PAN w Z-nem (14): Eros to antynomia trędowatego „Boga Izraela”
Oto ślad internetowego dialogu dr MG z PAN w Z-nem, z dr ZbigP z KUL (PL) na temat „Tryptyku nr 13” PAN-u
I. Był li Początek Świata w punkcie „O” Wielkiego Wybuchu?
ZbigP – Dokładnie – w punkcie “O” to nic nie istniało za wyjątkiem Boga, który jest bytem koniecznym, wiecznym i nieskończonym.
MG – No nie tak, żadnej creatio ex nihilo nie było. Mianowicie w hipotetycznym punkcie „O” według fizyków coś jednak BYŁO, mianowicie SUPER SKONDENSOWANA ENERGIO-MASA, z której wyłoniły się posiadające całkiem znaczne wymiary i masę gorące gwiazdy oraz chłodne planety.
Pytanie dla entuzjastów WIELKIEGO WYBUCHU brzmi: przecież w następstwie takiego „punktowego wybuchu” energio-masa winna się rozprzestrzeniać izotropowo – a tymczasem obraz Kosmosu jaki widzimy w nocy, jest daleki od jednorodności. Co spowodowało takie bogactwo form jakie tworzą gwiazdozbiory? Byt konieczny w postaci BOGA? Ja podpowiem, to była BIOLOGIA czyli procesy życiowe w Kosmosie. Bo nie ma żadnych przesłanek, by sądzić że Kosmos, zgodnie z prawem Wzrostu Entropii, dąży do swej „śmierci termicznej” według Helmholtza.
A w jaki sposób BIOLOGIA, czyli zestaw ciał materialnych, animowanych wewnętrzną (czyli immanentną) INTELIGENCJĄ R-N-A, polegającą na ASOCJACJI, sklejaniu (łac. religio, stąd słowo religia) odrębnych elementów (pierwiastków) w większe całości – jak chociażby w fotosyntezie – stwarza Świat Wysokozróżnicowany? Przypominam, według Sokratesa w dialogach „Uczta” oraz „Fajdros”, EROS to był/jest BÓG TWÓRCZOŚCI, stąd też i INTELIGENCJA w sensie inter-ligare (ale nie inter-legere bo to jest cecha tylko intelektualistów, nie zawsze inteligentnych), to podstawowa cecha ZOON, czyli wszystkich ustrojów ożywionych. Ta „boska cecha” zapewnia, poprzez ciągłą Asocjację prymitywniejszych zachowań obronnych (w postaci Regeneracji oraz Nadregeneracji uszkodzonych elementów) nie tylko Wiecznotrwałość, ale i Powstawanie coraz bardziej Udoskonalonych – a zatem i odczuwanych przez nas jako Piękne – Form Życia.
Najlepszym przykładem, jak BIOSFERA WZBOGACA formy kolonizowanego przez nią ciała kosmicznego, to przecież Ziemia – gdyby nie było biosfery, to jej powierzchnia, przy nasłonecznieniu jak obecnie i zawartości H2O jak obecnie, byłaby bardzo monotonna: czapy lodowe na biegunach a dalej Ocean, w którym nawet wielkie meteoryty nie pozostawiały by kraterów. Przecież nacisk wielokilometrowej grubości MORSKICH OSADÓW ORGANICZNYCH jest jedną z przyczyn RUCHU GÓROTWORU, zwłaszcza w okresie od karbonu poprzez trias do jury-kredy, kiedy to fotosynteza ziemskiej flory była bardzo intensywna. (Prawdopodobnie poniżej tzw. nieciągłości Mohorovicica ok. 20 km pod powierzchnią Ziemi, znajdują się gigantyczne złoża ropy oraz ciekłego gazu powstałego z resztek roślin oraz innych szczątków organicznych z tych epok – tą sprawą zajmował się zawodowo mój ojciec, geochemik Jan Jacek Głogoczowski).
Stąd to już nie hipoteza ale PEWNIK, że ZOON (żywina) jest tym odwiecznym „Jednym w Wielości” Bogiem Stwórcą wszystkiego co nas otacza, w tym i nas samych. I żaden „bóg Abrahama, Izaaka, Jakuba i Wszystkich mikropsychos Świętych razem wziętych” temu PEWNIKOWI nie podskoczy. Jak to mi powiedział niedawno mój wujek, blisko 94-letni Mietek Gąsienica-Samek, były doskonały narciarz a potem geodeta, który kilkanaście lat przepracował na Trzech Kontynentach:
II. „To wszystko lipa co Kościół naucza”
„To, o czym się szepta w ciemności rozgłaszajcie po dachach” (Mat. 10-27)
Dlaczego lipną jest Cała Nauka Kościoła? Bo Kościół zupełnie już zapomniał, że „nie da się służyć dwom Panom, bo jednego będziesz cenił, a drugiego miał w nienawiści, nie da się Erosowi służyć i u trędowatego Pana Zastępów dla chwały się prostytuować” (Mt 6, 24)
Czego bowiem Kościół naucza?
Przytoczę opinię dr ZbigP z KUL który napisał, komentując mą (MG) obserwację w Tryptyku no 13; III z III :
MG - Według mnie, tym transcendentalnym, NIEANTROPOMORFICZNYM I NIEMATERIALNYM, przenikającym wszystko „Bogiem Stwórcą” są Wieczne Prawa Logiki, Matematyki, Fizyki, Chemii oraz Biologii Erosa Stwórcy – te ostatnie kompletnie zapoznane zarówno przez klechów jak darwinistów.
ZbigP z KUL – Te prawa owszem są manifestacją transcendentnego Stwórcy, natomiast same są immamentne w stworzonych bytach i tylko dzięki nim istnieją dla nas. Oczywiście istnieją również w Umyśle Stwórcy, ale On sam w sobie jest dla nas niedostępny, właśnie transcendentny i tylko tyle o Nim wiemy, o ile stworzył świat i zawarł w nim swą Myśl (Prawdę), która możemy odczytywać z rzeczy.
MG – Trala-la-la, To jest właśnie ten przysłowiowy „kit”, który Kościół od prawie już dwóch tysiącleci nam maluczkim wciska. Mianowicie posiadający INTELEKT – a więc organ podobny do tego posiadanego przez potrafiących czytać intelektualistów – stojący „poza światem” (transcendentalny) Stwórca Nieba i Ziemi ma cechy dokładnie odwrotne niż te postulowane przez Zbig’a: mianowicie został on Stworzony w określonym czasie i miejscu, jego „intelekt” jest dobrze poznany i Prawdę o jego Zamyśle jest łatwo rozszyfrować, nawet bez zbytniego pogrążania się w odczytywanie papirusów jakich On jest autorem. Po prostu ten występujący w Biblii jako JAHWE „Bóg Abrahama, Jakuba i (prawie) Wszystkich Świętych razem wziętych” nosi zakryte imię MAMON STWÓRCA PUSTOGŁOWIA NARODU WYBRANEGO. A oto krótki dowód tej Tezy całkiem Naukowej.
Bo po pierwsze – „Transcendentalny Stwórca” pozbawiony przecież jest, z definicji, MATERIALNYCH ZMYSŁÓW. A „nie ma nic w umyśle, czego wcześniej nie było w zmysłach” (to Arystoteles, Hume et consortes: nihil est in intellectu quod prius ne fuerit in sensu). Ergo: w umyśle hipotetycznego Stwórcy NIC NIE MA.
I po drugie – Transcendentalny (stojący poza materialnym światem) ewentualny Stwórca pozbawiony jest MATERIALNYCH ORGANÓW KOMUNIKACJI, w rodzaju języka, czy rąk lub tylko palców w wypadku języka migowego. A zatem jeśliby nawet miał coś do zakomunikowania, to nie mając narzędzi by to uczynić, nic nie może przekazać: jak podkreślił to Arystoteles, forma bez swej materialnej bazy nie ma prawa bytu, stąd INFORMACJA, bez jej materialnego nośnika (fale głosowe lub elektromagnetyczne, papier lub wcześniej papirus) jest IMPOTENTNA, nic nie jest w stanie tworzyć.
Skąd zatem pojawił się ten BÓG w formie PONADŚWIATOWEGO PUSTEGO INTELEKTU, o kórym ZbigP z KUL głosi iż jest „bytem koniecznym, wiecznym i nieskończonym… tylko tyle o Nim wiemy, o ile stworzył świat i zawarł w nim swą Myśl (Prawdę), którą możemy odczytywać z rzeczy”.
Zacytuję tego nieszczęsnego polskiego filozofa Kazimierza Łyszczyńskiego, którego klechy w roku 1689 na rynku w Warszawie o głowę skróciły:
— Człowiek jest twórcą Boga, a Bóg jest tworem i dziełem człowieka. Tak więc to ludzie są twórcami i stwórcami Boga, a Bóg nie jest bytem rzeczywistym, lecz bytem istniejącym tyko w umyśle, a przy tym bytem chimerycznym, bo Bóg i chimera są tym samym.
— Religia została ustanowiona przez ludzi bez religii, aby ich czczono, chociaż Boga nie ma. Pobożność została wprowadzona przez bezbożnych. Lęk przed Bogiem jest rozpowszechniany przez nielękających się, w tym celu, żeby się ich lękano. Wiara zwana boską jest wymysłem ludzkim. Doktryna bądź to logiczna, bądź filozoficzna, która się pyszni tym, że uczy prawdy o Bogu, jest fałszywa, a przeciwnie, ta, którą potępiono jako fałszywą, jest najprawdziwsza.
I z tymi zdaniami, wskazującymi, że stworzyła je OSOBA INTELIGENTNA – czyli zdolna do wiązania, łączenia ze sobą odniesionych wrażeń – trudno się nie zgodzić. TRANSCENDENTALNY – czyli znajdujący się poza światem – CZŁOWIEKOPODOBNY STWÓRCA jest znany tylko w bardzo prymitywnych religiach, nie potrafiących rozróżnić przedmiotów ożywionych od martwych. Chińczycy np. takiego boga nie znają, jako że ich kosmologia ma, podobnie jak arystotelizm, charakter CYKLICZNY, bez wyraźnego początku a zatem i Końca Świata (tzw. uroboros). Także u Platona, poprzedzającego „wiecznościową” filozofię przyrody perypatetyków, stworzony przezeń koncept Demiurga czyli Budowniczego Świata – to był byt li tylko hipotetyczny. (Platon nie był pewien, czy świat został stworzony, czy jest nie-stworzony a zatem odwieczny; niemniej to od niego wywodzi się naiwna mistyka tajnych związków Budowniczych, masonami zwanych, którym się zdaje, że coś eleganckiego nudną, zasłaniającą Słońce Pracą-LABOR potrafią stworzyć.)
Jeśli zatem obserwacja Łyszczyńskiego, że „boga stworzyli bezbożni aby ich za to wielbiono” była – i jest – słuszna, to łatwo jest przewidzieć co ci „biznesmeni wiary” musieli włożyć w z definicji PUSTY INTELEKT głoszonej przez nich Atrapy Stwórcy.
III. Trędowaci Przydusiciele Rozumu
Przede wszystkim, muszą oni utrzymywać, że swym stworzeniom Bóg odmówił tendencji do własnego się samodoskonalenia – no bo jakby zaczęły one tworzyć idee bardziej precyzyjnie opisujące rzeczywistość, to przecież by szybko doszły do wniosku, że Bóg to tylko pusta ATRAPA, której głoszenie przynosi w nią „inwestorom” bardzo wymierne dochody. Warto określić takich Mędrków Kościoła, naśladujących mojżeszowych trędowatych, ślepych (patrz PAN w Z-nem 13 cz. III) proroków PRZYDUSICIELAMI ROZUMU.
Po drugie. Muszą oni argumentować, tak jak to postulował czczony przez nich ich „chlebodawca” święty Paweł, że jeśli ZEWNĄTRZNY BÓG stworzył ludzi i zwierzęta, to nic na to nie możemy poradzić, że niektóre z nich stworzył bardziej niż inne PREDESTYNOWANE do wynoszenia się nad innymi. Stąd wniosek, że LUDZIE WIARY zgadzają się na to, by na świecie został zainstalowany SYSTEM KASTOWY, na wzór tego istniejącego w krytykowanym przez Jezusa Izraelu przed lat 2 tysiącami.
I po trzecie, niemniej ważne. Ponieważ, jak to romantycznie wierzył Blaise Pacal, Bóg stworzył człowieka „kruchą trzciną na wietrze, ale trzciną myślącą”, to tacy słabo myślący ludzie-trzciny z konieczności muszą myśleć tylko o tym, jak tej swej „kruchej osobowości” zabezpieczyć przeżycie. Stąd też w ZAMYŚLE BOGA IZRAELA (w ukryciu Mamona) stało się budowanie BEZPIECZNYCH SCHRONIEŃ dla Ludu Bożego, na wzór tego „miasta lśniącego na wzgórzu” zwanego Jeruzalem – względnie bliżej Syjonem – czczonego nie tylko przez Żydów, ale i przez kler chrześcijański oraz prezydentów USA. Samo-uwięzione w tym „Civitas dei”, anty-perypatetyckie Boże Siedzidupy mają ambicję nad Światem Panować i oczywiście ten świat Udomowiać, czyli w praktyce Naturę z zawziętością wyniszczać: „wszelkie doliny zostaną zasypane, a pagórki zniwelowane, wszystkie drogi zostaną wyprostowane, a zwierzęta oraz narody dzikie zostaną wytępione” (Izaj. 40:4, 42:16, 62:10; V Moj. 8:15-25), tak aby Naród Panujący nad Ziemią (patrz „Laborem exercens” z 1981 roku) mógł wygodnie, bez żadnego „zwierzęcego” wysiłku swe d… przemieszczać.
I tak właśnie wygląda IP (Intelligent Project), powstały w „Umyśle niedostępnego, właśnie transcendentnego Stwórcy, (który) możemy odczytywać z rzeczy (pism) w których zawarł on swą Myśl (Prawdę)” – jak to celnie zauważył ZbigP z KUL-u.
Stąd też, w sposób logiczny, głoszenie idei Transcendentalnego Stwórcy stało się Pierwszym Motorem (patrz Arystoteles) całkiem prozaicznego kultu, który ja od lat blisko 40 nazywam kultem T-P-D (Technika-Pieniądz-Dupa), a w języku Pana Zastępów W-T-C, czyli Wealth-Technics-Comfort – do którego to „Królestwa Boga Izraela” ludzkie masy coraz bardziej zawzięcie się garną. I tutaj nic nowego nie wymyślam. Toć to już Karol Marks w swej młodości przed ponad 160 laty zauważył, że żydowski – a następnie i chrześcijański – kult Zewnętrznego, Transcendentalnego wobec Świata Boga, to zakamuflowany kult Mamona. Które to Karola Marksa LUCYFERYCZNE – czyli Czyniące Światło – odkrycie potwierdzają autorzy takich książek jak ta poniżej:
(patrz „Bóg i Zło(to)” – www.markglogg.eu/?p=701)
I to jest ten, złożony z zaledwie 425 słów, dowód logiczno-empiryczny, że jak do nas przyjdą Ewangeliści bądź Naukowcy, opowiadający o Stworzeniu ex nihilo Świata przez Boga, to „w ciemno” możemy być pewni, że są to apostołowie Kultu Mamona. (Patrz wydana w 2016 przez „Frondę”, pod zmyłką na okładce „wydawnictwo Giertych”, książka o „Braku Ewolucji i fakcie Dewolucji”; skądinąd taki kamuflaż prawdziwego wydawcy tej podłości upozorowanej na naukową, jest dobrą ilustracją sposobów, jakich „Fronda” się chwyta, aby rozkwitała „jej” religia!)
Jak to utrzymuje religioznawca Włodzimierz Pawluczuk (marksista z Polesia, a więc prawosławny z pochodzenia), to w szczególności Zachodnie chrześcijaństwo charakteryzuje się, podobnie jak judaizm, wiarą w TRANSCENDENTNEGO BOGA. A to w odróżnieniu od prawosławia (i islamu) które są oparte na wierze w IMMANENTNEGO ZBAWICIELA. (Nie jestem tego do końca pewien, zwłaszcza w świetle postępowania archimandryty Cyryla, który sobie po prostu kupił w 2009 roku godność Patriarchy Wszechrusi, za pieniądze uzyskane przez Cerkiew z bezcłowego handlu papierosami w latach 1990.)
W jaki jednak sposób, te wymienione przeze mnie na wstępie PRAWA BIOLOGII EROSA STWÓRCY, są podstawą ZBAWIENIA naszej „kruchej trzciny” (vide Blaise Pascal), która w swej słabości przez dziesiątki lat naszego życia potrafi się jednak opierać konieczności ENTROPICZNEJ ŚMIERCI?
To są rzeczy proste, ale prawie całkowicie wyrugowane z społecznej świadomości przez biologów oraz klechów głoszących wyższość Mojżeszowego Trądu Intelektualnego nad „pogańskimi zasadami” EROSA, dobrze przecież znanymi w starożytności:
1/ Quid te non necaverit, certe confirmabit – co cię nie zabije to cię wzmocni. A to oznacza, że z czasem, poprzez ćwiczenia i narażanie się na przeciwności, z „kruchej trzciny” wyewoluował przecież odporny na wichry i wyjątkowo mocny krzew bambusu. (To może być alegoria Jeana Piageta zasady „la reéquilibration majorante des perturbations survécues” czyli – powtarzam raz jeszcze – ZASADY INTELIGENCJI R-N-A: Regeneracja uszkodzonych elementów żywiny/zoon → ich Nadregeneracja→ ich genetyczna Asocjacja w silniejszą, bardziej odporną na przeciwności bio-strukturę.) Bowiem to prawo wewnętrznej organizacji wszystkich ustrojów ożywionych, zapewnia im trwałość w bardzo trudnych warunkach życiowych, bez potrzeby do uciekania się do sztucznych protez, będących rezultatem PRACY zwanej LABOR. (Ponad dwieście lat temu Lamarck określił tę Zasadę Erosa „chodzenia pod prąd Prawa Entropii” PIERWSZYM PRAWEM BIOLOGII.)
Jest i druga, też biochemicznie zakodowana w żywinie ZASADA INTELIGENCJI: gdy ustrój czuje się słaby, to spontanicznie szuka wsparcia w podobnym sobie indywiduum. W życiu to nazywa się MIŁOŚĆ, lub tylko PRZYJAŹŃ i warto przypomnieć, że bez wsparcia swego przyjaciela Fryderyka Engelsa, Karol Marks nic by nie zwojował ze swymi pomysłami. Toż to już przecież jednokomórkowe mikroorganizmy, bakterie i nasze pospolite rozwielitki, gdy zaczynają się starzeć i ich kwasy nukleinowe nagromadziły zbyt wiele błędów by regenerować (i nadregenerować) skutecznie struktury somatyczne dające im odporność na agresje otoczenia, szczepiają się nawzajem, (to się nazywa konjugacją) i wymieniają swój materiał genetyczny, eliminując blokujące ich metabolizm szkodliwe mutacje. „Dorzucają” one, w tym procesie „crossing over”, zsyntetyzowane przez nie wcześniej (przez R-N-A) geny, kodujące nowo nabyte odruchy warunkowe. (Od strony chemicznej, „miłość” prowadząca do koniugacji, polega na odwróceniu kierunku procesu podziału komórek w wypadku ich przekarmienia – patrz „Atrapy i paradoksy”). Za pomocą takiego „chemicznego spółkowania”, nie tylko jednokomórkowce ale i wszystkie inne rodzaje roślin i zwierząt, poprzez „miłość do siebie” ich gamet, ODZYSKUJĄ WIGOR niezbędny im do dalszego życia i ich gatunkowej NIEŚMIERTELNOŚCI.
Ponad dwieście lat temu Lamarck określił tę Zasadę Erosa, przekazywania kolejnym pokoleniom inklinacji do zachowań wykształconych przez przodków, DRUGIM PRAWEM BIOLOGII. Jak zauważył to Karol Darwin w „Zmienność zwierząt i roślin” (1858), za jego czasów to prawo było wykorzystywane w praktyce przez hodowców i treserów koni oraz psów przygotowywanych do wyścigów. Warto podkreślić, że także wśród ludzi mieszańce rasowe mają o wiele większy wigor niż osobniki powstające z zachwalanego przez Biblię in-breeding, czyli „chowu wsobnego” Narodu (przez Trędowatego Boga) Umiłowanego.
IV. Dlaczego te PRAWDY BIOLOGII są prawie całkowicie ZAPOZNANE?
Tak zwani „uczeni w łasce u Pana Zastępów”, rodzaj Faryzeuszy obecnych czasów, za wszelką cenę nie chcą o tych PRAWDACH wiedzieć, by wskazać na „nestora” polskiej filozofii nauki, Władysława Krajewskiego (pochodzenia, jak twierdzi wikipedia, mojżeszowego), który przeczytawszy mój „Open letter to biologists” z roku 1981, powiedział mi otwarcie, że tej sprawy nie chce znać – a zatem zachował się on podobnie jak członek Rady Prymasowskiej, biolog Maciej Giertych, który miesiąc temu podesłał mi książkę „O braku wpływu zwierząt – w tym i człowieka – na ich historyczną ewolucję”. Czyli książkę propagującą zwykły nihilizm, brak znaczenia oraz wartości życia jednostki, z punktu widzenia ewolucji jej gatunku.
Odpowiedzi na to zasadnicze pytanie udzielił „zdymisjonowany papież”, były współpracownik apostaty Tomasza Węcławskiego, Benedykt XVI, który stwierdził w encyklice „De Caritas Dei” (rozdz. 3) co następuje:
„Według Friedricha Nietzsche chrześcijaństwo jakoby dało erosowi do picia truciznę, a chociaż z jej powodu nie umarł, przerodził się w wadę. W ten sposób filozof niemiecki wyrażał bardzo rozpowszechnione spostrzeżenie: czy Kościół swymi przykazaniami i zakazami nie czyni gorzkim tego, co w życiu jest najpiękniejsze?… Czy rzeczywiście jest tak? Czy chrześcijaństwo rzeczywiście zniszczyło erosa? (Czytać całość „Każda władza pochodzi od boga”.)
Do czego zatem musi doprowadzić PANOWANIE BOGA IZRAELA, którego są przyuczani wielbić zarówno judaiści jak i chrześcijanie? Otóż Eros nie jest Intelektem, bo ani jednokomórkowe mikroustroje, ani nie potrafiące jeszcze czytać dzieci takiego organu nie posiadają (patrz pogańskie wyobrażenia erosa w postaci kupidyna asystującego bogini piękności Afrodyty/Wenus). Eros to jest czysto BIOLOGICZNE POŻĄDANIE Piękna oraz Prawdy o Świecie, czyli rzeczy które czciciele Trędowatego Boga Izraela usiłują zadusić. Na Amen.
A to zniszczenie Erosa, właśnie poprzez napędzaną Bogiem-Pieniądzem, Ludzką „prostytucjo-podobną” pracę (LABOR), każdy może zaobserwować wokół siebie. Choćby w narastającej brzydocie naszych miast obwieszonych obrzydliwymi reklamami. I coś z tym plugawym ŚMIECIORÓBSTWEM, intensyfikującym się wraz z Postępem Ekonomii, trzeba koniecznie zrobić. Bo inaczej czciciele Nowego Izraela, jeśli się nie postawi jakiejś tamy ich „błogosławionej bogiem” działalności (patrz Trędowaty Mojżesz, namawiający Lewitów « zabijajcie (idących za Erosem) : kto swego brata, kto swego przyjaciela, kto swego krewnego … Oby Pan użyczył wam dzisiaj błogosławieństwa!»), doprowadzą Ziemię do kompletnej dewastacji.
Proszę popatrzeć co głosi Pismo Święte:
A po tym „mordzie założycielskim” CYWILIZACJI DEKALOGU, rozpoczęła się trwająca już od 3 tysiącleci PLUGAWA HISTORIA żydowskich – a później i chrześcijańskich – MORDÓW, GRABIEŻY oraz GWAŁTÓW NA PRZYRODZIE. Przyrodzie przecież Stworzonej przez EROSA, BOGA SWOBODNEGO I PIĘKNEGO ŻYCIA, znienawidzonego przez TRĘDOWATEGO PANA – BOGA PRACOWITEGO IZRAELA.
(Jakby ktoś miał zastrzeżenia do grafiki powyżej to przypominam „Wejrzyjcie na ptaki niebieskie, iż nie sieją ani żną, ani zbierają do gumien, a Ojciec wasz niebieski żywi je. Przypatrzcie się liliom polnym, jako rosną: nie pracują, ani przędą. 27 Azażcie wy nie daleko ważniejsi niż one?„)
A zatem z Bogiem, ale nie z tym TRĘDOWATYM LABOR – BOGIEM IZRAELA
***
Post Scriptum, 23 luty 2016
Dalszy ciąg e-dialogu MG ze ZbigP z KUL-u
>> (czyli MG) Mianowicie w
>> HIPOTETYCZNYM [1] PUNKCIE „O” według fizyków coś jednak BYŁO,
>> mianowicie SUPER SKONDENSOWANA ENERGIO-MASA,
>
> (Czyli ZbigP) A skąd fizycy to wiedzą?
> Już uczeni radzieccy tłumacząc biblię napisali w przekładzie:
> “Snaciałą niczewo nie była, no tolko wietier szagał pa Maskwie”, a nie
> jakieś maso-energie…
(MG odp: wietier to właśnie jest maso-energia, co ruskie fizyki wiedzą, zwłaszcza pod naczalstwem mego egzaminatora w 1965 roku przy magisterium z fizyki, Andrzeja Hrynkiewica, później vice-dyrektora Instytutu w Dubnej pod Moskwą)
>
>>(czyli MG) …z której wyłoniły
>> się, posiadające całkiem znaczne wymiary oraz masę, gorące
>> gwiazdy oraz chłodne planety.
>
> (Czyli ZbigP) A jak się wyłoniły (gwiazdy i planety po wielkim Wybuchu) i DLACZEGO się wyłoniły? To wymaga jeszcze jakiegoś
> czynnika sprawczego, zeby masoenergia zaczeła sie porzekształcać, bo
> inaczej od zawsze by była przekształcona… Co więc nim było? O tym
> fizycy nie mówią?
MG odpowiada:
To z tym “Wielkim Wybuchem” jest proste. Po prostu zbyt krótko się patrzy na Historię Kosmosu (Przypominam, jeszcze 200 lat temu zbyt krótko patrzono na Historię Ziemi; zgodnie z biblijnymi wyliczeniami ma ona mieć coś ponad 5 tysięcy lat, francuska misja jezuicka w Chinach w XVIII wieku odkryła, że kroniki chińskie wskazują, że Imperium Środka istniało już przed Powstaniem Świata!)
Otóż jak twierdzi wskazywany przeze mnie Penrose, nie było JEDNEGO wielkiego Wybuchu, tylko JEDEN z WIELU, mianowicie co pewien czas w Kosmosie zachodzą takie zjawiska.
Dla mnie istotne pytanie brzmi: DLACZEGO, ZAMIAST SIĘ W CZASIE ROZPRASZAĆ, NASTĘPUJĄ TAKIE “PUNKTOWE” ZAGĘSZCZENIA MASO-ENERGII?
A tutaj najlepszym przykładem jest Ziemia, posiadająca BIOSFERĘ, która zamiast Rozpraszać AKUMULUJE przechwytywaną ENERGIĘ Słońca. I ta Chłodna Ziemia musi z czasem (w miliardach lat!) ROSNĄĆ, zarówno wskutek prawa zachowania zakumulowanej maso-energii jak i choćby poprzez przechwytywanie meteorytów. A jak rośnie jej OBJĘTOŚĆ I MASA to ciśnienie w jej wnętrzu wzrasta – prawdopodobnie w tak gigantycznych ciśnieniach w jej wnętrzu są SYNTETYZOWANE PIERWIASTKI RADIOAKTYWNE (miałem na ten temat robić doktorat w Berkeley).
A jak stężenie tych pierwiastków radioaktywnych przekroczy MASĘ KRYTYCZNĄ to następuje Wielki Wybuch, taki jak ten nad Hiroszimą.
I tak dalej w NIESKOŃCZONOŚĆ w której ZOON odgrywa rolę PRZECIW ENTROPII.
Wot i moja M.A. (Master of Arts) z 1969 roku na U.C. Berkeley GEOFIZYKA hipoteza.