PAN w Z-nem (7): DEUS JUDEORUM IGNORANTIA EST

 Oto kondensacja KOSMICZNYCH INFORMACJI jakie chciałbym przekazać szerszej publiczności,  z okazji dożycia do mych 73 urodzin:
Najbardziej ogólnie można powiedzieć, że będąca manifestacją bio-programu LUCID (Life Universal Creative Intelligent Design), który poprzez mechanizm R-N-A (patrz poniżej) spontanicznie łączy ze sobą, w wyższe formy, pobudzone do działania bio-struktury, EWOLUCJA LAMARCKOWSKA JEST ODPOWIEDZIALNA ZA POWSTANIE PIĘKNA WYSOKOZRÓŻNICOWANEJ PRZYRODY. Natomiast oparty na hebrajsko-darwinowskim zrozumieniu świata, program HIDE (ang. Hebrew Inteligent Design of Evolution, po polsku znany jako IP, czyli Inteligentny Projekt)  jest realizacją BIBLIJNEGO PLANU UNIFORMIZACJI ŚWIATOWEJ DEMAFORY, WYNISZCZENIA „ZBĘDNYCH” GATUNKÓW, ORAZ STWORZENIA OGÓLNEJ, ZAPEWNIAJĄCEJ PANOWANIE NARODU WYBRANEGO,  BRZYDOTY (ang. HIDEousness)
 

DEUS JUDEORUM IGNORANTIA EST

(Bóg Jahve Inteligencją Embrionalną Jest)

czyli

O obżydliwości  Wiary w Boga Stworzyciela Narodu Wybranego, za transformację Ziemi w rodzaj Giga-Zamtuza odpowiedzialnego

Na spotkaniu, w dniu 14 maja br., na Uniwersytecie Gdańskim, z profesorem filozofii Jerzym Kochanem, który właśnie opublikował książkę “De non existentia dei“, poświęconą pamięci zamordowanego publicznie w Warszawie przez kler, w marcu 1689 roku żołnierza i filozofa Kazimierza Łyszczyńskiego, uczestniczyło kilku młodych kleryków. Bronili oni tezy, że ateizm jest sprawą chwilową i przebrzmiewającą, znowu rosną szeregi ludzi chrześcijańskiej wiary. Ale czy sama ta wiara nie jest rodzajem choroby umysłowej, o dalekosiężnych tragicznych dla naszej Planety – a zatem i dla nas i dla naszych dzieci – skutkach?

Zabrałem i ja głos w dyskusji na temat tego, czy pojęcie “Bóg” jest tylko przez klechów zmyśloną chimerą, stworzoną na obraz i podobieństwo ziemskiego Władcy, “Pana”, względnie „Króla” po hebrajsku Molochem zwanego. Po prostu zapytałem się kleryków, czy ich niematerialny “Bóg” przekazuje nam jakąś INFORMACJĘ? Powiedzieli mi, że nie. A zatem się zapytałem, jak sobie oni wyobrażają swego “Boga”, jak to jest możliwe by Syn równał się dokładnie Ojcu i czy w ogóle syno-ojcostwo, idea Syna rodzącego swego Ojca, będąca logicznym wynikiem wiary w Trójcę, nie jest po prostu śmieszna? Dostałem odpowiedź, że właściwości Boga przekraczają możliwości zrozumienia go przez ludzki rozum.

W tej sytuacji, przedstawiłem uczestnikom spotkania mą, potwierdzoną skądinąd przez powyżej przytoczoną wypowiedź kleryków, od lat wciąż tą samą tezę, że “Bóg Ojciec” chrześcijan – a przed nimi już Żydów – jest to po prostu SUMMA IGNORANTIA i opuściłem salę, zaczynającą być duszną od ignorancji kontestatorów idei nieszczęsnego podsędka brzeskiego, Kazimierza Łyszczyńskiego.

Tu zatem, z okazji mych 73 już urodzin, wypada mi przypomnieć na czym polega ZARAZA IGNORANCJI, dominująca zarówno w RELIGII jak i NAUCE „Zachodu” (po czesku Sraczyka, by the way)

Otóż Ignorancja JEST, jak to zauważyli wzmiankowani klerycy, bytem niedookreślonym, ale możemy mieć pewność iż ona ISTNIEJE – wyczuwamy ją w sobie przecież sami, gdy o czymś, o czym nie mieliśmy pojęcia, zaczynamy się dowiadywać. I  pomimo faktu, że ludzka Ignorancja, podobnie jak „Bóg” zachwalany przez kleryków, jest NIEMATERIALNA, to można ją przedstawić symbolicznie jako rodzaj „dziury w mózgu”, względnie „braku piątej klepki” – patrz mój krótki tekst „Dziura w mózgu i etos narodu wybranego” opublikowany w „Zielonych Brygadach” jeszcze w  roku 1994.

I z tą, wypełniającą Księgi Święte obu Testamentów IGNORANTIA DEI, ludzie należący do ginącego obecnie rodzaju „virtus” – czyli zachowujący się po „męsku” – jakoś będą musieli sobie poradzić. Bo inaczej, jak to napisałem w zakończeniu „Hymnu Polskich Liberałów” przed 23 już laty:

Dla ekonomii zniszczymy świat,

Zamienim się w (ślepe) Termity

  A w walce z żydochrześcijańsko-liberalną ZARAZĄ IGNORANCJI  jest w stanie nam pomóc i helleński bóg Piękna oraz Prawdy Apollo i niemiecki epikurejski filozof Marks Karol, a także i całkiem semicki wojownik Allacha znany jako Mahomet.

A oto CZTERY PODSTAWOWE BREDNIE JEROZOLIMSKIEGO KULTU IGNORANCJI, zamieniającego dziś Świat w Globalną Termitierę, Zamtuz oraz Śmietnik Narodów.

http://www.youtube.com/embed/WfGMYdalClU

1. Starożytna brednia kościelna o istnieniu BOGA STWORZYCIELA, EX NIHILO, ŚWIATA MATERIALNEGO – czyli  wbrew Wiecznemu Prawu Zachowania Maso-Energii powstałego.

2. Wciąż powtarzana brednia kleru o tym, że „Bóg wzywający Abrahama jest Bogiem Stwórcą, Tym, który «powołuje do istnienia to, co nie istnieje», Tym, który «wybrał nas (Izrael) przed założeniem świata, [...] przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów» (A wybrał po to, by zrealizować  «obietnicę daną Abrahamowi i jego potomstwu, że będzie dziedzicem świata»”.  (Encyklika Lumen fidei z czerwca 2013, oraz mowa papieska „Słuchaj Izraelu!” w Oświęcimiu w roku 2006)

3. XIX-XXI wieczna brednia naukowa O STWORZENIU GATUNKÓW – w tym i Tego Wybranego – drogą DOBORU NATURALNEGO GENOTYPU PRZYPADKOWO UFORMOWANEGO, w  książce „Ślepy Zegarmistrz” sensacyjnie opisanego.

4. Brednie kosmologiczne, głoszone przez nie rozróżniających żywe/nieżywe intelektualistów Zachodu, w rodzaju „Dryfujemy samotnie na kawałku skały pośród bezkresu wszechświata, z którego czyste prawdopodobieństwo i bezwzględna selekcja naturalna ulepiły naszą ułomną formę. … jesteśmy sami i nie ma żadnych bytów poza tym, czego doświadczamy. … A i to zniknie wobec nieubłaganego prawa entropii, gdy za kilka nikczemnych miliardów lat nasz wszechświat stanie się pusty, statyczny i martwy.” (Jest to kursująca w „necie”, wypowiedź przypisana Benedyktowi XVI w trakcie fikcyjnej publicznej audiencji pod koniec 2012 roku.)

A co, zainstalowany na kilkudziesięciu metrach kwadratowych PAN w Z-nem,  ma do powiedzenia na temat powyższych BREDNI RELIGIJNYCH ORAZ NAUKOWYCH GLOBALISTÓW WIEKU XXI?

 Zacznijmy od przemilczanej intensywnie sprawy braku rozróżnienia żywe/nieżywe charakteryzującego CAŁOŚĆ Nauk o Życiu, wykładanych w uznanych za ściśle naukowe instytucjach, jak chociażby w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie (jest to architektonicznie przypominająca hipermarket, nowo-budowla, patrz zdjęcie poniżej)

Otóż cytowani w pkt. 4 tzw. „bieda-fizycy XXI wieku” głoszą, że „wobec nieubłaganego prawa entropii, za kilka nikczemnych miliardów lat nasz wszechświat stanie się pusty, statyczny i martwy.” Czy aby na pewno tak się stanie?

Otóż nie będzie Końca Wszechświata z przyczyny „wychłodzenia się” źródeł energii w rodzaju naszego Słońca. A to wskutek przeciw-entropicznego zachowania się biosfery, co doskonale możemy zaobserwować właśnie na Ziemi. Trwałym wynikiem, intensywnej fotosyntezy pokrywającej Ziemię flory, jest systematyczna akumulacja możliwej do wykorzystania energii zmagazynowanej w pokładach torfu, węgla drzewnego oraz kamiennego, a także w złożach ropy i gazu ziemnego, często na prawie niedostępnych obecnie wierceniami głębokościach, być może nawet poniżej „nieciągłości Mohorovicica”, z których te substancje powoli dyfundują do warstw podpowierzchniowych. (Mój ojciec, dość znany w świecie geologów geochemik Jan Jacek Głogoczowski, sprawą organicznego pochodzenia tych złóż zawodowo się zajmował.)

Istnienie zaś komet zezwala przypuszczać, że nasiona roślin oraz inne lotne mikroorganizmy, porywane ze stratosfery przez „ogony” tych komet zbudowanych z kryształów lodu, są w stanie zamrożenia przenoszone na inne, oddalone od Ziemi o tysiące lat świetnych ciała kosmiczne nadające się do kolonizacji przez zoon. W wypadku naszej, dobrze poznanej Ziemi, te przebiegające w skali lat setek milionów, naturalne procesy przeciwentropiczne (w tym i prawdopodobna podziemna ciśnieniowa synteza promieniotwórczych pierwiastków), a także procesy akumulacji wapiennych szczątków organizmów, są odpowiedzialne za silne zróżnicowanie geologiczne ziemskiej skorupy. (Teza Wł. Wiernadskiego sprzed 90 lat.) Jeśli zatem zoon-żywina kolonizuje i inne, nadające się do wegetacji ciała niebieskie, to zachodzące na nich procesy fotosyntezy mogą się okazać odpowiedzialne za dostrzegalne gołym okiem zróżnicowanie gwiazdozbiorów, za istnienie rozmaitych typów gwiazd oraz „chłodnych” planet. – Gdyby Kosmos był martwy, to wskutek działania prawa wzrostu entropii, byłby prawie niezróżnicowany, czego się nie obserwuje – to już moja, poparta przypuszczeniami Freda Hoyle, hipoteza geofizyka uformowanego w latach 1969-1972 na UC Berkeley; patrz ostatni rozdział „Zoon – the Creator of In-Formation”.)

Wbrew zatem obecnemu „tryndowi”, by w ramach globalizacji rozwijać tylko nauki szczegółowe, szersze kojarzenie zjawisk przyrodniczych pozostawiając „pieczy” specjalizujących się w PROMOCJI (STRĘCZCIELSTWIE) IGNORANCJI darwinistów oraz pasterzy Kościoła, należy racjonalnie propagować przekonanie o Wieczności oraz Cykliczności Ożywionego Kosmosu. Propagować także umysłowo dojrzałe filozofie oraz religie Wschodu, nie znające obżydliwego pojęcia Narodu Wybranego – Konfucjanizm, Tao, Buddyzm, itd. (Ciekawą książkę na ten temat, pod tytułem „God is Red”, pióra indiańsko-amerykańskiego prawnika Vine Deloria jr., otrzymałem niedawno od członka PAN w Z-nem, Bruno Chapinskiego z St. Petersburg na Florydzie.)

Czy zatem człowiek jest bytem STWORZONYM przez jakąś zewnętrzną wobec niego siłę, zwaną „Bogiem” względnie „doborem naturalnym”, „przypadkiem” itd., czy też CZŁOWIEK STWARZA SIĘ SAM, w bio-reakcji na próbujące go nieustannie zniszczyć siły zewnętrzne, począwszy od bezwzględnej Siły Ciążenia?

Tutaj doskonałej odpowiedzi, na postawione powyżej pytanie, dostarczył Karol Marks już dobrze ponad 150 lat temu: otóż gdy jesteśmy dziećmi, to w sposób naturalny będziemy za swych stwórców uznawać naszych rodziców, gdy wydoroślejemy, to zaczniemy zauważać, że przecież STWARZAMY SIĘ SAMI swą działalnością – lub jej brakiem – w świecie: opaśli brzuchacze na pewno stwarzają się sami, swym przyzwyczajeniem do bezruchu, przy jednoczesnym obżeraniu się. I ta cecha nabyta bardzo wyraźnie przechodzi na ich potomstwo.

Ponieważ zaś nasi bardzo wcześni przodkowie – podówczas w ogoniastej formie embriona przypominającego kijanki płazów posiadających nawet skrzela – też kiedyś STWORZYLI SIEBIE SAMYCH w ich dojrzałej formie poruszających się po lądzie zwierząt, nie potrzebujących do życia środowiska wodnego, więc i całą EWOLUCJĘ Królestwa Zwierząt da się opisać jako SAMODOSKONALENIE się zoon, nie tylko w zdolności opanowywania kolejnych nisz ekologicznych, ale i w metafizycznym upiększaniu, urozmaicaniu ogólnego wyglądu świata. Zoon-żywina ma zapoznaną obecnie przez świat nauki metafizyczną tendencję, zwaną przez Arystotelesa entelechią żywiny, do „oswajania” (asymilacji) otaczającego je środowiska. Doskonałym przykładem są tutaj alpiniści uczący się przebywać na dużych wysokościach. Ich organizmy, poprzez automatyczne zwiększenie częstotliwości i głębokości oddechów, oraz równoległe samoczynne zwiększenie ilości czerwonych ciałek krwi, „oswajają się”, po kilku nieprzyjemnych tygodniach, z niedoborem tlenu w tym trudnym środowisku.

Dlaczego więc Kościół systematycznie neguje rolę SAMODOSKONALENIA SIĘ człowieka w głoszonym przez tenże kościół „bożym planie zbawienia”?

I dlaczego „koncesjonowani” na Zachodzie ewolucjoniści totalnie negują rolę wysiłków kolejnych pokoleń zwierząt, w powstawaniu ras i gatunków zdolnych do swobodnego poruszania się – i samodzielnego wykarmiania się a zatem i rozmnażania  – w bardzo trudnych początkowo dla nich do „zagospodarowania” niszach ekologicznych?

Tutaj doskonałej odpowiedzi dostarcza niedawna encyklika „Lumen fidei” spisana aż przez dwóch papieży, Benedykta XVI i Franciszka w 2013 roku (Nb. jak się tę w tą encyklikę wgłębić, to się okazuje, że jest to intelektualnie totalny bubel – Jezus z Nazaretu, po przeglądnięciu „Światła wiary” by zapewne kwaśno stwierdził „a jeśli światło, które w was jest, ciemnością jest, sama ciemność jakąż będzie?”) Otóż człowiek, zgodnie z programem zrozumienia świata ogłoszonym w „Listach” świętego Pawła, ma wierzyć w „Boga Stwórcę, tego, który «powołuje do istnienia to, co nie istnieje (i automatycznie spycha w niebyt to co istnieje)»”. Co więcej, ten najbardziej umiłowany przez BOGA IGNORANCJI apostoł objawił taką oto Dobrą Nowinę w I Liście do Koryntian: „Wytracę mądrość mędrców, a przebiegłość przebiegłych zniweczę. Gdzie jest mędrzec? Gdzie uczony? Gdzie badacz tego, co doczesne? Czyż nie uczynił Bóg głupstwem mądrości homo sapiens, czyli człowieka rozumnego?”. (Św. Paweł był zaciekłym wrogiem znanego argumentu ateńskich filozofów, według których ze zdania „wszyscy ludzie są śmiertelni” wynika logicznie, że i Jezus z Nazaretu też w pewnym momencie musiał umrzeć. Według hellenistów oraz mahometan, żadnego faryzejskiego cudu gnijących trupów zmartwychwstania nigdy nie było i nie będzie, historię Jezusa w to włączając – Dz. 17: 18-32.)

Encyklika „Lumen fidei” przypomina, że „w Biblii wiara jest określona hebrajskim słowem eműnah, pochodzącym od czasownika ‘amàn, którego rdzeń znaczy «podtrzymać».” Otóż słowo „podtrzymać” po francusku brzmi ‘soutenir’ i stąd pochodzi dobrze znane w biznesie MIŁOŚCI słowo sutener, czyli „podtrzymywacz”, po polsku zwany także Stręczycielem. A zatem zdolny do czytania między wierszami intelektualista (od łac. inter-legere, czytać pomiędzy), już wewnątrz samego tekstu „Lumen fidei” potrafi dostrzec, że nauczanie wiary w „Boga Stwórcę, tego, który «powołuje do istnienia to, co nie istnieje»”, to po prostu STRĘCZYCIELSTWO IGNORANCJI. Jak to sam zresztą Apostoł Paweł (w swym pierwszym wcieleniu Szaweł) z dumą ogłosił mieszkańcom Koryntu  „wiedza nadyma, a miłość (w domyśle miłość Przeciw-Wiedzy, czyli IGNORANCJI) buduje”.

W jakim kierunku zatem prowadzą swe „owce” profesjonalni Podtrzymywacze Nie-Wiedzy?

By rzucić światło na tę istotną sprawę entelechii (zbiorowej celowości) funkcjonariuszy Kościoła oraz Synagogi, warto przypomnieć kogo biblijny Pan Świata obdarzył swą «obietnicą daną jemu i jego potomstwu, że będzie dziedzicem świata». Otóż był nim pochodzący z miejscowości Ur wędrowny sutener (hebr. ‘amàn, stąd być może Abram) seksualnych zalet swej żony-siostry, który po próbie usmażenia na wolnym ogniu swego syna Izaaka, „ubrał” swą nikczemną osobowość wziętym z Sanskrytu ‘boskim’ imieniem Abraham (od ‘Brahma’). A zatem „Bóg Izraela” nie przypadkowo wybrał zawodowego stręczyciela aby on zachwalał innym narodom „seksualne atrakcje” – oraz inne „miody” – jakich dostarcza religia judaizmu.

Wojna bogów” Gasienica (M.G.) 1996

Ciągnie po prostu swój do swego. Jeśli zatem przeanalizujemy dokładnie, na czym polegają najstarsze w historii świata profesje, takie jak ta małżonki/siostry Abrama i jej „podtrzymywacza”, „boskiego” Abrahama, to i poznamy automatycznie PLAN BOŻY jaki Wybrany Naród Izraela zaczął realizować.

Otóż prostytucja to jest rzeczywiście zawód polegający na krzewieniu Miłości, o którym to „bożym przedsięwzięciu” w znacznej mierze traktuje pracowicie – i zapewne z miłością – zredagowana encyklika „Światło wiary” z 2013 roku. Jednak Miłość w znaczeniu LABOR (tj. instynktu śmierci, patrz encyklika „Laborem exercerns” z 1981 roku) nie jest czynnością wykonywaną w sposób NATURALNY i spontaniczny, będącą rezultatem naszego pociągu do piękna osoby do której się zbliżamy. Jest to bowiem czynność SZTUCZNA, która praktykującej taką miłość osobie przynosi zazwyczaj wymierne profity, niestety za cenę zazwyczaj najzwyklejszego obrzydzenia (obżydzenia) tym, niestety coraz bardziej rozpowszechnionym zawodem. (Patrz bardzo aktualny tekst Z. Jankowskiego „Amerykanizm to ideologia intelektualnej prostytucji”.)

Co jest bardzo ciekawe, w książce „De non existentia dei” Jerzy Kochan przytacza „Testament” z roku 1729 francuskiego wiejskiego proboszcza Jana Meslier,  który aż przez 37 lat swej „posługi” ukrywał swe obrzydzenie do zawodu, który by zobowiązany wykonywać i do niedorzeczności, które był zobowiązany swym parafianom głosić – tak jak gdyby on sam, zawodowy „podtrzymywacz” (franc. souteneur) bzdur głoszonych w imię Krzyża, czuł się jak przymuszająca się do swej pracy prostytutka. I jest to chyba uczucie skrywane przez tysiące pracujących dzisiaj w Polsce proboszczów, jednego z nich, obecnie emerytowanego księdza J.K. z Wrocławia, autora książeczki „Drogi i bezdroża Izraela” osobiście znam nawet dość dobrze – opowiadał mi, że jak zaczął czytać Koran, to zrozumiał dlaczego czytelnicy tej „heretyckiej” księgi, negującej nie tylko Trójcę i Zmartwychwstania ale i samo Ukrzyżowanie Jezusa, po prostu zakochiwali się w Mahomecie.

Na czym zatem polega POTĘGA IGNORANCJI promieniująca z Krzyża z zawieszonym na nim trupem Odkupiciela?

Odnośnie pożytków z umęczenia i ukrzyżowania Jezusa, Wikipedia podaje nam taką oto „smaczną” informację: „Miłosierdzie jest jednym z najważniejszych przymiotów Boga, tak jak jest on opisywany w Biblii. Jego aktem jest już sama kreacja świata, opieka Boża nad ludem Izrael i co najważniejsze dla chrześcijan śmierć Jezusa. Krew i woda jakie miały wypłynąć wówczas z boku Chrystusowego uważa się w katolicyzmie za zdroje Bożego miłosierdzia, które zmazały ludzkie winy.

Przyznaję, że ta „katolicka metoda” spychania w niebyt (‘zmazywania’) win wiernych, od kilku miesięcy kojarzy mi się z ortodoksyjnie żydowskim świętem tych win „odpuszczania” poprzez wywijanie nad głową kurami oraz kogutami, aż grzechy kurami wymachiwaczy spadną na te biedne, celowo umęczane „za grzech” zwierzęta – co do dziś jest praktykowane w żydowskim centrum New Jersey w USA (patrz „Judaizm to potworna religia, która nie powinna istnieć”):

Takie „zmazywanie win” poprzez rytualne „wymazywanie” ich z zarówno prywatnej jak i publicznej świadomości, niewątpliwie ułatwia życie wszelkiego rodzaju mętom społecznym, nie stymuluje jednak ono u tych mętów odruchów etycznego samodoskonalenia się – bo i po co to robić, skoro „Krew i woda z boku Chrystusowego to są zdroje Bożego miłosierdzia, które (na zawsze) zmazały winy ludzi w ten bullshit wierzących”. „Miłość ci wszystko wybaczy” śpiewała Hanka Ordonówna do słów tekstu „Hymnu o miłości” świętego Pawła, podrasowanego trochę przez Juliana Tuwima 80 lat temu. I ta potęga nabytej, właśnie poprzez Miłość Bożą (Caritas), ignorancji ciemnych stron ludzkiego postępowania, od blisko dwóch tysięcy lat kształtuje powierzchnię Ziemi. O czym dalej.

W szczególności wyznawcy judaizmu, w starożytności „usprawiedliwieni ofiarą z baranka, który zastąpił ofiarę z Izaaka na stosie przygotowanym przez Abrama”, a następnie „usprawiedliwieni” całopaleniem (holokaustem) trupów zmarłych w Oświęcimiu, uważają że wszystko im wolno, imitując w ten sposób chrześcijańskie męty, ponoć ZBAWIONE za pomocą wody z krwią wyciekającej z ran w boku Chrystusa, bo zostali „usprawiedliwieni łaską, a zatem nie czynami, bo wtedy łaska nie byłaby łaską(Rzym. 11,6).

Powtarza ten bullshit za świętym Pawłem i ultraortodoksyjny rabin, Saadya Grama z Lakewood, który twierdzi, że  „Żyd przez swe pochodzenie (od biblijnego Jakuba) i przez swą własną istotę jest dobry, a goj przez swe pochodzenie (od Ezawa) i swą (dziedziczną) istotę jest zły”. Tenże amerykański rabin, opierając się na dogmatach współczesnej genetyki, utrzymuje, że różnicą pomiędzy Goyim a Żydami nie jest rozbieżność w historii, czy kulturze, ale ma ona charakter genetyczny i nie podlega alternacji. A zatem niezależnie od ludzkich wysiłków, z przyrodzenia jest się dobrym lub złym osobnikiem.

Do czego zatem musi prowadzić taka totalna negacja wartości aktywności życiowej człowieka – którą warto określić jako ŻYDOCHRZEŚCIJAŃSKI NIHILIZM?

Tutaj odpowiedź jest bardzo prosta: gdy nie wykonujemy jakiejś czynności, to zarówno układ mięśniowy jaki i układ neuronalny, którego „poruszenie” jest  niezbędne do wykonania tejże czynności, pozostaje uśpiony, a zatem nie ma bodźca do swego rozwoju i z czasem ulega atrofii. „Łaska boża”, która zapewnia nam w życiu psychiczny komfort poprzez oszczędzenie nam trudu, czy to zastanowienia się nad naszym zachowaniem, czy też trudu poczynań niezbędnych dla osiągnięcia lepszego zrozumienia rzeczywistości, automatycznie prowadzi do zubożenia neuronalnego naszej kory mózgowej, do powstania „dziury w mózgu” o czym pisałem w Zielonych Brygadach już w 1994 roku. Co zresztą jest logicznym banałem: jeśli Deus Ignorantia est, to ludzie przez takiego boga umiłowani muszą starać się być „podobnymi do ich Stwórcy” nieruchawymi umysłowo ignorantami, „homo imbecilis” jak to pisałem w mej Meta-PH. Thesis na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley przed 43 laty.

Czego zatem ci Święci Ignoranci, błogosławieni Bogiem Izraela, przez Jezusa z Nazaretu określeni terminem „faryzeuszy ślepych”, starają się nie dostrzegać?

- Po pierwsze, tego że życie w KOMFORCIE, takie jakie prowadził biblijny Jakub uwielbiający wysiadywać w bezpiecznym, chroniącym go przeciwnościami pogody namiocie, prowadzi z czasem do degradacji psychomotorycznej o charakterze dziedzicznym. Dotyczy to w szczególności NOWEGO NARODU WYBRANEGO, burżuazją (tj. mieszkańcami miast) nazwanego.

- Po drugie, starają się nie dostrzegać, że masowe użycie protez TECHNIKI – była to na przykład w starożytności proca, będąca pierwowzorem karabinu snajperskiego, przy pomocy której biblijny Dawid zlikwidował nie spodziewającego się takiego podstępu Goliata – poprzez „odciążenie od pracy”, całych zespołów mięśniowych, automatycznie powodują zubożenie (niedorozwój) połączeń neuronalnych kory mózgowej, co w szczególności dotyka populacje zmuszone żyć w technosferze. (Przymuszone do życia w łatwych warunkach udomowienia zwierzęta mają średnio o 10-20 procent mniejsze mózgi niż ich żyjący w stanie dzikim kuzyni; od czasów Cro-Magnon około 30 tysięcy lat temu, średni statystycznie rozmiar ludzkich mózgów u ludzi też zmniejszył się o 10-20 procent.)

Po trzecie, uwielbiany przez biblijnego Abrama vel „boskiego” Abrahama PIENIĄDZ, który jest środkiem ułatwiającym pozyskiwanie pożądanych przez ludność dóbr oraz usług (w tym i tych seksualnych, Abra/ha/m wraz Sarą ruszyli z Ur przecież na wezwanie tegoż „boga ludzi pracy najemnej”), automatycznie „spłaszcza” entelechię (celowość) życia społeczeństw podporządkowanych gospodarce towarowo-pieniężnej. Jak to już 160 lat temu zauważył Karol Marks, „pieniądz jest uniwersalnym rajfurem (niem. der Kuppler – łączycielem) między potrzebą i przedmiotem, między życiem i środkiem do życia człowieka.” Co oczywiście jeszcze bardziej nawet niż posługiwanie się techniką redukuje entelechię burżuazyjnej osobowości do „kilku myśli o biznesie i do prostych przyjemności fizjologicznych” (Lamarck, początek XIX wieku).

W sumie, jak to już po wielokroć powtarzałem, (ZA)DUCH IGNORANCJI promieniujący z kart Pisma Świętego, w sposób automatyczny prowadzi do mikrocefalizacji, neuronalnego – a zatem i Rozumowego –  skarłowacenia społeczeństw, które na chimerę „Boga Biblii” dały się nabrać. W ten sposób z czasem doczekaliśmy się światowego rozkwitu lumpen-kultury T-P-D (Technika-Pieniądz-Dupa), mającej Trójcę Patronów w osobach patriarchów oraz wojowników Izraela: Abra/ha/m – Ojciec chrzestny oraz „Podtrzymywacz/Sutener” kultu Mamona; Jakub-Izrael – Siedzidupa kolekcjonująca bogactwa; oraz Dawid – wykorzystujący podstęp techniki dla zapanowania nad współplemieńcami. W zasięgu tej biblijnej lumpen-kultury, jak w przysłowiowym Trójkącie Bermudzkim, od wieków znika ludzki ROZUM:

W rezultacie gigantycznych wysiłków, indukowanych wskazanymi powyżej, wciąż rosnącymi potrzebami ludzkości, na Ziemi coraz bardziej poszerza się znane z pism prorockich Nowe Jeruzalem, „civitas dei” (MIASTO BOGA), całkowicie sztuczna i WROGA NATURZE TERMITIERA, po grecku DEMAFORA (od Demos – lud i Foros – praca), zarządzana przez Mikrocefali Naród Wybrany: Czy coś z tą, wciąż rosnącą patologią rako-podobnej, planetarnej „malnoosfery” („Sfery Ludzkiego Chorego Rozumu”) da się zrobić?

Sławni współcześni kapłani-Stręczyciele Miasta Boga Bez Rozumu, [1] K. Darwin, jego „bulterier” [2] R. Dawkins, [3] Z. Freud, oraz [4] inwestorzy w odbudowę w Moskwie Świątyni Chrystusa Zbawiciela Kryminału

Przypominam, że w Nowym Testamencie wielkim Kapłanem Boga Wyzwolonego z Rozumu  jest święty Paweł, z jego buńczucznymi zapewnieniem „Czyż nie uczynił Bóg głupstwem mądrości homo sapiens, czyli człowieka rozumnego? Od strony technicznej, swój sukces literacki ten 13 apostoł zawdzięcza realizacji Planu Zapanowania nad Światem przygotowanego kilka wieków wstecz przez proroka Izajasza „A wy będziecie nazwani kapłanami Pana, … zużyjecie bogactwo narodów i ich sławą będziecie się chełpić” (Iz. 61, 6). I święty Paweł „wszedł w skórę” Jezusa z Nazaretu, zużył intelektualne bogactwo Jego krótkich refleksji charakterystycznych dla pogańskiej kultury helleńskiej oraz, rozpowiadaną przez wczesnych chrześcijan, martyrologię tegoż niechcianego proroka. A poprzez asymilację (przyswojenie sobie) osobowości Ukrzyżowanego, zrobił na tym światową karierę wikarego Chrystusa.

[1] W czasach nowoczesnych podobnego typu karierę zrobił Karol Darwin, też intuicyjnie postępując zgodnie z recepturą proroka Izajasza (który wyprodukował także receptę na „leczenie ran” Narodu Wybranego metodą umęczenia Sługi Pańskiego – patrz [4]). Karol Darwin po prostu okradł znanego mu z literatury Lamarcka z jego koncepcji endogennych dla Żywiny Praw Biologii, odpowiedzialnych za tej żywiny wielogatunkowy rozkwit w trakcie historii Ziemi. A poprzez eliminację („zepchniecie w niebyt”) postulowanego przez Lamarcka WEWNĘTRZNEGO MOTORU (arystotelesowskiej entelechii) tego różnicowania się biosfery, zastąpił ją ZEWNĘTRZNYM, podobnym do chimery „Boga” Kazimierza Łyszczyńskiego, nowotworem wyobraźni znanym jako  Dobór Naturalny. Dzięki tej „podstawce” Darwin zrobił karierę jako Wyjaśniacz Ewolucji obywającej się bez nieprzyjemnych wysiłków, pozwalających obdarzonym LUCID (Life Universally Creative Intelligent Design) zwierzętom (zoon) uzyskiwać z czasem kontrolę nad „selekcjonującym” je (ich) otoczeniem.

(Najbardziej ogólnie możemy powiedzieć, że tak jak będąca manifestacją programu LUCID, który poprzez mechanizm R-N-A (patrz poniżej) spontanicznie łączy ze sobą w wyższe formy pobudzone do działania struktury, EWOLUCJA LAMARCKOWSKA JEST ODPOWIEDZIALNA ZA POWSTANIE PIĘKNA WYSOKOZRÓŻNICOWANEJ PRZYRODY, tak opierająca się na hebrajsko-darwinowskim HIDE – ang. Hebrew Inteligent Design of Evolution, po polsku znanym jako IP, czyli Inteligentny Projekt – jest realizacją BIBLIJNEGO PLANU UNIFORMIZACJI ŚWIATOWEJ DEMAFORY, WYNISZCZENIA „ZBĘDNYCH” GATUNKÓW, ORAZ STWORZENIA OGÓLNEJ, ZAPEWNIAJĄCEJ PANOWANIE NARODU WYBRANEGO,  BRZYDOTYhttp://www.youtube.com/embed/WfGMYdalClU)

[2] Jeśli chodzi zaś o starszego ode mnie o tylko jeden rok, kolejnego bohatera Narodu zza Kanału La Manche Wybranego, Richarda Dawkinsa, to ten „Rottweiler Darwina” w literackiej promocji (stręczycielstwie) wytworu swej IGNORANCJI poszedł jeszcze dalej niż jego intelektualny „właściciel” Karol Darwin. Mianowicie podstawową cechę życia, jaką jest jego trwanie w czasie i opieranie się wciąż niszczącym wpływom otoczenia, Richard Dawkins, licząc na brak jasnego rozróżnienia między żywym – nie żywym, charakteryzującym czytelników jego naukowych gniotów, przypisał długim łańcuchom kwasów dezoksyrybonukleinowych, które są dostrzegalne pod nawet słabym mikroskopem: geny według niego są NIEŚMIERTELNE i charakteryzują się bardzo „ludzką” cechą EGOIZMU. Dawkins wyraźnie nie chciał wiedzieć o tym,  że łańcuchy kwasów dezoksyrybonukleinowych, jak wszystkie nieożywione substancje, ulegają koniecznej degradacji pod wpływem zaburzeń pochodzących z ich otoczenia. I że bez ciągłej „opieki”, wyspecjalizowanej w naprawach genów i ich namnażaniu, białkowej „otoczki” kwasów desoksyrybonukleinowych, żadnego „samolubstwa” genów nie udało by się zaobserwować.

Toż to już od blisko 35 lat argumentuję, także w anglo-francuskich „Fundamenta Scientiae”, że za przeciwentropicznym zachowaniem się zoon stoi logiczne wynikający z wewnątrzkomórkowych mechanizmów bio-syntezy, samoczynny proces Regeneracji → Nadregeneracji → Asocjacji (R-N-A) nie krytycznie uszkodzonych tkanek, zjawisko które przecież można doświadczalnie potwierdzić na sobie samym.

No ale cóż, dokonane w latach 1940 przez Barbarę McClintock odkrycie „łysenkowskich”, przystosowawczych mutacji nasion kukurydzy, czekało aż 40 lat na jego uznanie Nagrodą Nobla, moich kolegów, genewskich nie-darwinowskich genetyków, w latach 1970 omal nie wyrzucono z Uniwersytetu za odkrycie „nie egoistycznego” krążenia w osoczu cząsteczek DNA, ja sam w 1982 re-emigrowałem do Polski (gdzie w końcu zostałem doktorem filozofii ze specjalizacją w naukach politycznych), z powodu TWARDEGO BLOKOWANIA, zarówno w Szwajcarii jak i we Francji, prób racjonalnego wytłumaczenia powstawania odruchów warunkowych o charakterze twórczym, w tym i tych odpowiedzialnych za pojawianie się nowotworu raka.

Jak to celnie zauważył święty Paweł, „Bóg (Ignorancji Narodu Wybranego) powołuje do istnienia to, co nie istnieje (i na odwrót, spycha w niebyt to co jest doskonale dostrzegalne). Dobrze dostrzegalne jak chociażby regeneracja obolałych od ćwiczeń mięśni, a z czasem tych mięśni nadregeneracja oraz samoczynna, genetycznie jako odruch warunkowy kodowana, asocjacja kolejnych, często powtarzanych ruchów, w tym także asocjacja – zwana kojarzeniem – odruchów myśli). Tak jak w religii judeo-chrześcijańskiej, przełamanie „ludowego przekonania” (patrz K. Marks), że ludzi stworzył jakiś transcedentalny Stwórca, automatycznie podcina intratny biznes kleru z „doskonaleniem” jego klienteli poprzez „oczyszczanie” jej z grzechów za pomocą hokus-pokus z umęczeniem Baranka, tak i przełamanie „naukowego przekonania”, że choroby genetyczne – w tym rak oraz autyzm – powstają tylko jako skutek nie związanego z trybem życia przypadku, doprowadziło by do automatycznego zakwestionowania Globalistycznego Dogmatu o konieczności kontynuowania pędu ludzkości do Komfortu, Techniki oraz Pieniądza. A zatem i do zakwestionowania celowości istnienia instytucji Mega-Zamtuza KGB, czyli Korporacji Globalnych Banksterów, „czyniących sobie ziemię poddaną” za pomocą stręczycielstwa „seksualnych atrakcji” udzielanych przez nich kredytów. (Kredyt od słowa credere – wierzyć, stąd zapewne tytuł najnowszej, podpisanej przez papieża Franciszka encykliki „Lumen fidei”; chodzi w niej wyraźnie o SZTUCZNE ŚWIATŁO promieniujące z „miasta błyszczącego na wzgórzu”, z którego spływa CZARNA CHMURA DEZINFORMACJI na świat cały.)

[3] I na zakończenie jeszcze coś ciekawego, co wynikłego z „radosnej twórczości naukowej” teologa z wykształcenia, Karola Darwina. Zawierzywszy naukowemu autorytetowi Darwina (który był specjalistą od udamawiania gatunków, ale nie od ich życia w naturze), Zygmunt Freudzaakceptował twierdzenia Darwina o życiu pierwszych ludzi w niewielkich grupach, hordach, w których dominujący samiec monopolizował stosunki seksualne za pomocą brutalne przemocy, przeganiania, bicia, a nawet mordowania innych samców”. Oczywiście były to tylko DOMYSŁY Darwina, w znacznej mierze stymulowane jego  lekturą tekstów biblijnych. Otóż zupełnie odmienne informacje o „Życiu seksualnym dzikich” podaje Bronisław Malinowski. Co więcej, według badaczy zwyczajów żyjących stadnie drapieżników, takich jak wilki czy hieny, seks gdy samice mają cieczkę jest „publiczny” tak jak u naszych psów, wśród stada wilków rządzi przecież nie dominujący samiec, ale dominująca samica zwana waderą; jak to zauważyłem w Alpach francuskich, koziorożce trykają się rogami wyraźnie dla zabawy i dla przygody na niebezpiecznych skalnych urwiskach, zachowując się z punktu doboru naturalnego niepoważnie,trochę jak szukający przygody alpiniści, etc.)

A zatem jeśli ktoś nie jest jeszcze freudowską prozą zupełnie obrzydzony (‘obżydzony’), proszę popatrzyć poniżej, co ten psychoanalityk wykombinował na podstawie zmyślonych przez Darwina morderstw rytualnych wśród dzikich:

Sądząc po powyższym tekście zamieszczonym w „De non existentia dei”, Freud jako nieortodoksyjny Żyd, najwyraźniej był leniwy w zapoznawaniu się z opisaną w Biblii historią swego narodu, a zwłaszcza z podanymi przez Izajasza socjotechnikami „cementowania” solidarności rozbójniczych band oraz mafii, grasujących na przesmyku miedzy Afryką i Azją, band przez Egipcjan zwanych „habiru” – Hebrajczycy. A przecież i we współczesnych syndykatach zbrodni jest nagminnym, że eliminuje się wśród nich jednostki zbyt spostrzegawcze i odważne, które mogą zdradzić tajemnice mafii, psując w ten sposób interesy mafijnego bossa, po angielsku zwanego godfather, czyli „Bóg Ojciec”. Ta postulowana przez Freuda „proto-chrześcijańska uczta kanibali” spożywających „krew i ciało” zamęczonego przez mafię Sługi Bożego (patrz Izajasz), automatycznie cementowała solidarność członków tejże mafii, bo uczestnicy takiego OBŻYDLIWEGO obrzędu, choćby tylko ze strachu by nie spotkał ich los „baranka bożego”, zabijali w sobie odruchy spostrzegawczości i racjonalnego myślenia, sami stając się MARTWYMI OD WEWNĄTRZ zombie, realizującymi jak automaty polecenia ich „Boga Ojca”. Szerzej opisałem tą „proto-chrześcijańską” socjotechnikę rozboju w TractatusTheologico-Philosophicus opublikowanym w „Forum myśli Wolnej” nr 8/9, w Kraków 2001.

[4] Jak wygląda w dobie obecnej proceder takiego perfidnego „cementowania solidarności narodowo-religijnej”, a jednocześnie zabezpieczania własności zrabowanych przez gang zawodowych złodziei, to najlepszego przykładu dostarcza największe w Europie miasto Moskwa, w której natychmiast po giga-prywatyzacji państwowych bogactw ZSRR, „inwestorzy w Nową Rosję” odbudowali wysadzoną w powietrze w roku 1931, pochodzącą z XIX wieku Cerkiew Chrystusa Zbawiciela. (Na jej miejscu przez 60 lat był pod gołym niebem wielki basen pływacki z podgrzewaną wodą, w którym pływałem, w marcu 1966 roku, przy okazji wycieczki studenckiej do Bakuriani w Gruzji.)

Przy okazji niedawnego uczestnictwa w 12 Soborze Wszechsłowiańskim w Moskwie, udało mi się zwiedzić, zapełnione religijnymi malowidłami w żywych kolorach, imponujące wnętrze tej giga-cerkwi. I akurat byłem świadkiem masowego przyjmowania komunii przez moskwiczan, nie tak dawno wyzwolonych z pęt „komuny”, ograniczającej im dostęp do tego rytuału spożywania Ciała Chrystusa. I jakoś nie potrafiłem się powstrzymać od refleksji, że przyjmując tę komunię mimowolnie solidaryzują się oni z KGB – Koalicją Globalnych Banksterów – którzy w ostatnich dziesięcioleciach ich okradli nie tylko z imponujących w ZSRR zabezpieczeń socjalnych, ale i z w miarę beztroskiego życia, z zapewnioną pracą, interesującymi wakacjami itd. Czyli z rzeczy, o których obecnie większość społeczeństwa Rosji (nie mówiąc już o Ukrainie) może sobie tylko pomarzyć. Bo właśnie ta odbudowana Cerkiew Chrystusa Zbawiciela Kryminału jest najlepszym gwarantem stabilności w Rosji Rządów Mafii, której bossowie, wraz z bogato ubranymi żonami, obowiązkowo pojawiają się na niedzielnych mszach w rzeczonej cerkwi, filmowani z zachwytem przez ogólnopaństwową telewizję.

I co robić z tym NOWOTWOREM WIARY w zbawcze właściwości „Boga z chlebka” jak francuski proboszcz Melissier nazwał komunię, którą co tydzień był zobowiązany wkładać w usta wiernych? Po raz drugi wysadzać w powietrze żelbetonowe obecnie mury Cerkwi Zbawiciela nie ma sensu, lepiej zamienić ją w rodzaj Instytutu Pamięci Narodowej, jakim na przykład było, w czasach ZSRR, MUZEUM ATEIZMU zorganizowane w największym barokowym kościele we Lwowie. Oczywiście byłby to IPN pod nazwą „Muzeum Chrześcijańskiej Uniwersalnej  Ignorancji (czy nawet Imbecylizmu)” z wielkim, głoszącym Dobrą Nowinę napisem nad wejściem „Biada wam kapłani Boga Jakuba-Izraela, że z daleka wyglądacie pięknie jak groby pobielane, a wewnątrz jesteście pełni kości umarłych i wszelkiego plugastwa”.

Przypominam  pobożnym Polakom, że to już w II wieku platońsko-epikurejski filozof Celsus, po przestudiowaniu ówczesnych tekstów chrześcijańskich odkrył, że jest to WIARA W TRUPA, a mnie przed 40 laty w Genewie, na kursie zaawansowanego języka francuskiego uczono, że od słowa christianus-chrétien powstało słowo cretin-kretyn. I jak wskazuje zamieszczone powyżej zdjęcie „Nowego Jeruzalem” (Manhattanu) w Nowym Jorku, takimi roboto-podobnymi żywymi trupami, uwięzionymi w swych „trumnach” ludzie się stają, prostytuując się  przy budowie i obsłudze Nowego Tysiącletniego Izraela.

 dr Marek Głogoczowski, PAN w Z-nem, 17-20 czerwiec 2015

REKLAMA. Od członka korespondenta PAN w Z-nem, dr Jana Ciechanowicza oryginalnie z Litwy, otrzymałem właśnie wykaz nowych napisanych przezeń książek z historii idei i doktryn, które są możliwe u niego do nabycia. Polecam „Polonobolszewia. Jak polska szlachta komunizowała Rosję” (wydanie drugie, poszerzone, str. 455). Autor pisze „Oto np. Nadzieja Krupska (1869-1939), rodowita kresowa szlachcianka polska herbu korczak, rewolucjonistka, prywatnie żona W. Lenina, połączona z nim katolickim sakramentem małżeńskim na zesłaniu syberyjskim przez księdza zesłańca z Polski. (W. Lenin został pod wpływem Krupskiej ochrzczony w obrządku katolickim, nauczył się polskiego i zmarł jako katolik, nigdy bowiem – podobnie jak Feliks Dzierżyński – nie ogłosił apostazji). N. Krupska … jako faktycznie zwierzchniczka radzieckiego systemu oświaty usiłowała zaszczepić na terenie tego państwa komunistyczno-totalitarne idee Platona … została otruta przez Łazarza Kaganowicza, który ją wściekle nienawidził, w dniu swych siedemdziesiątych urodzin. Cena 50 zł.” Kontakt telefoniczny z autorem: 608 531 266; ew. Ciechanowicz.jan@gmali.com

(Nb. W.I. Lenin jest jednym z Trójcy Patronów PAN w Z-nem!)

Ot, pierwszy i drugi komentarz na https://wiernipolsce.wordpress.com/2015/06/22/deus-judeorum-ignorantia-est/#comment-95477

filozof domorosly

Czy na stare lata tak wszystkim się w glowie przewraca jak to wyżej wykazano ?
Panie ,odczep się od STWORZYCIELA NIEBA I ZIEMI !
Jak ci ON przeszkadza to sznur na szyje i już jesteś u NIEGO .

markglogg

22 Czerwiec 2015 o 21:27

Ot, znalazłem ilustrację, jak spersonalizowany BRAHMAN odgrywa rolę Podtrzymywacza (franc. souteneur, stąd po polsku SUTENERA) Wszechświata:

według głównych szkół filozofii hinduskiej jest on (bezosobowo) „materialną, działającą, formalną i końcową przyczyną, że wszystko istnieje” ( It is, in major schools of Hindu philosophy, the material, efficient, formal and final cause of all that exists.)

Odpowiada on (ona?) zatem arystotelesowskiemu Nieruchomemu Pierwszemu Poruszaczowi, a także ENTELECHII zarówno żywiny jak i przedmiotów nieożywionych (wg. Arystotelesa, te dwie entelechie są jakościowo różne). Wg. encykliki „Lumen fidei”, po hebrajsku „podtrzymywacz (Sutener) wiary” znaczy „‚amàn” i rzeczywiście warto by specjaliści sprawdzili, czy nie jest to także rdzeń słowa „Abram” – hebrajskiego (habiru, ibri) bohatera, który po złożeniu odpowiedniej ofiary z Baranka Bożego, stał się „boskim Abrahmanem.

Warto przypomnieć, że w ostatnich dwóch stuleciach — dokładnie od bitwy pod Waterloo 18 czerwca 1815 roku — „podtrzymywaczami Finansów Świata” stała się rodzina Rotszyldów i system bankierski Londynu — jako Stręczyciel Kredytów — stał się w następnych dekadach Bogiem Ojcem Nowego Światowego Porządku, którego bicefalną Głową stały się stolice USA i GB.

Rewolucja bolszewicka i jej następstwa na blisko 80 lat opóźniły formowanie NWO, czyli Nowego Tysiącletniego Izraela, zaledwie 41 lat temu, w 1974 roku, po zdobyciu przez komunistów Indochin, wydawało się, że „Zachód” jest kaput, ale w 15 lat później „koło historii” się odwróciło. Kiedy będzie następny jego obrót?

This entry was posted in Ad PODHALAŃSKA AKADEMIA NAUK, genetyka bio-rozwoju, polityka globalizmu, POLSKIE TEKSTY. Bookmark the permalink.

Comments are closed.