiast jak najbardziej istnieje, BÓG IMMANENTNY przesycający i nas i cały świat materialny wokół nas – i to jest właśnie obejmujący cały Kosmos Bóg, którego jesteśmy, jako zoon, czyli żywina, aktywną cząstką. Wg. wikipedii „Ksenofanes twierdził, że to NIE-ANTROPOMORFICZNE bóstwo jest nieruchome i niezmienne, “całe widzi, całe myśli, całe słyszy”.” Dziś gdy znamy już dość precyzyjnie PRAWA PRZYRODY, to możemy powiedzieć, iż one są tym WIECZNYM, NIEZMIENNYM BÓSTWEM, które ZAPAMIĘTUJE każdy, nawet najmniejszy nasz ruch (względnie bez-ruch), TWORZĄC (względnie degradując) naszą osobowość – a nawet i TWORZĄC predyspozycje do odtworzenia podobnej osobowości w naszym potomstwie. To nie jest żadna przesada, u noworodków przedwcześnie urodzonych występuje odruch bardzo silnego chwytu dłoni, pozostałość z czasów, gdy na si pra-rodzice skakali jeszcze po drzewach i noworodek sam musiał się trzymać grzbietu matki. U noworodków rodzących się w 9 miesiącu ciąży ten odruch już zaniknął, wskutek jego nie używania od czasów gdy nasi przodkowie zeszli z drzew i rodzice zaczęli nosić dzieci na rękach. Dziś możemy autorytatywnie powiedzieć, że zgodnie z wiecznymi prawami przyrody SAMI SIĘ STWARZAMY swą działalnością w świecie. Ten ściśle ZOOLOGICZNY fenomen podkreślił Jean Piaget w swej ostatniej przed śmiercią książce „Zachowanie się, to motor ewolucji” (Le comportement, moteur d’évolution).No i oczywiście jest „konkurencja egzystencjalna” między „dziecinnymi i zniewieściałymi”, nawykłymi do uległości wobec „Pana”, czcicielami antropomorficznego BOGA TRANSCEDENTALNEGO, a „męskimi” a zatem silnymi i odważnymi w posługiwaniu się argumentacją logiczną oraz obserwacją świata, przedstawicielami gatunku homo sapiens. Z tego „męskiego” punktu widzenia nie ma żadnego strachu, że z zoologicznej konieczności kiedyś tak czy tak umrzemy i że będzie jakiś KONIEC ŚWIATA: to by przecież oznaczało, że Bóg – który z definicji jest wieczny i w swym cyklicznym dynamizmie niezmienny – chciałby popełnić samobójstwo, czego z definicji nie jest w stanie uczynić. (Mało strachliwi Grecy twierdzili, że „świat nie może się zapaść.”) A zatem i cała, zaczerpnięta z psychopatycznych rojeń judaistów wystraszonych przez ich nie istniejącego PANA ŚWIATA (Adon Olam), chrześcijańska obsesja Sądu Ostatecznego to chimera, z którą warto się rozstać. Choć obrazy tego zmyślonego „Sądu bożego” są w istocie imponujące:
Faryzejskie wychowanie „zoologicznego Żyda” Szawła alias Pawła z Tarsu
Przypomnę jeszcze raz, że „Liście do Filipian” 3, 5-6, Apostoł w ten sposób określił swe „biologiczne wyposażenie” – by użyć języka Noama Chomsky’ego – predestynujące go do apostolstwa wśród pogan: „Obrzezany dnia ósmego, z rodu izraelskiego, z pokolenia beniaminowego, Hebrajczyk z Hebrajczyków, co do zakonu faryzeusz. Co do żarliwości prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości, opartej na zakonie, człowiek nienaganny”. Do czego cytowany w „Dziejach apostolskich” Apostoł dodaje „wychowałem się jednak w tym mieście (Jeruzalem), u stóp Gamaliela otrzymałem staranne wykształcenie w prawie ojczystym” – Dz 22, 3. A zatem wychwalany przez papieża Benedykta XVI jako „Pierwszy po Jedynym, pierwszy po Jezusie Chrystusie”, dumny ze swego pochodzenia „13 apostoł” wpisuje idealnie we wzorzec tak zwanego „biologicznego żyda” opisany blisko 40 lat emu przez Eustace Mullinsa, który pracę niedawno Ola Gordon przetłumaczyła na polski. Cytuję kilka fragmentów z tego antykomunistycznego (tak!) eseju:
„Żyd zawsze działał w oparciu o oszustwa, i łatwo prześlizgiwał się z jednego zawodu do drugiego. Żyd praktykuje medycynę w jednym mieście, i zostawiwszy za sobą sznur trupów, pokazuje się w innym mieście jako wróżbita. Kiedy już wdowy wydoił z oszczędności życia, znowu idzie w drogę, przy asyście, jak zwykle, międzynarodowej społeczności żydowskiej. W innym mieście staje się studentem-księdzem, i wkrótce proponuje nowe interpretacje wierzeń religijnych, do czasu kiedy jego zwierzchnicy odkryją, że potajemnie przekształca każdą zasadę ich wiary w jakiś dziwny i barbarzyński dogmat.”
Toż to przecież jak 1 : 1 opis działalności „apostolskiej” najbardziej znanego krzewiciela chrześcijaństwa! Najpierw, jak przykładny faryzeusz, ogałacał domy wdów (Mt. 23, 14), polując przy okazji na lokalnych heretyków by ich przykładnie kamieniować zgodnie z Prawem (casus św. Szczepana). Potem nagle zmienił swą „zewnętrzną skórę” i potajemnie, wsparty w sposób „niewidzialny” przez rozgałęzioną w Imperium Romanum żydowską mafię, przekształcił Jezusową, wzorowaną na pitagoreizmie i na innych bardziej dojrzałych religiach zasadę „nie czyń drugiemu, co tobie niemiło”, w żydo-barbarzyński dogmat „od nieszczęść zbawienia metodą baranka bożego umęczenia.”. Aż dziw, że obłudę Szawła alias Pawła oprotestowali tyko przywódcy religijni Wschodu, manichejczycy, nestorianie, a następnie i mahometanie, którzy w tę kryminogenną głupotę nie dali się wrobić.
E. Mullins argumentuje dalej, powołując się na parazytologa Godfrey’a LaPage:
„W naturze pasożytów leży często przybieranie maski i udawanie kogoś innego, aby zmylić otoczenie co do spełnianej przez nie roli.”
I tutaj mnie, jako publicyście naukowemu przez pewien czas zatrudnionemu przy opisie genetycznych przystosowawczych mutacji pasożytów, do głowy od lat przechodzi analogia nagłej „przemiany”, nienawidzącego chrześcijan Szawła w kochającego ich bezgranicznie Pawła, do nagłych przemian antygenów („znaczników”) zewnętrznej ochronnej powłoki mikro-pasożyta zwanego świdrowcem (Pisałem o tym już w „Problemach” w 1983 roku.) Co więcej, by osłabić układ odpornościowy żywiciela, te maleńkie świdrowce (trypanosoma) wytwarzają jakąś chemiczną substancję, wywołującą u ludzi chorobę śpiączki, ciągłej ociężałości życiowej. Otóż podobnie zachowywał się mój ulubiony Apostoł, który w swe listy wmontował cały szereg toksyn usypiających odruchy naszego racjonalnego myślenia.
Toksyny mózgu wmontowane przez Apostoła w jego faryzejskie „Listy”
Te toksyny przez wiele wieków, kiedy to Pismo Święte było znane tylko umysłowo dojrzałym mnichom, działały w bardzo ograniczonym zakresie. Jednak w momencie upowszechnienia się czytelnictwa Biblii dzięki wynalazkowi druku, zawarte w niej ŚRODKI MÓZGOBÓJCZE zadziałały ze swą pełną mocą. Martin Luter, pilnie studiujący wytwory paulińskiego WIELKIEGO (to znaczy mikro, patrz dalej) intelektu, ujął podstawowe poglądy Apostoła w formę „5 solas”, z których każde narzucało ograniczenie poznania tylko do mikro-spraw uznanych za istotne przez żydowskie Pismo. (Ja do tych luterańskich „5 solas” dorzuciłem szóste „solus labor”, bo pod wpływem apostolskiego nakazu „kto nie pracuje ten nie je”, ciężko myślący protestanci z ulubieniem zajęli się pracą fizyczną, według Arystotelesa upodobniającą ludzi do przedmiotów nieożywionych; patrz Addendum)
To od wieków praktykowane przez kler „usypianie rozumu chrześcijaństwem”, piętnuje zarówno komentator „Veterans Today” („Christianity is a Box in Which the Mind is Put to Rest”) jak i przytaczany wcześniej Zbigniew Jacniacki, buntujący się przeciw BZDURZE nauczanej przez Pawła „Jestem niewolnikiem, sługą PANA … cóż, ode mnie nic nie zależy…”. Warto też oglądnąć krótki filmik na ten temat z polskimi napisami tutaj.
W przeciwieństwie do poglądów wysłowionych w powyższym filmie przez anglojęzycznych wrogów starotestamentowej religii, to totalne uzależnienie się od zewnętrznego „boga” zachwala zarówno XIX-wieczny ewangelista J.N. Darby, jak i współczesny behawiorysta B.F. Skinner. Trzeba tutaj podkreślić, że dla Skinnera tym kontrolującym totalnie zachowanie się jednostek, bynajmniej nie transcedentalnym „bogiem” jest dobrze wrośnięte w ustrój kapitalistyczny ztechnicyzowane NADSPOŁECZEŃSTWO – jest to termin Aleksandra Zinowiewa, określający bardzo wąską ELITĘ PIENIĄDZA, jej podległych tajnych służb oraz mediów. I ten KOLEKTYWNY (MIKRO)ROZUM (to z kolei opinia Johna McMurtry), przenosząc w „niebyt” niewygodne jednostki (patrz casus Andrzeja Leppera w Polsce), wymusza „political correctedness” miliardowych mas ludzkich, niezależnie od ich narodowości, płci oraz rasy. Tę psychiczną „urawniłowkę”, mas czczących jednego tylko „boga”, zapowiedział już apostoł Paweł „nie będzie żyda ani greka, ani mężczyzny ani kobiety, ani wolnego ani niewolnika, wszyscy będziecie razem w DZIECIĄTKU Jezus”.
Dlaczego tendencyjnie podstawiłem „dzieciątko Jezus” zamiast „Pomazaniec (Chrystus) Jezus” w tym zdaniu apostoła planującego stworzenie Nowego Izraela opartego na „tęczowym” gender i braku jakiegokolwiek istotnego społecznego zróżnicowania? Bóg przecież jest NIEZMIENNY, a ponieważ Ojciec jest równy Synowi w teologii chrześcijańskiej, więc „dzieciątko Jezus” znaczy to samo co dojrzały (do zaplanowanej dlań śmierci męczeńskiej) Chrystus Jezus. I tyle i nie ma dalszej dyskusji. (Zapłodnione) Jajo jest równe kurze i w tym tkwi cała Mądrość Kościoła (patrz „Deklaracja Praw Człowieka Embrionalnego” http://markglogg.eu/?p=493).
Oczywiście to, co powyżej napisałem, to jest ŚWIĘTA DZIECINNADA, gdy jesteśmy noworodkami to myślimy tylko o tym by się nassać łatwostrawnego mleka, a w wieku nieco starszym po prostu jesteśmy głupi, mamy bardzo naiwne wyobrażenia o świecie, wierzymy w bajki, w anioła stróża, w piekło itd. Ten „chrześcijański” plan zrównania ludzi wszystkich gender, ras oraz wieków (łącznie z ludzkimi embrionami), to jest właśnie ta ANTYZOOLOGIA, która się przebija zarówno przez „Noama Chomsky’ego próbę rewolucji naukowej” (patrz Część Pierwsza obecnego tekstu) jak i przez znamienną wypowiedź Apostoła w 1 rozdziale 1 Listu do Koryntian: „Bóg (ten TRANSCEDENTALNY) wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata (‘oczy świata’ to są właśnie wszystko widzące „oczy” boga IMMANENTNEGO), aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć (na przykład wybrał małe pasożyty, by poniżyć ludzi silnych i twórczych); i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, CO NIE JEST (czyli chimerę boga TRANCEDENTALNEGO) wyróżnił Bóg, by TO CO JEST (boga IMMANENTNEGO) UNICESTWIĆ, tak by się żadne stworzenie (zoon, czyli żywina) nie chełpiło wobec Boga (tego przez klechów zmyślonego).” (1 Kor. 1, 27-29)
Jest to bardzo znamienne zdanie, gdyż potwierdza ono APOSTOLSKI PLAN DLA LUDZKOŚCI, dokładnie ten, który został wyśpiewany w zakopiańskich „Człapówkach”: „Odkrycie to ma być zakrycie, a wyjaśnienie to ma być zaciemnienie, czego nie ma to istnieje, a co istnieje to tego nie ma”. I już. I nie ma dalszej, ani z klechami, ani z żydodarwinistami dyskusji. Żadnej żywinie nie wolno dokonywać samodzielnie jakiegoś twórczego skojarzenia, zezwalającego na lepsze zrozumienie – a zatem i przystosowanie się – do jej otoczenia. Dlaczego? Bo swymi „odkryciami” mogła by się ona zacząć chełpić, na przykład skojarzeniem, że TRANSCEDENTALNEGO Boga Stwórcę sobie chytrzy kapłani zmyślili po to, aby ich za to czczono (za napisanie – i to w sekrecie – tego właśnie zdania terroryzujące ludność polskie klechy skazały na śmierć Kazimierza Łyszczyńskiego w 1689 roku).
„Intelligent Project” made ii USA, czyli o tym jak zamienić Ludzkość w Planetarnego Raka
Powróćmy jeszcze do stwierdzenia, że „(Bóg) wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć”. Ta często przez Apostoła deklarowana „niemoc” („I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem”) to jeszcze jeden rys charakterologiczny wojowniczego Szawła alias Pawła. Otóż ten żydowski „mały człowieczek” (to znaczy właśnie Paulus, w jednym ze swych listów apostoł się tłumaczy znającym go osobiście czytelnikom, ze swego niepozornego wyglądu), doskonale się wpisuje w Mullinsa/LaPage opis „cyklu życiowego biologicznego Żyda”: „W ciągu całej historii był on zawsze mniejszy i słabszy od swojego gospodarza a mimo to często go zwyciężał. Mały Dawid zwyciężył potężnego Goliata, (…) Oczywiście, Dawid to mały pasożyt a Goliat to duży gospodarz, który został powalony zanim jeszcze zdążył wykorzystać swoją fizyczną przewagę nad drobnym Dawidem.”
Dlaczego małoduszność (micropsychos) zwycięża nad wielkodusznością (megalopsychos)? Według wielbionego zarówno przez żydów jak i chrześcijan Testamentu Boga Izraela mały dureń i tchórz ma przewagę nad człowiekiem Cnoty, czyli męstwa i mądrości, którego miejsce jest… na krzyżu. To zjawisko nie zawsze miało miejsce i to jest problem CAŁKOWICIE ZOOLOGICZNY. I to do tego stopnia że możemy go obserwować na swoim własnym ciele. Otóż Mullins/LaPage pomijają w swych opracowaniach problem pasożytów, które „samorodzą” się wewnątrz żywych organizmów, jako agresywna tkanka rakowa. Na ten temat panuje wydany przez mafię żydo-darwinistów ZAKAZ PUBLIKACJI, istny „Firewall” (,zapora sieciowa’) chroniąca mózgi biologów i lekarzy przed zagrażającymi im mikrocząsteczkami Informacji – choć profesor Daniel Zagury z Uniwersytetu Paryż VII już dokładnie 35 lat temu powiedział mi, że proponuję bardzo adekwatne wytłumaczenie genezy nowotworów.
Jak bowiem można eksperymentalnie uzyskać guz nowotworowy tkanki mięśniowej bardzo młodych ssaków? Po prostu raniąc zwierzątko pobiera się wycinek takiej tkanki i hoduje się ten wycinek, karmiąc osoczem, przez kilka tygodni w szklanym naczynku Petri – w którym, nie czując wokół siebie ani nerwów ani innych komórek pobudzających te izolowane komórki do akcji, tylko jedzą one i mnożą się bo nic innego nie mają do roboty. A po dwóch lub więcej miesiącach taki, sztucznie odhodowany w izolacji wycinek tkanki wszczepia się z powrotem pod skórę macierzystego zwierzęcia. Ponieważ przez wielotygodniowy okres życia w izolacji, pobrane komórki „odzwyczaiły się” (genetycznie!) od wspólnej aktywności tkanki mięśniowej, to po do niej powrocie rozpoznają ją już jako „obcą”, zachowując swój, reaktywowany w okresie izolacji, wczesno embrionalny trend do namnażania się, tworząc guz nowotworowy pod skórą zwierzęcia na którym robi się taki eksperyment.
Dość podobnie wygląda schemat powstawania „naturalnych” nowotworów, bez udziału zewnętrznego eksperymentatora. Mianowicie w trakcie wykształcania się poszczególnych tkanek organizmu, komórki poprzez wzajemne współdziałanie – czyli rodzaj treningu – „uczą się” swych specyficznych dla danej tkanki funkcji. (Jak pamiętamy z Części Pierwszej, według lingwisty Noama Chomsky’ego to ZJAWISKO TRENINGU tkanek NIE ISTNIEJE w przypadku naszego zwykłego uczenia się języka, uczenia się, które wymaga po wielokroć powtórzonych poruszeń języka w gębie.) W czasie takiej wewnętrznej „musztry” tkanek – którą to musztrą „dyrygują” wykonywane przez nas ruchy, chociażby naszego języka w otworze gębowym – nie wszystkie komórki tkanki osiągają swą pełną specjalizację, zawsze pozostaje pewna niewielka, mniejsza zazwyczaj niż 1 procent RESZTA „leniwych komórek”, które zachowały swój trend do wczesno embrionalnego, egoistycznego rozmnażania się. Ten trend przez wiele kolejnych lat jest „przyduszony” obecnością innych komórek w ich otoczeniu oraz immunologiczną „policją” neutralizującą działalność w organizmie ciał obcych. (Dla zainteresowanych dalsze szczegóły „inicjacji + promocji” nowotworów w Przypisie 2[ii])
Jak ta metoda hodowli nowotworów ma się do metod wychowania ZOOLOGICZNYCH ŻYDÓW?
Otóż nazwa ‘faryzeusze’ sekty wśród której wychowany został Szaweł znany jako Paweł ,pochodzi od hebrajskiego słowa peruszim – “oddzieleni”, “odłączeni”, czyli po prostu samo-hodowani w sztucznie stworzonych warunkach izolacji od całości społeczeństwa. Stąd też, podobnie jak u tych wycinków tkanek hodowanych w izolacji od organizmu w naczynkach Petri, manifestuje się ich poczucie „obcości” w narodach w których żyją i w których żerują, głównie za pomocą opisanej przez Feliksa Konecznego socjotechniki „podwójnej moralności” potocznie zwanej faryzeizmem. W szczególności rzeczony Szaweł alias Paweł dumny był z tego, że należy do RESZTY Izraela, dosłownie tak, cytuję: „Pozostawiłem sobie siedem tysięcy mężów, którzy nie zgięli kolan przed Baalem. Tak przeto i w obecnym czasie ostała się tylko Reszta wybrana przez łaskę (MG – to jest przykład „bożego wybraństwa”, które u Darwina uzyskało status Naturalnego Doboru). Jeżeli zaś dzięki łasce, to już nie ze względu na uczynki, bo inaczej łaska nie byłaby już łaską. (Rz. 11, 4-6)”
Ten znienawidzony bóg „Baal” dwa tysiące lat temu dla ortodoksyjnych Żydów w Jerozolimie to był bóg żywiołu HELLEŃSKIEGO, z jego umiłowaniem logiki, dążeniem do poznania i świata i siebie samego, oraz głupią – według faryzeuszy – etyką „nie czyń drugiemu co tobie niemiło”. I w tym okresie, jak zauważa to Apostoł, już chyba większość dorosłych mieszkańców Jerozolimy DOJRZAŁA, dzięki kontaktom z diasporą grecką, do tego by wykształcić u siebie etykę godną homo sapiens. Pozostała jednak RESZTA zatrzymanych w swych „embrionalnych” na świat poglądach i do tych „7 tysięcy którzy nie zgięli kolan przed Baalem” (ponoć to była sekta Aaronitów) zaliczył się Święty Paweł, wtedy jeszcze Szaweł, podobny niechętnemu nauce matematyki i logiki uczniowi współczesnego liceum. I to dzięki ŁASCE NIC NIE ROBIENIA ze swymi „embrionalnymi” poglądami, stał się on, w warunkach ogólnego rozprężenia związanego z upadkiem Izraela w roku 70, PREDESTYNOWANYM do roli, jak to ładnie ujął papież Benedykt XVI, „Pierwszego po Chrystusie” krzewiciela chrześcijaństwa. Po francusku to znaczy chrétienité, skąd z czasem pojawił się neologizm crétinité, po polsku KRETYNIZM. I mamy tego bio-psychicznrgo zjawiska dzisiaj opłakane skutki.
Co bowiem powoduje, że zarówno komórki naszych organizmów jak i my sami przejawiamy obecnie wyraźną tendencję do uwstecznienia naszej wewnętrznej organizacji, w tym i organizacji połączeń w korze mózgowej? (Jest to dokładnie to, co Changeux nazwał „uczeniem się poprzez eliminację” połączeń międzyneuronalnych – patrz CZĘŚĆ PIERWSZA.) Używając języka świętego Pawła, jest to wywołana dostępem do TECHNIKI, ŁASKA braku potrzeby wykonywania wielu wysiłków, do jakich byli przyzwyczajeni nasi poprzednicy, a często i my sami do bardzo niedawna. By wskazać tutaj na takie popularne ułatwienie jak zwykły kalkulatorek, ŁASKA którego używania „wypróżnia” nasze i naszych dzieci mózgi z umiejętności dokonywania bardziej złożonych działań matematycznych – a zatem i logicznych. Podobna sprawa jest z ŁASKĄ POSIADANIA PIENIĘDZY – ileż to trudów w życiu oszczędza sobie człowiek, którego stać na to by kupić sobie na przykład bilet lotniczy do Zurichu i nie musieć się męczyć w autobusie lub pociągu przez całą dobę by tam dotrzeć z Polski.
Co więcej ŁASKA KOMFORTU komunikacji na odległość, zwalnia nas od uciążliwości konfrontacji naszych poglądów „twarzą w twarz”, stwarzając łatwość rozpowszechnienia oraz akceptacji w masach poglądów i opowiadań bardzo „zdziecinniałych”, jak to sławne spotkanie Mojżesza z bogiem Jestem który Jestem zza Gorejącego Krzaka. Gdy zaś, wskutek intensywnego samo-zamknięcia się w izolowanych od Przyrody siedzibach („my home is my castle!”) zanikają bezpośrednie więzi międzyludzkie, to i zmniejsza się możliwość STWARZANIA, w ludzkiej społeczności, bardziej DOJRZAŁYCH poglądów. Charakterystyczna dla społeczeństwa burżuazyjnego ATOMIZACJA sprzyja proliferacji postaw samozamykającego się w sobie egoizmu, jak gdyby powielając transformację nowotworową „uwsteczniających się” komórek tkanki ssaków trzymanych ODDZIELNIE „in vitro” w szklanych naczynkach Petri. Patrz rycina porównawcza transformacji tumoralnej zespołów maleńkich komórek embrionalnych z transformacją wielkich zespołów ludzkich trzymanych w sztucznych warunkach „in vitro” – dosłownie „w szkle” – w izolacji od Przyrody:
(z książki M.G. „Atrapy i paradoksy nowoczesnej biologii – teoria różnicowania się i uwsteczniania organizmów”, Kraków 1993).
I właśnie w takich, STWORZONYCH LUDZKĄ PRACĄ, komfortowych warunkach, z przyczyn CZYSTO ZOOLOGICZNYCH pojawiają się niskozróżnicowane ludzkie grupki (sekty oraz kościoły, a następnie organizacje masońskie oraz mafie), traktujące zarówno otaczającą je społeczność jak i całą przyrodę jako ŻER dla ich nigdy nie nasyconych, rosnących wraz z czasem potrzeb prymitywnej dominacji. Dominacji przypominającej terror ŚLEPEGO RAKA podbierającego pokarm zdrowym tkankom. Jak to zauważył już ponad 160 lat temu nie znający bliżej biologii Karol Marks „społeczeństwo burżuazyjne (tj. „obywatelskie”) ze swych własnych trzewi rodzi Żyda wciąż na nowo”. A zatem z przyczyn czysto biologicznych (czyli wskutek działania zapoznanych obecnie IMMANENTNYCH PRAW ZOOLOGII LAMARCKA) nie ma żadnych szans by uwolnić się od PASOŻYTNICZEGO ŻYDOSTWA bez podważenia burżuazyjnego kultu T-P-D, czyli TECHNIKA-PIENIĄDZ oraz DUPA KOMFORTU się domagająca. I tyle i dalszej dyskusji nie ma. Albo „zabijające nas od wewnątrz” niewolnictwo T-P-D w ponadnarodowym NOWOTWORZE zwanym „liberalną demokracją”, albo wolność od żydostwa w zepchniętych obecnie na margines ustrojach zwanych „łajdackimi”. Tertium non datur.
„Intelligent Project” PRZYMIERZA Z GŁUPCEM po Potopie roku -2015
Starożytny Ksenofanes zauważył,, że „i krowy, gdyby potrafiły mówić, stworzyły by boga na obraz i podobieństwo swoje”. A zatem i sztucznie „udziecinnieni” – wskutek ciągłego przebywania w izolacji swych gett i ograniczania wzroku do lektury wciąż tego samego prymitywnego Pisma – prorocy Izraela stworzyli swego boga na obraz i podobieństwo swych EGOISTYCZNYCH, sztucznie przetrzymanych z okresu dziecięctwa, rojeń o panowaniu nad światem. Przytoczę jeszcze raz istotny fragment „Przymierza Noego”, jakie Noe ponoć zawarł z Bogiem po Potopie. (Samo to opowiadanie jest typowym biblijnym blefem, nawet gdyby woda zalała całą Ziemię, to okres Potopu przeżyły by liczne wodno-ziemne zwierzęta: nie tylko foki, ale i wydry, bobry a nawet i niedźwiedzie polarne, nie mówiąc już o ptactwie od mew zaczynając na kaczkach kończąc – co za GŁUPOTA to opowiadanie!)
Ten zmyślony przez starożytnych Inwestorów w ludzką naiwność „bóg” powiedział do Noego: „Wszelkie zaś zwierzę na ziemi i wszelkie ptactwo powietrzne niechaj się was boi i lęka. Wszystko, co się porusza na ziemi i wszystkie ryby morskie zostały oddane wam we władanie.” Z jakichś przyczyn to „Przymierze z Bogiem” bardzo się spodobało papieżowi Janowi Pawłowi II, tak iż z hasła „Panujcie nad ziemią” uczynił motyw przewodni encykliki „Laborem exercens” z 1981 roku. Wobec „boga” Noego nie wszystkie zwierzęta człekokształtne są równe, „równiejsze” są bowiem te, którzy są w „łasce u Boga” i bez większych wysiłków panują nad innymi „zwierzętami” (bestiami) – tak w Biblii a następnie i w Talmudzie nazywa się ludzi umysłowo dojrzałych a dodatkowo silnych i odważnych (patrz „Objawienie” św. Jana, w którym „bestią z morza” jest Rzym z jego cnotą „virtus” czyli męstwa).
Z tego właśnie, zoologicznego powodu cały wysiłek genetycznie mikromózgowego (microcephalian) żydostwa od blisko 3 tysięcy lat koncentruje się na tym, aby te „zwierzęta z ludzkimi twarzami” zgnoić, człowiekiem opatrzonym „bożą łaską” jest NIERUCHAWIEC, który minimalnym wysiłkiem te „zwierzęta” sobie czyni poddanym. A to właśnie jest BANKIER, który „nic nie robiąc się bogaci”, za co kazał go znienawidzić Arystoteles. I bankierzy dzisiaj, w społeczeństwie obywatelskim, stali się „nieruchomymi poruszaczami ludzkości” jak to chyba każdy już zdążył zauważyć. Zarówno te powtarzane, w celu pobudzenia wewnątrzspołecznych procesów rakotwórczych „terapie szokowe”, jak ta w Polsce na początku lat 1990 a na Ukrainie i dzisiaj, jak i te wielkie zamachy terrorystyczne (9-11-2001; malezyjski Boeing w lipcu, Charlie Hebdo dwa tygodnie temu) przygotowujące preteksty do kolejnych wojen, to są kolejne „bankierskie światowe ustawki”. Tak aby zgodnie z „Przymierzem z Bogiem” Naród Wybrany zapanował jako samo wielbiący się TYRAN na całą Ziemią i „aby każde zwierzę was się bało i lękało” jak to pięknie „Bóg” ogłosił czytaczom Przymierza Noego.
Ideałem dzisiaj jest NIERUCHAWY WEGETATOR i listę takich „najlepiej wegetujących” frajerów ogłasza amerykański „Forbes” co kilka miesięcy. Dlaczego to są „wegetatorzy”? Bo wegetują oni w do tego stopnia sztucznym otoczeniu, że praktycznie poza ich „szklane naczynka Petri” samodzielnie nie potrafią się poruszyć, nie znają na przykład PRZYGODY przedzierania się, o głodzie, przez tundrę Alaski, wśród stad łosi, rozlewisk bobrów w towarzystwie nie wytępionych jeszcze niedźwiedzi grizzly.
Kogo MUSZĄ czcić „wegetatorzy”? Oczywiście najbardziej Nieruchomego a więc byt, który w procesie koniecznej z czasem atrofii zupełnie „wypróżnił się” się ze sterujących ruchami neuronów. I to jest właśnie ten „Bezmózgowy Stworzyciel” którego naukową laudację napisał Richard Dawkins pod tytułem „Ślepy Zegarmistrz” i którego czci, pod nazwą STATYK, bardzo wpływowa w USA i w świecie sekta Scientologów. Do tej super-bogatej sekty należy premier Ukrainy Arsen Jaceniuk i przez jakiś przypadek kilka dni temu, „gajowy Marucha” opublikował, na swym portalu, zdjęcie „drugiej twarzy” tego ukraińskiego, wpływowego na los jego kraju premiera-scientologa:
Patrząc na to eleganckie zdjęcie możemy sobie przypomnieć z własnej młodości, że ta „druga twarz” człowieka w istocie jest bardzo słabo unerwiona, nieczuła na rozmaite klapsy i wstrząsy upadków i uwielbia właśnie SIEDZENIE, czyli bezruch (w jakim tkwi aktualnie czytelnik tego tekstu). Bez większej przesady możemy powiedzieć, że to jest właśnie twarz „Boga Świata” (hebr. Adon Olam) w Trójcy T-P-D Jedynego. Ta wspólna wszystkim płciom, rasom, oraz wiekom ludzkich populacji, „ukryta twarz Boga” różni się niewątpliwie od twarzy proroka Mojżesza (?) wyrytej na jakimś architektonicznym detalu, zapewne współczesnej synagogi, jako że wewnątrz Gwiazdy Dawida. To zdjęcie też wkleił na swój portal nasz „gajowy Marucha” kilka dni temu:
Ten wizerunek brodatego satyra z oślimi uszami, pokrywa się nie tylko z moim opisem „boga Izraela” w formie GŁUPCA (ośle uszy) pozorującego na DIABŁA (rogi), ale i z wykonanym przeze mnie pół roku temu, kolażem postaci „boga” Dniepropietrowskiego Kaganatu, bankiera i gangstera Igora Kołomojskiego, właściciela terrorystycznych oddziałów tak zwanego „Trzeciego Sektora”:
a tym kolażu mamy historię ostatniego stulecia Ukrainy, przedstawioną – zakazanym przez ortodoksyjny Dekalog – pismem obrazkowym. Przeglądając rozmaite zdjęcia spostrzegłem, że tym starożytnym typem znaków można opowiedzieć i historię ostatniego stukilkunastolecia mego rodzinnego Podhala:
Otóż na Giewoncie w roku 1901 zmontowano, ponoć skopiowany z hinduskiej mitologii, żelazny OŚMIORAMIENNY krzyż, wykorzystany jako symbol także przez sektę Scientologów. Jak to wyczytałem kilka lat temu w lokalu tej sekty w Sion w Szwajcarii, jej członkowie czczą boga o nazwie STATYK, czyli byt kompletnie nieruchomy, a zatem pozbawiony neuronów koniecznych do jego poruszeń. Patrząc szerzej jest to po prostu starożytny Mamon, bóg-Pieniądz, Nieruchomy Poruszacz miliardów obecnie ludzkich istnień. I niestety mieszkańcy Podhala, właśnie od momentu instalacji tego „chrześcijańskiego” krzyża na Giewoncie, takimi podobnymi do Żydów, mamonistami się stali: by wymusić „boży bezruch” przyjeżdżających do Zakopanego narciarzy, górale – z mej własnej rodziny – pozamykali przebiegające przez ich grunta trasy zjazdowe z Gubałówki (na co mój dziadek jeszcze przed wojną, po wybudowaniu kolejki na Gubałówkę zezwolił).
I co z tym fantem „judaizacji, czyli po prostu mamonizacji chrześcijaństwa – jak to już Karol Marks zauważył – robić?
Pozwolę sobie przypomnieć, co mi przekazał mój wujek a jednocześnie mój OJCIEC CHRZESTNY, 93-letni obecnie Mieczysław Gąsienica-Samek, zasłużony dla barw Polski narciarz lat 1940/50 a potem uczestnik naukowej wyprawy na Spitzbergen i prac geodezyjnych w kilku byłych francuskich koloniach. Otóż niedawno powiedział mi WSZYSTKO CZEGO NAUCZA KOŚCIÓŁ TO LIPA. I dokładnie te same słowa usłyszałem kilka lat wcześniej od dra filozofii i znakomitego pedagoga Stanisława Cieniawy, pochodzącego z podkarpackich chłopów i urodzonego bodajże w tym samym roku co mój chrzestny. Kościół to organizacja, której jedynym celem istnienia jest ZACIEMNIENIE RZECZYWISTOŚCI, „Rozjaśnienie to zaciemnienie, a (od grzechu życia) zbawienie to (samo)uśmiercenie (kenozą zwane)” jak to śpiewają w „Człapówkach”. Po prostu Kościół to jest zrodzony z toksycznych oparów judaizmu Ślepy Pasożyt, który swą obłąkaną ANTYZOOLOGIZMEM działalnością MUSI doprowadzić Planetę Ziemia do unicestwienia. Co dostrzegł już Jean Baptiste de Lamarck dokładnie 200 lat temu. Jakie środki zatem, przeciw temu nowotworowi zastosować?
Obecnie mój OJCIEC CHRZESTNY jest najstarszym seniorem mej dość licznej rodziny przy ulicy Do Samków – a chyba też i najstarszym seniorem w całym Rodzie Gąsieniców. A więc górale winni się z jego AUTORYTETEM liczyć i spoglądając na krzyż na Giewoncie mieć poczucie co ten SYMBOL NIERUCHOMEGO, BEZMÓZGOWEGO BOGA oznacza. A jak się oczyści ROZUM od zabijających odruchy racjonalnej myśli wirusów, to i to życie może stać się jaśniejsze dla przyszłych pokoleń – oby tak się stało.Przypominam, swastyka to indo-europejski znak szczęścia „które kołem się toczy”; Nestorianie, wyrzuceni z oficjalnego Kościoła na „soborze Zbójeckim” w 431 roku, wstawiali swastyki w grecki Krzyż Virtuti Militari. (Patriarcha Konstantynopola Nestoriusz utrzymywał, że Jezus Chrystus – dosł. Boży Pomazaniec – ani się nie urodził Bogiem, ani jako Bóg na krzyżu umarł, co zresztą sam Jezus potwierdził w odnotowanych przez Ewangelistę słowach „Boże, mój ty Boże, czemuś mnie opuścił”.)
Addendum
Sformalizowane przez Martina Lutra, na podstawie „mądrości bożej” Apostola Pawła, protestanckie „5 solas” reprezentują się następująco:
- SOLA SCRIPTURA — “Bracia, abyście na nas się nauczyli nie rozumieć więcej ponad to, co napisano” (w Hebrajskich świętych księgach, w tym i w moich Listach – św. Paweł samozwańczy Apostoł, I w. n.e. – 1 Kor 4:6)
- SOLA FIDE – “Wiemy jednak, że człowiek dostępuje usprawiedliwienia nie dzięki spełnianiu uczynków [...] Dostępuje go tylko dzięki zawierzeniu Jezusowi” (św. Paweł samozwańczy Apostoł, I w. n.e. – Gal 2:16)
- SOLUS CHRISTUS — “Gdyż jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus” (św. Paweł samozwańczy Apostoł, I w. n.e. – I Tim 2:5)
- SOLA GRATIA — “Gdyż z łaski jesteście zbawieni, przez wiarę. Nie jest to waszym osiągnięciem, ale darem Boga. Nie stało się to dzięki uczynkom [...] A jeśli z łaski, to nie ze względu na uczynki, bo inaczej łaska nie byłaby łaską” (św. Paweł samozwańczy Apostoł, I w. n.e. – Ef 2:8.9; Rz 11:6)
- SOLUS LABOR — TYLKO PRACA roboto-podobna: “Albowiem gdy byliśmy u was, nakazywaliśmy wam tak: Kto nie chce pracować, niech też nie je!” (św. Paweł samozwańczy Apostoł, I w. n.e. –Tes 3:10-11)
W momencie opuszczenia „świateł Biblii”, przez wychowanych w kulturze protestantyzmu darwinistów, te „5 solas” protestantyzmu uległy przystosowawczej transformascji w „5 solas” neodarwinizmu:
- 1. Sola scritura (neo)darwiniana admissibile est – tylko pisma neodarwinistów są akceptowalne w naukowych instytutach
- 2. Solus multiplicatium esentia vitae est – tylko rozmnażanie się jest istotą życia
- 3. Soli geni charactere individuum determinant – tylko geny określają character osobnika
- 4. Solus incidentes species novus creatio – tylko przez przypadek pojawiają się nowe gatunki
- 5. Sola selectia naturalis motor evolutio est – tylko dobór naturalny jest motorem ewolucji
[i][i] Przypis 1: Feminizacja orz sterylizacja jako produkt uległości pasożytom. Mullins /La Page zwracają uwagę w swym opracowaniu, że pasożyty – a następnie i ich żywiciele – by się wzajemnie przystosować mają/nabierają MIĘKKIEGO „zniewieściałego” charakteru, co w szczególności widać w przypadku kolonizacji krabów przez opisanego już przez Karola Darwina pasożytniczego wąsonoga (cirripedia) zwanego Sacculina (worecznica): „W interesie pasożyta leży, aby jego żywiciel żył jak najdłużej, toteż Sacculina nie atakuje ważnych i niezbędnych dla życia kraba narządów, a więc układu nerwowego, krążenia, oddechowego i pokarmowego. (…) W wyniku więc niszczycielskiej działalności pasożytniczego wąsonoga uwstecznieniu ulegają u kraba znamiona samcze, a więc szczypce i narządy kopulacyjne, a na ich miejsce pojawiają się cechy płciowe samicze. W ten sposób więc krab – samiec, zaatakowany przez pasożytniczego wąsonoga Sacculina, staje się podobny do samicy swego gatunku. Opisane zjawisko w biologii nosi nazwę kastracji pasożytniczej.” (Więcej na temat genezy “obrzezki męskich organów płciowych” aplikowanej kolonizowanym narodom przez Naród Wybrany pisałem, niestety po angielsku, w tekście „The Origin (Genesis) of the Chosen People Super Species” z 2011 roku (http://markglogg.eu/?p=164 ).
Interesującym jest, że w ciągu ostatniego półwiecza ilość żywych plemników w spermie statystycznego Polaka zmniejszyła się aż 2,5 raza! (z 50 na 20 tysięcy w 1 cm3 spermy), co jest dobrym przykładem wzmiankowanej „kastracji pasożytniczej Polaków”, mającej ułatwić im „wpasowanie się” w SPOŁECZEŃSTWO GLOBALNE. Ten trwający od około 40 już lat atak zfeminizowanego „Narodu Wybranego” na ludy Europy Wschodniej nosi oficjalną nazwę „Soft Power” i w Europie Wschodniej specjalizuje się w nim Fundacja Sorosa/Batorego. (Nb. jej aktualnym prezesem w Polsce to Aleksander Smolar, mój kolega z czasów emigracji w Paryżu pod koniec roku 1979; jego brat Eugeniusz zamieścił mi nawet w „Aneksie” Uppsala, nr 10, 1974, artykuł na ten temat pod tytułem „Inwazja kastratów”).
[ii] Przypis 2: „Wyrwanie się na wolność” wczesno embrionalnych, iście „biblijnych” programów „mnożenia się i zagospodarowywania” dojrzałego organizmu przez te uwstecznione w rozwoju RESZTKOWE KOMÓRKI jest możliwe w kilku wypadkach. Bądź jest to osłabienie, wraz z wiekiem układu immunologicznego, bądź jego „niedotrenowanie” w młodości wskutek braku w otoczeniu wystarczającej do go pobudzania bodźców, bądź „zaspanie” (rodzaj śpiączki) tej „policji” wskutek braku jej wykorzystywania w wieku dojrzałym, w trakcie życia – zwłaszcza obecnie „na Zachodzie” – w kompletnie sterylnym środowisku hipermarketów, itd. (Stąd przecież obserwuje się, wcześniej nieznane zjawisko epidemicznego ujawnianie się rozmaitych nowotworów, na przykład mego ‘chłoniaka płaszcza’, w coraz to młodszym wieku).
No i oczywiście mamy też możliwość tak zwanej „inicjacji” nowotworów przez rozmaite czynniki agresywnie zaburzające metabolizm tkanki do którego ona przywykła: są powtarzające się obrażenia cielesne, na przykład drażnienie płuc „igiełkami’ azbestu, spalające wnętrzności napromieniowania po których zniszczenia trzeba regenerować, szoki temperaturowe, podrażnienia chemikaliami, inwazje „rozrywających” komórki, wirusów nawet tych nie zawierających onkogenów, a także przekarmienia organizmu które dostarcza nadmiar pożywienia dla tej RESZTY niezróżnicowanych komórek, czyhających by się „rozmnożyć i zapanować” nad otaczającym je mikro światem. (Głodówkami i dietą w istocie można „wygłodzić” pewne początkowe formy nowotworów.)