Bóg ENTROPII z miasta na wzgórzu Syjon i jego Odwieczny Prześmiewca, EROS drzemiący w ruinach antycznych Aten
O Miłosierdziu Bożym – czyli Agape – słodkiej, przypominającej ‘brown sugar’ truciźnie duszy, w chemii określanej jako ENTROPIA
Marek Głogoczowski, doctor philosophiae
Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; … Nie możecie służyć jednocześnie Erosowi i Entropii.
– cytat z ewangelii Mateusza dedykowany autorowi encykliki „Deus Caritas Est” (2005)
I jeszcze jeden cytat na temat „odwiecznych poczynań” LUDU ENTROPII:
“My Żydzi, my, niszczyciele, pozostaniemy niszczycielami na zawsze. Nic z tego co zrobicie nie zaspokoi naszych żądań. Będziemy zawsze niszczyć ponieważ my potrzebujemy świat dla nas samych, Boży świat, którego zbudowanie nie leży w waszej naturze“.
– Marcus Eli Ravage (1928)
1. „Miłość boża” to nienawiść Wyższych Form Życia: odczłowieczający rezultat zamknięcia w Raju pierwszych homo sapiens
Żydo-amerykański felietonista Marcus Ravage miał w zacytowanej powyżej wypowiedzi całkowitą rację. Wystarczy bowiem wskazać na czym polega ten „boży świat” do którego ustanowienia dążą Czciciele Biblijnego Pana Świata, by zrozumieć zachowanie się w PRZYRODZIE tak zwanego ‘Ludu Bożego’. Otóż gdy wystukałem w Google hasło „boża miłość”, to od razu trafiłem na teksty wskazujące, że „Bóg” tak ukochał stworzoną przezeń pierwszą parę ludzi, że aż ją umieścił w Raju, gdzie wszystkie ułatwienia życiowe miała ona pod nosem. I oczywiście o powrocie do takiego – albo przynajmniej podobnego do takiego – raju marzą czciciele Pisma Świętego, św. Paweł nawet zapewniał Rzymian, że Jezus swą samo-ofiarą na „zmazał grzech Adama” umożliwiając, obdarzonym „łaską bożą” wybrańcom, powrót do tego mitycznego Ogrodu Bożej Troski o Człowieka.
Udana rekonstrukcja Rajskiego Ogrodu wymaga oczywiście likwidacji wszystkich możliwych zagrożeń DOBROBYTU jego mieszkańców. Co zaś, oprócz licznych chorób oraz dzikich zwierząt, z którymi ludzkość już sobie poradziła, najbardziej zagraża Narodowi Przez „Boga” do Raju Wybranemu? Jest to oczywiście wzajemna niechęć do siebie ludzi różnych języków, różnych religii oraz kultur, pragnących sobie nawzajem wykraść wspaniałe rajskie dobra. A także jakaś bardziej ogólna wiedza co jest dobre a co złe, do której dążenie może doprowadzić do powtórki z historii Grzechu Pierworodnego i do wyrzucenia szczęśliwców z ich arcyzasobnych i arcybezpiecznych „rajskich” siedzib.
By zniechęcić chrześcijan do zajmowania się takimi niebezpiecznymi dla sprawy rekonstrukcji Raju sprawami, wierny sługa biblijnego „boga” Szaweł vel Paweł, z prorockim patosem pouczał hodowanych przezeń christianus, że jego „bóg”, w swej nigdy nie ustającej arcy-miłości – zwanej Agape względnie Caritas – spowoduje, że „znajomość (wielu) języków zniknie, i (zagrażająca wiecznotrwałemu dobrobytowi) wiedza się zatraci”. Co oczywiście implikuje, że ignorujący ten „plan boży” poligloci oraz ludzie o szerokich horyzontach, to szkodliwi dla BIZNESU ZBAWIENIA natręci, od których należy się trzymać z daleka. Bez zaś dobrze wykształconych kadr wszelakie pro-narodowe, proekologiczne i prospołeczne pomysły „pogan” muszą się zamienić w pył dziejów. Co dobrze zauważył, już 84 lata temu, żydo-rumuński imigrant Marcus Ravage (Max Ravitch), a kolejne 84 lata wcześniej, w 1844 roku, „W kwestii żydowskiej”, ochrzczony w wieku lat dopiero 6-ciu, Niemiec Marks Karol.
Czy jednak „Bóg” którego „miłość” tak bardzo wychwala założony przez Piotra i Pawła Kościół, jest rzeczywiście tak dobry dla „swoich”? Czy ten biblijny Raj to rzeczywiście był/jest taki cymes, o dopchanie się do którego warto się bić tak jak o wizę do Stanów Zjednoczonych? Jako osoba dobrze doświadczona życiem pozwolę sobie zauważyć, że zamknięta w takim „rajskim ogrodzie” para bardzo szybko musiała utracić cechy człowieczeństwa. Do uprawiania seksu i wspólnego jedzenia nie potrzeba bowiem słów, wystarczą do tego nieskomplikowane gesty oraz jakieś pomruki. Co więcej, taka zamknięta w raju para, w warunkach izolacji od wrogich człowiekowi – jak i innym zwierzętom – żywiołów, z czasem musiała ewentualną, szerszą wiedzę o tych żywiołach utracić, chociażby z tego względu, że każda wiedza, której się systematycznie nie przypomina, ulega zapomnieniu, po prostu znika.
Widziana w świetle podstawowego PRAWA BIOLOGII (zaniku organów nie używanych), tak zwana „boża” („jahwistyczna”) koncepcja raju wskazuje, że „bóg” bynajmniej nie był „pełnym ciepła przyjacielem” – w sensie greckiego FILIA – gatunku ludzkiego. W mitycznym raju, odgrodzonym od „wrogości świata” murem podobnym do tego, jakim się odgrodził dzisiaj „żydowski raj na ziemi” pod nazwą Izrael, jego mieszkańcy, pozbawieni bodźców niezbędnych do pełnego się wykształcenia się ich tkanek, musieli ulegać koniecznej regresji w kierunku ‘udziecinnionych’ umysłowo hominidów. Podgatunku homo sapiens określanego w średniowiecznej Francji jako christianus, w przedwojennej Polsce, przez Witkacego, jako „uśmiechnięci kretyni”, a w USA, 40 lat temu przeze mnie, jako „happy imbeciles”.
Taki właśnie „błogosławiony” stan uwstecznienia się umysłowego oraz senso-motorycznego, po prostu częściowej demencji, warto utożsamić z pojęciem ENTROPII, procesu de-dyferencjacji, „schodzenia w nicość” – tak jak Chrystus umierający na krzyżu – ludzkiej osobowości. W bardzo wielu przypadkach to uwstecznianie się związane jest z intensywnym życiem religijnym, przypominającym narkotyzowanie się „dającym słodkie – jak ‘brown sugar’ – szczęście” opium (skąd my znamy tę teorię?)
2. AGAPE czyli ENTROPIA jest Uniwersalnym BÓSTWEM ZNISZCZENIA, czczonym jako Pan Żydowskiego Świata, Adon Olam
Czy człowiek Zachodu, traktowany w sposób zbiorowy, w swej zacieklej przedsiębiorczości komercyjno-przemysłowej nie jest totalnie bezmyślnym agentem „boga” zwiększającym ENTROPIĘ, znamionującą zniszczenie wszystkich bardziej zróżnicowanych form życia? Na ten interesujący temat rozmawiałem niedawno w Klubie Wysokogórskim w Krakowie z kolegami, którzy przeglądali mój tekst „Dekalog Erosa miłującego Agape”. Otóż dobrze znane wszystkim osobom mającym wykształcenie techniczne, PRAWO WZROSTU ENTROPII jest uniwersalnym prawem termodynamiki wskazującym, że gdyby na Ziemi nie było istot żywych, to jej krajobraz z czasem winien stawać się coraz bardziej monotonny i płaski, przypominający powierzchnię Księżyca oraz innych, pozbawionych ŻYWINY planet.
A tymczasem, dzięki obecności zdolnych do fotosyntezy roślin, pod wpływem ciepła Słońca, obecności wody i zawierającej dwutlenek węgla atmosfery, szybko wzrasta na Ziemi bujna, pod względem chemicznym dość już złożona flora, stanowiąca pokarm dla jeszcze bardziej złożonych (zawierających w swej strukturze więcej INFORMACJI) organizmów heterotroficznych. Zaś dzięki BOSKIEMU (bez cudzysłowu), erotycznemu (od EROSA) okresowemu zespalaniu się tych organizmów, zespalaniu się prowadzącemu do intensywnej „wymiany oraz naprawy genetycznej informacji” (np. SCE – Sister Chromatide Exchanges) otrzymuje się ZBIOROWĄ NIEŚMIERTELNOŚĆ zarówno flory jak i fauny. I to tylko dzięki temu erotycznemu charakterowi ŻYWINY, oddziedziczyliśmy tak bardzo morfologicznie i geologicznie zróżnicowaną skorupę Ziemi – bo przecież całe wapienne masywy górskie, a także podziemne złoża węgla, fosfatów a nawet i ropy oraz gazu, powstały w minionych epokach geologicznych właśnie z nagromadzenia się szczątków nieśmiertelnych, w sposób zbiorowy, organizmów zarówno auto- jak i hetero-troficznych.
Widziany w tej ekologiczno-geologicznej perspektywie BÓG BIBLII („Bóg” zarówno Starego jak i Nowego Testamentu) ma charakter wyraźnie przeciw-biologiczny, bardzo wyraźnie nienawidzi on ciekawych z natury ZWIERZĄT, wyraźnie drwiących sobie z Prawa Entropii. A zwłaszcza zwierząt w ludzkich skórach, kierujących się w swym działaniu popędem seksualnym i jego platońską sublimacją w postaci dążenia do piękna, fizycznej sprawności oraz wiedzy. „Każdy człowiek chce wiedzieć, z natury” – tak rozpoczyna Arystoteles swą przeciw-bożą „Metafizykę”, podczas gdy „boża miłość” nakazuje nam zachowywać się dokładnie na odwrót, „choć mamy WOLĘ wiedzieć jak najwięcej, sprzeciwmy się temu naszemu ZWIERZĘCEMU INSTYNKTOWI. Zamknijmy oczy, bo WIEDZA NADYMA” (1Kor. 8, 1).
ENTROPIA na poziomie społeczeństwa ludzkiego znamionuje psychiczny bezwład, brak odwagi przeciwstawienia się utartym komunałom, choćby były one najbardziej niedorzeczne i społecznie szkodliwe. By wskazać tutaj na apoteozę najzwyklejszego „luja”, czyli rozmiękczonego umysłowo durnia nie potrafiącego powiązać razem nawet dwóch idei, wychwalanego przez świętego Pawła w sławnym poemacie o „miłości bożej”: „[Luj boży] wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję” (1 Kor. 8, 1-8). Ekstrapolując od takiej psychologicznie bezwładnej, „zombie-podobnej” jednostki, do kongregacji (sekty) takich małomyślących (małodusznych) indywiduów, możemy powiedzieć, że LUD ENTROPII to termin opisujący zachowanie się bardzo specyficznej społeczności która, jak to celnie zauważył Ravage (to słowo po angielsku oznacza Zniszczenie), systematycznie dąży do akceleracji procesów rozpadu ustrojów (oraz jednostek ludzkich) wyżej zorganizowanych, zdolnych do lepszego zrozumienia świata – a zatem i do harmonijnego „włączenia się” w otaczającą je rzeczywistość. (Skądinąd pospolita choroba zwana rakiem, polega właśnie na proliferacji nisko zorganizowanych, konsumpcyjnie bardzo żarłocznych komórek neoplazmy, podbierających soki życiowe innym, wysoko wyspecjalizowanym tkankom organizmu. Na tym procesie wewnątrz organizmowej „walki o byt” polega właśnie „cymes” rozwoju NOWOTWORU LUDZKOŚCI znanego jako Izrael, będący wzorcem dla USA.)
I mamy tego procesu degeneracji zbiorowej inteligencji, pod toksycznym wpływem „boga Izraela”, historyczne przykłady. Jeśli bowiem przed pojawieniem się chrześcijaństwa Grecy powszechnie wierzyli, ze ziemia ma kształt kuli, a greccy geometrzy nawet potrafili obliczyć jej promień z dokładnością bliską pomiarom współczesnym, to po zwycięstwie chrześcijaństwa ta wiedza, zgodnie z wytycznymi „bożej miłości”, na ponad lat tysiąc znikła, jako że w narzuconej prawie wszystkim narodom – za wyjątkiem Chińczyków – żydo-chrześcijańskiej Biblii nie ma ani słowa o tym, że Ziemia jest okrągła jak jakaś bezbożna piłka…
Taka biologiczna degeneracja rozumu jest obserwowalna nie tylko w zakresie elementarnej wiedzy geograficznej. Jeśli bowiem, zgodnie z entuzjastycznym nauczaniem Pawła z Tarsu, staramy się mieć korę mózgową „obrzezaną Chrystusem” (Kol. 2, 11), to i nasze zrozumienie świata robi się CHORE I ZWARIOWANE – jak nie przymierzając dziś w Polsce zrozumienie świata reprezentowane przez „Solidarność”, a w szczególności przez „pogromcę komunistów” Antoniego Maciarewicza. Taką antypoznawczą postawę krytykował już Jezus z Nazaretu, którego nauk w skrytości ducha wyżej wspomniany Paweł nienawidził, zarówno przed jak i po swym nawróceniu. Jezus bowiem w swym nasyconym FILIĄ – czyli ‘głęboką przyjaźnią’ – podejściu do swych uczniów zakazał im ograniczać swe zmysły, bo „oko twoje świecą ciała twego jest” i „gdy ciemność która w tobie jest, jasnością (typu AGAPE) jest, sama ciemność jakąż będzie” (Mat. 6, 22).
Wbrew ubezwładniającym Rozum zaleceniom Agape, da się powiązać ideę NIEZMIENNEGO BOGA ze znanymi Prawami Przyrody. Otóż WSZYSTKIE TE PRAWA, nie tylko FIZYKI i CHEMII ale także BIOLOGII, zachowują się tak jak idealny, bezosobowy „Bóg”: są Wszechobecne, Niezmienne, Wieczne i Wszechmocne. Agape/Caritas zatem, które według katolickich teologów jest rodzajem wiecznotrwałej miłości „chłodnej”, schodzącej w dół (Szeolu?), jest manifestacją PRAWA ENTROPII, o którym to „bogu jedynym i nie mającym drugiego który byłby podobny do niego” ortodoksyjni Żydzi w modlitwie Kol Nidre z przejęciem deklamują „Pan świata który królował, władał nim stworzone zostało jakieś stworzenie. …On jeden włada w strasznej swej mocy On jest przeszłością i teraźniejszością i On będzie (w przyszłości) w swej wspaniałości.” Ponieważ zaś ENTROPIA jako „BÓG ODWIECZNY”, spontaniczne dąży do degradacji, zniszczenia wszystkich bardziej złożonych przedmiotów, więc nie dziwota, że „My Żydzi [LUD ENTROPII], my, niszczyciele, pozostaniemy niszczycielami na zawsze.” Gdyż jak się czci ENTROPIĘ, to naturalnym jest, że się samemu stara działać w świecie tak jak nakazują to „odwieczne” przykazania ŻYDOWSKIEGO BÓSTWA ROZUMU OBRZEZANIA.
3. „Luj” Jakub-Izrael to OSOBOWY BÓG-IDOL, który stał się „Bogiem” Świata Zachodu
Jak to słusznie się upiera mój korespondent z KUL, dr Zbigniew Pańpuch, specjalizujący się w zrozumieniu pojęcia „cnoty” (virtus/arete) wśród starożytnych Hellenów, osobowy „bóg stwórca” (z małej litery) też istnieje i też działa w świecie. Powstanie tego „boga osobowego” izraelitów nie odbiegło od zasad powstawania w starożytności innych bogów. Otóż sławne osobistości, poprzez proces ich mitologizacji, w wyobraźni społecznej z czasem nabierały charakteru bogów. Tak było z hinduskim Buddą, tak było z „naszym” Jezusem z Nazaretu, a w antycznym Rzymie Senat po śmierci cesarza debatował czy był on godny zaliczenia w poczet bogów. U izraelitów takim „bogiem stworzonym” stał się Potężny Jakub-Izrael. Od tego to Patriarchy rzeczony Naród Wybrany rozpoczął swą, wysoce zindywidualizowaną, historię wojowniczego „parcia na żłób”, jak to się elegancko dziś w Polsce nazywa.
„Umiłowany przez Boga” Jakub w istocie miał wszystkie cechy pospolitego „luja” (menela, łobuza, cwaniaka) żyjącego dla ENTROPII, polegającej na możliwie bezwysiłkowym uzyskiwaniu Doniosłych Ekonomicznych Efektów. Pisałem o tej specyficznej „plebejskiej” osobowości w krótkim eseju „Otium i negotium” przed 17 już laty: Według Biblii (Rdz. 25, 27) „Ezaw był zręcznym myśliwym, żyjącym w polu. Jakub zaś był człowiekiem spokojnym, mieszkającym w namiocie. Izaak miłował Ezawa, bo ten przyrządzał mu ulubione potrawy z upolowanej zwierzyny. Rebeka natomiast kochała Jakuba.” … Ten zachowujący się jak staropolska, wojskowa ciura Jakub był w istocie niezwykle przedsiębiorczy: by zdobyć pożądaną przezeń gospodarkę wyłudził prawa pierworództwa od swego brata i oszukał ojca; by zarobić na upragnioną przezeń żonę prze kilkanaście lat tyrał u oszukańczo kupczącego swymi córkami, swego wuja, pasterza Labana. … W starożytności ludzi pokroju Jakuba określano jako negotium (przedrostek neg oznacza zaprzeczenie), czyli ludzi interesu – stąd pochodzi uwielbiane dzisiaj słowo negocjować, czyli kupczyć, handlować. …
Ten opis założyciela plemienia Izraela przeciwstawiłem podówczas, 17 lat temu, opisowi ”Jego starszego brata-bliźniaka Ezawa, który to wyraźnie gardzący gospodarką “nierób” był typem starożytnego arystokraty, określanego po łacinie jako otium (“najlepsi”, po grecku aristos) … Ezaw oczywiście na swe żony – które znajdywał wśród obcych Izraelowi plemion – nie musiał zarabiać, gdyż na niego, jako na mężczyznę “kompletnego”, kobiety same leciały”. Późniejsza ma praca ze studentami przy analizie „Dialogów” Platona nasunęła mi skojarzenie, że pełne wigoru „ciepłe” – a nawet „gorące” – zachowanie się tegoż „przeklętego przez boga” Ezawa prawie dokładnie pokrywa się z opisem Erosa z dialogu „Fajdros”: helleński bowiem Eros „goni za tym co piękne i co dobre, odważny, zuch, tęgi myśliwy, zawsze jakieś wymyśla sposoby, do rozumu dąży, dać sobie rady potrafi, … Jest filozofem, który dąży do miłości – tego co piękne, ponieważ taka jest jego natura.” Porównując te utwory literackie antycznych Aten oraz świątyni Syjonu, nietrudno zrozumieć narzekanie niemieckich filozofów wieku XIX-go – a zwłaszcza Fryderyka Nietzsche – że wzorujące się na idolu Biblii „chrześcijaństwo dało erosowi do picia truciznę, a chociaż z jej powodu nie umarł, przerodził się w wadę” (Benedykt XVI w „Deus Caritas Est” z 2005 roku.)
Ale patrzmy do czego dążył opisany w Biblii Jakub, bo do tego samego celu dążą i dziś wszystkie narody, które pozostają pod urokiem Pisma Świętego. Otóż bardzo wyraźnym celem życia tego „żydowskiego wzorca osobowości” było zabezpieczenie sobie komfortowego bytowania, z dala od wszelkich niebezpieczeństw jakie przedstawia przebywanie w otwartych przestrzeniach. W tym celu Jakub zawarł tak zwane „Przymierze z bogiem” polegające na wspólnym biznesie „ja będę wychwalał cię, boże, a ty będziesz mnie gloryfikował i bronił od wszelkich zagrożeń”. Podobnie komercyjny charakter miały i inne przedsięwzięcia tego „wypchanego bogiem” sprytnego oszusta, jak chociażby zakup wymarzonej żony. W sumie POTĘŻNY JAKUB był „ojcem chrzestnym” (ang. Godfather) Trójcy Świętej Wartości, które już 35 lat temu, w paryskiej „Kulturze” określiłem jako TPD: Technika-Pieniądz-Dupa. (Patrz eseje, po polsku i po angielsku, na ten zachwycający „boży” temat; poprzedzającym wyczyny Jakuba, „Bogiem Ojcem” Narodów Wybranych jest oczywiście Abraham, założyciel nie tylko żydowskiej, ale i mahometańskiej, tradycji handlu ponętnymi ciałami najbliższych im osób; z kolei technikę likwidacji wrogów Izraela z bezpiecznej odległości rozwinął potomek Jakuba, gangster Dawid. Jego nowocześni naśladowcy zaczęli używać do tego celu broni palnej, a ostatnio nawet i precyzyjnie naprowadzanych na cel dronów. I pomyśleć, że historiami takich to „lujów bożych” napełnia głowy swych wiernych, od 17 już wieków, czyli od likwidacji herezji Marcjona, chrześcijański kler, bardzo wyraźnie dotknięty chorobą ENTROPII, czyli pobożnej bezmyślności.)
Oczywiście dla wyznawców kultu TPD, którzy wraz z upowszechnieniem się wynalazku druku i czytelnictwa Biblii „rozmnożyli się jak gwiazdy na niebie”, największym zagrożeniem jest propaganda poza-komercyjnych zachowań się biblijnego Ezawa, odpowiednika pogańskiej arystokracji, z którą zresztą utrzymywał on przyjacielskie kontakty. Wymieńmy te Trzy Przestępcze – wobec „boga Izraela” – zachowania się Erosa-Ezawa: 1. Propagował on „życie jak ptaki niebieskie”, nie siejąc ani orząc, gardząc nawet komfortowym domostwem; 2. Gwałcił Najświętsze Prawa Izraela poprzez (współ)życie z kochankami z obcych plemion, mogących zagrozić wyjątkowości GNIOTA Państwa Izrael, znanego także jako Imperium Mamona; i 3. Bezbożnie dążył do w miarę racjonalnego zrozumienia świata, opartego na „bezbożnym” przekonaniu, że wiedza jest czymś z definicji dobrym – i to dobrym nie tylko dla CAŁEJ ludzkości, ale i dla CAŁEJ Przyrody, znienawidzonej przez czcicieli Potężnego, swą Ślepotą, Jakuba-Izraela. Ezaw, znany także jako Edom (Adam), trwał zatem w najgorszym z grzechów, za który „bóg” pokarał Adama wypędzeniem z Raju. Kult jak najszerzej pojętej Wiedzy (w sensie sapientia) odróżnia bowiem LUDZI MĘŻNYCH, którzy sapere aude (odważają się rozumować), od ZNIEWIEŚCIALYCH – jak Żydzi według Spinozy – LUDZI ENTROPII, bezmyślnie akceptujących wszystko co im „bóg” do głowy nafajdać raczył.
4. Jakubowo-paulińsko-kartezjańskie „sprzysiężenie ślepców” przeciw homo sapiens
By zaś już nigdy „przeklęty zwierz Ezaw” nie zagroził samo-zamykającym się, w swych „klatkach z dobrobytem”, czcicielom Entropii zwanej także Mamoną, funkcjonariusze „Pana Świata” – czyli Globalnej dziś Oligarchii – robią wszystko, aby ludzie ograniczali swe potrzeby duchowo-fizjologiczne do gromadzenia coraz bardziej przypominających zwykle śmiecie, tak zwanych bogactw materialnych. Nie odrywając przy tym wzroku od obecnie już plazmowych, cyfrowych ekranów, na których bez przerwy „tańczą”, odpowiednio uszminkowane, TPD idole. Najważniejszym jednak zadaniem tych „funkcjonariuszy Pana” jest takie ZAKŁAMANIE ŚWIATA NAUKĄ, aby nikt nie odważył się już zauważyć, że praktykowane obecnie z coraz większym zacietrzewieniem, samo-zamykanie się burżuazji w komfortowych domostwach (także tych samobieżnych, wyposażonych w motor, zazwyczaj spalinowy) musi – i to absolutnie – prowadzić do tejże burżuazji zbrzydnięcia, zbżydnięcia połączonego z umysłową atrofią, przy której wiara dawnych chrześcijan, że Ziemia jest płaska, jest dziecinną bzdurką. Ludowi „bożemu” bowiem chodzi o TOTALNE WYNISZCZENIE gatunku homo sapiens, na wzór systematycznego wyniszczenia bezbożnych, nie nawykłych do mieszkania w komfortowych domach Indian, wilków oraz bizonów w Ameryce Północnej.
I tutaj mamy najnowsze osiągnięcia Globalnego USraela (tandemu USA-Izrael, wraz z ich koloniami) na polu robienia „wody z mózgów” praktycznie wszystkim narodom.
Francuski pedagog, Jean-Paul Brighelli, nazwał nowy „otwarty” styl edukacji, zakulisowo promowany przez OSI (ponadnarodową żydowską Fundację Sorosa) „Fabryką kretynizmu” (La Fabrique du crétin). Republikańskie instytucje powszechnego nauczania systematycznie bowiem zostają zamieniane, zarówno we Francji jak i w Polsce, a także i w Rosji, w fabryki ludzi przygotowywanych „taśmowo” do funkcjonowania tylko w zakresie bardzo wąskich specjalności, przy obsłudze „klatek z szczęściem” dla Wybranych. Takie, obecnie coraz powszechniejsze, „Nauczanie ignorancji” (jest to tytuł innej książki na ten temat, napisanej niedawno przez Jean-Claude Michea), widziane w perspektywie tysiącleci, jest niczym innym, jak kontynuacją „bożego programu odmóżdżenia ludzkości” sformułowanego przez Pawła z Tarsu. Buńczucznie on bowiem zapowiedział, chciwym ignorancji, antycznym chrześcijańskim menelom, że „niczego nie chcę znać śród was tylko Chrystusa i to ukrzyżowanego”. I zrobił na tej swej docta ignorantia, wyuczonej u stóp rabina Gamaliela, karierę najpoczytniejszego pisarza wszechczasów. Co już w samym sobie jest bardzo podejrzane, jako że według arystokraty Platona „to co jest bardzo popularne, to z definicji jest przestępcze”.
Głoszony bowiem przez tego nieugiętego nienawistnika nauk Jezusa, kult krzyża na którym tego niechcianego w Izraelu proroka udało się ponoć powiesić, jest przecież dla wszystkich osób samodzielnie myślących ostrzeżeniem, że podobny los może i ich spotkać. I co więcej, że ich sponiewierane truchła, podobnie jak wizerunki wiszącego na krzyżu Jezusa, mogą zostać cynicznie wykorzystane przez naśladowców Apostoła Pawła do szerzenia dokładnie tych plag, które ludzie virtus naiwnie próbują zwalczać. Bo z nie ukaranego zła, jakim było zamęczenie prawdomównego człowieka, tylko jeszcze większe zło mogło w przyszłości powstać. I powstało, by wskazać tutaj jak systematycznie inkwizytorzy Kościoła palili na stosach – zgodnie z „bożym” Prawem – heretyków kwestionujących ich coraz bardziej durne i filo-kryminalne Dogmaty. (W Polsce spotkało to Kazimierza Łyszczyńskiego w XVII wieku.)
Już bardzo dawno temu w polskiej „Polityce”, jeszcze z mottem „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się” czytałem, że w praktyce rola Kościoła Katolickiego w dziejach świata sprowadziła się do promocji POSTĘPU TECHNICZNEGO (element „T” w kulcie Trójcy TPD). W ramach tego postępu pojawiła się „katolicka” – czyli powszechna – idea Kartezjusza, że organizmy żywe to tylko maszyny, działające na zasadzie wynalezionego podówczas zegarka. I jak zauważa to Władysław Tatarkiewicz w swej „Historii filozofii”, takie uwłaczające lubiącym się kochać zwierzętom, „katolickie” widzenie przyrody ożywionej stało się potężnym motorem rozkwitu nauki w czasach nowoczesnych. A przy okazji zupełnie zagubiła się differentia specifica między żywym a nieżywym, Erosem i Agape, czyli zasadnicza różnica między Uszlachetniającym Tropizmem Ustrojów Ożywionych a „ściągającym w dół” Prawem Entropii. Co jest katastrofą umysłową o wiele poważniejszą, niż dawna wiara chrześcijan, że Ziemia jest jak placek płaska. W „pogańskich” Atenach bowiem dobrze widziano, że żywina (zoon) ma własności przekraczające możliwości ciał martwych i że „ciała zmartwychwstanie” to chorobliwy bełkot żydowskiego oszusta. Udającego pobożność „luja” robiącego karierę „wikarego Chrystusa” wśród umysłowych meneli i spekulantów, z których wielu zostało biskupami, jak ten sławny retor, Augustyn z Hippony (patrz Tractatus…)
Każdy, który cokolwiek miał wspólnego czy to ze sportem czy to z nauką, doskonale wie, że jak się organizm ćwiczy, nie pozwalając mu na zbyt wygodne życie, to organizm – a także komenderujący nim umysł – się rozwija, sprzyjając pojawianiu się coraz bardziej pięknych, zarówno indywidualnych jak i społecznych, postaw. Dawniej wiedziano też, że nie należy zbytnio bać się „dzikości” nie ucywilizowanej Przyrody, jako że „co nas nie zabije, to nas wzmocni”. A ta własność naszych organizmów pozwala ludziom, w wieku dojrzałym, bez większych trudności funkcjonować przez dziesiątki lat w homeostatycznej harmonii z otoczeniem, początkowo wydającym się być bardzo wrogim. Później, już w okresie Renesansu, tę rzymska maksymę ludzi virtus (męstwa) ojciec nowoczesnej farmacji Paracelsus przerobił na maksymę „każda substancja w zależności od jej dozy, jest lekarstwem albo trucizną”. Przy czym dotyczy to i arszeniku i rtęci i nawet zubożonego uranu, którego tak strasznie się boi mój kolega Piotr Bein. Zaś w epoce Oświecenia, nienawidzący Biblii, francuski przyrodnik Jean Baptiste de Lamarck uogólnił te wcześniej znane maksymy w PRAWA BIOLOGII. Zgodnie z nimi nie-krytyczne uszkodzenia tkanek powodują, nieznaną w świecie maszyn, tych tkanek regenerację z nadkompensacją, stanowiącą PODSTAWĘ ROZWOJU zarówno fizycznego jak i umysłowego zoon, w tym i ludzi.
I tylko przez re-odkrycie tych pracowicie dziś zapoznanych PRAW PRZYRODY, w świetle których po prostu obłąkanymi okazują się być biblijne rojenia, o możliwości powrotu do „raju” fizjologicznych potrzeb wiecznego zaspokojenia, mamy szanse na uwolnienie się, z dobrze udokumentowanego przez Marcusa Ravage przed 84 już laty, „planu boga w formie USA” GATUNKU HOMO SAPIENS TOTALNEGO Z LICA ZIEMI WYSZCZUCIA.