Bóg i Zło(to): dodatnie sprzężenie zwrotne

Publikowane w WIERNI POLSCE SUWERENNEJ

Bóg i Zło(to): dodatnie sprzężenie zwrotne

 “Sage ich, was gesagt werden muß

 Mówię to, co musi być powiedziane

 – a do czego ujawnienia nie chce dopuścić „bóg” (1)

– Günter Grass 10.04.2012

Na przełomie sierpnia i września, korzystając z przerwy „technicznej” (wybuch ropniaka pod okiem) w chemicznej kuracji wyprodukowanego przez mój organizm chłoniaka płaszcza, udało mi się uczestniczyć w kolejnej, kilkudniowej konferencji „Mut zur Ethik”, od wielu już lat organizowanej przez mych szwajcarskich przyjaciół, głównie niemieckojęzycznych nauczycieli oraz psychologów. Dawniej odbywały się one w miejscowości Feldkirch w Austrii, a od kilku lat Sirnach koło Zurichu. Korzystając z  zaproszenia wygłosiłem tam bardzo krótką, improwizowaną mowę, której echo, poprzez portale mych znajomych Stefana Kosiewskiego [sowa.blog.quicksnake] oraz Izraela Szamira [shamireaders] się dość daleko rozniosło, nawet poza (wolną do życia w mamonie) Europę. Wypada zatem streścić me propos w drugim języku urzędowym GG, gdzie się urodziłem przed 71 z górą lat.

Otóż w trakcie tegorocznej konferencji, zaproszony na nią ze Stanów Zjednoczonych profesor filozofii o charakterze „przedsoborowo-katolickim”, Robert Hickson zauważył, ze jego niezwykle wojownicza ojczyzna od dziesiątek już lat jest rządzona przez „złodziei z zbójców”. To było bardzo ostre stwierdzenie równego mi wiekiem kolegi z USA, który jako komandos i oficer-US Army brał udział w wojnie w Wietnamie. Z wypowiedzi innego prelegenta w Sirnach zaś wynikło, że ci „złodzieje i zbójcy” to nic innego jak pobożni i pokojowo nastawieni WASPs (White-Anglo-Saxon-Protestants), którzy zapoczątkowali swą światową dominację 400 lat temu rządząc kolejno Zjednoczonymi Prowincjami Niderlandów, następnie Zjednoczonym Królestwem Brytyjskim, a w końcu Stanami Zjednoczonymi. („The story of world power goes U.P. to U.K. to U.S.” stwierdza Walter Russell Mead w książce “God and Gold: Britain, America, and the Making of the Modern World”.)

Na tle tych obrazoburczych (względem geopolityki USA) wypowiedzi i ja wystąpiłem, streszczając to, co opublikowałem kilka dni wcześniej na swej stronie internetowej po polsku. Mianowicie ci „złodzieje i zbójcy”, o których mówił mój kolega Hickson – i którzy Polską zawładnęli w okresie rządów zmarłego niedawno premiera Tadeusza Mazowieckiego – to jest scheda po duchowych „pasterzach” starożytnego Izraela. „Pasterzach” o których Jezus z Nazaretu głosił iż „wszyscy, którzy przyszli przede mną (a więc i Mojżesz i król Dawid) to złodzieje i zbójcy” (Jan 10: 8). W szczególności Jezus nazwał jerozolimską Świątynię Syjonu „zbójców jaskinią”. Ponieważ zaś dzięki trudowi protestantów cudowne „światło boga i baranka z miasta na wzgórzu Syjon” (Ap. 21: 23-26) zaczęło spływać na świat cały, więc i cały ten świat w ostatnich wiekach systematycznie zaczął się stawać tych opisanych w Biblii „złodziei i zbójców” domeną.

Jeśli zaś chodzi o praktyczny sposób, w jaki antyczni kapłani Izraela kolekcjonowali złoto, to odbywało się to w trakcie rytuałów odpuszczania grzechów (oraz zwykłych zbrodni) tym ich klientom, którzy odpowiednio zapłacili za domowe zwierzęta, w świątyni wykrwawiane oraz palone wraz z grzechami winowajców potrzebujących zbawienia. Ta głupacka wręcz, komercyjno-religijna metoda czasowego „zbawienia”, w późnych wiekach średnich zaczęła być imitowana przez zachodnie chrześcijaństwo w formie sprzedaży odpustów grzesznikom według ustalonego katalogu. Zaś w nowoczesnym zseklaryzowanym „państwie pod bogiem” o nazwie USA, rolę religijnych urzędów „zmazujących” przestępstwa – i gloryfikujących użytecznych dla Imperium durni w rodzaju naszego niedawno zmarłego premiera – zaczęły odgrywać komercyjne agencje zwane w skrócie PR, czyli Public Relations (2).

Do tej mej wypowiedzi na ostatnim spotkaniu „Mut zur Ethik” dołączyłem, w pisemnym z niej sprawozdaniu, opublikowany w gazecie „The Independent” dokładnie w dniu mego wystąpienia w Sirnach, opis metody robienia DUŻYCH PIENIĘDZY za pomocą tak zwanej „Religii holokaustu”. Został on przytoczony przez angielskiego historyka II Wojny Światowej, Dawida Irwinga, który kilka lat temu spędził półtora roku w więzieniu w Austrii, za negowanie „świętej liczby 6 milionów” ofiar Holokaustu. Irwing na ten temat wypowiedział zaledwie dwa zdania: „Około roku 1970, (żydowska) firma PR zaproponowała, by dać temu (przedsięwzięciu) jedną nazwę (Holokaust) i by trwać przy tej nazwie i by trwać przy jej społecznym wyobrażeniu – i stopniowo wy (żydowska oligarchia) zarobicie na tym miliardy. I to jest to co się stało.”

Jak zauważyłem to w Addendum do mego sprawozdania z Sirnach, ta formuła Irwinga może być potraktowana jako uniwersalna metoda robienia Złota (Gold) za pomocą Boga (God) przy wykorzystaniu odpowiednich ofiar. Jeśli bowiem podstawimy:

‘1970’ = ‘70 n.e.’

‘Żydzi’ = ‘chrześcijanie’

‘żydowska firma PR’ = ‘Św. Paweł & Co.’

‘Holokaust’ = ‘Chrystus ukrzyżowany’

‘żydowska oligarchia’ = ‘biskupi kościoła’

To otrzymujemy zdanie:

by Około roku 70 n.e. św. Paweł & Co. zaproponował, nadać temu przedsięwzięciu jedną nazwę ‘Chrystus ukrzyżowany’ i by trwać przy tej nazwie i by trwać przy jej społecznym wyobrażeniu – i stopniowo wy, biskupi kościoła zarobicie na tym góry złota. I to jest to co się stało, w szczególności w państwie Watykan.

Jest to prawie jednozdaniowe streszczenie dwóch tysięcy lat historii istnienia „bożego przedsiębiorstwa” pod nazwą Kościół Chrystusa. Jeśli zaś weźmiemy pod uwagę, że oparta o mit założycielski Holokaustu, blisko już 70-letnia historia nowoczesnego Izraela, to pasmo nieustających zbrodni tego NOWOTWORU LUDZKOŚCI na bliskim Wschodzie, to i nie trudno sobie wyobrazić, że i podobnie wyglądać musiała KRYMINALNA HISTORIA CHRZEŚCIJAŃSTWA – by zacytować tytuł dostępnej w języku polskim niedawno opublikowanej monumentalnej pracy Karlheinza Deschnera.

Bóg Mojżesza, czyli Wszechwiedzący Jestem, który Jestem… Nieistniejący

Ale wróćmy do konferencji w Sirnach. Po zakończeniu obrad „okrągłego stołu” w którym przez kilkanaście minut brałem udział, podeszła do mnie starsza, siedząca w pierwszym rzędzie dość licznego audytorium pani i pogratulowała mi, że było to najlepsze wystąpienie jakie słyszała w ciągu całej konferencji. Nie wszystkim jednak się podobała wypowiedź jednego z uczestników tegoż okrągłego stołu, który po niemiecku omawiał, zdaje się w pozytywnym sensie, mą tezę szkalującą biblijne „miasto lśniące na wzgórzu”. Jak zauważyłem, wtedy swe miejsce przy okrągłym stole opuścił, siedzący akurat naprzeciw mnie, katolicki biskup z Feldkirch w Austrii.

Rozesłanie mym korespondentom oraz znajomym rozszerzonego sprawozdania z tej konferencji wywołało kilka reakcji, zapoczątkowanych telefonem od organizatorów naszego spotkania, proszących bym nie publikował mych osobistych impresji pod skomponowanym przeze mnie szyldem (logo) ich przedsięwzięcia (jakie jest to logo, patrz tutaj). A od profesora fizyki kwantowej z Poznania, Zbigniewa Jacyny-Onyszkiewicza otrzymałem pocztą zwykłą broszurkę po angielsku „Essence of Reality” wraz z prośbą, bym więcej mu swych tekstów nie przysyłał (3).

W otrzymanej przeze mnie broszurze, ramach wyjaśniania tytułowej „istoty rzeczywistości” Zbigniew J.-O. skonstruował inspirowaną katolickim Trynitaryzmem „monotrynitarną metafizykę” opartą na Dwóch Postulatach:

  1. Istnieje akt doskonałego poznania i zrozumienia otaczającej nas rzeczywistości. A to oznacza, że istnieje doskonała, obejmująca wszystko wiedza, zrozumiana w jej najszerszym sensie. Taka wiedza może być nazwana Wszechwiedzą. … Postępując zgodnie z monoteizmem, który zakłada istnienie jednego Boga, transcedentalnego w stosunku do Wszechświata i człowieka, zakładamy:
  2. Wszechwiedza jest atrybutem istniejącego Boga. … w następstwie czego 3. Wszechwiedza jest niezmienna, a zatem wieczna, oraz 4. Jest jeden wieczny Bóg, którego istotą jest Wszechwiedza.

Te argumenty J.-O. są przekonywujące do momentu, kiedy zapytamy: czy jest możliwość istnienia wiedzy – która zawsze jest IN-FORMA-CJĄ – bez istnienia jej materialnego jej podkładu? Jest to stary argument Arystotelesa, dość dobrze rozumiany przez mych studentów: wszelka forma musi mieć materialne podłoże by móc zaistnieć. Po prostu wiedza bez jej materialnego zakotwiczenia – czy to w książkach, czy w kompozycji magnetycznych domen komputerowych pamięci, czy w mikrostrukturach połączeń neuronalnych wybitnych uczonych – po prostu nie istnieje i to samo dotyczy Wszechwiedzy transcedentalnego Boga, którego ta Wszechwiedza miała by być istotą.

Co więcej, zgodnie z odwiecznym Drugim Prawem Termodynamiki, wszystkie bardziej złożone struktury nieożywione ulegają z czasem dezintegracji (poczynając od książek, a kończąc na nie używanych – czyli nie animowanych – neuronalnych strukturach naszej własnej pamięci). Nie mogą one zatem być atrybutami jakiegoś podobnego do człowieka, Wiecznego Boga. I jeszcze jedno. Gdy założymy, że Wszystkowiedzący Bóg jest niematerialny i istniejący poza fizycznym Wszechświatem (jak postuluje J.-O.), to oznacza to iż brak mu fizycznych narzędzi (fale elektromagnetyczne, dźwiękowe, itd.) za pomocą których mógłby oddziaływać na materialną rzeczywistość: taki „bóg” nie może zatem oddziaływać ani na nas, ani na świat. Jak to zauważył już ponad 350 lat temu anty-żydowski myśliciel Baruch Spinoza, taki TRANSCEDENTALNY BÓG NIE ISTNIEJE, to jest li tylko produkt ludzkiej wyobraźni, chimera, jak to argumentował kilkadziesiąt lat po Spinozie polski anty-chrześcijański filozof Kazimierz Łyszczyński stracony, w wyjątkowo okrutny sposób, w 1689 roku na rynku w Warszawie. (Spinozę też chcieli zabić współcześni mu holenderscy Żydzi.)

Odwieczna Inteligencja oraz Prawa Przyrody istnieją poza granicami poznania czcicieli chimery Jahwe, Boga w Trójcy Jedynego oraz darwinowskiej Naturalnej Selekcji (4)

Ludzie, którzy zostali przekonani do wiary w NIEISTNIJĄCEGO BOGA oczywiście starają się nie widzieć Istniejących Praw Przyrody – na przykład starają się nie dostrzegać banalnego Prawa Biologii stwierdzającego że życie powstaje tylko z życia, a zatem że (gnijących) ludzkich trupów zmartwychwstanie jest niemożliwe. Także nie chcą przyjąć do wiadomości, że ODWIECZNA INTELIGENCJA – czyli samorzutna tendencja organizmów do (nad)regeneracji i asocjacji (z łac. inter-ligare łączyć, spajać między sobą) reakcji na odczuwane przez nie bodźce – jest cechą wszystkich odmian ożywionej materii i że ta bio-inteligencja jest arystotelesowską Pierwszą Przyczyną (rodzajem wewnętrznego boga-motoru życia) powodującą, że w swym wielopokoleniowym i wielogatunkowym kolektywizmie zarówno rośliny jak i zwierzęta są nieśmiertelne anulując, w dłuższym okresie czasu, wpływ darwinowskiej chimery, zewnętrznego jak „bóg transcedentalny”, niby- Naturalnego Doboru.

Dzięki tej endogennej, immanentnej inteligencji ustroje ożywione wyraźnie stawiają opór 2 Prawu Termodynamiki, prawu powodującemu że wszystkie bardziej złożone, nie animowane (nie ożywiane) struktury ulegają z czasem dezintegracji. A dzięki samo-konstruującym się w ten INTELIGENTNY sposób odruchom warunkowym (jest to trójstopniowy biochemiczny system RNA: Regeneracja→Nadregeneracja→Asocjacja) organizmy nabierają i długotrwałej odporności na powtarzające się zagrożenia ich bytu i przekazują predyspozycje do rekonstrukcji nabytych (względnie utraconych) odruchów kolejnym pokoleniom: o tym ostatnim fakcie, pracowicie negowanym przez tak zwanych żydo-darwinistów, świadczy chociażby dziedziczenie nabytych – przez nie ćwiczenie organów – chorób cywilizacyjnych.

W świetle tej biologicznej Inteligencji, wskazana powyżej, wyprodukowana historycznie przez teologów a następnie darwinistów Trójca „bogów” Zachodniej Cywilizacji – Jahwe, kukła na krzyżu jego Syna,  a w końcu bezosobowy już Dobór Naturalny, grający rolę Ducha Świętego – to jest zestaw bytów istniejących li tylko w teorii: vide „metafizyka monotrynitarna”, oparta o kosmologię kwantową Zbigniewa Jacyny-Onyszkiewicza, o którym to bycie zmyślonym broszurka przede mną leży. Ogólnie da się zaobserwować, że powyżej wskazane Trzy Chimery Cywilizacji jak gdyby czynią wszystko na odwrót niż stoi to w ich deklaracji: Jahwe według Księgi Rodzaju jest bogiem Stwórcą, ale to już w Księdze Wyjścia jest opisane ile On to narodów okraść i wyniszczyć kazał. Pod koniec Biblii zaś się okazuje, że i Koniec Świata, stworzonego ponoć przez siebie samego, w sposób iście bestialski tenże mojżeszowy Jahwe zaplanował. Podobnie i Dobór Naturalny, bezosobowa chimera wymyślona przez Karola Darwina i przez poprzedzającego go pastora Tomasza Malthusa, bynajmniej nie opisuje powstania nowych gatunków, ale istniejących już gatunków zagładę – o czym zresztą w swym dziele „O powstaniu gatunków” Darwin sam ukradkiem wspomina. A jeśli chodzi o Miłość, ponoć najważniejszy atrybut chrześcijańskiego Boga Trójjedynego, to ją najlepiej obrazuje ją Krzyż Pański z wiszącą na nim rzeźbą trupa prawdomównego Syna tego Miłosiernego, ponoć z definicji, Boga Ojca.

Gdy zacznie się szerzej kojarzyć powyższe fakty, to aż ciśnie się pod pióro odruch warunkowy by napisać, że zarówno klechy jak i darwiniści namolnie nam wciskają wiarę w byty nie dość że zmyślone, to jeszcze zachowujące się jak kretyni względnie psychopaci. I takie skojarzenia muszą powstawać u wszystkich co bardziej spostrzegawczych biologów oraz klechów. Ci zatem „biedacy” bardzo dużo trudu muszą wkładać, by w sobie zadusić odruchy inteligencji – ujawienie bowiem tego co sobie w duchu myślą, równało by się przecież z utratą intratnej pracy i związanego z nią społecznego prestiżu (vide casus apostazji profesora biblistyki Tomasza Węcławskiego).

***

Niepobożne odruchy myśli jednak powstają i się rozprzestrzeniają, wbrew „zaklęciom” władz Pana Świata, po hebrajsku zwanego Adon Olam. Mój amerykański (?) korespondent Ken Freeland, współautor witryny [shamireaders] w odpowiedzi na mój tekst „God & Gold II” nadesłał mi coś takiego:

Powtarzam, jaki to miałby sens, by ten sam Chrystus, który z naciskiem cytował Drugiego Izajasza stwierdzenie, iż „Miłosierdzia chcę, a nie ofiary” (Mat. 9; 13), po długim okresie swej misyjnej działalności, kiedy to odrzucał kult (zwierzęcych krwawych) ofiar, oferując alternatywną (i o ileż bardziej ludzką) drogę do boskiego wybaczania, na samym końcu swego życia (w trakcie Ostatniej Wieczerzy) potwierdza, że ofiara (z niego samego) jest w rzeczy samej konieczna. … wyraźnie przebija się tutaj etyczna regresja, przeciw której buntuje się nasz rozum.

Otóż że „coś jest nie tak”, z tą przebijająca się z końcowych kart wszystkich Ewangelii chęcią Jezusa do złożenia z siebie samego ofiary, zauważył nie tylko mój korespondent Ken F., ale także, jak utrzymuje znajomy poeta Stefan Kosiewski z Frankfurtu, sam arcybiskup Michalik, „zdaniem którego mógł Jezus ukrzyżowany nie pchać się sam pod młotek i gwoździe”. No ale cóż, zarówno ja osobiście jak i Ken Freeland jak i arcybiskup Michalik rozumujemy jak „ludzie zmysłowi” (w wersji angielskiej Biblii „ludzie naturalni”), a przecież te nasze, dyktowane przez immanentną w nas INTELIGENCJĘ poglądy są, bez żadnej przesady, ŚMIECIEM (głupstwem) w oczach sług Transcendentalnego Boga, dominującego na kartach zarówno Starego jak i Nowego Testamentu. By zacytować opinię Apostoła Pawła na temat braku logiki w postępowaniu czczonego przezeń Pana:

My (żydowscy kapłani) głosimy mądrość Bożą tajemną, zakrytą, która Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej … Albowiem nam objawił to Bóg przez Ducha … a myśmy otrzymali nie ducha świata, lecz Ducha który jest z Boga, abyśmy wiedzieli czym nas Bóg łaskawie obdarzył. Ale człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego i nie może ich poznać, gdyż należy je duchem rozpoznać … bo któż poznał myśl Pana? Któż może go pouczać? Ale my jesteśmy myśli Chrystusowej … Albowiem mądrość tego świata jest u Boga głupstwem.” (1 Kor.  2: 7-15 i 3: 19). Jeśli zaś chodzi  o to, czego nauczył się „u Boga” Apostoł Paweł, przed swą konwersją znany jako chętny to do mordowania chrześcijan żydowski prokurator Szaweł, to „uznałem za właściwe nic innego nie umieć wśród was jak tylko Jezusa Chrystusa i to (przez moich nauczycieli, żydowskich kapłanów zabiegi) ukrzyżowanego … A mowa moja i zwiastowanie moje nie były głoszone w przekonywających słowach mądrości, lecz objawiały się w nich Duch i moc. Aby wasza wiara nie opierała się na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej (której ja jestem przedstawicielem)” (1 Kor. 2: 2-6).

Tak zwane „duchowieństwo” to samo-upośledzająca się intelektualnie rasa (5)

Ponieważ zaś na wstępie do swych hucpiarskich elukubracji Apostoł Ukrzyżowanego zapytuje się retorycznie „Gdzie jest mądry? Gdzie uczony? Gdzie badacz wieku tego?” (1 Kor. 1: 20), to zobowiązany jestem odpowiedzieć, że JA JESTEM powołany by zrobić z Apostoła ambitnego żydowskiego durnia. Otóż bowiem z arystotelesowskiego postulatu nierozłączności formy i materii wynika, że sławiony przez Szawła alias Pawła „człowiek duchowy”, który stara się izolować od świata postrzeganego zmysłowo, jest po prostu upośledzonym w swym rozwoju intelektualnym osobnikiem, jako że nihil est in intellectu quod prius ne fuerit in sensu – nie ma niczego w umyśle (intelekcie), czego wcześniej nie przekazały mu zmysły. Z tej tezy Arystotelesa wynika, że paulińskie „duchowieństwo” to rodzaj samo ograniczających się w poznaniu świata półgłówków których inteligencja, wskutek braku dopływu do mózgu informacji dostarczanych przez zmysły, tworzy skojarzenia o bardzo ograniczonym charakterze. Nie dziwota zatem, że filozofia Arystotelesa była przez Kościół aż przez tysiąc lat zakazana.

Zaś jeśli chodzi o te, ułomne intelektualnie skojarzenia, które w sposób bezkrytyczny zaakceptował Kościół, to podstawowa teza rozpowszechnianych w sposób autorytarny „nauk” świętego Pawła brzmi, iż do zbawienia wystarczy wiarasola fide, niezależnie od uczynków wierzącego (np. „do Efezjan” 2: 8-9; tego typu „świętych zapewnień” znaleziono aż 12 w samozwańczego apostoła głupotą nadętych „Listach”, w tym aż 6 „do Rzymian’ i 4 w „do Galacjan”). A jak wystarczy wierzyć w to co kościół do wierzenia podaje, by być zbawionym, to „hulaj dusza!” można robić wszelakie świństwa, to i tak dostąpi się zbawienia! Nic zatem dziwnego, że do założonego przez Szawła alias Pawła Kościoła Zbawiciela Pana, zaczął się garnąć, zarówno w starożytności jak i obecnie, cały pragnący „zmazania” ich grzechów świat przestępczy: w Moskwie przed kilkunastu laty odbudowano zburzoną za Stalina okazałą, ze złoconymi kopułami, XIX-wieczną Cerkiew Chrystusa Zbawiciela i natychmiast na pokazywanych przez telewizję mszach w niedzielę zaczął się tam gromadzić super bogaty mafijny moskiewski kryminał.

Ta bowiem, wychwalana przez Apostoła „mądrość Boża tajemna, zakryta, która Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej”, to nic innego jak opisana w proroctwie Izajasza w VII wieku p.n.e., banalna gangsterska metoda „uzdrawiania duszy” poprzez zrzucanie własnych zbrodni na „baranka/sługę bożego”, który „zraniony został za występki nasze, starty za winy nasze, ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami zostaliśmy uleczeni … chociaż bezprawia nie popełnił, ani nie było fałszu na jego ustach” (Izajasz 53: 4-10; patrz także mój Tractatus theologico-philosophicus z 2001 roku)

Na to, że chrześcijaństwo, głównie dzięki apostolskiej pracy faryzeusza Szawła alias Pawła, który „obchodził ziemię i morze aby pozyskać współwyznawcę, a jak go znalazł, to czynił go po dwakroć większym synem piekła niż on sam” (Mat. 23: 15) stało się, zwłaszcza po soborach tak zwanych „zbójeckich” na początku V wieku, ostoją znienawidzonej przez Jezusa faryzejskiej dwulicowości, zwróciło uwagę już wielu jego krytyków tej religii. By przypomnieć raz jeszcze Kazimierza Łyszczyńskiego, straconego w bestialski sposób (przypalenie mu żywcem języka oraz ręki przed ścięciem głowy) na Rynku w Warszawie pod koniec XVII wieku. Biskupi asystujący przy tym zbożnym wydarzeniu zapewne powtarzali sobie z satysfakcją w duchu „zgładzony jest za występki nasze, starty za winy nasze, ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami zostaliśmy uleczeni … chociaż bezprawia nie popełnił, ani nie było fałszu na jego ustach”…

***

Po opublikowaniu mej rozprawki „God & Gold II” otrzymałem od pana Stanisława Sasa, animatora portalu „ciemnogród” w Nowym Jorku, artykuł na podobny do mojego temat, jaki się pojawił miesiąc temu na portalu weteranów amerykańskiej armii. Zatytułowany on jest „Jezus, żydowska kukła (straw man) dla wierzących weń jako w Boga” i jest sygnowany przez „Yukon Jack”. Ten to weteran sił zbrojnych USA w dość bezceremonialny sposób wskazał na filo-kryminalny charakter „naszej” wiary. Cytuję:

„…Tylko Żyd potrafił być tak zuchwałym by sprzedać ci pomysł, że nie jesteś odpowiedzialnym za to, co czynisz (MG – to właśnie jest istota nauki Szawła alias Pawła, że tylko przez deklarowana wiarę, a nie uczynki, jest się zbawionym). Ale oni to zrobili i był to skuteczny podstęp, ponieważ większości ludzi brakuje poczucia odpowiedzialności. Brak brania odpowiedzialności za własne zachowanie jest podstawowym aspektem żydowskości i ta żydowskość przeniknęła do chrześcijaństwa. Podstawowym tematem w chrześcijaństwie jest odpuszczanie grzechów i otrzymywanie wolnego wstępu do nieba, niezależnie od tego co się robi. Ewangelicy wierzą, że możesz zamordować miliard ludzi i pójść do nieba jeśli tylko wyznajesz Jezusa Chrystusa. Żydzi maja coroczne obrzędy, takie jak przysięga Kol Nidre, w trakcie których odcinają się od swoich poczynań. Plemię złodziei gra w grę umysłową z samym sobą, starając się gwałcić prawa natury, dokonywać kradzieży bez jakichkolwiek następstw. Kol Nidre jest to gra samooszukującego się kłamcy, z zapewnionym rytualnym odpuszczeniem winy (6).

 … Chrześcijanie to zjudaizowani poganie, odgrywający żydowskie przekręty umysłowe z dokonywaniem gwałtów i zaprzeczaniem odpowiedzialności za nie. Prezydent GW Bush był dumny gdy mówił „oni nienawidzą naszej wolności” nawet gdy doskonale wiedział, że oni reagują na nasze wmieszanie się i rozwalanie ludziom czaszek. Po zburzeniu całych miast zżydowiały poganin się dziwi, dlaczego oni nas nienawidzą. Jest to bardzo głęboka choroba zachodniej cywilizacji i ma ona judaistyczne korzenie.”

„Yukon Jack” w ten sposób wprowadza swą tezę o filokryminalizmie „naszej” wiary: „Jeśli Jezus jest literacką fikcyjną postacią, to jak może on cię zbawić od twych własnych czynów? Czyż przypadkiem wszechświat nie jest tak zbudowany, że ty sam jesteś posiadaczem swych poczynań? W rzeczy samej, czy jest to nawet możliwe, że cokolwiek może cię oddzielić od twych czynów? Czyż twe czyny nie są podstawową częścią twej osobowości? Czyż nie definiujesz siebie samego za pomocą swych poczynań? Podstawowa chrześcijańska idea zbawienia, czy to w tym czy w przyszłym życiu, jest ewidentnie fałszywa. Tylko z tego powodu, że ona się dobrze sprzedaje, nie staje się ona prawdziwą.

Jednak w świecie ludzi wierzących, logicznie nie możliwy cud oddzielenia poczynań od osobowości (podobny technicznie do cudu podniesienia się górę ciągnąc z wystarczającą siłą za własne kolana) jest jednak możliwy. To, że jak się uwierzy w Jezusa Chrystusa to automatycznie ma się zapewnioną nagrodę nie tylko w niebie ale i na ziemi, najlepiej zademonstrował sam święty Paweł, którego bardzo docenia mój ciągle podróżujący po Europie i Bliskim Wschodzie kolega Izrael Adam Szamir (jak mi to przed chwilą, 4 listopada, napisał). Otóż Szaweł z Tarsu rozpoczął swą karierę religijną jako zażarty wróg chrześcijan i przyczynił się do ukamieniowania św. Szczepana. A tu nagle szast-prast, koło Damaszku usłyszał głos Jezusa i weń uwierzył, odciął się GRUBĄ KRESKĄ od swej antychrześcijańskiej przeszłości i błyskawicznie został wyjątkowo szanowanym przez kler apostołem, który w osobie JPII znalazł godnego naśladowcę „obchodzącego morze i ziemię by pozyskać współwyznawcę”, podobnie jak to czynił jego wzór do naśladowania, Szaweł alias Paweł.

I ta historia „uzdrowienia przez wiarę”, z błogosławionymi, już na tej Ziemi, tego uzdrowienia skutkami, wciąż i wciąż się powtarza, wczoraj 3 listopada Dzwon Zygmunta w Krakowie bił ku chwale żegnanego w Laskach pod Warszawą, z wielką pompą, premiera Tadeusza Mazowieckiego. A Mazowiecki swą karierę polityczno-religijną zaczynał przecież z całkiem przeciwnej niż filo-kapitalizm strony, brał udział w propagandowym „kamieniowaniu” biskupa Kaczmarka oskarżonego o kolaborację z imperializmem amerykańskim i w nagrodę był wieloletnim posłem na Sejm PRL. A tu w pewnym momencie szast-prast, GRUBA KRESKA, i były antyimperialista przeistoczył się w wiernego sługę Imperium Americanum, jako premier PRL→RP wdrażał w życie przygotowaną przez MFW „terapię szokową”, pozbawiającą pracy miliony niepotrzebnych dziś w Polsce Polaków.

Najwyraźniej „grzechy” filo-komunistycznej przeszłości Mazowieckiemu „bóg” (patrz przypis 1) już na tej ziemi wymazał i to zapewne dzięki premiera  PRL→RP głębokiej wierze. Cytuję za gazeta.pl/plock z lata 2011:

Premier bardzo często podkreśla też głęboką wiarę, którą zawdzięcza rodzicom. – Moje przywiązanie do niej bierze się z wychowania, które odebrałem w domu – przyznaje. – Byłem kiedyś w farze i zobaczyłem wpis do księgi, który mówił, że “oto stawił się dr Bronisław Mazowiecki i pokazał dziecię płci męskiej”. Pamiętam też jeszcze arcybiskupa Antoniego Juliana Nowowiejskiego i biskupa Leona Wetmańskiego; byłem potajemnie bierzmowany w Słupnie, gdzie obydwaj zostali zesłani. Moja świadomość religii właśnie wtedy się kształtowała.”

A zatem pozornie sprzeczne z logiką cuda się zdarzają i tak jak Tadeusz Mazowiecki należy trwać w wierze, nie zważając na to, że jak pisze „Yukon Jack” wiara usypia umysł, który po prostu zamiera „Szczęśliwy chrześcijanin to jest goj, który się przystosował do bycia niewolnikiem na żydowskiej plantacji. … Zaobserwowałem, że wielu chrześcijan czuje się doskonale wygodnie spędzając całe życie bez jakiejkolwiek krytycznej myśli.” Czyli zachowuje się dokładnie tak jak zaprogramował to święty Paweł wielbiony przez ochrzczonego zaledwie 9 lat temu mego kolegę Izraela Szamira. W Hymnie o Miłości apostoł tak bowiem zaplanował życie Prawdziwego Chrześcijanina: „we wszystko wierzy, na wszystko przystaje, we wszystkim pokłada nadzieję”. A wiec tak trzymać, może z tych ludzi wierzących wyrośnie nam kolejny Tadeusz Mazowiecki, albo nawet kolejny Karol Wojtyła…

Franciszek: czy mogę przejąć twoje stanowisko? Benedykt: oczywiście, jestem już zmęczony ciągłym udawaniem Żyda. (Z artykułu zamieszczonego w „Weterans Today” 24.09.2013).

Interesujące przypisy do powyższego raportu:

(1) Jak nam to powiedział, już dziesięć lat temu w trakcie konferencji „Mut  zur zur Ethik” w Feldkirch w Austrii, profesor John Rao z St. John University w Nowym Yorku, dla przeciętnego Amerykanina władza w USA jest „bogiem”, którego choćby najbardziej idiotyczne wyjaśnienia rzeczywistości trzeba bezkrytycznie akceptować. Z tego na przykład prozaicznego powodu większość Amerykanów potulnie przyjmuje do wiadomości, że przyczyną zawalenia się aż 3 budynków WTC 11 września 2001były pożary paliwa lotniczego, które nie mogło nawet „zmiękczyć” stalowych kolumn konstrukcyjnych tych budynków. Patrz najnowszy, doskonały 3-częściowy film na ten temat włoskiego reżysera Massimo Mazzucco. http://www.youtube.com/watch?v=O1GCeuSr3Mk

(2) Jeśli chodzi o te amerykańskie „piarowskie” agencje (którym jest w Polsce podporządkowana praktycznie CAŁOŚĆ PRASY), to „gładzą” one zbrodnie swych super-bogatych klientów dokładnie tak, jak robiono to w starożytnej świątyni Syjonu, wykorzystując do tego celu „zwierzęta ofiarne” do powolnego ich wykrwawienia i wytracenia. Obecnie na przykład, takimi „barankami bożymi” odkupującymi zbrodnie Nowego Izraela (USraela) stali się „tyrani” gwałcący prawa człowieka, czyli przywódcy narodowi, którzy ośmielają się zachowywać w rządzonych przez nich krajach ustroje o charakterze socjalistycznym, ze znacjonalizowanymi przemysłami oraz kopalinami. A tyranów i „Hitlerów” w rodzaju Miloszevica, Kadafiego, Łukaszenki czy ostatnio Asada w Syrii należy koniecznie zabić, zgodnie z wymogiem „humanitaryzmu” hicksonowskich „złodziei i zbójców”, którzy z godnością przejmują post-socjalistyczne narodowe majątki: w Polsce założyciel Fundacji Batorego, George Soros przejął ponoć już trzecią część koncesji na eksploatację gazu z łupków na Kujawach.

(3) Poglądy kwantowo-kreacjonistyczne Zbigniewa Jacyny-Onyszkiewicza krytykowałem już w wcześniej, w artykule „Blackshift, czyli ‘przesunięcie ku ciemności’ w naukach o przyrodzie dzisiaj”, mej niedoszłej pracy habilitacyjnej pod tytułem „Młot na Rozum liberalnej demokracji” z 2007 roku; skądinąd jest mi trudno przestać „szczypania” Pana Profesora, jako że staram się postępować jak ten antyczny Sokrates, utrzymujący iż jest „jak bąk wypuszczony z ręki boga, po to aby kąsał” – aż go w końcu ateński Sąd Skorupkowy ‘pacnął” i uciszył…by Sokrates na nowo ożył w „Dialogach” Platona oraz pismach Ksenofonta.

(4) Jeśli chodzi o chimerę „doboru naturalnego” („natural selection”) to zrodziła się ona z przekonania, że zwierzęta – w tym i ludzie – swą działalnością w świecie nie są w stanie zmienić, w sposób istotny, swego losu – jest to tak zwana predestynacja, tak miła sercu protestantów. Według apostoła Pawła ten los bowiem zależy bowiem głównie od „bożego zmiłowania”, bo „jeśli łaska (boga Nieistniejącego) zależała by od uczynków wierzącego, to nie była by łaską”. Ta wiara w predestynację (czyli „dobór boży”) Żydów oraz protestantów (vide K. Darwin i myśliciele anglosascy w ogólności), automatycznie uległa projekcji na „niższy” świat zwierząt. Według żydo-darwinistów ewolucja zwierząt zachodzi niezależnie od ich zachowania się w życiu. Ewolucja przyrody ożywionej oddzielona zatem została od jej Inteligencji, przejawiającej się w powstawaniu, w stresowych warunkach środowiska, nowych przystosowawczych odruchów (bio-system RNA: reakcji Regeneracyjnej, Nadregeneracji i Asocjacji genetycznej, przekazywanej następnym pokoleniom). Negowane przez żydo-darwinistów ISTNIENIE INTELIGENCJI ŻYWINY (w tym i naszych komórek rakowych), zamienia koncept doboru naturalnego w chimerę, byt zmyślony. I na odwrót, „zapomnienie” o istnieniu bio-RNA spowodowało hipertrofię „wspierającego życie kalek” kultu TPD, czyli Techniki, Pieniądza i komfortu Du.. . Ciekawym czy za mojego życia pojawią się wystarczająco rozumne siły, by skutecznie zakwestionować świętość Doboru Naturalnego rozbójniczych elit Zachodu.

(5) Odnośnie tej specyficznej „rasy” chrześcijańskiego kapłaństwa, to mamy następujące, wyraźnie marketingowe zapewnienie apostoła Piotra (1 Piotr 2: 9) „Wy zaś jesteście wybranym plemieniem (ang. rasą), królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem [Bogu] na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła.” A jeśli chodzi o to „przedziwne światło”, które przyświeca kapłanom zauroczonym literackim kunsztem Piotra i Pawła, to Jezus z Nazaretu ostrzegał „A jeśli światło, które w tobie jest, ciemnością jest, sama ciemność jakąż będzie?” (Mat. 6:22-23). W tym piotro-pawłowskim kontekście „przedziwnego, sztucznego światła”, które z „miasta lśniącego na wzgórzu” na świat się rozchodzi, to to, co się w Polsce pod czujnym okiem „boga” (kim on jest patrz przypis 1) wyprawia, to jest, od strony biologicznej, „rozmiękczanie” narodowego genotypu,  po prostu zamiana Polaków właśnie w „rasę niewolników Pana Zastępów”.

(6)  Odnośnie „odkupicielskiej” samohypnozy modlitwą Kol Nidre można sobie poczytać na portalu http://palestyna.wordpress.com/2011/03/15/kol-nidre-licencja-judaizmu-na-klamstwa/ :

„ … Im bardziej religijny żydowski ustawodawca, tym ważniejsze dla niego jest uczęszczanie do synagogi w przeddzień Dnia Odkupienia, Jom Kippur. To najważniejsze żydowskie święto poprzedzają obrzędy i zbiorowa recytacja modlitwy Kol Nidre. Ta modlitwa mówi: Za wszystkie przysięgi, zobowiązania, ślubowania i anatemy [klątwy] … które możemy składać, przysięgać, ślubować, lub na podstawie których możemy być zobowiązani, od tego Dnia Pojednania aż do następnego … wyrażamy skruchę. Niech będą one uznane za zwolnione, odpuszczone, uchylone, i nieważne, niech nie wywołują żadnego skutku: nie będą nas wiązać, ani mieć nad nami żadnej władzy. Przysięgi nie będą uznawane za przysięgi; zobowiązania nie będą zobowiązaniami, ani ślubowania nie będą ślubowaniami.”

„ … Początkowo modlitwa zezwalała przebaczyć za złamane obietnice i przekleństwa w poprzednim roku, później w XII w. przyznano wyprzedzające przebaczenie za grzechy niewierności na następny rok. Obie formy obserwuje się do dziś.”

„ … Naród żydowski gotowy był cierpieć niewypowiedziane prześladowania, zamiast zaprzestać moralnie odurzającego wyzwolenia się z Kol Nidre, która stała się najbardziej ulubionym rytuałem Dnia Odkupienia [5]. Dziś synagogi na całym świecie są przepełnione w przeddzień Jom Kipur, kiedy miliony Żydów, głęboko poruszonych wysoką dramatycznością, widowiskowością i emocjonalną melodią Kol Nidre, potwierdzają, że Bóg wybacza i zapomina ich śluby, zobowiązania, i przysięgi lub przekleństwa.”

Jak to podkreślają zewnętrzni obserwatorzy, najistotniejszym elementem wielowiekowemu sukcesu tej modlitwy „o wolność kłamstwa” jest jej celebracyjna pompa, piękno jej melodii i tak dalej – te zewnętrzne atrybuty święta zakrywają bardzo skutecznie podłość jego istoty: Bóg Izraela jest Oprawną w Złoto Podłością, jak to już wielokrotnie zdarzyło mi się pisać.)

Uzupełniono w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie, 9 listopada 2013

Komentarz 13 listopada:

Komentując tekst „dodatniego sprzężenia boga ze złotem” jeden z mych korespondentów, „światowid4” przytoczył zakończenie doń przypisu nr. 6:

Jak to podkreślają zewnętrzni obserwatorzy, najistotniejszym elementem wielowiekowemu sukcesu tej modlitwy „o wolność kłamstwa” jest jej celebracyjna pompa, piękno jej melodii i tak dalej – te zewnętrzne atrybuty święta zakrywają bardzo skutecznie podłość jego istoty: Bóg Izraela jest Oprawną w Złoto Podłością, jak to już wielokrotnie zdarzyło mi się pisać.”

I wtedy mój wewnętrzny, immanentnie tkwiący we mnie system asocjacyjny (czyli INTELIGENCJA od łac. inter-ligare, łączyć między sobą, spajać odruchy myśli oraz czynów) nagle zaskoczył:

przecież ta cała medialna POMPA i kadzenie reformatorom, tudzież bogata religijna oprawa, w tym kościelne zachwycone śpiewy „ojczyznę wolną pobłogosław Panie”, w której rozpoczynały się sławne REFORMY BALCEROWICZA, a nawet i dzwon Zygmunta, który zabrzmiał  3 listopada br., gdy chowano „pierwszego wolnego kraju premiera”, który firmował TERAPIĘ SZOKOWĄ, wyrzucającą miliony Polaków z ich miejsc pracy oraz z ich miejsc zamieszkania, to była właśnie ta opisana powyżej złocona oprawa ŚWIĘTA ZŁODZIEI ‘KOL NIDRE’ mająca zasłonić PODŁOŚĆ realizowanych w Polsce, od blisko już ćwierćwiecza, WOLNORYNKOWYCH REFORM!

Niezłe skojarzenie, co? I kto/co za nim stoi?

This entry was posted in polityka globalizmu, POLSKIE TEKSTY, religia zombie. Bookmark the permalink.

Comments are closed.